Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt kwi 16, 2024 17:27



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4
 Nie jesteśmy sami w kosmosie? 
Autor Wiadomość
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
Ja nie pojmuję jednej rzeczy. Skoro Ci kosmici istnieją i już od iluś tam lat pojawiają się na Ziemi to czemu w końcu nie pokażą się publicznie tylko tak jakby cały czas bawią się w chowanego? Tego nie rozumiem.


Wt wrz 25, 2018 12:56

Dołączył(a): Pn paź 08, 2018 10:19
Posty: 3
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
moze to kwestia zaklocen atmosferycznych ,moze przemeczenia? a moze to byly drony ?

_________________
Naucz się pływać w najlepszym miejscu z możliwych jakim jest Szkoła pływania Sportfun działająca na terenie trójmiasta.


Pn paź 08, 2018 11:58
Zobacz profil
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
Ciekawy artykuł o.Jacka Salija o opisie kosmitów w Biblii...O.Salij nie wyklucza takiej możliwości
:-o

o.Salij napisał(a):
Odwiedziny z kosmosu?

Mniej więcej pół wieku temu Erich von Däniken zaczął popularyzować tezę, że byliśmy wielokrotnie odwiedzani przez przybyszów z kosmosu. Chociaż kompetentni naukowcy – poza nielicznymi wyjątkami – nie traktują jej poważnie, to przecież teza ta była w mass mediach przedstawiana na tyle często, że chyba nam wszystkim kojarzy się ona z tajemniczymi rzeźbami z Wyspy Wielkanocnej, megalitami z Stonenhenge, menhirami z Bretanii czy z kilometrowymi oznakowaniami z pustyni Nazca.

Zwolennicy tej tezy pokazują dla jej potwierdzenia wyryte w kamieniu postaci, ich zdaniem, do złudzenia podobne do współczesnych kosmonautów oraz starodawne rysunki skalne przedmiotów, które im przypominają rakiety. Ponadto, dowodów na to, że wielokrotnie odwiedzali nas różni kosmici, dopatrują się w mitach i opowieściach, które mówią o jakichś dziwnych postaciach, przychodzących w gościnę do ludzi, o jakichś wozach ognistych, które pojawiały się lub odlatywały wśród szumu i ognia, o różnych tajemniczych podarkach lub zagrożeniach, jakie przychodziły od pozaziemskich gości, itp.

Fakty są niezależne od naszych poglądów

Poglądy Dänikena nie zdobyły sobie rangi poważnej teorii naukowej, toteż zwolenników mają niewielu. Jednak zwolenników mają, nieraz bardzo przekonanych. Niniejszy tekst piszę dlatego, że nawet ostatnio ktoś mnie prosił, żeby mu pomóc w trudnościach, jakie lektura książek temu tematowi poświęconych sprowadziła dla jego wiary.

Otóż rozmowy na ten temat staram się prowadzić w duchu wstępnego szacunku dla faktów. Wprawdzie w tej chwili nie wiemy do końca, czy jacyś kosmici kiedykolwiek naszą ziemię faktycznie odwiedzali. Jedni są tego subiektywnie pewni, innym wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Ale jedno jest pewne: że z tymi odwiedzinami było tak, jak faktycznie było.

Innymi słowy: Jeżeli nasza ziemia była odwiedzana przez jakichś kosmitów, to ani małe prawdopodobieństwo takich wydarzeń, ani żadne argumenty, że to zupełnie niemożliwe, nie unieważnią przecież faktów. Z drugiej strony, jeżeli takich wizyt nie było, to przecież nie zmienią tego nawet najbardziej przekonujące argumenty na rzecz tezy przeciwnej. Nasze argumenty nie mają przecież mocy stwórczej, a rozumem Pan Bóg obdarzył nas nie po to, żebyśmy go używali do przeinaczania prawdy.

Obowiązek bezwzględnego szacunku dla faktów jest nie tylko postulatem rozumu. Wynika on również z naszej wiary, że Bóg jest Panem całego świata, toteż wszystko, co się w nim dzieje, podlega Jego opatrzności. Jeśli idzie o odwiedziny jakichś rozumnych istot z kosmosu wydają się one kompletnie nieprawdopodobne, jednak absolutnie wykluczyć ich nie można.

