Czego boją się ateiści, a czego wierzący ;)
Autor |
Wiadomość |
didymos
Dołączył(a): So maja 14, 2005 8:30 Posty: 964
|
Czego boją się ateiści, a czego wierzący ;)
Wątek wydzielony z tematu: viewtopic.php?p=93394#93394 baranek
Wilk napisał(a): Wielka role w mych rozwazaniach odgrywa calkowity brak strachu przed nimi jak i przed Waszym bogiem. Kryzys??? raczej powrot do "pierwszej milosci"
Brak strachu? Nie powiesz mi że się niczego nie boisz? To wbrew rozumowi człowieka.
|
Cz lip 28, 2005 12:05 |
|
|
|
|
Wilk
Dołączył(a): N lip 10, 2005 17:47 Posty: 18
|
Oczywiscie ze boje sie pewnych rzeczy. Dla przykladu obawiam sie o losy Polski, inne przyklady sa zbyt prywatne by poruszac je na forum-uwierzcie na slowo
Napisalem iz nie boje sie Waszych kaplanow i Waszego boga.
|
Cz lip 28, 2005 20:17 |
|
|
didymos
Dołączył(a): So maja 14, 2005 8:30 Posty: 964
|
Wilk napisał(a): Oczywiscie ze boje sie pewnych rzeczy. Dla przykladu obawiam sie o losy Polski, inne przyklady sa zbyt prywatne by poruszac je na forum-uwierzcie na slowo Napisalem iz nie boje sie Waszych kaplanow i Waszego boga.
Zapewne boisz się również śmierci. Od tego nie uciekną i ateiści A więc jest pewna siła wobec której nie możesz nic zrobić...
|
Pt lip 29, 2005 23:16 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Ja nie boję się śmierci. A raczej powinnam napisać: już się nie boję. Bo to nie jest takie bum i potem już nic nie ma, wszystko się kończy. Nie. To jest moment przejścia do Pana, spotkanie z Nim, dzięki Jego łasce możliwość bycia z Nim już na zawsze. TAM nie ma już śmierci, jest tylko On. Oczywiście jest pewien lęk spowodowany już nie samą koniecznością odejścia z tej ziemi ale tym czy Pan przyjmie mnie do Swego Królestwa. Ale to co innego...
|
So lip 30, 2005 8:15 |
|
|
didymos
Dołączył(a): So maja 14, 2005 8:30 Posty: 964
|
koralinek napisał(a): Ja nie boję się śmierci. A raczej powinnam napisać: już się nie boję. Bo to nie jest takie bum i potem już nic nie ma, wszystko się kończy. Nie. To jest moment przejścia do Pana, spotkanie z Nim, dzięki Jego łasce możliwość bycia z Nim już na zawsze. TAM nie ma już śmierci, jest tylko On. Oczywiście jest pewien lęk spowodowany już nie samą koniecznością odejścia z tej ziemi ale tym czy Pan przyjmie mnie do Swego Królestwa. Ale to co innego...
A skąd wiesz że nie będziesz w wieczności smagana pejczem szatańskim i ogniem piekielnym?
Ale fakt śmierci bać się nie należy. Polecam znakomitą książkę Nikolasa Vasiliadisa "Misterium śmierci" - pokazuje śmierć od zupełnie nowej strony.
pzdr
|
So lip 30, 2005 9:56 |
|
|
|
|
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
A byśmy się ździwili, jakby po śmierci nie było nic Choć w sumie nie, bo jakby nic nie było, to byśmy nie mogli tego przemyśleć
Cytuj: A skąd wiesz że nie będziesz w wieczności smagana pejczem szatańskim i ogniem piekielnym?
No i właśnie;) ja tak jakoś, skromnie wrzuciwszy, śmierci się boję(i pająków), szczególnie, że nie nastawiam się na to, że jestem tak wspaniały, że wezmą mnie do raju...
O polske też się boję, szczególnie jak patrze na niektórych Romków
Wilk- jakoś ja też się nie boje "moich" kapłanów i "mojego" Boga;)
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
So lip 30, 2005 10:18 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
O ile boje sie generalnie wielkiego bolu. Nie zrozumcie mnie zle, jestem fanem piercingu, na imprezach dla zakladu o piwo przkluwam sobie uszy... ale boje sie takiego bolu jak wypadek, jak polamania dwoch nog, zlamany kregoslup. Natomiast samej smierci... chyba nie. Za czesto zapraszalem ja na piwo, skaczac z duzych wysokosci, skaczac na bungee... wychodzac na coraz wyszsze pietra wiezy do skokow. Tak sobie skacze, skacze i pewnie sie doskacze Mam tylko nadzieje, ze to bedzie wtedy krotka smierc, szybka...
Tylko teraz sie to zmienia... mam zakaz skokow na nogi bez zapezpieczen... wspinaczka tez tylko z linka... palenie tez staram sie rzucic. Ogolnie zaczalem o siebie dbac, wiec nie zapraszam juz kolezanki z kosa tak czesto... Powod jest prosty: narzeczona. Teraz zaczynam sie bac, ale ciagle nie smierci. Ale tego, ze jakas glupota odbiore jej siebie... swoja glupota, ktorej moglem uniknac.
Ale smierci ciagle sie nie boje. Ot, koniec zycia, i mam nadzieje, ze na mojej przepitej watrobie robaczki zrobia sobie ladne total-drinking party
Crosis
|
So lip 30, 2005 10:48 |
|
|
didymos
Dołączył(a): So maja 14, 2005 8:30 Posty: 964
|
Crosis napisał(a): O ile boje sie generalnie wielkiego bolu. Nie zrozumcie mnie zle, jestem fanem piercingu, na imprezach dla zakladu o piwo przkluwam sobie uszy... ale boje sie takiego bolu jak wypadek, jak polamania dwoch nog, zlamany kregoslup. Natomiast samej smierci... chyba nie. Za czesto zapraszalem ja na piwo, skaczac z duzych wysokosci, skaczac na bungee... wychodzac na coraz wyszsze pietra wiezy do skokow. Tak sobie skacze, skacze i pewnie sie doskacze Mam tylko nadzieje, ze to bedzie wtedy krotka smierc, szybka... Tylko teraz sie to zmienia... mam zakaz skokow na nogi bez zapezpieczen... wspinaczka tez tylko z linka... palenie tez staram sie rzucic. Ogolnie zaczalem o siebie dbac, wiec nie zapraszam juz kolezanki z kosa tak czesto... Powod jest prosty: narzeczona. Teraz zaczynam sie bac, ale ciagle nie smierci. Ale tego, ze jakas glupota odbiore jej siebie... swoja glupota, ktorej moglem uniknac. Ale smierci ciagle sie nie boje. Ot, koniec zycia, i mam nadzieje, ze na mojej przepitej watrobie robaczki zrobia sobie ladne total-drinking party Crosis
Narzeczona? A więc ratuje Cię miłość o której mówił Chrystus i św. Paweł?
Bóg jest Wielki i Nieodgadniony!!! I chwała Mu za to
|
So lip 30, 2005 12:21 |
|
|
Wilk
Dołączył(a): N lip 10, 2005 17:47 Posty: 18
|
Didymos mi napisał: Cytuj: Zapewne boisz się również śmierci. Od tego nie uciekną i ateiści A więc jest pewna siła wobec której nie możesz nic zrobić...
Nie, nie boje sie. wierze iz po zyciu prawi i silni duchem ludzie odchodza do krolestwa Nawii, gdzie ich dusze odpoczywają, łączą sie ze Świętowitem w jeden byt i jedna wole, po czym znow wracaja na swiat by zaznac chwil pieknych i stasznych. Bo wierze ze w swiecie najwazniejsza jest rownowaga miedzy (w Waszej terminologii) dobrem i złem.
Wiem ze wiekszosc z Was nie wierzy w zadne moje slowo, lecz nie zalezy mi na tym by kogokolwiek przekonywac. My nie nawracamy. Nas nikt nie nawraca. Nasza wiara rodzi sie w nas samoistnie, jak Ziemia sama rodzi kamienie...
|
So lip 30, 2005 13:01 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Narzeczona? LOL A więc ratuje Cię miłość o której mówił Chrystus i św. Paweł? Mruga 2 Bóg jest Wielki i Nieodgadniony!Wykrzyknik I chwała Mu za to Uśmiech...
Tak. I to ta sama milosc ktora jest w poganstwie, hinduizmie i kazdej innej religii swiata. Jakbym mial wiec dziekowac jakiemus bytowi nadprzyrodzonemu, dziekowalbym wszystkim. A tak sziekuje za nia osobie, ktora kocham
Crosis
|
So lip 30, 2005 13:54 |
|
|
eloise
Dołączył(a): Pt lip 29, 2005 15:46 Posty: 14
|
A. napisał(a): A byśmy się ździwili, jakby po śmierci nie było nic
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego: - Wierzysz w życie po porodzie? - Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem. - Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać? - No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią... - No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina. - No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, i ta się będzie o nas starać. - Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest? - No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było. - Nie wierzę! Żadnej mamy nie widziałem, czyli jej nie ma... - No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, żę prawdziwe życie zaczyna się dopiero później...
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem nie gaś nigdy światła nadziei- Bob Dylan
|
So lip 30, 2005 13:55 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
To jest świetna analogia, znam to już i to extra porównianie
|
So lip 30, 2005 14:16 |
|
|
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
Można i tak to sobie tłumaczyć, ja wole myśleć- jeśli nic nie ma, to nie zaszkodzi spróbować, a nuż cos będzie. Natomiast jeśli nie spróbuje, a jednak coś tam będzie, to mogę sobie popsuć stosunki
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
So lip 30, 2005 14:17 |
|
|
didymos
Dołączył(a): So maja 14, 2005 8:30 Posty: 964
|
Crosis napisał(a): Tak. I to ta sama milosc ktora jest w poganstwie, hinduizmie i kazdej innej religii swiata. Jakbym mial wiec dziekowac jakiemus bytowi nadprzyrodzonemu, dziekowalbym wszystkim. A tak sziekuje za nia osobie, ktora kocham
Crosis
Rozumiem Cię bardzo dobrze. Mnogość religii i pluralizm myślowy to również dzieło Boga Podobnie jak ateizm....
Bóg to jest te pozytywne uczucie, które sprawia że człowiek staje się lepszym i chce być lepszym. Możesz nazywać Go jak chcesz, ale wiesz że TO COŚ istnieje i że ma sens. Zaprzeczysz?
|
N lip 31, 2005 16:26 |
|
|
didymos
Dołączył(a): So maja 14, 2005 8:30 Posty: 964
|
[quote="eloise"]To co napisałeś jest niesamowite Całe sedno sprawy i świetne porównanie.
|
N lip 31, 2005 16:29 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|