Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 0:15



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 9  Następna strona
 Wielki Post - Droga krzyżowa 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post Wielki Post - Droga krzyżowa
Dedykuję wszystkim w ramach rekolekcji wielkopostnych tą piekna drogę krzyżową,napisaną przez ks Malińskiego chociaż na pewno niektórzy znają te rozważania.

Jezus skazany przez Piłata

I ty jesteś Piłatem który wydaje na drugiego niesprawiedliwy wyrok.Zbyt pochopnie, powierzchownie,kierując się zazdrością,zemstą,antypatia,ze strachu z lenistwa. Bo może ci się kiedys przestał podobać; zdarzyło się, że kiedyś ci się naraził, wobec tego teraz wyrównujesz swoje porachunki z nim. Bo całkiem po prostu, nie chce ci się bliżej zajmować tą sprawą i mowisz sobie,że wreszcie trzeba mieć trochę czasu do swojej dyspozycji. A może dlatego,żeby się nie narażać tym, ktorzy sobie życza aby on został skazany?
Sumienie nawet ci wyrzuca,że trzeba było wejść w sprawę,w jego sytuację życiowa,porozmawiać,wysłuchać jego racji argumentów, nawiązać kontakt. W gruncie rzeczy nawet nie wiesz co tym człowiekiem powodowało, o co mu chodzi, dlaczego on tak postąpił, powiedział, zachował się. Może był chory, przechodził jakąś tragedię rodzinną, a może miał jakieś istotne racje,których nie znasz, których nawet się nie domyślasz. Zamykasz cały problem stwierdzeniem, że mógł więcej na siebie uważać: liczyć się bardziej z tym, co mowi i co robi. Przecież go nawet kiedyś ostrzegałeś, nie posłuchał cię, wobec tego ma co chciał.
Niech go to na przyszłość nauczy rozumu. Teraz nie masz zamiaru za niego nadstawiać karku. W końcu są przepisy które cię obowiązują. Jakiś porządek musi być zachowany.Jesteś oborzony i wygłaszasz słowa potępienia. Jeszcze chwila a uwierzysz w to co mówisz.
Po prostu nie zdajesz sobie sprawy, ze nie rozumiesz człowieka - zeby zrozumieć drugiego,potrzeba wrażliwości. Na to musisz wyjść z zaczarowanego kręgu swoich spraw, swojej osoby, swoich interesów, zagrożeń strachów, obaw, lęków o własną skórę i wczuć się w człowieka cierpiącego. Kiedyś potrafiłbyś się na to zdobyc. Przecież każdy jest z natury jakoś wrażliwy. Teraz już nie jesteś w stanie przejąc sie,zareagować w sposob nieuprzedzony na krzywdę, która się dzieje, na przemoc, na niesprawiedliwość. Jesteś już tylko kołkiem w plocie, obojętnym na to, czy deszcz pada, czy śnieg, czy jest ciepło, czy zimno.
Na przestrzeni tych lat narosła na tobie gruba skóra obojętnosci.
Nawet się chwalisz, że nic nie jest w stanie cię wzruszyc.
A może jest jeszcze inaczej. Ale do tego nie chcesz się przyznać nawet przed sobą. To ty jesteś winien. To ty powinieneś ponieść karę na którą zasłuzyłes. o tym, ze ten człowiek został skazany niewinnie,wiesz ty i moze jeszcze parę osób,które zmusiłeś do milczenia.
Ty jeden z głównych sprawców, jakimś dziwnym trafem, albo może dzięki twemu sprytowi, pozostałes w cieniu. I stąd ten twój pośpiech w wydawaniu wyroku,bo drązy cię strach,że nagle wyłoni się prawda i oczy wszystkich zwrócą się na ciebie, surowego oskarżyciela sędziego i zobaczą w tobie złoczyńcę któremu należy sie podwójne potępienie.
Dlatego dokładasz starań aby wyrok został jak naj prędzej wykonany, by sprawa zniknęła z pola uwagi społeczenstwa i utonęła w ludzkiej niepamięci.
Wyrok wydajesz na człowieka - na Jezusa, który jest niesprawiedliwie skazany w tym człowieku.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!