Natomiast nasza wiara, i trzeba to z całą mocą podkreślić, nie ma żadnego interesu w tym, żeby wypowiadać się na temat istnienia lub nieistnienia pozaziemskich cywilizacji ani – w przypadku jeżeli one jednak istnieją – żeby podejmować pytanie, czy ich przedstawiciele kiedykolwiek nas odwiedzali. Jest tak jak jest oraz było tak jak było. My starajmy się ani faktów nie tworzyć ani faktom (nawet jeżeli nic o nich nie wiemy) z góry nie zaprzeczać. Nie bójmy się również w obliczu pytań i problemów, które nas przekraczają, mówić po prostu: Nie wiemy.

Owszem, główne tezy Dänikena są z chrześcijańską wiarą radykalnie niezgodne, ale to nie z powodu jego twierdzeń o przylotach kosmitów na naszą planetę, ale ze względu na antychrześcijańską, a nawet w ogóle antyreligijną interpretację tych – faktycznych lub urojonych, w tej chwili tego nie umiemy rozstrzygnąć – wydarzeń. Autor ten wielokrotnie twierdzi, że religia samo swoje zaistnienie zawdzięcza kosmitom. Ponieważ w zakresie rozwoju techniki – brzmi podstawowy jego argument – wyprzedzali oni ludzkość o całe epoki, bezpośredni świadkowie ich wizyt uznali w owych pozaziemskich przybyszach jakichś bogów i z czasem pamięć o nich utrwaliła się w postaci kultu religijnego. Słowem, początki religii są tu wyjaśniane w duchu skrajnie materialistycznym.

Ognisty rydwan z Księgi Ezechiela

Ideologiczne interpretacje Dänikena odsuńmy na bok i postawmy proste pytanie: Czy są jakieś poważne argumenty, przemawiające za tym, że nasza ziemia była faktycznie odwiedzana przez jakichś pozaziemskich kosmonautów? Czy biblijne opisy wydarzeń na górze Synaj (por. Wj 19,16-19), wniebowstąpienie proroka Eliasza (por. 2 Krl 2,1-13), a zwłaszcza opis rydwanu Bożego z Księgi Ezechiela każą na to pytanie odpowiedzieć twierdząco?

Przypatrzmy się owemu rydwanowi, tak jak go widział prorok Ezechiel: „Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący oraz blask dokoła niego, a z jego środka promieniowało coś jakby połysk stopu złota ze srebrem, ze środka ognia. Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła. Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach” (Ez 1,4-8).

W rydwanie znajduje się jednak Ktoś Najważniejszy, dla proroka niewidzialny. Owe cztery istoty zachowują się wobec Niego w sposób pełen czci: „Nad głowami tych istot żyjących było coś jakby sklepienie niebieskie, jakby kryształ lśniący, rozpostarty ponad ich głowami, ku górze. Pod sklepieniem skrzydła ich były wzniesione, jedno obok drugiego; każde miało ich po dwa, którymi pokrywały swoje tułowie. Gdy szły, słyszałem poszum ich skrzydeł jak szum wielu wód, jak głos Wszechmogącego, odgłos ogłuszający jak zgiełk obozu żołnierskiego; natomiast gdy stały, skrzydła miały opuszczone. (...) Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej. Oglądałem ją. Następnie upadłem na twarz i usłyszałem głos Mówiącego” (Ez 1,22-24.28).

Kto chciałby w wizji proroka Ezechiela dopatrywać się kryptoreportażu z lądowania jakichś kosmitów, musiałby zniszczyć to, co w tekście tym najistotniejsze: jego przesłanie religijne. Przypomnijmy sobie historyczny moment, w którym Ezechiel pisał swoją księgę. Dopiero co lud Boży zaznał klęski, która wydawała się ostateczna i nieodwracalna: nie tylko utracił własne państwo, nie tylko ludność została zdziesiątkowana i uprowadzona, nie tylko cały kraj został zrujnowany i splądrowany, ale samo jego serce – świątynia jerozolimska, jedyna na świecie świątynia Boga prawdziwego, będąca poniekąd sakramentem życiodajnej i opiekuńczej obecności Boga wśród swojego ludu – została zbezczeszczona i zburzona. Dosłownie wszystko wskazywało, że z tej klęski naród już się nie podniesie.

