Masz rację, AUD to nadużywanie lub "używanie problematycze", czyli takie, które odbija się negatywnie na zdrowiu czy funkcjonowaniu społecznym, nie alkoholizm.

A zatem owe alarmujące 30% oznaczają tyle, że 30% amerykanów w jakimś punkcie swojego życia oddało się pijaństwu.

@JedenPost, masz jakieś dane pozwalające potwierdzić lub zaprzeczyć mojej intuicji, że:




Chętnie bym poczytał.

Hmm, nie wiem co dokładnie rozumiesz przez oddanie się pijaństwu. Zauważ przy tym, że kryteria NIH zakładają wystąpienie w ciagu roku co najmniej dwu spośród przedstawionych sytuacji. Co istotne: withdrawal symptoms to bynajmniej nie kac. Chodzi o objawy odstawienia, przerwania picia, podczas gdy kac jest efektem zatrucia.



Rozumiem, że osoba nie będąca abstynentem od tytoniu to nie każdy, kto kiedykolwiek spróbował, tylko ktoś, komu z jakąś tam, choćby znikomą, częstotliwością zdarza się po papierosa siegnąć?

Tu jest coś jakby na temat: http://www.healthline.com/health-blogs/ ... e-addicted

gdzie czytamy
czyli - jeśli o to Ci chodziło - intuicja wygląda na trafną

Mała przerwa i powrót.



Tak samo liście koki w których zawartość kokainy jest bardzo mała - żute zgodnie z tradycją nie mają aż takich właściwości psychoaktywnych jak czysta kokaina, a mimo to za posadzenie krzaczka na strychu grozi mi bodajże 3 lata więzienia.


To może być prawda, z palenia bardzo ciężko mi zrezygnować co może wskazywać że już jestem uzależniony. W przypadku alkoholu zaś mimo że swego czasu regularnie używałem aktualnie nie dotykam i nie czuję najmniejszej potrzeby co mogłoby wskazywać że do uzależnienia nie doszło.

Na forach poświęconych narkotykom nieraz czytam "wszystko rzuciłem, tylko nie papierosy", coś w tym jest nikotyna na pewno ma bardzo duży potencjał uzależniający.

Ba, w Polsce trzy lata grożą za posiadanie substancji, o których nie wiadomo, by miały cechować się jakąkolwiek szkodliwością (Calea Zacatechichi), tudzież nie posiadających żadnych właściwości psychoaktywnych. Mamy pod tym względem jedną z najbardziej restrykcyjnych i absurdalnych ustaw na swiecie.

No, niezupełnie. Nieścisłości jest sporo.

* "strict diagnostic criteria for having become nicotine dependent" (ścisłe kryteria diagnostyczne uzależnienia od nikotyny) to chyba jest analogia to w pełni rozwiniętego alkoholizmu, a nie AUD, z którym porównujemy. Z AUD trzeba by chyba porównywać raczej to: "But almost all smokers had experienced at least one symptom of nicotine dependence. (niemal wszyscy palacze mieli co najmniej jeden symptom uzależnienia od nikotyny)
* W przypadku AUD wyciągaliśmy procent z liczby osób które co najmniej raz w roku sięgnęły po alkohol lub z całością populacji. W przypadku tytoniu mamy napisane wyraźnie, że chodzi tylko o daily smokers codziennych palaczy, a więc jesteśmy daleko od "co najmniej raz w roku".
* Nie wiem, na ile wiarygodny jest healthline.com. Zaczynam jednak rozumieć obiekcje WPedii wobec źródeł gazetowo-portalowych, biorąc pod uwagę jak niektóre portale zaczęły interpretować te badania z JAMA w ten sposób, że pozwalają sobie na krzyczące nagłówki takie jak ten: "New Study Reveals 30 Percent of Americans are Alcoholics". Nowe badania odkryły, że 30% amerykanów to alkoholicy! Nie wiem, ale wydaje mi się to nadużyciem i manipulacją. Trzeba raczej sięgnąć do oryginalnego badania, na które powołuje się healthline.com.

Miałem na myśli trafną intuicję względem części dotyczącej nikotyny.

