WielkiLew napisał(a):
Czy jest gdzieś w sieci udostępniony wzór modlenia się na sposób hezychastyczny?
Hezychazm - zapomniana tradycja modlitwy
ModlitwaJezus ChrystusDuchowość
Modlitwa Jezusowa często bywa mylona z buddyjską mantrą, ponieważ polega ona na wielokrotnym powtarzaniu wciąż tej samej frazy, a jednym z jej owoców jest wyciszenie umysłu. Często zarzuca się, że prowadzi ona do wyłączenia władz rozumu, jak w buddyzmie czy zen. Kiedy jednak tego rodzaju opinie słyszą ortodoksyjni teologowie czy mnisi, odpowiadają zgryźliwie, że stół, podobnie jak koń, ma cztery nogi, co niekoniecznie oznacza, że to jedno i to samo...
Drugie półwiecze XX wieku odznaczało się wzmożonym zainteresowaniem tajemnicami ludzkiego umysłu. Psychologia zwróciła wówczas uwagę na wielką złożoność psychiki człowieka. Poznanie siebie i opanowanie swojego umysłu stały się ważnymi umiejętnościami na drodze do osiągnięcia zdrowia psychicznego i spełnienia. Także techniki kontrolowania uwagi – takie jak np. mindfullness – cieszą się w ostatnich latach rosnącą popularnością. Obecnie jednak mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że obserwacja swojego umysłu, a zwłaszcza przyglądanie się własnym myślom, były przez wieki podstawową umiejętnością mnichów chrześcijańskich oddanych życiu modlitwą.
Antyczne początki modlitwy Jezusowej i jej złoty wiek
Tradycja modlitwy Jezusowej lub też monologicznej rozwijała się od najwcześniejszych wieków istnienia naszej religii i była praktykowana przez pustelników i mnichów chrześcijańskich (ale także i przez świeckich) w całym ówczesnym Kościele, tak na terenie Cesarstwa Rzymskiego, jak i w Bizancjum. Jednakże po Wielkiej Schizmie w roku 1054, wraz z oddalaniem się od siebie Kościołów Zachodu i Wschodu, różnice liturgiczne i modlitewne poczęły gwałtownie narastać, co miało olbrzymi wpływ na duchowość średniowiecznego Kościoła katolickiego. Modlitwa Jezusowa była w Kościele zachodnim praktycznie nieznana, pozostała jednak żywa w Kościele ortodoksyjnym. W swojej najbardziej subtelnej i wydoskonalonej formie zyskała ona miano hezychazmu (od greckiego słowa hezychia – pokój) i rozwijała się przede wszystkim w Bizancjum i na Górze Atos w Grecji, a jej złoty okres przypada na XIII-XIV wiek, określany jako okres syntezy w teologii bizantyńskiej.
Modlitwa Pielgrzyma
Modlitwa Jezusowa stała się na powrót znajoma zachodniemu chrześcijaństwu za sprawą popularnej książki „Opowieści Pielgrzyma”, która na Zachodzie wydana została drukiem dopiero na początku XX wieku i spotkała się niemalże wszędzie z ogromnym zainteresowaniem. Z tego względu modlitwa ta na Zachodzie jest nadal kojarzona przede wszystkim z rosyjską cerkwią prawosławną. W rzeczywistości jednak przywędrowała ona do Rosji z terenów Bizancjum, z którym Rosja była witalnie związana od wieków, od czasu chrztu Rusi w 886 r. Tytułowy Pielgrzym prowadzi życie wędrowne, przemierzając całą ówczesną Rosję wzdłuż i wszerz, odwiedzając najważniejsze rosyjskie sanktuaria i miejsca kultu, i praktykując przy tym tak zwaną modlitwę nieustanną. Pokonując wraz z Pielgrzymem kolejne strony książki, czytelnik może stopniowo zaznajomić się z kolejnymi terminami odnoszącymi się do modlitwy Jezusowej, która polega na ciągłym powtarzaniu krótkiej formuły: „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. Czasem formuła ta może ulegać nieznacznym modyfikacjom, ale opiera się ona zawsze na przyzywaniu Imienia Jezus.
Modlitwa papugi
Modlitwa Jezusowa bywa często mylona z mantrą buddyjską, ponieważ polega ona na wielokrotnym powtarzaniu wciąż tej samej frazy (ściśle kontrolując przy tym oddech), a jednym z owoców tej modlitwy jest wyciszenie umysłu. Często zarzuca się, że prowadzi ona do wyłączenia władz rozumu, jak w buddyzmie czy zen. Kiedy tego rodzaju opinie słyszą ortodoksyjni teologowie czy mnisi, odpowiadają zgryźliwie, że stół, podobnie jak koń, ma cztery nogi, co niekoniecznie oznacza, że to jedno i to samo. Aby wykazać absurdalność podobnych tez, rozpowszechnianych coraz to szerzej także pośród wiernych Kościoła prawosławnego, pewien mnich z Góry Atos nauczył swoją papugę powtarzać frazę: „Panie Jezu, ulituj się nade mną”. Tym sposobem każdy przekraczający próg jego pustelni, zszokowany tym, co słyszał, mógł w oczywisty sposób stwierdzić, że bezmyślne powtarzanie słów, to jeszcze nie jest modlitwa Jezusowa...
Okres rozwoju hezychazmu
Za ojca hezychazmu uważa się św. Jana Klimaka, mnicha z klasztoru na górze Synaj, żyjącego w VII wieku. Zasady hezychii (czyli wyciszenia) wyłożył on w dziele Drabina do nieba. Ukazał w nim spójną doktrynę ascetyczną, odnoszącą się zarówno do ciała, jak i do umysłu. Kolejni uczniowie Jana Klimaka – Hezychiusz i Filoteusz – rozwinęli jeszcze niektóre istotne dla hezychazmu pojęcia, takie jak: pokój serca, czujność, trzeźwość w myślach i słowach, a także nieustanna modlitwa skierowana do Jezusa. W tym czasie nastąpiło też istotne przekierowanie ascezy z umartwienia ciała na wewnętrzną czujność i kontrolę myśli, połączone z nieustannym wzywaniem Jego Imienia. Z czasem główny ośrodek hezychazmu przeniósł się z Synaju do Grecji, przede wszystkim na Świętą Górę Atos, skąd oddziaływał na całe Bizancjum. Na Atosie dokonało się ostateczne utrwalenie formuły modlitewnej określanej dzisiaj mianem modlitwy Jezusowej, która dotychczas miała dość zmienną formę. Położono nacisk także na technikę psycho-fizjologiczną towarzyszącą modlitwie. Szczególną rolę zaczęły odgrywać w niej oddech i pozycja ciała, złączone z wymawianiem świętej formuły.
Radość bez końca
Symeon Nowy Teolog, jeden z największych mistrzów duchowych i nauczycieli hezychazmu, w ten sposób pouczał swoich uczniów, jak się modlić nieustannie, i jak osiągnąć modlitwę serca: „Usiądź spokojnie w celi, w odosobnionym miejscu, i staraj się uczynić to, co mówię: Zamknij drzwi, wznieś się myślami ponad wszystko, co doczesne i błahe. Później skłoń brodę ku piersi, skieruj spojrzenie twych oczu i cały umysł na siebie, na środek ciała, [...] i myślami badaj swe wnętrze, by znaleźć miejsce serca, gdzie zwykły przebywać wszelkie władze duszy. Początkowo natkniesz się na ciemności i nieprzeniknioną gęstość. Jeśli jednak z wytrwałością będziesz powtarzał to ćwiczenie w dzień i w nocy, wówczas w zadziwiający sposób znajdziesz radość bez końca”.
WielkiLew napisał(a):
Z tego, co czytałem oddychać należy tak, aby sprawiało to dyskomfort.
Z tego co wiem należy zwracać uwagę na treść, a nie na formę. Oddychanie nie ma specjalnego znaczenia. Poza tym, że koniecznie trzeba oddychać. Natomiast wstrzymywanie wydechu, a szczególnie wdechu oddala od sensu modlitwy, gdyż zamiast skupiać się na Bogu, skupiasz się na wysiłku. Na wstrzymywaniu się od oddychania. Nie myśl o oddychaniu. Niech oddechy będą naturalne. Skup się na tym, do którego się zwracasz. Skup się na Bogu. Pozwól Mu zawładnąć Twoi mi myślami. Przestań odczuwać ciało, wyłącz kontrole oddechu i wszystko co dociera z otoczenia.