Witam wszystkich
Temat luźny i przyszedl do głowy a raczej wtargnął, gdy myślałem o czymś troszkę innym lecz podobnym
Otóż patrząc na mój stan fizyczny (czuję się jak dziedek, tu kregoslup boli tu kolana..) i widzę, ze po prostu się zasiedziałem. Brak jakiejkolwiek aktywności fizycznej powoduje ze czuję się nie najlepiej. Mam w planach trochę sie rozruszać. I właśnie, gdy tak nad tym rozmyślałem, coś zwróciło moją uwagę. Otóż, nie jestem typem człowieka któremu wszystko wychodzi i ma milion talentów. Wiele rzeczy robię źle i do wielu które robię nie mam po prostu smykałki. Ale jest jedna rzecz do której wiem ze mam "rękę", sa nią sztuki walki (nawiązując do sportu i aktywności fizycznej
, uczęszczając na przestrzeni lat na treningi czy to boksu, kung fu, judo chcąc nie chcąc słyszałem opinie na moj temat trenerów. I teraz powstaje pytanie, czy wykorzystać predyspozycje, które Bóg mi dał i wrócić na treningi do czegoś co potrafię i się rozwinąć? Problem polega na tym, że jestem człowiekiem o słomianym zapale. Szybko mi wszystko nudzi. Szukam wymówek żeby zakończyć co zacząłem. Później stwierdzam że mi się to nie podoba. Jan od krzyża mówił, że czasem trzeba robić coś czego się nie chce, wybrać to co nam mniej odpowiada. Ale czy w tak błahych sprawach mozna sie tym kierować? Pozdrawiam