JAK zachować czystość przedmałżeńską?
Autor |
Wiadomość |
Vroo
Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37 Posty: 589
|
 Re: JAK zachować czystość przedmałżeńską?
kow3l napisał(a): Mozesz spac obok niej,ale predzej czy pozniej dojdzie do takiej sytuacji,ze ona sie zgodzi. Ekhm, na co ma się zgadzać, jeśli jej do niczego nie będę namawiał?! kow3l napisał(a): I w pelni rozumiem stanowisko kosciola w kwestii przedmalzenskiego mieszkania razem (szeroko rozumianego konkubinatu). Rozalka ma racje z "unikaniem romantycznego bycia sam na sam".
Nie mieszajmy dwóch spraw.
Uważam, że niezależnie od traktowania czystości, para powinna choć trochę ze sobą pomieszkać, tak aby poznać swoje codzienne zwyczaje, dziwactwa, wady... Niektóre z nich można zmienić, do niektórych się przyzwyczaić, ale trzeba je znać, aby nie stały się przykrą niespodzianką.
Szczególnie ważne jest to dla dziewczyny. "Tradycyjne" spotkania, typu randki, wyjścia, imprezy -- to trochę rytuał. A panowie potrafią pięknie grać. Po ślubie okazuje się, że ten szarmancki i uprzejmy gostek nagle miewa humory, nie wytrzymuje 24 godziny ze swoją lubą, że wieczorami to on chętnie z kumplami na piwo wyskoczy...
Okres narzeczeństwa ma pomóc w decyzji, czy TEJ osobie przysięgnę tak wiele do końca życia. A jak tu zdecydować, gdy de facto nie wiemy, jak ten wybranek zachowuje się na co dzień?
Robert
|
So gru 31, 2005 14:52 |
|
|
|
 |
Piotr_1987
Dołączył(a): N wrz 18, 2005 20:11 Posty: 72
|
Czyli zakladasz "sprawdzenie", czy para do siebie pasuje...
Nie jest to tak do konca zly pomysl i nie potepiam mieszkania razem, ale...
To kwestia dojrzalosci, umiejetnosci podjecia dialogu z druga osoba, wyrozumialosci... Nie dochodzi sie do tego od razu, trzeba pracy, pracy, pracy i wytrwalosci...
|
So gru 31, 2005 15:56 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: JAK zachować czystość przedmałżeńską?
Vroobelek napisał(a): kow3l napisał(a): Mozesz spac obok niej,ale predzej czy pozniej dojdzie do takiej sytuacji,ze ona sie zgodzi. Ekhm, na co ma się zgadzać, jeśli jej do niczego nie będę namawiał?! Nie bedziesz musial namawiac. Sytuacje takie sa silna pokusa. Sama Ci zaproponuje (niekoniecznie slownie) w "chwili slabosci". Zrobi to wbrew swoim przekonaniom,za co bedzie pozniej zalowac. Czytaj uwaznie moj post Piotr_1987 napisał(a): Nie jest to tak do konca zly pomysl i nie potepiam mieszkania razem, ale...
Sadzac po Twoim nicku (moze sie myle) jestes dobrych kilka lat mlodszy ode mnie, choc i tak pewnie cos na temat VI i IX przykazania mozesz powiedziec. Ja jednak borykam sie z tym na pewno dluzej.Zgodnie z tym co wczesniej napisalem powtorze jeszcze raz. Nie wierze w taka sytuacje, ze zyjac razem z kochana osoba NIC sie nie bedzie dzialo. Bo to jest nienormalne. Jesli taka sytuacja mialaby miejsce to naprawde jest cos nie tak. Vroobelek napisał(a): Szczególnie ważne jest to dla dziewczyny. "Tradycyjne" spotkania, typu randki, wyjścia, imprezy -- to trochę rytuał. A panowie potrafią pięknie grać. Po ślubie okazuje się, że ten szarmancki i uprzejmy gostek nagle miewa humory, nie wytrzymuje 24 godziny ze swoją lubą, że wieczorami to on chętnie z kumplami na piwo wyskoczy...
Okres narzeczeństwa ma pomóc w decyzji, czy TEJ osobie przysięgnę tak wiele do końca życia. A jak tu zdecydować, gdy de facto nie wiemy, jak ten wybranek zachowuje się na co dzień?
Nie da sie na dluzsza mete tak grac.Nikt nie bierze slubu od razu. Poza tym w normalnym zwiazku nie umawiasz sie tylko na "randki".Razem chodzi sie na zakupy (bleee;)), jada kolacje z niedoszlymi tesciami i robi sie razem wiele normalnych,zyciowych czynnosci. Po roku znajomosci zna sie jej/jego najwazniejsze wady i zalety. Oczywiscie, pewnie czesc wad uwydatnia sie po slubie (choc tego akurat nie wiem, jeszcze nie jestem po slubie.Mozna sie jednak domyslic). Mysle jednak, ze te wady nie sa az takie istotne,aby mogly miec glowny wplyw na rozbicie zwiazku. Co do innych Twoich uwag - nie trzeba brac slubu ani mieszkac,zeby sie dowiedziedzec,czy chlopak wyskakuje z kumplami na piwo,czy miewa humory... Mysle, ze tak podswiadomie (takze ja) czesto probujemy sie usprawiedliwic. A potem staja sie takie rzeczy, ktorych pierwotnie nie chcielismy i nie planowalismy.
Udanej zabawy sylwestrowej i szczęśliwego Nowego Roku zycze wszystkim!
|
So gru 31, 2005 17:28 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Moglabym napisac tu cos od siebie ale wydaje mi sie, ze slowa ks. St.Orzechowskiego bardziej przemowia a wiec oddaje mu glos.