W obrazie ognistego rydwanu Bóg – przez proroka Ezechiela – ogłaszał nadzieję, której nikt się wtedy nie spodziewał: Na ziemi wygnania On jest tak samo blisko swojego ludu, jak był w Świętym Świętych w Jerozolimie! Przecież w Jerozolimie był On nie ze względu na tamto miejsce, ale ze względu na lud, który sobie wybrał i z którym zawarł przymierze! Teraz będzie On ze swoim ludem w kraju wygnania i On sam dopilnuje tego, żeby niewola trwała krótko: „Tak mówi Pan Bóg: Wprawdzie wygnałem ich pomiędzy narody i rozproszyłem po krajach, jednak przez krótki czas będę dla nich świątynią w tych krajach, do których przybyli” (Ez 11,16).

Toteż jeśli uważnie wczytać się w opis Bożego rydwanu, łatwo zauważyć, że jest on pełen odniesień świątynnych. Przede wszystkim jest to rydwan „Chwały Pańskiej” (kabod Adonai), czyli osobistego, pełnego miłości udzielania się Boga swojemu ludowi. O chwale Pańskiej, wypełniającej Namiot Przymierza, a później Święte Świętych Biblia mówi tak często, że nietaktem z mojej strony byłoby podawanie odnośników.

Świątynność ognistego rydwanu podkreśla również obecność w nim czterech potężnych, tajemniczych istot. Przypomnijmy, że Bóg spotykał się z Mojżeszem i rozmawiał z nim „sponad przebłagalni i spośród cherubów, które są ponad Arką Przymierza” (Wj 25,22; por. Lb 7,89). Cheruby to jakby żywy tron, na którym zasiada Stwórca i Pan całego stworzenia: „Pan króluje, drżą narody; zasiada na cherubach, a ziemia się trzęsie” (Ps 99,1); „Panie, Boże Izraela! Który zasiadasz na cherubach, Ty sam jeden jesteś Bogiem wszystkich królestw świata. Tyś uczynił niebo i ziemię” (2 Krl 19,15).

Natomiast objawienie się Bożego rydwanu to jakby Boża odpowiedź na prośby, jakie zanosił do Boga już Psalmista: „Posłuchaj, Pasterzu Izraela, Ty, co jak trzodę wiedziesz ród Józefa. Ty, który zasiadasz nad cherubami, zabłyśnij, przed Efraimem, Beniaminem i Manassesem! Wzbudź Twą potęgę i przyjdź nam na pomoc!” (Ps 80, 2).

Aż nie chce się wierzyć, że ktoś, interpretując tę wyjątkowo logiczną wizję, mógł się w owych cherubach dopatrzeć kosmitów! Przecież nawet człowiek niewierzący – jeśli chce odczytać ten tekst zgodnie z intencja jego autora – nie będzie zaprzeczał, że jest to tekst religijny.

Dopowiedzenie

Ale bądźmy dociekliwi. Może jednak opis ognistego rydwanu jest przynajmniej pośrednio świadectwem na rzecz tego, że jednak jacyś goście z kosmosu nas odwiedzali? Kto wie, może właśnie dzięki takim wydarzeniom prorok miał do dyspozycji takie pojęcia i obrazy, które ułatwiły mu sformułowanie religijnego przesłania, jakie miał do przekazania?