Śr mar 03, 2004 22:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post Droga krzyżowa
Stacja druga -Na ramiona Jezusa wkładają krzyż

I ty wkładasz krzyż na ramiona drugiego człowieka. Krzyż codziennych obowiązków, który sam powinieneś nieść: to ty sam miałeś walczyć o prawdę, to ty miałeś realizować sprawiedliwość,wypełniając uczciwie swoją pracę zawodową.To ty miałeś dawać się w aktach miłości bezinteresownej, w służbie chorym, nieszczęśliwym, potrzebującym. Ale jesteś za wygodny, ale ci się nie chce, ale sie boisz, ale już za darmo nie masz ochoty dla nikogo nic zrobić.
Był taki czas owszem - albo ci się tylko tak zdaje, że był taki czas - kiedy się mozoliłeś, wytężałeś, poświęcałeś, szarpałeś, naprawdę pracowałeś. Właściwie to nie była praca - to było szczęście. Nie liczyłeś czasu ani pieniędzy. Praca stanowiła istotną treść twego życia. Praca była treścią twoich rozmów, myśli i snów. Miałeś ogromne plany, zamiary, perspektywy.Chciałeś ustawić wszystko na nowo, inaczej sensownie, racjonalnie. Dużo czytałeś, jeździłeś chętnie na spotkania, konferencje, zjazdy. Nie były ważne dla ciebie twoje osobiste sprawy Załatwiałeś je prawie mimochodem. Zarywałeś noce, jadłeś byle co: byle szybciej paliło ci się wszystko w rękach. wciąż uważałeś, że masz za mało czasu na twoją istotną robotę. Oszczędzałeś każdą chwilę, robiłeś sobie wyrzuty z powodu każdej zmarnowanej, nie wykorzystanej na pracę godziny. teraz gdy o tym wszystkim myślisz, prawie nie chce ci się wierzyć, że byłeś taki, że mogłes tak żyć.
Bo to wszystko już ci przeszło. Tłumaczysz się, że zbyt często ludzie cię okłamywali, nadużywali, wykorzystywali, posługiwali się tobą i wyręczali, że przejrzałeś wszystkie ich machinacje i manipulacje, i już masz tego dość, że dużo straciłeś na takie życie pieniędzy i energii. Mówisz, że najwyższy czas, by się o siebie samego zatroszczyć, by zadbać o swoje własne interesy. niech się ktos inny pomęczy. niech kto inny urabia ręce aż po same łokcie, naraża się, mówi prawdę w oczy tym, którym się to należy, nadstawia karku. Tobie już to minęło. Za to wszystko dobre co zrobiłeś ludziom, wszyscy odpłacili ci niewdzięcznością. Nie ty otrzymywałeś słowa uznania, podziękowania i nagrody, wyróżnienia, podwyżki, lepsze stanowiska, ale tacy którzy na to nie zasługiwali.
Teraz już jest całkiem inaczej niż dawniej.Teraz skrupulatnie pilnujesz godzin pracy: ani jedna minuta więcej. dokładnie wyliczasz ile ci się za tą robotę należy a ile inni za to samo dostają. A poza tym postawiłeś sobie nową zasadę: nie przejmować się pracą. nie śpieszyć się, bo się nie pali. oszczędzać się, bo szkoda życia na jakąś tam robotę. Zyć na półobrotach. Na połowie swoich możliwości. Przyłapujesz się na tym, że nawet markujesz pracę. Udajesz gorliwość, zaangażowanie. Wiesz co do ciebie należy. Ale się nie angażujesz. Starasz się przeczekać. Wreszcie ktoś musi się wziąć za to. Obserwujesz pilnie kto się weźmie za twoją robotę. Może nawet będziesz mu towarzyszył i patrzył, czy daje sobie radę. nie obiecujesz ale może wesprzesz go pociecha,albo gdy zobaczysz,że nie zdoła, podrzucisz mu kogoś do pomocy; lub zastąpisz go kimś innym. W każdym razie ty sam nie masz zamiaru brać żadnej odpowiedzialności. Już wiesz dobrze co to znaczy, przekonałeś się, doświadczyłes na własnej skórze.Teraz niech inny dźwiga ten twój krzyż.
Zamiast samemu nieść najlepiej włożyć krzyż na ramiona drugiego człowieka - Jezusa, który bedzie niósł w tym człowieku twój krzyż.

Który za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!