Cyt. za: http://izz.waw.pl/pl/component/content/ ... -2-115-128 (To są dane chyba na 2010 rok)



Z czego można przyjąć, że w Polsce alkoholików jest ok. 10,7%, nie licząc tych niepijących.

Dużo? Mało?

To oczywiste, że jest dużo więcej osób uzależnionych od nikotyny niż od alkoholu, ponieważ - przy typowym użytkowaniu - palą kilkanaście papierosów dziennie.

Gdyby ktoś pił po kilkanaście kieliszków wódki dziennie, również nastąpiłoby uzależnienie fizjologiczne.

Z tym, że detoksykacja z alkoholu lub nawet heroiny trwa względnie krótko (acz intensywnie), natomiast pozbycie się uzależnienia od nikotyny trwa miesiącami, z tego, co kiedyś czytałem.

Sorry Soul, ale mieszasz tu dwa porządki. Detoksykacja i leczenie uzależnienia to dwie osobne sprawy. Detoks jest zazwyczaj dopiero wstępem do terapii, bo samo uzależnienie fizjologiczne to względnie niewielki problem.

Oczywiście masz w pełni rację, że samo uzależnienie fizjologiczne to względnie niewielki problem.

Tylko, że typowy problem z nikotyną polega właśnie na uzależnieniu fizjologicznym. Nie psychologicznym. Pod względem psychologicznym to bardziej nawyk.

Uzależnienie psychologiczne wpływa bardzo źle na psychikę, choćby przez osłabianie zdolności radzenia sobie z emocjami i stresem, czy też nasilenie myślenia magicznego. Efekty są tym gorsze im dłużej to trwa. A nawet wieloletnie uzależnienie od nikotyny takich skutków nie wywołuje.

Papierosy, po prostu, mają zbyt słabe działanie, aby nadawały się do zagłuszania świadomości i nie pozwalają się zatracić w ich użytkowaniu. Nawet, gdy ktoś pali jednego za drugim to jest najprędzej efekt nerwicy lub objaw towarzyszący innemu uzależnieniu.

Czasem zdarza się, że ktoś mówi "ja rzuciłem palenie, to ty możesz przestać brać narkotyki" albo "możesz przestać się odchudzać". Ale to jest zupełnie bez sensu i ma się jak piernik do wiatraka.

Noo, ja bym powiedział, że jest poniekąd odwrotnie - właśnie przez to słabo wyrażone działanie i mozliwość normalnego funkcjonowania w okresie najgłebszego uzależnienia ludzie tracą kontrolę, nie mając poczucia tracenia kontroli. Świadomość palaczy jest zaburozna w wielu obszarach, tych związanych z uzależnieniem rzecz jasna. Palacz tłumaczy sobie, że pali, żeby się lepiej skoncentrować, że, jak to ujmuje mój kolega "lubi siebie z papierosem", znajdzie wytłumaczenie nawet dla tego, że zabija swoje dzieci zmuszając je do biernego palenia.



Sorry, ale palenie papierosów wywołuje właśnie takie objawy. Emocjonalność palacza jest rozechwiana i szuka on uspokojenia w środku pobudzającym, co jest chyba całkiem niezłym przykładem myślenia magicznego.



Generalnie każda substancja czy chorobliwy nawyk ma swoją specyfikę i nie można ich wrzucać do jednego worka.

A więc nikotyna jednak powoduje uzależnienie ...
Mnie jednak zastanawia, czy księża-spowiednicy mogą pouczać penitentów o tym, by wyzbyli się uzależnienia nikotynowego pod karą nieudzielenia następnym razem rozgrzeszenia?
A jeżeli ci książa sami są nałogowcami nikotynowymi i codziennie można to zaobserwować, gdy cuchnącymi nikotyną paluszkami udzielają Komunii św.?

Są wówczas, jak sądzę, grzesznikami trwającymi uparcie w grzechui siejącym i zgorszenie.

Chyba, że przyjać załozenie, że spowiadaja się każdorazowo z grzechu palenia i każdorazowo szczerze postanawiają poprawę, tylko nigdy im nie wychodzi.