Otóż jeżeli naprawdę byliśmy odwiedzani przez jakieś rozumne istoty z kosmosu, to z punktu widzenia naszej wiary nie widać przeszkód, ażeby w opisie ognistego rydwanu – pamiętając o ściśle religijnym sensie tego opisu – odbiło się to jakimś echem na jego literackim kształcie. Owszem, tak być mogło. Wydaje się jednak bardzo mało prawdopodobne, żeby tak faktycznie było.


http://modlitwarazem.pl/artykul.php?182


So paź 13, 2018 11:17

Dołączył(a): Wt gru 18, 2018 22:01
Posty: 35
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
dr Karla Turner jej wykłady i ta książka:
http://www.strony.toya.net.pl/~levi/for ... _final.pdf

_________________
... z emigracji.


Pt gru 21, 2018 23:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
Teresse napisał(a):
Ciekawy artykuł o.Jacka Salija o opisie kosmitów w Biblii...O.Salij nie wyklucza takiej możliwości



Mało prawdopodobne.
Bo gdyby ci kosmici przylecieli z dość daleka, a ich lot do nas trwałby dziesiątki albo i setki tysięcy lat, to chyba zostaliby z nieco dłuższą wizytą? bo lecieć do nas 500 tyś. lat, przebywać na ziemi kilka tygodni, i lecieć z powrotem kolejne 500 tyś. gdzie w tym sens?

Bo jeśli ktoś leci z tak daleka i tak długo, to już raczej można się spodziewać, że zostaną na stałe,

A jeśli by była taka sytuacja, że do Ziemi można dotrzeć w ciągu kilku miesięcy czy tam kilku lat, to przecież do tej pory byśmy mieli, całe chordy kosmitów, które by się zaczęły wszędzie panoszyć.

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


So gru 22, 2018 19:17
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 16, 2018 19:08
Posty: 7
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
Widziałeś oczywiście UFO – czyli stworzony przez człowieka Niezidentyfikowany Latający Pojazd.

Jeżeli chodzi o kwestię istnienia życia w kosmosie, to już samo powstanie życia na ziemi nastręcza nie lada problemów teoretykom. Naczytałem się Dawkinsa, Dietfurtha i Hawkinga itp.. więc wiem o czym piszę. Poniżej bardzo skrócę swoje poszukiwania.

O ile można dywagować na temat pokrewieństwa między gatunkami i teoretycznego rozwoju życia w procesie ewolucji, to chyba największym problemem nadal pozostaje abiogeneza. Postaram się bardzo skrótowo przedstawić tę hipotezę ateistów, która przecież filozoficznie jest nie mniej mistyczna i transcendentalna niż wiara w Boga.

Krótka, skrótowa geneza:

- Przyjmuje się, że wszechświat powstał nieco ponad 13 miliardów lat temu.
- W pierwszym etapie swego istnienia wszechświat składał się głównie z wodoru i helu. Z grubsza mówiąc, nie istniały wtedy żadne pierwiastki ciężkie.
- Pierwiastki ciężkie powstały dopiero po śmierci pierwszej generacji gwiazd, gdy w wyniku wybuchu supernowych pierwiastki wyrzucane były w przestrzeń międzygwiezdną i dopiero wtedy formowały się z nich gwiazdy drugiej generacji oraz planety, komety, planetoidy, pył międzygwiezdny itp. Od Wielkiego Wybuchu minęło już kilka miliardów lat.
- W drugim i trzecim pokoleniu gwiazd powstały dopiero warunki, w których wszechświat ostygł i pojawiły się w nim pierwiastki cięższe od wodoru i helu. Wcześniej niemożliwe było organizowanie się materii w żadne, choćby najprostsze związki chemiczne.
- Ziemia uformowała się około 5 miliadrów lat temu, dokładnie na tym etapie rozwoju wszechświata, kiedy w ogóle zapanowały warunki do istnienia planet i złożonych związków chemicznych.
- Niemal na początku istnienia ziemi „spontanicznie” powstało życie, czyli niewyobrażalnie wręcz skomplikowana struktura wiązań chemicznych, które tworzą zapis informacji o samopowielaniu siebie przy wykorzystaniu energii i materii....

Zwróćmy uwagę na to, że materia, począwszy od wielkiego wybuchu, konsekwentnie osiągała coraz wyższy poziom organizacji „natychmiast”, gdy tylko powstawały do tego warunki. Wszechświat najpierw rozszerzając się ostygł, potem wygenerował pierwiastki ciężkie, a następnie od razu wygenerował materię ożywioną. Począwszy od powstania wszechświata życie mogło powstać dopiero stosunkowo „niedawno temu”, bo wcześniej nie było ku temu warunków.