Cz mar 04, 2004 21:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post Re: Droga krzyżowa
"Jedna godzina rozważania Mojej bolesnej Męki większą zasługę ma aniżeli cały rokbiczowania się aż do krwi;rozważanie moich bolesnych ran jest dla Ciebie z wielkim pożytkiem,a Mnie sprawia wielką radość"
Słowa JEZUSA do Św.S.Faustyny Kowalskiej,Dz.369

Te słowa mówią same za siebie...
Z Bogiem.


So mar 06, 2004 17:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post Droga krzyżowa
Stacja trzecia. Jezus upada pod krzyżem po raz pierwszy.

I ty stoisz i patrzysz na człowieka który leży u twoich stóp.
Nie potrafi iść dalej.
Przerwał swoją drogę.Załamał się.
Ma już wszystkiego dość: ludzi, świata, siebie - życia.
Na granicy samobójstwa. Nie chce mu się dalej żyć.
Nie umie sobie poradzić z sobą samym.
Zachowuje się nienormalnie.
Faktycznie, skrzywdzono go,
ale on nie potrafi poza tę krzywdę wyjść.
Wciąż opowiada o tym, ze go zniszczyli,
a przecież naprawdę tylko człowiek sam siebie może zniszczyć.
Ale on tego nie chce przyjąć.
Gdy mu to się tłumaczy wybucha.
Oburza się, że ludzie go nie rozumieją,
że nie są w stanie wczuć się w jego sytuację
że gdyby sami przeżyli to co on przeżył,
to by inaczej mówili.

Wciąż rozwodzi się nad swoją krzywdą,
wciąż do tego samego powraca.
Analizuje swoją klęskę na wszystkie możliwe sposoby.
Uczynił z niej centralny punkt swojego życia.
Utknął w tamtym wydarzeniu
i nie jest w stanie naprzód ruszyć...




Ptak z przetrąconym skrzydłem,
niezdolny do dalszego lotu.
Chorobliwie wiąże wszystkie inne fakty
z tamtą sprawą.
Posądza coraz więcej ludzi o złą wolę,
o sprzysiężenie przeciwko niemu.
Krąg podejrzanych rozszerza się,
ogarnia coraz bliższych ludzi,
aż na końcu nie zostaje nikt,
komu by wierzył,
do kogo miałby zaufanie,
przed kim mógłby się wypowiedzieć.
W ten sposób coraz więcej ludzi rozgorycza,
zniechęca do siebie.
Odsuwają się od niego
zrażeni tym ciągłym powracaniem do tego samego,
wyrzutami, jakie im czyni.
Nie chcą go juz dłużej słuchać,
bo nie chce im się dalej towarzyszyć mu
i tkwić w tym samym miejscu.
Nudne jest dla nich prostowanie po tysiąc razy
jego fałszywych wniosków,
aby przy następnym spotkaniu
usłyszeć znowu to samo
powtarzanie z uporem maniaka.
Staje się coraz bardziej pośmiewiskiem
nawet tych, którzy go początkowo bronili.
Już nie po cichu ale w głos ludzie kpią z niego,
biorą go sobie za przedmiot żartów.
To wszystko do niego dochodzi,
tym bardziej go rozgorycza, zniechęca uprzedza.
Chcesz od niego odejść?
Takiego go zostawić? Swojego kolegę?
Albo - jak to teraz zwykł jesteś mówić
- swojego dawnego kolegę.
Wykręcasz się od niego. unikasz go jak możesz.
Mowisz mu, że nie masz czasu, że jesteś zajęty,
że niech przyjdzie może innym razem.
Nie chce ci się go wysłychiwac do końca.
Przerywasz mu. Zbywasz go.
Ale chwalisz się, że nawet ludzie obcy podziwiają cię,
że masz tyle cierpliwości dla niego.
Nie pocieszaj się tymi stwierdzeniami.
To nie wystarczy, ze jesteś taki, jak to mówisz cierpilwy.
Nie wystarczy bierna postawa.
Trzeba się schylić i spróbować dzwignąc tego który upadł.
Trzeba mu pomóc.
Mowisz: dlaczego ja jest tylu innych,
jego krewnych i jego przyjaciół.
Że to ich pierwszy obowiązek.
Ale tyle czasu upłynęło
i nikt nie zajął się tym człowiekiem.
A przecież to jest też twój bliźni.
Spróbuj go uratować. Spróbuj go dźwignąć.
Przywrócić go do normalnego życia.
Wiesz jak to zrobić, bo go dobrze znasz, tyle czasu obserwujesz go.
A ty wciąż stoisz i przyglądasz się człowiekowi leżącemu u twoich stóp
- Chrystusowi czekającemu na twoją pomoc.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!