Jednym z częstych problemów w narzeczeństwie jest zachowanie czystości seksualnej. Można się spotkać z taką opinią:" Skoro i tak zamierzamy się pobrać, to dlaczego mamy czekać aż do ślubu". Jak się ma podjęcie współżycia do wolności decyzji?
Niestety, upowszechniane są wśród młodych ludzi, także studentów, niepoważne mity, według których nie podjęcie współżycia przed ślubem może świadczyć o jakimś upośledzeniu jednego z partnerów lub też jest stanem nienaturalnym. A przecież, według antropologów, nieczyność seksualna u człowieka również jest stanem zdrowia. Często niestety można się spotkać ze zjawiskiem uzależnienia od seksu, analogicznie jak z problemem narkomanii czy alkoholizmu. Duży wpływ ma na to upowszechnienie w mediach modelu szybkiego wejścia w związek intymny. We Wrocławiu powstały już poradnie, które pomagają wyzwolić się z tego nałogu. Rzeczywiście, takie uzależnienie może zagrażać wolnej decyzji o zawarciu małżeństwa. Wrażliwość seksualna jest darem Bożym, a dziedzina ludzkiej seksualności sama w sobie jest bardzo piękna, ale kiedy zbyt wcześnie jest zaktywizowana, wysunięta na pierwszy plan niweczy bardzo potrzebną i dobra szkołę uczenia się języka miłości. Intymne połączenia dwojga osób, powinna kończyć tę naukę, gdyż przeżycie to jest na tyle mocne, że przesłania wszelkie inne sprawy i nie pozwala rozwinąć się wielu potrzebnym w małżeństwie umiejętnościom, na przykład prowadzenia dialogu, przebaczania, wzajemnej pomocy w trudnych sytuacjach itd. Wszystkie one składają się na język małżeńskiej miłości. Ważnym jej elementem są gesty czułości. Churchill np. twierdził, że cały swój sukces życiowy zawdzięcza czułym dotykom swojej żony. Aby się jednak tego języka nauczyć, obok wstrzemięźliwości potrzebny jest czas.
Wśród studentów coraz bardziej powszechne staje się wspólne zamieszkanie przed ślubem, ale nie musi to być związane z podjęciem współżycia seksualnego. Co ksiądz sądzi na ten temat?
Rzeczywiście tak jest. Zaczyna się od "miłosierdzia", on lub ona nie ma gdzie mieszkać, wprowadza się wówczas "na waleta" do swojej dziewczyny czy swojego chłopaka. Myślę, że dosyć często dochodzi do współżycia. Jeżeli w tym samym pokoju dodatkowo mieszkają koleżanki, doświadczają one pośrednio pewnej formy przemocy seksualnej. Niejednokrotnie wysłuchiwałem takich skarg. Czasem młodzi mieszkają tylko we dwoje, "na próbę". Ale w tak ważnej sprawie, jaką jest małżeństwo, nie może być próby, bo małżeństwo albo jest naprawdę, albo go w ogóle nie ma. Nie ma miłości "na próbę", albo ona jest albo się ją udaje. Wspólne mieszkanie przed ślubem po to, by się dopasować, jest iluzją, bo właściwie każde małżeństwo jest niedopasowane pod wieloma względami i cale lata trwa dążenie do pełnej harmonii. Czasem spotykam się z sytuacją, że młodzi pomimo wspólnego mieszkania szanują Boże Prawo. Przypominam sobie konkretną parę, gorliwych chrześcijan, których kiedyś napominałem, by rozważyli, czy swoja postawą nie wywołują zgorszenia, bo przecież koledzy widzą, że mieszkają razem, natomiast nie wiedzą o ich postanowieniu życia we wstrzemięźliwości. Po jakimś czasie rozmawiałem najpierw z nią, później z nim. Oboje mówili mi, że żyją wstanie stałej kłótni. On stwierdził nawet, że z powodu ogromnych konfliktów nie ma siły dłużej tego ciągnąć. Zmartwiłem się, do wydawało mi się, że będzie to dobre małżeństwo. Wkrótce pojąłem jaka przyczyna leżała u podłoża takiego stanu rzeczy. Oni po prostu sypiali na jednym tapczanie. Ta fizyczna bliskość powodowała, że tych ludzi naturalnie ku sobie ciągnęło. Wiele razy wbrew swoim uczuciom musieli mówić: " nie", ponieważ szanowali Prawo Boże. Ale pozostawały ogromne napięcia, wywołane tą, bardzo intymną przecież bliskością. Nic dziwnego, że były one rozładowywane w różnego rodzaju konfliktach. Jako duszpasterz postulowałem, by jednak wzięli ślub. Nie było ku temu żadnych przeszkód. Na potwierdzenie tego że właśnie wspólne mieszkanie było przyczyna tego niezdrowego stanu, z chwilą zawarcia małżeństwa wszelkie konflikty ustały. Niestety znałem też zakochanych, którzy byli w podobnej sytuacji i na skutek ciągłych nie rozładowywanych napięć zrezygnowali z siebie, niszcząc coś bardzo pięknego
|
So gru 31, 2005 18:08 |
|
 |
Black-White Sheep
Dołączył(a): N paź 09, 2005 13:54 Posty: 226
|
Oddanie życia Jezusowi, życie sakramentalne i nie prowokowanie się, to chyba najważniejsze, aby się udało! Pozdraiwm! I polecam Panu wszystkich, którzy mają te problemy.
_________________ "Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia."
|
N sty 01, 2006 11:24 |
|
|
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|