Bo powinieneś.


Jedna prosta odpowiedź: nie. Nie mierzy się sprytniejszych od siebie swoją miarą.


No to idź sobie. Nikt cię przecież w tym zelżywym towarzystwie automatów siłą nie trzyma.


W kwestii pisowni – to my też nie jesteśmy polonistami i nikt nam nie płaci za przedzieranie się przez błędy jak w gimbazjalnych wypracowaniach. Piszesz na forum, to robisz sobie korektę sam, z ewentualną pomocą oprogramowania.


A jak ktoś nie ma nic interesującego do powiedzenia w ogóle, a jest pozerem i ma potrzebę (fizjologiczną?) uchodzić za oryginalnego nonkonformistę, to kończy zdania wielokropkiem zamiast kropki.

Po pierwsze – to jest ostatni post, w którym odpowiadam na nieprawidłowo zrobione cytowania. Następny taki post zgłoszę do moderacji jako przypisujący mi słowa, których nie napisałem.

Domorosły. Ale aby odrzucić kretyńską teorię o „Izydzie, Horusie i Secie” naprawdę nie potrzeba wieloletnich studiów lingwistycznych.
Poza tymi, które akurat nie mają (jak np. Islam). A te które mają gdzieś w dogmatyce liczbę 3, to też różnie to u nich wygląda. Czasem te 3 byty są antagonistyczne, czasem są w równowadze, a czasem w pełnej harmonii.

Przecież wyżej pisałeś o inkwizycji. A teraz znowu o krucjatach. Straszny bałagan panuje w tych Twoich rozważaniach.
Jakiej narracji?
No powiedzmy, że rzeczywiście kościoły „opływają bogactwem”. Bo to bogactwo coś konkretnego symbolizuje.
Nawet wypaczenie odpustów nie polegało na tym, że „za grzechy się można było wykupić”. Więc nie bredź.

Nie odpowiedziałeś, czy zgadłem z Chickiem.

No właśnie to podobieństwo jest dosyć powierzchowne. Bo infuła łacińska nie przypomina głowy ryby, rozcięta jest znacznie głębiej. Podobieństwo ogranicza się właściwie wyłącznie do tego, że jedno i drugie nosi się na głowie i jedno i drugie ma rozcięcie.
Zaraz chłopie. Powyżej pokazałeś, że rozróżniasz pojęcie „mitra” oraz „infuła”. Jeśli na powyższym zdjęciu jest „mitra”, to jak Twoim zdaniem wygląda „infuła”.
To zrob mi laske i idz do lekarza od oczu.

Słowo gr. Φωσφόρος i łac. Luciferus oznacza w pierwszej kolejności planetę Wenus obserwowaną rano. Jest to także jedno z imion, jakie nadano upadłemu aniołowi (wiesz chociaż jakie są ku temu biblijne podstawy?). Natomiast nie jest to jedyne znaczenie tego słowa, co pokazuje tekst, jaki wkleiłem z 2 Listu Św. Piotra, gdzie słowo to jest użyte w bardzo pozytywnym kontekście i nie kojarzy się z diabłem.

Nigdzie natomiast nie jest to słowo utożsamiane ze Słońcem, jak próbujesz zmyślać.

Używanie „kogo” jako zaimka dzierżawczego ma „znaczenie pejoratywne” wyłącznie dla używającego.
Nie pasuje mi to zupełnie. Ilekroć widziałem gdziekolwiek liczby greckie, zawsze były one „po kolei”, czyli w tym przypadku byłoby τιη. U Słowian odwraca się dziesiątkę z rzędem jedności, więc po słowiańsku będzie тиі. Jeśli spotkałeś się gdzieś z zapisem greckim, gdzie setki pisano po dziesiątkach, to wskaż. Ja nie kojarzę. Wytłumaczenie, że symbol ten jest po prostu pierwszymi trzema literami słowa „Jezus” bardziej mnie przekonuje.
Jak widzę takie kwiatki, to naprawdę mam ochotę zakończyć tę dyskusję. Czy Ty w ogóle weryfikujesz te brednie w jakikolwiek sposób? Chociażby zaglądając na Wikipedię. Krucjaty do Ziemi Świętej odbywały się od XI do XIII wieku. Ignacy Loyola urodził się w roku 1491.

A co na temat powiązania między rodziną indoeuropejską a afroazjatycką mówi Stary Testament?
To się owego „się” zapytaj, jakie ma podstawy do takiego „uważania”. Prawdą jest, że lingwistyce porównawczej nie udało się dotychczas zrekonstruować wiarygodnie połączenia między tymi rodzinami językowymi. Więc jeśli Ty potrafisz tego dokonać, to są pieniądze i sława do zdobycia.

Małgosiu, uprasza się o nieobrażanie Wielkopolan. To że pyry kitramy do tytki, a ślepe ryby kwyrlamy kwyrlejką nie znaczy, że nie odróżniamy zaimka dzierżawczego od dopełniacza

Raczysz żartować. Po pierwsze – dyskutujemy o faktach. „Swoje zdanie na temat faktów” to jest inne określenie kłamstwa. Po drugie – to Ty wyuczyłeś się bredni o „Izydzie, Horusie i Secie” czy o tym, że „jezuici stoją za krucjatami”. I to Ty te brednie bezmyślnie i bez weryfikacji powtarzasz jak mantrę mimo że widać wyraźnie, że nie bronią się one w świetle faktów.