So mar 06, 2004 19:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post Droga krzyżowa
Stacja czwarta. Spotkanie Matki Najświętszej z Jezusem niosącym krzyż.

I ty spotykasz najdroższego ci człowieka na jego drodze krzyżowej.
Z przerażeniem zobaczysz, jak jest bardzo zmieniony.
Udajesz, że tego nie dostrzegasz,
ale w pierwszej chwili prawie go nie poznałeś.
Bardzo cierpi.
Jesteś stężały od bólu
i ztrudem powstrzymujesz się od płaczu.
Wiesz, że na nic nie możesz mu się przydać.
Po prostu nic nie jesteś w stanie zrobić.
Ty, który dla niego jesteś gotów wszystkiego się podjąć,
jesteś zupełnie bezsilny.
I to jest dla ciebie najstraszniejsze.
Z tego, co widzisz, jak i z tego, co mówi,
orientujesz się, że jest zupełnie samotny.
Nie ma przy nim nikogo życzliwego.
Nikogo, kto by najdrobniejszym gestem,
najprostszym słowem, okazał mu swoją serdeczność, współczucie.
Widzisz, ze to mu najbardziej dokucza.
Zamknął się, odciął się w kuli swojego losu.
Zbuntował się przeciwko światu, ludziom sobie samemu.
Ten tobie najbliższy, najdroższy.
Nie chce byś widział, że cierpi.
Przybrał maskę kpiarza.
Usiłuje zbagatelizować sprawę.
Żartuje z siebie i ze swojego stanu.
Stara się być dzielny.
Ale nie potrafi cię oszukać.
Chociaż udajesz, ze wierzysz w to co on mówi,
jesteś świadomy co przeszedł i co przechodzi.
Najwyrażniej nie chce cię obciążać swoim cierpieniem.
Nie chce twego współczucia.
Zdaje mu się, że wten sposób oszczędzi ci cierpienia.
A przecież jest zupełnie odwrotnie.
Tym bardziej cierpisz, im bardziej on się od ciebie odcina,
im bardziej sie kryje ze swoim bólem.
Wiesz dobrze - bo sam trochę w życiu cierpiałeś
- że naprawdę żyć można wtedy,
gdy przynajmniej jeden człowiek na świecie cię akceptuje,
rozumie twoje intencje, sens twojego poświęcenia,
trudu, pracy, wzgardy ludzkiej, potępienia - współczuje ci,
stoi wiernie przy tobie.
Samemu nieść krzyż trudno.
- Może jeszcze krótkotrwałe cierpienie jest do przetrzymania.
Ale cierpienie, długotrwałe nasilające sie,
gdy nad człowiekiem rozciąga się coraz głębsza noc,
gdy znikąd pomocy, szans,
możliwości zmiany na lepsze, jest nieznośne.
Wtedy tak łatwo przychodzi, jak nie rozpacz nawet,to zmęczenie,zgryzota, zgorzknienie.
Dlatego patrzysz na niego i błagasz go oczami:
" Nie broń się wymijającymi odpowiedziami, unikami, uśmieszkami.
Proszę cię mów o cierpieniu, które przechodzisz,
- mów o krzywdzie, która cię spotkała.
Daj mi trochę twojego cierpienia. Będzie ci lżej.
Daj mi trochę siebie, żebym mógł iść z tobą,
Zebym mógł ci towarzyszyć".
Aż nagle, gdy ci będzie się zdawało,
że nic nie potrafi obalić muru obcości, który was dzieli
może zdarzyć sie, że runie tama oporów, bariera nieśmiałości
i buchnie fala prawdy.
Wróci dawna czułość, serdeczność,
ciepło dobrych, kochających rąk,
uśmiechy we łzach, słowa najprostsze, najbliższe,
z upragnieniem oczekiwane.
Usłyszysz wreszcie najdroższe wyznanie:
Jak dobrze, że jesteś przy mnie,
jak dobrze, że jesteśmy razem, że nie jestem sam.
Będzie ci mówił ile się nacierpiał, napłakał,
ile przeżył lęków, strachu, niepokoju,
jak ciężko mu było po nocach czekać, kiedy przyjdzie dzień.
Zniknie "ja" i "on" rozkwitnie "my".

Zjednoczysz się z nim - jak Matka Najświętsza z Jezusem na drodze krzyżowej.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
-


Pn mar 08, 2004 18:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post Re: Droga krzyżowa
Powiedz mi szczerze:

Ty to przepisujesz i dedykujesz nam swój czas?
Czy po prostu to kopiujesz z jakiejś bazy danych?

Jeśli to te pierwsze,to jestem pełen podziwu i dziękuję Ci.
Jeśli to te drugie,to skąd to bierzesz?
Czy możesz podać źródło?

Z Bogiem siostrzyczko!!!


Wt mar 09, 2004 9:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post droga krzyżowa - żródło
Owszem poświęcam czas dla forum i nie tylko, bo następnie wysyłam komu tylko mogę mailem w czasie Wielkiego Postu. To takie moje wielkopostne postanowienie. :-D

ks. Mieczysław Maliński - Od rana do wieczora
TUM - Wrocław 2000

Z Bogiem!


Wt mar 09, 2004 16:01
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post Re: droga krzyżowa - żródło
Niech Ci Pan błogosławi..
Jesteś wielkoduszna...
Z Bogiem.

_________________
www.youtube.pl/wilczeoko69


Śr mar 10, 2004 9:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post DRoga krzyżowa
Stacja piąta. Cyrenejczyk pomaga Jezusowi dźwigać krzyż.

I ty jesteś Cyrenejczykiem, którego zmuszono, by wziął krzyż.
Krzyż, którego drugi człowiek nie był w stanie udźwignąć.
Może zdarzyło się to prawie przypadkiem.
Już skończyłeś swoją pracę.
Zabierałeś się do domu z głową pełną spraw nie załatwionych,
kłopotów, problemów, świadomy, że nie jesteś w stanie im podołać,
że nie zdążysz na czas, że robota cię przerasta,
i że chyba nigdy nie potrafisz nadążyć.
Byłeś dostatecznie zmęczony dniem
i chciałeś oderwać się od swojej pracy zawodowej
i włożyć ręce w sprawy, które na ciebie w domu czekały.
I wtedy postawiono ci propozycję: byś pomógł drugiemu człowiekowi,
Bo sobie nie daje rady, nie umie, nie nadąża
Nie rozumie w ogóle o co chodzi.
Nawet nie żebyś pomógł, ale go zastąpił:
Wziął za niego na siebie jego robotę,jego odpowiedzialność.
W pierwszej chwili uznałeś tę propozycję za żart,
A przynajmniej za nieporozumienie:
Przecież wszyscy dobrze wiedzą, ile masz pracy,
i że tylko z trudem potrafisz podołać swoim obowiązkom,
że pracujesz i tak więcej niż inni i że dźwigasz odpowiedzialność
przewyższającą to, co narmalny człowiek może unieść.
Poczułeś się prawie obrażony, że ktoś tego nie dostrzega.
Odmówiłeś grzecznie lecz stanowczo.
I wtedy okazało się, że wszystko jest już zdecydowane,
Że sprawa jest zamknięta, że musisz przyjąć postawioną ci propozycję.
Zacząłeś bronić się pełen oburzenia,
Że ośmielono się dysponować twoją osobą bez porozumienia się z tobą,
Bez spytania się o twoje zdanie
Że wyznaczono ci już funkcję i potraktowano cię jak rzecz,
A przynajmniej jak niewolnika.
Wytoczyłeś najpoważniejsze argumenty,
że to nie jest praca dla ciebie, że ją może ktokolwiek zrobić,
że szkoda twojego czasu na takie prymitywne zajęcie,
że jest wielu takich, którzy wcale nie są tak obciążeni jak ty
i mogliby tę pracę z powodzeniem przyjąć.
Nic nie pomogło.

To było dawno. A teraz dźwigasz krzyż drugiego człowieka.
Ciężki i wciąż obcy dla ciebie.
Wciąż nie możesz się z nim pogodzić.
Wciąż masz za złe temu,kto idzie obok ciebie nieporadny,słaby,
prawie nieprzytomny z nieporadności, ze strachu,
ze wstydu przed tobą, przed innymi ludźmi,
że niepotrafił dać sobie rady z sobą, ze swoją pracą.
Wciąż jesteś na niego wściekły, gardzisz nim, jego słabością,
Wciąż czekasz na okazję, żeby jak najprędzej pozbyć się
tego obcego balastu, tego człowieka, który ledwo się za tobą wlecze
- Jezusa, który nie jest w stanie udźwignąć swego krzyża.

Ale może coś sie wtobie przełamie.
Może obudzi się w tobie litość i na tej drodze odkryjesz
w twoim towarzyszu człowieka.
Ujrzysz, że on też cierpi, martwi się i niepokoi,
myśli, usiłuje, stara się i troszczy,
cieszy się drobnymi swoimi sukcesami, że ma swój dom, swoją rodzinę,
że ma przyszłość i plany na przyszłość,
że ma wielkie pasje i drobne zainteresowania
- że jest człowiekim takim jak ty.
W miarę upływu czasu coraz bardziej będzie się przed tobą odsłaniało bogactwo jego osobowości.

Nawet się nie spostrzeżesz,
jak będziesz wdzięczny losowi, że pozwolił ci spotkać się
i przynajmniej przez jakiś czas iść razem z tym człowiekiem
- z Jezusem, który nie potrafił unieść swojego krzyża.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!


Śr mar 17, 2004 17:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post Re: DRoga krzyżowa
Jak przepiszesz tę Drogę krzyżową..zeskanuję ją sobie.
Być może się przyda...jak już napisałem:

Cytuj:
"Jedna godzina rozważania Mojej bolesnej Męki większą zasługę ma aniżeli cały rokbiczowania się aż do krwi;rozważanie moich bolesnych ran jest dla Ciebie z wielkim pożytkiem,a Mnie sprawia wielką radość"
Słowa JEZUSA do Św.S.Faustyny Kowalskiej,Dz.369


Pozdrawiam.Z Bogiem.

_________________
www.youtube.pl/wilczeoko69


Cz mar 18, 2004 10:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post 
Stacja 6. Weronika ociera twarz Jezusowi.

I ty możesz być Weroniką.
I ty możesz otrzeć twarz człowiekowi z krwi i potu,brudu.
To w twoim towarzystwie, to w twojej obecności niszczą człowieka.
To ty widzisz na własne oczy, jak plują na niego,
rzucają błotem i nieczystościami.
Widzisz krew i pot spływające po jego twarzy.
Może nawet współczujesz.
Może nawet jest ci przykro,
że człowieka, który nie zasłużył na to,tak traktują.
Znasz go dobrze. Znasz go od lat.
Nawet go uważałeś za swojego przyjaciela.
Do niedawna. Do chwili właśnie tej rozmowy.
Teraz się go wstydzisz.
Boisz się, żeby ktoś ci nie wypomniał tej twojej przyjaźni.
Chociaż równocześnie jest ci wstyd za tych, co to robią,
za ich niesprawiedliwość, bezwzględność, nieludzkość.
Już pod warstwą brudu i plwocin całkiem zanikła twarz tamtego człowieka.
A przecież wiesz, że to nie jest prawda,
że to zło, które mu przypisują jest zwyczajnym oszczerstwem,
a przynajmniej złośliwym zafałszowaniem prawdziwego obrazu,
krzywdą na którą sobie on absolutnie nie zasłużył.
Wiesz dobrze, że ten człowiek ma na swoim koncie ogromne dobro,
że należy mu się szacunek i uznanie.
Jak długo potrafisz tego słuchać?

Ile potrafisz wytrzymać, ty jego były przyjaciel?
Może się wreszcie w tobie obudzi poczucie sprawiedliwości
wobec krzywdy, jaka się dzieje na twoich oczach.
Może się obudzi w tobie zwyczajna przyzwoitość.
Może wreszcie oburzysz się i zaprotestujesz,
Przynajmniej jednym gestem, jednym wystąpieniem
zaznaczysz swoją solidarność z poniewieranym człowiekiem.
Nawet gdyby to wystąpienie było skazane na niepowodzenie,
masz obowiązek.
Twój zdrowy rozsądek ostrzega cię, żebyś nie robił głupstwa:
Nie ma co opowiadać się po stronie przegranego, potępionego,
nie opłaca się taka deklaracja.
Potępionemu nic nie pomożesz, a sam ryzykujesz wszystko.
Narażasz swoją karierę, dobre imię, całą swoją przyszłość.
Możesz być pewny, że takiego wystąpienia nie podarują ci.
Wcześniej czy póżniej zemszczą się.
Nie ma co walczyć przeciwko wszystkim.
Nawet gdybyś miał rację.
To stracona pozycja.
Jedynym skutkiem będzie powiększenie klęski.
Od razy cię chyba nie zaatakują, ale uznają za obcego, wrogiego;
druga czarna owca w stadzie,którą trzeba zniszczyć.
Wciąż milczysz pełen napięcia.

Nagle stało się coś,przed czym sie broniłeś, czego nie chciałeś.
Coś, co nie miało nigdy sensu. Zaprotestowałeś.
Wbrew rozsądkowi, wbrew realnym możliwościom.
Zacząłeś mówić. Zrobiło się cicho.
W tej ciszy usłyszałeś swój głos.
Czułeś na sobie wpatrzone oczy wszystkich zebranych.
Mówiłeś prawdę o sponiewieranym człowieku.
Mowiłeś to, o czym miałeś największe przekonanie.
Nagle przestało ci na wszystkim zależeć:
Na karierze, na przyszłości, na wszystkich konsekwencjach,
jakie wynikną z tego wystąpienia dla ciebie.
Mówiłes nerwowo, pośpiesznie, żeby wszystko zdążyć powiedzieć.
Wiedziałeś, że zaraz przerwą ci, zakrzyczą cię, napadną na ciebie,
Zamkną ci usta swoimi argumentami, dowodami
i już nie będziesz miał żadnych szans,
żeby zabrać jeszcze raz głos,
że będziesz musiał znowu w milczeniu słuchać bezlitosnych obelg
rzucanych na twojego przyjaciela i ciebie samego.

Ale chodzi tylko o to, aby przynajmniej na mgnienie oka
wyjrzała prawdziwa twarz krzywdzonego człowieka
– Jezusa, który w tym człowieku jest zelżony.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!





Pn mar 22, 2004 23:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post Droga krzyżowa
Byłam Weroniką, otarłam twarz człowiekowi,broniłam jego dobrego imienia a ktoś rzucał na mnie za to obelgi. Mówił ze jestem głupia, naiwna i że zajdę do nikąd...Boże dziękuję Ci za to doświadczenie.Czy będziesz tam dokąd idę Panie?
Ola Boga


Pn mar 22, 2004 23:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post Re: Droga krzyżowa
Błogosławiony,kto się z Panem trudzi...
by zbawić ludzi...


Dedykuję Tobie coś kochana Oleńko...

"Zajmij się nieco Bogiem i spocznij w Nim na chwilę.
Wejdź do izdebki Twego umysłu,wyrzuć z Niej wszystko
oprócz Boga i tego,co wspomaga w poszukiwaniu Go.
Mów teraz serce moje,mów do Boga:
Szukam oblicza Twego o Panie.
Teraz więc o Boże mój,poucz moje serce,
gdzie i w jaki sposób ma Ciebie szukać,
gdzie i w jaki sposób Ciebie znaleść..."


Św.Anzelm z Cantebury "Proslogion"

_________________
www.youtube.pl/wilczeoko69


Wt mar 23, 2004 9:39
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38
Posty: 44
Post Dziękuję...
Dziękuję za cieplutkie słowa...
Jesteś narawdę Cieplutki!

Weszłam do izdebki, jestem w izdebce, dzięki Ci Panie!
Jesteś tu ze mną Miłosierny dobry Ojcze!

Bądź Wola Twoja! Jezu ufam Tobie! Ulituj się nad nami grzesznymi!

olaBoga


Wt mar 23, 2004 17:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post Re: Dziękuję...
Jesteś pierwszą osobą,która to dostrzegła na forum ;)
Dziękuję.
Wczoraj dostałem od swojej młodzieży książkę na pamiątkę.
To PASJA K.Emmerich.
Polecam ją Tobię...

Pan przemawia autentycznie przez tę lekturę.
Jest bardzo budująca i w duchu Miłości upominająca.
Cieszę się,że mam tę książkę na własność.

Z Bogiem.

_________________
www.youtube.pl/wilczeoko69


Cz mar 25, 2004 18:20
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL