Autor |
Wiadomość |
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
ale jak nie nakarmi, to dziecko będzie głodne i będzie wyło więc mama mniej zamieszania narobi karmiąc je niż jeżeli dziecko miało by robić coś takiego przez całą mszę
|
N lip 03, 2005 22:37 |
|
|
|
|
bobo
Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22 Posty: 1845
|
Moja siostra, jak chrzciła pierwszego synka, to też był głodny i płakał. Dziecko nie wybiera miejsca na karmienie. Po prostu z nim wyszła i w zakątku przy kościele nakarmiła. I było ok. Wróciła, dziecko było spokojne i ochrzczone. No, fakt, że to są takie niezręczne sytuacje, ale to jest samo życie. Tym bardziej, gdy karmi się tylko piersią. A mój siostrzeniec nie zna smaku smoczka, czyli tej paskudnej gumy i był karmiony piersią do 20 miesiąca życia.
Meg, wrócę jeszcze do niestety nierozłącznych z nami komórek.
Chyba przyzwoitość nakazuje nam, byśmy pamiętali je wyłączać przed mszą, w ogóle przed wejściem do kościoła.
_________________ Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
|
Pn lip 04, 2005 7:56 |
|
|
Meg
Dołączył(a): Cz lut 17, 2005 22:28 Posty: 1652
|
Bobo mnie się niezdarzyło, aby mi komórka dzwoniła w Kościele, ale zdarza mi się zapomnieć wyłączyć, bo mam ją cały czas przy sobie i wcale nie wiem, że ją mam
|
Pn lip 04, 2005 12:05 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Jak się jest lekarzem, to wyłączona komórka w kieszeni, rzeczywiście może kogoś "zbawić". Dosłownie!!! Lepiej więc nie wyłączać komórki w kościele. Jeszcze nikt nie umarł od dzwonka telefonu. Jak byłem na zlocie młodzieży i widziałem Włochów w kościele, to oni normalnie w czasie mszy głośno rozmawiali ze sobą, słuchali radia, grali w gierki elektroniczne, telefonowali, co chwilę dzwoniły komórki, jedli a na tylnych ławkach to nawet zupę gotowali. Księdzu to nic a nic nie przeszkadzało, prawie go nie było słychać, ani widać, bo Włosi stale łazili po kościele, siadali przy ołtarzu, wstawali, pili coca cole, znowu siadali. Najogrzej było, jak jakaś dziewczyna usiadła pod ołtarzem przy samym gniazdu od mikrofonu. Co chwila dzwonił jej telefon i w głośnikach słychać było cały czas: ebupppp, ebupppp.... Na koniec ksiądz pobłogosławił, zdjął ornat i też poszedł na tyły na zupę bo była gotowa. I nikogo to nie bulwersowało.
A co do zwierząt, to w naszej parafii kiedyś wszedł do kościoła facet przebrany w komżę i z tacą (taką samą jak miał prawdziwy kościelny) i w połowie kościoła zebrał ofiarę i wszedł tylnymi drzwiami. Potem się okazało, że ten facet pojawiał się regularnie i w innych parafiach. Był to lekarz, który zbierał na nowy gastroskom do szpitala. Podobno. Tak ludzie mówili, co go znali. On podobno kiedyś też w fartuchu lekarskim zbierał od ludzi na rynku pieniadze z dezynfekcję. A kiedyś przebrał się za górnika i pobierał opłaty za prąd.
A nasz proboszcz to by uśpił takiego kota.
|
Pn lip 04, 2005 12:06 |
|
|
bobo
Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22 Posty: 1845
|
Funerał, po twoim poście to ja już cała ogłupiała jestem albo uwsteczniona. Nie byłam we Włoszech w kościele, ale czy to, co piszesz nie jest nienormalne?
Bo rozumiem tak się zachowywać u Papuasów, ale wśród kulturalnych ludzi? Czy ty aby nie zmyślasz?
A w dużym kościele, jakby zaczęły tak dzwonić komórki wszystkim lekarzom i wszystkim innych profesji, bo mają akurat dyżur domowy?
No, przepraszam, dla mnie to jakieś nienormalne.
Niejednokrotnie się zdarzyło, że ktoś w kościele dostał udaru mózgu (sama byłam świadkiem) lub zasłabł, ale wtedy był na mszy lekarz i zajął się chorym. Nawiasem mówiąc u nas jest wielki kościół i b. dużo ludzi jest na raz na mszy. Więc i sporo jest lekarzy.
_________________ Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
|
Pn lip 04, 2005 19:12 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Ja nie byłem we Włoszech, tylko w Polsce, jak był zlot młodzieży w Częstochowie i oni tam tak w jednym kościele polskim tak robili. I mieli swojego opiekuna włoskiego ksiendza ale też był tam i polak z tej parafii i nic zupełnie nie mówił. Włosi mają takie fajne zupy w puszce, że się wyciąga zawleczkę i ona sama się gotuje (ma w dnie puszki jakiś zajzajer, który nagrzewa zupę). I ci dwaj księża po mszy w kosciele zajadali się tą zupą, którą oni gotowali na mszy na tylnych ławkach.
Mieli też herbatę i koniak.
Ale miało być o zwierzakach a ja zapomniałem podać: właśnie chyba z 15 osób miało psy na smyczy i normalnie, te psy albo siedziały w ławkach, albo skakały po kościele i nikt nie robił z tego tragedii.
Psa widać, więc w oko kłuje. A przecież w kościele zawsze są owady, bakterie, itp. i nikt ich nie wyrzuca.
|
Wt lip 05, 2005 6:50 |
|
|
bobo
Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22 Posty: 1845
|
No na zlotach młodzieży też bywałam, fakt, że ścisk przeogromny, ale nie widziałam takiego czegoś. Po prostu jak się zachciało pić, to wtedy owszem pociągnęło się łyk mineralki w kościele, ale, żeby zupy jeść, koniak popijać?! Jak komuś robiło się słabo z głodu, to wyszedł, przekąsił coś poza murami świątyni i przyszedł spowrotem. A może tylko mnie udawało się bywać na bardziej kulturalnych zlotach (co prawda było to kiedyś). Może teraz ta kultura, to uszanowanie świętości zanika?
_________________ Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
|
Wt lip 05, 2005 7:41 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|