styl zycia a moralność w tym stylu życia?
Autor |
Wiadomość |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Nie mogę, mam dyspolonię i czasami wbrew mojej woli wstawiają mi się wyrazy w innych językach. 
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
Pn sty 09, 2006 1:44 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Hmmm... Za kluczowe i zarysowujące problem uznałabym zdania:
na sto osób mamy ze 100 stylów życia [...] Czy każdy styl jest dobry, czy nie narusza podstaw moralnych i godności innych ludzi?
oraz
Warto było by się zastanowić jak młodych ludzi kierować - w jakiś sposób trzeba ich kierować i pomagać, ale czy do końca? Chyba nie, bo każdy z tych stylów jest dobry ale ma i złe strony, nie jesteśmy w stanie opisać wszystkich. Może przede wszystkim trzeba być sobą?
Czyli ogólnie pytania
1. Czy każdy styl życia jest dobry?
2. Czy należy w ogóle ukierunkowywać młodzież oraz - jeśli tak - to w jakim stopniu, a w jakim pozwolić na spontaniczność i wybór?
Jeśli dobrze rozumiem - luki nie bardzo jest zdecydowany, jak odpowiedzieć na drugie pytanie...
Dla mnie potrzebna byłaby jeszcze odpowiedź, co to znaczy ukierunkowywać - proponować, czy narzucać? Bo każde wychowanie jest ukierunkowywaniem, każde kształtowanie postaw jest ukierunkowywaniem . Dla mnie to pytanie nie tyle o to, czy, co o to jak i do jakiego stopnia...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn sty 09, 2006 18:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
W jakim stopniu pozwolic na wybor? W calkowitym. To ci zabronione smakuje najlepiej i najbardziej do tego ciagnie.
Mieszkalem w Chelmie, malym miasteczku na wschodzie Polski. Kiedy bylem w podstawowce, zainteresowalem sie muzyka metalowa. KAT, Morbid Angel, Samael itd - po prostu. Zaczely sie glany, czarne ciuchy, porozciagane swetry, ramoneska, naszywki itd. Koncerty, imprezy. O dziwo rodzice nie mieli nic przeciwko, nie irytowaly ich ani brutalne okladki plyt, ani koszulki, ani nawet baphometowskie pentagramy na nich.
Subkultura metalowa ma to do siebie... ze jest najbardziej zgrana. Najbardzie zzyta. Paradoksalnie - najbezpieczniejsza. Mniej w niej narkotykow i przemocy, mniej zawisci i walk miedzy soba.
Oczulem to pierwszy raz, kiedy razem z dwoma kolegami wracalismy ciemna uliczka. Podchodzi 5 ABS'ow (Absolutny Brak Szyi) no i standardowo - kasa, telefony... no ladnie. W pewnym momencie podeszlo kilku panow, dzwonili ramoneskami, dlugie piora... pomogli nam, tylko dla tego, ze wygladalismy na swoich.
Tego nie zrozumie nikt kto nie byl na festiwalu metalowym, nie czul jednosci z tlumem... ale bede pisal dalej.
Kiedy chodzilem do ogolniaka, sluchanie metalu bylo czyms wrecz nagannym. Dlugie wlosy, szturmiaki i glany powodowaly, ze babcie zegnaly sie na ulicach. Teraz juz wyjechalem z Chelma. Ale metal tam pozostal. W miescie nie ma juz skinow, dresow jest tyle co zawsze. Ale nikt nie reaguje na fana metalu jakos dziwnie. Dla nikogo nie jest on satanista, nikt nie odsuwa sie na bok, gdy przechodzi. W miescie nie ma pentagramow na murach, desakracje grobow przez popisujaych sie szczyli zostaly wyplenione. Dlaczego? Bo starsi fani metalu nie pozwalali na takie wybryki. Nie ma tez czegos takiego, jak "pseudosatanizm".
Opisalem Wam jedna z grup, jeden ze styli zycia (po czesci). Dlaczego tylko ten jeden? Bo poznalem go od podszewki, grywalem na koncertach, festiwalach, bawilem sie w calej Polsce i za granica, poznalem rzesze ludzi w tym klimacie... ogolnie ponad 6 lat podziemia. Teraz juz pozostala tylko muzyka, ramoneske zastapil plaszcz albo jesionka, glany pantofle, koszulki przeszly w wizytowe lub nieco luzniejsze koszule...ale pozostala milosc do muzyki i przyjaciele, ktorych sie nie zapomina.
Wiem, ze ta subkultura jest czesto dla wierzacych najbardziej niebezpieczna, a przynajmniej sie taka wydaje. Nie bede teraz nikogo przekonywal, bo nie po to jest ten temat.
Nie ma stylu zycia, subkultury czy innych z gruntu zlych lub lepszych. Jedyne, czego nalezys sie wystrzegac, to nadmiar agresji w zyciu (o uzywkach nie pisze).
Stad sam styl zycia powinno sie pozostawiac calkowitemu wyborowi... natomiast polnowac jedynie, czy z tym stylem nie przychodzi z czasem agresja, przestepstwa, narkotyki... alkohol.
Crosis
|
Pn sty 09, 2006 18:59 |
|
|
|
 |
Liwia
Dołączył(a): So gru 03, 2005 12:06 Posty: 146
|
Crosis napisał(a): Teraz juz wyjechalem z Chelma. Ale metal tam pozostal. W miescie nie ma juz skinow, dresow jest tyle co zawsze. Ale nikt nie reaguje na fana metalu jakos dziwnie. Dla nikogo nie jest on satanista, nikt nie odsuwa sie na bok, gdy przechodzi. W miescie nie ma pentagramow na murach, desakracje grobow przez popisujaych sie szczyli zostaly wyplenione. Dlaczego? Bo starsi fani metalu nie pozwalali na takie wybryki. Nie ma tez czegos takiego, jak "pseudosatanizm".
Crosis, pisząc, iż metal tam pozostał miałeś na myśli Chełm? Sama jestem z tej miejscowości, i nie bardzo wiem, o co Ci chodziło w tym fragmencie...Albo " W mieście nie ma już skinów, a dresów jest tyle co zawsze" to też się Chełma tyczy?
|
Pn sty 09, 2006 19:15 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ano sie tyczy. Nie wiesz, ze to polskie zaglebie metalowe? No Mercy pub, baseniki w parku na gorce... to byly piekne czasy
Crosis
|
Pn sty 09, 2006 23:34 |
|
|
|
 |
Liwia
Dołączył(a): So gru 03, 2005 12:06 Posty: 146
|
No wiem, w Chełmie dużo metalowców jest...Do mojej szkoły, to nawet chyba większość takich chodzi...Zresztą nie tylko do moejej do każdej... Ja osobiście codziennie widzę takich metalowców... Nie za bardzo mi się podoba taki styl, ale nic na to poradzić nie mogę...Metalowców jest co raz więcej i chyba za kilka lat wszyscy będą tylko do takiej subkultury należeć. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
|
Wt sty 10, 2006 6:38 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Bo nie widzisz nic poza Chelmem, a to pod tym wzgledem szczegolne miasto
Poza tym, czy slyszalas kiedys, zeby kogos pobili, okradli czy tez napadli na jakis sklep?
Crosis
|
Wt sty 10, 2006 7:36 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Crosis,
Crosis napisał(a): To ci zabronione smakuje najlepiej i najbardziej do tego ciagnie.
Abstrahując od reszty Twojej wypowiedzi, która opisuje plemienny sposób postrzegania rzeczywistości w pewnej subkulturze i radość z bycia częścią stada, cytowany fragment, powszechnie uważany za prawdziwy, prawdziwy nie jest. Przekonanie, że to co zabronione smakuje najlepiej milcząco zakłada, że gdyby nie było to zabronione, byłoby inaczej. Zapomina się, że zakaz został stworzony przez społeczeństwo dlatego własnie, że coś przyjemne prowadzi do złych skutków, a nie dlatego, żeby przez ten zakaz coś co normalnie przyjemne nie jest, przyjemnym się stało. Jeśli stworzymy zakaz, że w nie wolno biegać nago, gdy temperatura spada poniżej -25 stopni, to tylko z tego powodu nie stanie się przyjemne bieganie nago w tak niskiej temperaturze.
Tym razem mnie zabijesz
|
Wt sty 10, 2006 11:14 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Jeszcze nie, ale Ci sie zbiera
Owszem - opisalem radosc zycia w stadzie. Bo to stado dalo mi niezapomniane przezycia, fantastycznych znajomych i wiele pieknych chwil - jesli tak jest, coz jest zlego w zyciu w stadzie? Czlowiek jest wszak zwierzeciem stadnym.
Co zas teorii powtarzanej i raz uwazanej za sluszna, a jednak nie bedaca taka... to masz racje. Tylko wiesz tez, ze czlowiek to dziwna istota. Niektorym lepiej sie sparzyc samemu, niz sluchac innych. Kwestia tylko tego jak bardzo sie poparza i czy zostana blizny.
Poza tym, kiedy sie za bardzo mlodych ludzi ogranicza, potem moze wystapipc syndrom harta - widze to co roku w akademiku. Rodzice przywoza wychuchanego i ulizanego, grzecznego synusia, ktory jak tylko pojada znika z nowymi kolegami na flaszce. Jest w koncu wolny! Moze sie napic i nikt mu nic nie zrobi. Czesto na pierwszym semestrze konczy sie jego/jej nauka.
Crosis
|
Wt sty 10, 2006 12:11 |
|
 |
wiedxma
Dołączył(a): Pn lut 13, 2006 15:32 Posty: 127
|
Luki napisał ten tekst, aby rozwinąć temat. Jak narazie widzę to zaczęło się od tego że nikt nic nierozumie, rozwinęło na zadawaniu pytań do niego, a zakończyło na wspominaniu!
Jak dla mnie każdy styl jest dobry tylko tyle, żeby zachowywał jakieś granice, tochę kultury!
Orginalność- bycie sobą, a nie wymuszanie stylu na sobie.
|
N lut 19, 2006 17:14 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
A ja myślę, że bycie sobą nie powinno być priorytetem dla kogokolwiek. W końcu rozwój polega na tym, że przestajesz być sobą, a stajesz się kimś doskonalszym 
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
N lut 19, 2006 18:19 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Incognito - czy w drodze rozwoju porzucisz wszystkie swoje cechy, stajac sie kims zupelnie innym? Nie. Rozwijasz sie, zachowujac jakis kregoslup swoich wlasnych cech. Rozwijasz jedne, drugie, rozwijasz zainteresowania, ale cechy zostaja te same. Nie stajesz sie kims innym doskonalszym. Doskonalisz w koncu siebie, prawda? Jak mozesz doskonalic siebie, skoro porzucisz wszystkie cechy, jakie identyfikuja Twoje wlasne "ja"?
Crosis
|
N lut 19, 2006 18:23 |
|
 |
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
Pamiętam jeden artykuł z, już chyba świętej pamięci, Portala zatytułowany "Znajdź swój styl brachu". Trochę nie czaje jak to jest przestawać być sobą... No ale najogólniej- tak jak mówisz Crosis jest kręgosłup, najnormalniej w świecie niezmienny i tylko poszczeczóglne z jego cech możemy rozwijać(niekoniecznie na lepsze) i mimo, że coś jest bardziej rozwinięte, "lepsze", to nie znaczy, że jestem kimś innym. Tak jak w RPG- jeśli awansujesz 1 poziom to z krasnoludzkiego wojownika, nie robisz się elfią łuczniczką. Po prostu, nadal jesteś tym kim byłeś, tylko coś się w Tobie rozwinęło.
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
N lut 19, 2006 19:09 |
|
 |
Incognito
Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21 Posty: 2617
|
Czy ja pisałem, że człowiek w drodze rozwoju staje się kimś zupełnie innym? Nie, bo to oznaczałoby odrzucenie wszystkich własnych cech i zastąpienia ich innymi, a człowiek nie jest do tego zdolny. Jednak to, że ktoś, nazwijmy tą osobę panem Otingocni, jest do mnie bardzo podobny jeżeli chodzi o zbiór posiadanych cech nie zmienia faktu, że jest to ktoś inny. Załóżmy jeszcze że pan Otingocni wygląda dokładnie tak samo jak ja i mieszka w tym samym miejscu. Czy to znaczy, że jest taki sam jak ja? Nie, to nadal jest ktoś inny, bo różni się ode mnie pewnymi cechami wewnętrznymi. Załóżmy teraz, że zmieniam pewne swoje cechy na takie jakie posiada pan Otingocni, łącznie z imieniem. Jeśli więc uważacie, że w wyniku tej zmiany nie stałem się kimś innym, musielibyście zaprzeczyć, że wcześniej pan Otingocni nie był kimś innym ode mnie i to powinno się tyczyć dla dowolnych zbiorów X i Y, gdzie X jest zbiorem cech wspólnych między Incognito a Otingocni, a Y jest zbiorem cech różnic. Takie zaprzeczenie prowadzi zaś w konsekwencji do stwierdzenia, że właściwie to nikt nie jest inny od drugiej osoby.
Jeżeli w moim rozumowaniu tkwi błąd, proszę o jego ukazanie, póki co to co napisałem wydaje mi się logiczne i dlatego twierdzę, że to co napisałem w poprzednim poście jest prawdą 
_________________ Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj
|
N lut 19, 2006 19:31 |
|
 |
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
W sumie to, to:
Cytuj: przestajesz być sobą znaczy to: Cytuj: staje się kimś zupełnie innym
No ale fajnie, że jednak myślim podobnie 
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
N lut 19, 2006 19:38 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|