Trochę refleksji nad sensem życia
Autor |
Wiadomość |
Diaspora
Dołączył(a): Pn wrz 01, 2003 8:13 Posty: 8
|
 ostatni raz o sensie zycia....
Tak Celnik, masz racje.....stan "nerwicowo-depresyjny"...szkoda ze tak długo trwa...
Na "pożegnanie" chciałam napisać tylko cytacik....pod którym podpisuje sie rękami i nogami... Odzwierciedla doskonale to jak sie czuje.....
"Jest mi smutno
Przyszłość jest beznadziejna i nic tego nie zmieni
jestem znudzona i zniechęcona wszystkim
jestem nieudolna, wszystko robię źle
jestem winna, spotyka mnie kara
chcialabym się zabić
kiedyś umiałam plakać, teraz jestem już poza łzami
nie umiem podjąc żadnej decyzji
nie mogę jeść
nie mogę spać
nie mogę myśleć
nie umiem pokonać swej samotności, strachu, wstrętu
(...)"
Tyle wystarczy, reszta jest troszke....bardziej ostra...
Przepraszam wszystkich
Pozdrawiam
Karolina
_________________ Diaspo
|
Śr lis 19, 2003 21:35 |
|
|
|
 |
celnik
Moderator
Dołączył(a): N maja 18, 2003 19:49 Posty: 642
|
Więc nie pozostaje mi nic innego, jak odmówić razem z Tobą modlitwę, śpiewaną przez młodych w Taize: Jezu, Tyś jest, Światłością mej duszy; niech ciemność ma nie przemawia do mnie już. Jezu, Tyś jest, Światłością mej duszy; daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą. Za resztę niech służy mój podpis - fragment Psalmu 34.
_________________ "Spójrzcie na Pana, a rozpromienicie się radością. Oblicza wasze nie zapłoną wstydem. Oto biedak zawołał i Pan go usłyszał. I uwolnił od wszelkiego ucisku." /Ps 34/
|
Śr lis 19, 2003 22:56 |
|
 |
Gość
|
gdyby ktos nie znał tego kanonu - podaje link do strony wspólnoty Taize
jest to kanon Jesus le Christ [Jubilate]  można sobie ściągnąć
http://www.taize.fr/pl/index.htm
|
N lis 23, 2003 13:22 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dolaczam sie do celnika kolejna modlitwa - kanonem z Taize
Nada te turbe............. JUŻ SIE NIE LĘKAJ, PORZUĆ ZMARTWIENIA. BOGU ZAUFAJ, NIC CI NIE GROZI. JUŻ SIĘ NIE LĘKAJ, PORZUĆ ZMARTWIENIA. BÓG JEST MIŁOŚCIA
Karolinko ........trzymaj sie
pozdrowka
|
N lis 23, 2003 17:51 |
|
 |
Gość
|
 Re: sens życia.
Teofil, Jan napisał(a): Chcę być szczęśliwy? Nie, bo nie wiem co to jest szczęście. Więc po co żyję na planecie ziemi, w Europie, na obszarze ograniczonym linią wytyczoną przez określoną grupę ludzi, zwanym Polska? Nie wiem czy każdy sobie takie pytania stawia. Mógłbym odpowiedzieć, że żyję dla przyjemności, które niesie życie. A jeśli to życie mi przyjemności odmawia? To muszę o te przyjemności walczyć? To jak to w końcu jest, że znane są przypadki ludzi, których omijają trudności, cierpienia, choroby; ludzie, którzy pławią się w rozkoszach ... i w pewnym momencie zażywają całą fiolkę śroków upokajających i zasypiają na wieki. Nie ja nie mogę żyć dla zażywania rozkoszy. Już prorok Kohelet skonstatował, że wszystko to "marność nad marnościami" [Koh 1,2]. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył; stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali ..." [Rdz 1,28]. A więc dał nam, ludziom płodność, abyśmy się rozmnażali i zaludnili ziemię. Abyśmy ja sobie poddaną czynili. A co to właściwie znaczy "czynić sobie ziemie poddaną"? Co to znaczy panować nad zwierzętami? Znależć właściwa odpowiedź na te pytania, to znaleźć odpowiedź na pytanie o sens życia. Pokój i Dobro! P.s. Cieszę się "Jo_tka", że coraz bardziej pozwalasz dochodzić do głosu rozumowi i podziwiam jednocześnie, że potrafisz nie utracić przy tym uczucia.
|
Cz sty 08, 2004 17:38 |
|
|
|
 |
laura
Dołączył(a): Pn wrz 22, 2003 19:57 Posty: 94
|
 o zyciu...
Życie jest darem MIŁOŚCI.  Żyjemy,aby poznac i kochac Boga i ludzi. Jak Chrystus. Sercem Chrystusa. Bezgranicznie, z młodziencza posja,ktora płynie od Niego. I bardzo wazne jest to,zebysmy pamietali,ze w zyciu chodzi o to,by wzrastac, a nie piac sie ku gorze.
pozdrawiam... 
|
N sty 11, 2004 12:47 |
|
 |
Współczujący
Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13 Posty: 77
|
Życie jest piękne i niesamowite, jest bogate w przeróżne sytuacje, przygody, problemy, troski, radości i jestpełne uczcuć, nawet gdy ich nie dostrzegamy.
Dzięki temu , że tu jestem, że żyje, moge poznac wiele wartosci, doswiadczyc roznych sytuacji, np. zapalić papierosa, zobaczyc ile jest tu fajnych i cenych rzeczy;)
Móc dotknąć czegokolwiek materialnego, doswiadczyc zetkniecia sie z materia, czy to bedzie drewniany stoliczek, czy kamyk brązowy, poczuć ten opór, po tamtej stronie można tylko pomarzyć;)
Jak pieknei jest także zetknąć się z kims nam bliskiem, doswiadczyc zjednoczenia dusz, umysłów i jednoczesnie naszej cielesności, poczuć czym jest piękno, czym jest miłość, czym i kim tak naprawde jestesmy;)
Jaki jest sens życia - jesli nadal tego nie widzicie - to co jeszcze potrzeba;)
A jesli zapytasz sie mnie - jak zobaczyc - to ci odpowiem - zatrzymaj sie, przestan biec, usiadź odpocznij, weź kamyk w rece, przyjrzyj sie roslinkom, drzewom... i zobacz w nich cos bliskiego, cos pieknego, moze nawet ujrzysz w tym wszystkim Boga Żywego;)
_________________ Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi.
|
Pt sty 16, 2004 1:06 |
|
 |
Współczujący
Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13 Posty: 77
|
Cos mi się przypomniało, a może własnie zrozumiałem pewne słowa pewnego człowieka, oto one: "Życie jest iluzją" - więc co jest prawda, Jestem - to jest prawda;)
_________________ Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi.
|
Cz lut 12, 2004 22:19 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
Fakt, życie jest piękne...tylko czasem staje się troszeczke wyblakłe.
I co wtedy?Co zrobić żeby te piękne kolory wróciły??
Nie mam na myśli jakiegoś załamania, czy depresji...
Czasem przychodzi taki dziwny czas, kiedy, nagle, zwala się na Ciebie zbyt dużo rzeczy.Masz wtedy dość problemów, drażnią Cię rzeczy, które jeszcze wczoraj cieszyły...chcesz gdzieś uciec, odpocząć, zatrzymać się na jakiś czas...uciekasz od ludzi, a z drugiej strony, liczysz na ich pomoc.
Tylko sam nie wiesz jaka ma to być pomoc, nie wiesz czego sam od nich chcesz.
Taki cichy czas...ale i cisza zaczyna w końcu drażnić...

_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Pn maja 31, 2004 1:57 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Zależy czego się oczekuje.
Ja w każdym razie mam prosty sposób na wyciszenie się.
Wystarczy wyjść z domu czy budynku w nocy i zacząć patrzeć w gwiazdy. Spróbuj sobie uświadomić odległość
Szybko nabierzesz dystansu do problemów. I wcale nie dlatego, że staną się mniej ważne. 
|
Pn maja 31, 2004 2:03 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
Problem nie jest w braku dystansu do problemów, tylko w tym, że nie masz siły aby się za nie zabrać.Stają się obojętne, odkładasz je na bok, zamiast się za nie"wziąć".Pamiętasz, jak tydzień temu chciałeś tak wiele zrobić, zmienić, a teraz...po prostu zastanawiasz się czy warto.Z jednej strony chcesz z kimś o tym porozmawiać, a z drugiej nie masz siły.Wolisz udawać, że jest ok.Może każdy musi przez taki okres przejść, wiem, że on minie...Ale czujesz się taki bezradny i ta obojętność...Siła do walki gdzieś sobie poszła, może ona miała dość samotności?
Brak Ci też radości z drobnostek i z tych większych rzeczy.Zagubienie, samotność, pustka, teraz one Ci towarzyszą.
Na szczęście smutek się gdzieś zawieruszył

_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Pn maja 31, 2004 2:17 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Problem w tym, że mniej więcej taka apatyczność jest mi znana.
Dlatego jakoś ożywiam się w okolicach sesji. I piszę to ze śmiertelną powagą. Najgorsze jest to, że po sesji nie mam co robić przez jakiś miesiąc. Niby coś się dzieje, ale to wszystko idzie od niechcenia. No i potem się jakby rozleniwiam...
Właśnie dlatego bardzo dobrze, że po tych egzaminach całe zaangażowanie włożę w szukanie pracy (będę miał cel), a potem w to co będę robił (choćby w douczenie się).
A w ogóle to we mnie jest jakaś chorobliwa konieczność posiadania jakiegoś celu. Bez celu jestem jakby... uhm... nieszczęśliwy. A dokładniej szybko się rozleniwiam i długo mi zajmuje okres... reaktywacji
Dlatego optymizmem napawa mnie najbliższe pół roku, - coś się będzie działo.
Tylko żeby nie zapomnieć, że nie koniecznie jeszcze trzeba się zamykać w chwilowo określonym celu i że pod tym względem panuje absolutna dowolność. 
|
Pn maja 31, 2004 2:26 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Dzień podobny jest do dnia : poranne wstawanie, zatłoczone tramwaje, dzień wypełniony pracą, może nieporozumienie z szefem, parę godzin czasu wolnego, telewizor - a jutro znowu na nowo. Aż pewnego dnia tę wielką monotonię przerwie pytanie: Czy to jest wszystko? Cóż to wszystko znaczy? (...) Każdy musi zdecydować się na jakąś drogę.
Możliwe są trzy postawy, trzy reakcje: człowiek może uchylić się przed powzięciem decyzji, może dojść do całkowitej bezsensowności, zaś jako trzecia możliwość proponowana jest odpowiedź płynąca z wiary.
Cytat z tekstu na wiara.pl - jako początek refleksji? Na jaką drogę się decydujesz?
http://www.wiara.pl/tematcaly.php?idenart=1086260092
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz cze 03, 2004 17:34 |
|
 |
Bianka
Dołączył(a): Wt kwi 06, 2004 9:10 Posty: 140
|
Cóż, ja wybrałam drogę bezsensowności - a może raczej droga mnie wybrała?
Nie mogłabym zacząć teraz znienacka wierzyć w Boga, tylko dlatego, że dzięki temu moje życie zyska sens. To by było myślenie życzeniowe - chcę, żeby miało sens, więc ma.
Największym zaskoczeniem w artykule był dla mnie tekst: "Takie stanowisko zasługuje na nasz szacunek". Tego się nie spodziewałam.
Nie wiem, czy rzeczywiście moje stanowisko prowadzi nieodwracalnie do beznadziei i rozpaczy. Pewnie, że mam swoje dni zwątpienia - kto nie ma - i na pewno nie pomoże na takie zwątpienia konsumowanie kolejnych dóbr. Ale jeśli pomogę komuś rozwiązać problem, zrobię coś dobrego, sprawię, że ktoś się uśmiechnie - znowu widzę, że życie samo w sobie jest całkiem miłe, nawet jeśli jako całość nie ma sensu.
Odwołując się do metafory pociągu w artykule - można lubić podróże pociągiem, i to nie ze względu na wygody pierwszej klasy, ale ze względu na to, że spotyka się najróżniejszych ludzi i zbiera różne doświadczenia - patrz "Podróże z moją ciotką" Grahama Greena.
Pewnie, to nic miłego, że życie nie ma sensu - to trudne do zniesienia. Ale mimo wszystko, to że kiedyś obrócę się w nicość nie znaczy, że nigdy mnie nie było. Jestem, i to, że w ogóle żyję - to coś niezwykłego i cudownego.
|
Wt cze 15, 2004 12:59 |
|
 |
mushin
Dołączył(a): Śr lut 25, 2004 22:09 Posty: 339
|
Nasuwają mi się dwa cytaty, pozwolę je sobie nieco je sprafrazwoać.
"Zycie w raju jest niczym w porównianiu z życiem, w kórym można czynić Dobro" - Jataka - klasyczna bajka buddyjska (w oryginale raj to świat bogów)
"Celem życia, jeśli wogóle można mówić o celu jest Czułe Serce" - DOgen (w oryginale zamiast życia jest słowo Zen)
Mushin
|
Wt cze 22, 2004 15:18 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|