Nie ma zatem mowy o hipotetycznych „miliardach lat przypadkowych zderzeń i chaotycznej przypadkowości”. Podkreślam - życie powstało ewe wszechświecie NATYCHMIAST, gdy tylko wszechświat do tego „dojrzał”.

W związku z powyższym, żeby zaakceptować abiogenezę należy przyjąć filozoficznie przedziwne założenie, iż wszechświat ze swej natury jest rzeczywistością, która na przekór entropii sprzyja organizowaniu się materii w coraz bardziej skomplikowane struktury ukierunkowane na życie. Ukierunkowane na życie....

Np. Hoimar von Dietfurth zachwycał się np. nad tym, że obserwacje wskazują na to, iż w przestrzeni kosmicznej znajduje się dużo kwasu mrówkowego oraz wody, co w pewnej mierze potwierdza hipotezę, iż wszechświat ze swej natury generuje składniki niezbędne do powstawania życia. Problemem jednak pozostają nie tylko pozostałe składniki budulcowe, lecz ich wysoce skomplikowana konfiguracja – INFORMACJA GENETYCZNA oraz cała maszyneria wokół niej, która umożliwia przetrwanie, pozyskanie energii i materii niezbędnej do reprodukcji, przekazania informacji dalej, i dalej, i dalej....

Twierdzenie, iż tak wysoce zorganizowana, finezyjna materia jaką jest „pierwsza prakomórka”, mogła powstać na zasadzie losowania, przypadkowości możliwe jest to tylko wtedy, gdy założymy, że w naszym wszechświecie panują akurat takie prawa fizyki, które sprzyjają akurat takim wiązaniom chemicznym, które są elementami budulcowymi życia, które łączą się w akurat takiej konfiguracji, które nazywamy „żywą komórką”.

Ontologicznie jest to tajemnicze i mistyczne założenie. Wszechświat immanentnie „życiogenny” - wszechświat jako życie....

Należy osobiście filozoficznie przeżyć to twierdzenie. Zadać sobie pytanie – dlaczego martwy, pojawiający się z znikąd wszechświat jest jednocześnie miejscem, które wręcz musi generować życie, które w procesie ewolucji osiągnęło poziom, na którym uzyskało świadomość i teraz kontempluje sam wszechświat. Wygląda na to, że my, świadoma materia ożywiona, staliśmy się świadomością wszechświata.

Przeżyłem dogłębnie – fenomenologicznie oraz intelektualnie tego typu twierdzenia ateistów. W ogóle przeanalizowałem argumenty za i przeciw, w tym wielkim sporze i będąc szczerym względem intelektu, racjonalizmu, sumienia, nie pozostało mi nic innego, niż uczciwie przyjąć, że wszechświat jest dziełem inteligentnego stwórcy.

W związku z powyższym szczerze wątpię w istnienie kosmitów. Drugi taki strzał przypadkowości w kosmosie, jak na ziemi przekracza granice zdrowego rozsądku. Zaś przyjęcie założenia o wszechswiecie, jako rodzącym życie, jest transcendentalnie na równi z wiarą w Boga.


N sty 06, 2019 11:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04
Posty: 6825
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
Regis_II napisał(a):
- Przyjmuje się, że wszechświat powstał nieco ponad 13 miliardów lat temu.
- W pierwszym etapie swego istnienia wszechświat składał się głównie z wodoru i helu. Z grubsza mówiąc, nie istniały wtedy żadne pierwiastki ciężkie.
- Pierwiastki ciężkie powstały dopiero po śmierci pierwszej generacji gwiazd, gdy w wyniku wybuchu supernowych pierwiastki wyrzucane były w przestrzeń międzygwiezdną i dopiero wtedy formowały się z nich gwiazdy drugiej generacji oraz planety, komety, planetoidy, pył międzygwiezdny itp. Od Wielkiego Wybuchu minęło już kilka miliardów lat.
- W drugim i trzecim pokoleniu gwiazd powstały dopiero warunki, w których wszechświat ostygł i pojawiły się w nim pierwiastki cięższe od wodoru i helu. Wcześniej niemożliwe było organizowanie się materii w żadne, choćby najprostsze związki chemiczne.
- Ziemia uformowała się około 5 miliadrów lat temu, dokładnie na tym etapie rozwoju wszechświata, kiedy w ogóle zapanowały warunki do istnienia planet i złożonych związków chemicznych.




Pierwsze słysze o czymś takim, że dopiero 5 miliardów lat temu mogło pojawić się życie.

Przecież niektóre gwiazdy mogą żyć około miliona lat, więc to trzecie pokolenie gwiazd mogło się pojawić już 10 miliardów lat temu, więc skąd ty wziąłeś te 5 miliardów? coś ty nawymyślał :mrgreen:

Regis_II napisał(a):
- Niemal na początku istnienia ziemi „spontanicznie” powstało życie, czyli niewyobrażalnie wręcz skomplikowana struktura wiązań chemicznych, które tworzą zapis informacji o samopowielaniu siebie przy wykorzystaniu energii i materii....



Ziemia powstała 5 miliardów lat temu, a życie jakieś 4 miliardy lat temu, więc 1 miliard lat, to jest spontanicznie szybko?


Regis_II napisał(a):
Twierdzenie, iż tak wysoce zorganizowana, finezyjna materia jaką jest „pierwsza prakomórka”, mogła powstać na zasadzie losowania, przypadkowości możliwe jest to tylko wtedy, gdy założymy, że w naszym wszechświecie panują akurat takie prawa fizyki, które sprzyjają akurat takim wiązaniom chemicznym, które są elementami budulcowymi życia, które łączą się w akurat takiej konfiguracji, które nazywamy „żywą komórką”.




Pierwsza prakomórka powstawała przez dziesiątki, a może i setki mionów lat, za sprawą ewolucji, i tutaj żadne losowanie nie miało miejsca.
No i jaka niby finezja? gdyby to było takie finezyjne, to coś takiego jak nowotwory nie miałoby miejsce, w końcu nowotwory powstają z powodu źle działających komórek.


Regis_II napisał(a):
Należy osobiście filozoficznie przeżyć to twierdzenie. Zadać sobie pytanie – dlaczego martwy, pojawiający się z znikąd wszechświat




Nie ma żadnych dowodów, na to że wszechświat pojawił się z niczego.


Regis_II napisał(a):
jest jednocześnie miejscem, które wręcz musi generować życie,



Akurat są takie warunki, że wygenerowało życie, natomiast jakby były te warunki były inne, to by nie wygenerowało życia.



Regis_II napisał(a):
które w procesie ewolucji osiągnęło poziom, na którym uzyskało świadomość i teraz kontempluje sam wszechświat.



Drzewa uzyskały świadomość?
Krowy uzyskały świadomość?
Słońce uzyskało świadomość?


Regis_II napisał(a):
W związku z powyższym szczerze wątpię w istnienie kosmitów.




Skoro na Ziemi powstało życie, to gdzieś indziej również może powstać życie, w czym tu widzisz problem?

_________________
Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.


N sty 06, 2019 17:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt gru 18, 2018 22:01
Posty: 35
Post Re: Nie jesteśmy sami w kosmosie?
Robek napisał(a):
Skoro na Ziemi powstało życie, to gdzieś indziej również może powstać życie, w czym tu widzisz problem?



Napisał tutaj.

Regis_II napisał(a):
W związku z powyższym szczerze wątpię w istnienie kosmitów. Drugi taki strzał przypadkowości w kosmosie, jak na ziemi przekracza granice zdrowego rozsądku. Zaś przyjęcie założenia o wszechswiecie, jako rodzącym życie, jest transcendentalnie na równi z wiarą w Boga.


Czyli jak już coś raz się zdarzyło we wszechświecie - życie - to już nigdzie i nigdy nie może się zdarzyć?
Ciekawe...
... a może chodzi o to co by się wtedy stało z wszystkimi ziemskimi religiami?

P.S.
Jednak obstawał bym za tym, że powstanie życia, naszego życia, nie było i nie jest żadnym przypadkiem.

_________________
... z emigracji.


N sty 06, 2019 19:09
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL