Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So lis 22, 2025 20:43



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 39 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3
 NAPOMON 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): So kwi 15, 2006 19:49
Posty: 113
Post 
Incognito napisał(a):
Wbrew pozorom to Ty chcesz potraktowania sprawy instytucjonalnie, old spirit. Kościół odzwierciedla stanowisko Boga, który małżeństo błogosławi poprzez sakrament, ale jednocześnie wymaga odpowiedniej postawy od człowieka by mógł on z tego błogosławieństwa skorzystać. Ty zaś oczekujesz, że ślub zostanie udzielony każdemu kto przyjdzie i złoży wniosek - to jest instytucjonalizm. Wierność doktrynie i duchowi katolicyzmu nim nie jest.


Kościół w tej sytuacji odzwierciedla stanowisko Boga??!! Nie bądź śmieszny. Uzurpowanie sobie wiedzy ku temu w jaki sposób postępuje Bóg i czego oczekuje, od tego jakie są jego rzeczywiste zamiary - to dwa różne światy. Doprawdy, nie ma chyba bardziej nieskromnej instytucji, a raczej jej włodarzy, którzy uważają, że znają zamiary Boga.

Odpowiedniej postawy?? Więc ich wzajemna miłość nie wystarczy? Potrzebne są dodatkowo sztuczne akty, bzdurne ryty? Co to jest teatr??

Incognito napisał(a):
Ty zaś oczekujesz, że ślub zostanie udzielony każdemu kto przyjdzie i złoży wniosek - to jest instytucjonalizm. Wierność doktrynie i duchowi katolicyzmu nim nie jest.


Dokładnie przeciwnej rzeczy oczekuję. Jak dla mnie - nie są potrzebni jacykolwiek pośrednicy między osobami, które darzą się szczególnym uczuciem. Jakiegokolwiek rytu, ceremonii i temu podobnych bzdur, które na domiar wszystkiego jeszcze tyle kosztują. To doprawdy beszczelnoścć ze strony kościelnych urzędników i dowód na niedojrzałość katolickiej doktryny, by ktoś kto chce zawrzeć związek małżeński z osobą którą kocha - miała z tego powodu jakiekolwiek problemy!! Wchodzi tutaj i sfrustrowana pyta co ma robić. Cóż, katolicyzm niejednemu namotał w głowie...

_________________
Ci, którzy noszą końskie okulary, niech pamiętają, że do kompletu należy wędzidło i bat.


So sie 12, 2006 1:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
A łyżka na to "niemożliwe!". Mniej frustracji, więcej konkretów.
Kościół nie twierdzi, że zna zamiary Boga, ale że jest szafarzem Jego objawienia, które zawiera prawo dane człowiekowi, dzięki któremu człowiek może się doskonalić i przezwyciężyć swoje skłonności do zła.

Odpowiadając na Twoje pytanie - nie, wzajemna miłość nie wystarczy. Sorry, ale to za mało żeby ludzie mogli żyć szczęśliwie, a to że bardzo dużo ludzie źle rozumie miłość i nie odróżnia jej od zakochania to już w ogóle pominę. Wiesz o tym, że czasem na kursach przedmałżeńskich ludzie się rozchodzą bo zwraca im się uwagę na to, że nie przemyśleli bardzo ważnych spraw i gdy się nad tym zastanawiają, dochodzą do wniosku, że jednak nie dadzą rady spędzić życia razem? Zakochanie to stanowczo za mało. Miłość to też nie dość, a to dlatego że ludzie którzy nie mają podobnego spojrzenia na życie będą się w związku męczyć z powodu straconych marzeń i braku samorealizacji - nawet jeśli będą się szczerze kochać, będzie to jedna wielka ofiara i smutne życie.
Jeśli nie jest Ci potrzebny żaden ryt ani ceremonia, to czego Ty oczekujesz od ślubu - paragonu? Chyba niepotrzebnie wypowiadasz się w tym temacie, bo po co osoba której ślub nie jest do niczego potrzebny miałaby się go czepiać?

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


So sie 12, 2006 2:05
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 15, 2006 19:49
Posty: 113
Post 
Incognito napisał(a):
Kościół nie twierdzi, że zna zamiary Boga, ale że jest szafarzem Jego objawienia, które zawiera prawo dane człowiekowi, dzięki któremu człowiek może się doskonalić i przezwyciężyć swoje skłonności do zła.


Prawo dane czowiekowi potrzebne do doskonalenia i przezwyciężania barier nosi tkwi w nim. "Niebo gwieździste nade mną, prawo moralne we mnie". Kościół jest szafarzem ogłupiania i indoktrynacji w celu zapewniania sobie swoich partykularnych interesów.

Odpowiadając na Twoje pytanie - nie, wzajemna miłość nie wystarczy. Sorry, ale to za mało żeby ludzie mogli żyć szczęśliwie, a to że bardzo dużo ludzie źle rozumie miłość i nie odróżnia jej od zakochania to już w ogóle pominę.