Niestety, ale napisałam prawdę. Od prawie 40 lat mieszkam w Wielkopolsce, więc nie są to moje wymysły. Tępię to u swoich uczniów z dobrym skutkiem. Dorosłym nie śmiem zwracać uwagi, chyba że dobrym znajomym.

Skoro wierzący prosto i klarownie wyjaśnili Ci symbolikę, wyrazili zdanie, iż nie uważają tych symboli za sprzeczne z nauką Chrystusa, to czego jeszcze oczekujesz???
Chcesz zmusić aby userzy przyjęli za swoją wyuczoną i wyklepaną mantrę rodem ze stron ateistycznych jaką tu serwujesz?.

Czybojawiem, czy ateistycznych. Ateista po pierwsze nie popełniałby takich rażących błędów, żeby tylko przyłożyć Kościołowi, a po drugie, problematyka satanistów w Watykanie interesowałaby go raczej przelotnie, najprędzej w kategoriach dowcipu – a dowcip powtarzany w kółko przecież nuży.

Kolega jest mhrrroczny w każdym razie. Może to jest jakiś trop.

Pierwszy raz kretyńską tezę o trzech bogach egiptu widziałem u Jacka Chicka:

https://www.chick.com/reading/tracts/0074/0074_01.asp

Nie wiem, czy on to wymyślił, czy sciągnął jeszcze skądinąd. Popularność tej historyjki jest dość duża w kręgach ludzi bezmyślnych.

Bezmyślnych... raczej tragicznie nieoczytanych. Myśl przecież musi mieć jakieś dane, żeby na nich pracować. Pasek komiksowy takich danych niestety nie dostarczy zbyt wiele, bo w komiksie chodzi akurat nie o informowanie czytelnika, a o zaproszenie go do współuczestnictwa w procesie twórczym: że scenarzysta pisze, rysownik rysuje, a czytelnik składa to wszystko w całość, jak reżyser pracujący ze storyboardami. Może dlatego pożal-się-Boże ewangeliści używają komiksu jako medium: żeby na starcie wywołać w czytelniku złudzenie, że jesteś jednym z nas i to kimś bardzo ważnym; zatem alleluja i tak dalej...

Nie jestem ateistą (nikt nie jest...), po prostu zastanawia mnie skąd w kościele tyle symboli które mają swoje korzenie w pogaństwie...
A patrząc na to co dzieje się w: Szkołach Katolickich (synek znajomych bardzo rozmodlonych uczęszczał do szkoły której nazwy nie wspomnę jednak była ona katolicka - pewnego dnia wrócił i stwierdził że już nigdy tam nie wróci bo ma dosyć patrzenia jak jego koledzy całują się w ubikacji ...), Seminariach (kolejny przykład który też bezpośrednio znam, kumpel wstąpił do seminarium i po roku czasu opuścił je z facetem którego tam poznał - normalnie biuro matrymonialne), można mieć poczucie że coś niedobrego dzieje się w Kościele. Można biernie się temu przypatrywać - jak większość tu obecnych i uważać że to są pojedyncze przypadki - ale kiedy człowiek zaczyna się temu dłużej przyglądać to już nie jest to takie sporadyczne, dlatego uważam że jedno z drugim wiążę się dużo bardziej niż się Wam wydaje...

I o tym chcecie podyskutować? Jak to byście wytłumaczyli?

Chodzi mi o to że wszystkie te rzeczy są trybem tej samej machiny.

Ja bym to tłumaczył tak, że masz jakiś problem z gejami. Jak się ma problem z gejami, to się idzie do ludzi, którzy też mają problem z gejami i się dyskutuje go w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Tutaj takiej atmosfery raczej nie znajdziesz, bo my jesteśmy świadomi tego, że instytucja kościelna gejów jako takich nie potępia. Potępia, owszem, akty homoseksualne, ale podobnie potępia stosunki pozamałżeńskie, czy, pardon, walenie konia. Ponieważ zaś kapłana po święceniach obowiązuje bezżenność co najmniej, więc i tak wstrzemięźliwość od uciech cielesnych zachować musi; obojętne, gynofil czy gej. Problemu więc jako takiego nie ma, a kumpel akurat wykazał się uczciwością godną pochwały, że nie robił kariery w instytucji, równocześnie postępując w sposób przez kodeksy tej instytucji zakazany.

@DarkCoolioPL
Powyższym postem upewniłeś mnie w poprzednim sądzie: viewtopic.php?p=1001880#p1001880
Zacząłeś od symboli poprzez bogactwo ludzi Kościoła przechodząc do orientacji seksualnej uczniów szkół katolickich i studentów seminarium. Co następne? Księża pedofile?
ErgoProxy wystarczająco odniósł się do Twoich rewelacji. Zamykam.