Acha
Chodzi mi o to, że nic co się dzieje nie dzieje się bez przyczyny.
To co robimy, jak myślimy, cały nasz pogląd na świat i relacje z ludźmi, to jak wybieramy i odczuwamy zależą od genów, wychowania rodziców i wpływu otoczenia.
Oczywiście nie powinniśmy się tym zbyt nagminnie usprawiedliwiać. Tak się składa, że to nasze umysły podejmują decyzję. Wszelkie konsekwencje poniesiemy my sami. Z naszego punktu widzenia to my podejmujemy decyzje. Nie jest jednak tak, że jesteśmy absolutnie wolni od wszystkiego. Wręcz przeciwnie.
Nie zjesz śniadania i Twoja psychika będzie inaczej działała.
Jesteśmy niezwykle skomplikowanymi, stale się zmieniającymi istotkami.
Podejrzewam, że trudno by mi było funkcjonować wśród ludzi, którzy są np. irytujący, drwiący, wyniośli, albo przy mnie ulegli a za plecami obśmiewający mnie, itp. gdybym uznał, że są całkowicie wolni.
Oni jednak są konsewkencją tych wszystkich czynników, w których powstawali.
Jeżeli dochodzi do konfrontacji kogoś ze mną i odnoszę jakąkolwiek szkodę, to oczywiście siedzi we mnie taka 'zadra'. Łatwiej jednak przez to przejść, jeżeli się pamięta, że ludzie (w tym ja) postrzegamy rzeczywistość na swój własny, indywidualny sposób, mieliśmy różne rodziny, w różnych mentalnościach się wychowaliśmy, a często innych światopoglądach, co innego uważamy za ważne, rano jeden z nas zjadł mniej obfite śniadanie niż drugi, autobus jednego z nas był bardziej zatłoczony dziś rano, itp.
Czy to oznacza, że kogoś usprawiedliwiam, albo że siebie usprawiedliwiam?
No właśnie chyba jednak nie. Odpowiedzialność za własne czyny, albo w konsewkencji wizja 'wolnej woli' jest dosyć dobrym mechanizmem. Ktoś inny staje przed wymogiem, aby odpowiadać za własne wybory i to go stymuluje. Ja staję przed wymogiem, aby odpowiadać za własne wybory i to stymuluje mnie.
Postrzeganie jednak ludzkości jako trochę jeszcze jedno zjawisko naturalne, jako część przyrody, jest mimo wszystko wygodne i chyba owocne. Nie na wszystko mamy wpływ. Nie wszystko rozumiemy.
Oceniamy tylko z własnego punktu widzenia.
Jeżeli ktoś mnie zrani, oczywiście będę czuł się zraniony. Będę dążył do odwetu, albo puszczę to płazem. Wszystko zależy od sytuacji i od tego co się będzie działo z moją psychiką.
Chyba jednak ja swobodniej, bardziej na chłodno oceniam, gdy nie upatruję w drugim człowieku istoty absolutnie wolnej, która rozumiała doskonale, że mi wyrządza krzywdę i to czyniła.
Znowu się rozpisałem