Re: Dlaczego lekcje Religii przestały być interesujące ?
Inicjator wątku napisał
Cytuj:
Pamiętam czasy, gdy lekcje Religii odbywały się w salkach katechetycznych. Chodziło się na nie z przyjemnością. Od roku szkolnego 1990/91 Religia odbywała się już w szkołach, a lekcje stawały się coraz mniej przyjemne. Dookoła Wojtek o aborcji, o antykoncepcji, masturbacji ...
Starożytny autor napisał:
"Timeo lectorem unius libri". Boję się tych, którzy pamiętają tylko swoje dzieciństwo, swój czas i swoje środowisko, nie znając szerszej wiedzy i przemian czasu.
Katechizację ze szkół kiedyś usuwano etapami, a zaczęto już w czasach stalinowskich, w 1952 r. Mnie uczono wtedy po zajęciach szkolnych, w jakiejś kaplicy, bez ogrzewania i bez toalety. Wtedy też zaczęły się systematyczne prześladowania uczących katechetów lub uczącej się młodzieży. Później, np. w czasach gomółkowskich, upowszechniło się uczenie gdziekolwiek i w jakichkolwiek warunkach, pamiętam np: w kaplicach, przedsionkach lub podpiwniczeniach kościołów, w opuszczonych, przeznaczonych do rozbiórki ruderach, na poddaszach starych lub jeszcze niewykończonych obiektów mieszkalnych i też przeważnie bez zapleczy sanitarnych i ogrzewania. Były więc areszty dla uczących, przesłuchania policyjne, a nawet znane mi jest...torturowanie (sic! jestem gotów dziś zeznawać przed IPN lub sądem).
Gdy reżim trochę zelżał, pozwolono na budowę lub adaptację pomieszczeń, byle przykościelnych tylko, a przecież nie wszędzie było to możliwe. A tam, gdzie na terenie parafii było kilka odległych szkół, było różnie i niekiedy... makabrycznie - dzieci po kilka kilometrów po nauce szkolnej (bez posiłku) biegły ku kościołowi na katechizację i to bez opieki drogowej...
A czy wszystkie dzieci i młodzież z radością biegły na katechezę? To zależało właśnie od warunków. Jakież mogły być to warunki, gdy szkoły wypuszczały uczniów z lekcji równocześnie i w niewielkiej salce pod kościołem pojawiło się razem po 50-70 dzieciaków? A jak mogło być, gdzie uczyła się młodzież dojeżdżająca do szkoły z daleka autobusami lub koleją i zaraz po lekcjach było jedyne odjazdy popołudniowe? A te dodatkowe równoczesne zajęcia pozalekcyjne w szkołach - kolejne kolizje.
Bywały więc szkoły, z których na katechezę mógł przybywać bardzo niewielki procent...
Dziś taka katechizacja wymagałaby wybudowania paralelnych szkół przykościelnych z wszystkimi wymaganiami sanitarnymi, zajęcia pozalekcyjne w szkołach musiałyby przestać istnieć, rodzice musieliby pokryć koszta budowy i utrzymania obiektów katechetycznych i brać zwolnienia z pracy dla przeprowadzania dzieci po przeciążonych ruchem trasach...
Mam pretensję do społeczeństwa, że na ten temat w ogóle nie dyskutuje się!