Jeśli ich miłość nie wystarczy (Kościół z góry pewnie wie, że w tym wypadku to tylko zakochanie, co?). Jeśliby ich różnice światopoglądowe miały doprowadzić do rozapdu ich związku lub do uczynienia z niego czegoś na kształt ofiary, to znak, że ich miłość okazała się nie wystarczająca by pokonali te bariery.Jeśli różnia w światopoglądzie miałaby doprowadzić do takiej sytuacji to w rzeczy samej Ci ludzie nie dojrzali do związku. Jeśli uważasz że jedynie ludzie, którzy spoglądają na życie w podobny sposób mają szanse na udany związek dajesz jedynie wyraz swojej niewiedzy na temat życia. Przejawiasz infantylne przekonanie, które między innymi wynika z z Twojego zaślepienia katolickiej doktrynie. Poddano Cię indoktrynacji i obecnie widać tego efekty.

Cytuj:
Jeśli nie jest Ci potrzebny żaden ryt ani ceremonia, to czego Ty oczekujesz od ślubu - paragonu?


Ty chyba nie czytasz ze zrozumieniem - jak dla mnie nie potrzebny jest jakikolwiek akt prawny, żaden dokument ani też jakakolwiek ceremonia ku temu by ludzie mogli ze sobą być do końca swych dni ciesząc się błogosławieństwem Boga.

Cytuj:
Chyba niepotrzebnie wypowiadasz się w tym temacie, bo po co osoba której ślub nie jest do niczego potrzebny miałaby się go czepiać?


Zabieram głos wyrażając swoje zdanie odnośnie tej kwestii. To smutne, że ktoś ma problem, który tak naprawdę wytworzyny jest sztucznie. Wynika z zawierzenia komuś, kto ma na względzie jedynie swój interes w tym by jego firma (made in Watykan) wciąż trwała i miała się dobrze.

_________________
Ci, którzy noszą końskie okulary, niech pamiętają, że do kompletu należy wędzidło i bat.


So sie 12, 2006 15:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
old come back spirit napisał(a):
Prawo dane czowiekowi potrzebne do doskonalenia i przezwyciężania barier nosi tkwi w nim.

Prawo każdy ma, ale nie środki, bo człowiek nie posiada żadnej wewnętrznej wiedzy - ma tylko ludzką naturę. Kościół poprzez naukę dostarcza środków do samodoskonalenia, w postaci określonych praktyk. Jeśli Ty miałbyś rację, a nie ja, oznaczałoby to, że człowiek ma genetycznie zapisaną wiedzę i jest w stanie się rozwijać całkowicie hermetycznie, bez interakcji z otoczeniem - znasz jakieś takie przypadki, które by tej teorii dowiodły?
old come back spirit napisał(a):
Kościół jest szafarzem ogłupiania i indoktrynacji w celu zapewniania sobie swoich partykularnych interesów.

To nie dość że subiektywna opinia wygłaszana autorytarnie, ale na dodatek oszczerstwo. Ja nie muszę się posuwać do takich zabiegów w rozmowie i Ty też nie musisz, więc jeśli chcesz prowadzić ze mną dyskusję to tego nie rób.
old come back spirit napisał(a):
Jeśli ich miłość nie wystarczy (Kościół z góry pewnie wie, że w tym wypadku to tylko zakochanie, co?).

Gdyby Kościół wiedział takie rzeczy to przypuszczam, że większość osób nie "dostawałaby" ślubu.
old come back spirit napisał(a):
Jeśliby ich różnice światopoglądowe miały doprowadzić do rozapdu ich związku lub do uczynienia z niego czegoś na kształt ofiary, to znak, że ich miłość okazała się nie wystarczająca by pokonali te bariery.

Stawiasz to w takim świetle, jakby to świadczyło o jakimś braku w miłości. Czy doskonałość miłości przejawia się w tym, że człowiek rezygnuje zupełnie z własnych marzeń i poglądu na życie, toteż nie odczuwa zawodu z powodu niemożności ich zrealizowania? Miłość nie polega na tym, że jedna osoba zupełnie o sobie zapomina i niejako się roztapia w drugiej. Miłość nie może się opierać na traktowaniu innym niż równorzędne. Gdy kocha się siebie bardziej niż drugą osobę jest źle, ale gdy kocha się drugą osobę bardziej a o sobie zupełnie zapomina, to też jest nie dobrze - tylko równość osób może doprowadzić do jedności rozumianej jako połączenie, a nie wchłonięcie.
Pewnie, ludzie są w stanie zmieniać swój światopogląd i godzić się na kompromisy, ale to ma też swoje granice - nie chodzi przecież o to, aby druga osoba pod wpływem związku stała się kimś zupełnie innym, na nasze podobieństwo - bo gdzie tu akceptacja? W każdym człowieku są marzenia i oczekiwania względem życia, których się nie wyrzeknie, bo one wynikają z tego czym i kim ten człowiek jest. Konflikt na tym poziomie przeszkadza w szczęściu małżeńskim i nie można też patrzeć na to tylko w kontekście "ja przeboleję te różnice" ale także "on/ona będzie musiała cierpieć z powodu tych różnic". Naprawdę warto się tutaj poważnie zastanowić, czy dla drugiej osoby nie będzie lepiej jeśli sobie ułoży życie z kim innym - a raczej czy dla "nas" nie będzie lepiej jeżeli każde z nas zwiąże się z kimś bardziej podobnym do siebie.
old come back spirit napisał(a):
Jeśli uważasz że jedynie ludzie, którzy spoglądają na życie w podobny sposób mają szanse na udany związek dajesz jedynie wyraz swojej niewiedzy na temat życia.

Doprawdy? A dlaczego tak uważasz? Przedstaw jakieś argumenty, bo to:
old come back spirit napisał(a):
Przejawiasz infantylne przekonanie, które między innymi wynika z z Twojego zaślepienia katolickiej doktrynie. Poddano Cię indoktrynacji i obecnie widać tego efekty.

na pewno nimi nie jest. To tylko kolejne oszczerstwa z Twojej strony, a do oszczerstw posuwają się ludzie, którzy nie mają nad sobą kontroli i nie mają nic do powiedzenia.
old come back spirit napisał(a):
Ty chyba nie czytasz ze zrozumieniem - jak dla mnie nie potrzebny jest jakikolwiek akt prawny, żaden dokument ani też jakakolwiek ceremonia ku temu by ludzie mogli ze sobą być do końca swych dni ciesząc się błogosławieństwem Boga.

No ale co Ty chcesz w tym temacie osiągnąć? Bo "a dla mnie to jest tak..." nikogo nie przekonaszy, tymbardziej nie powinno Ci zależeć na przekonaniu kogokolwiek, jeśli Twoje przekonanie to tylko "a dla mnie".
old come back spirit napisał(a):
Zabieram głos wyrażając swoje zdanie odnośnie tej kwestii. To smutne, że ktoś ma problem, który tak naprawdę wytworzyny jest sztucznie.

To, że ktoś ma problem którego Ty nie masz, nie znaczy, że jest on sztuczny. Ta osoba ma po prostu inne oczekiwania.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


So sie 12, 2006 15:41
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 15, 2006 19:49
Posty: 113
Post 
Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Prawo dane czowiekowi potrzebne do doskonalenia i przezwyciężania barier tkwi w nim.

Prawo każdy ma, ale nie środki, bo człowiek nie posiada żadnej wewnętrznej wiedzy - ma tylko ludzką naturę.


... która jest dobra i to całkowicie wystarcza. Z gruntu dobra natura ludzka jest doskonałym środkiem, to co daje kościół to jedynie modyfikacja tego środka, czyli coś wtórnego, stworzonego sztucznie - w tym przypadku wygenerowana w celu o jakim już wspominałem - zapewnienie partykularnych interesów oligarchii kleru.

Cytuj:
Kościół poprzez naukę dostarcza środków do samodoskonalenia, w postaci określonych praktyk.


Jakakolwiek szamańska praktyka jest niczym wobec wewnętrznego parcia ku dobru.

Cytuj:
Jeśli Ty miałbyś rację, a nie ja, oznaczałoby to, że człowiek ma genetycznie zapisaną wiedzę i jest w stanie się rozwijać całkowicie hermetycznie, bez interakcji z otoczeniem - znasz jakieś takie przypadki, które by tej teorii dowiodły?


Człowiekowi całkowicie wystarczy środowisko z jego najważniejszym elementem jakim jest człowiek. Nie potrzeba mu do szczęścia jakichkolwiek praktyk magicznych tudzież zapisów stanowiących o tym co ma robić ze swoim życiem. Kultura indian np dokładnie temu dowodzi. Szamani w tych kulturach przede wszystkim pełnili rolę lekarzy oraz rozsądzali pewne trudne sprawy, a nie guślarzy jak chcaiałaby tego tzw. kultura masowa poprzez lansowanie różnego rodzaju bzdur za pomocą środków masowego przekazu.

Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Kościół jest szafarzem ogłupiania i indoktrynacji w celu zapewniania sobie swoich partykularnych interesów.


To nie dość że subiektywna opinia wygłaszana autorytarnie, ale na dodatek oszczerstwo. Ja nie muszę się posuwać do takich zabiegów w rozmowie i Ty też nie musisz, więc jeśli chcesz prowadzić ze mną dyskusję to tego nie rób.


Każda opinia z założenia jest subiektywna. Jakie oszczerstwo? Historia jawnie pokazuje, że to co napisałem nie jest jakimkolwiek oszczerstwem. W czasach nam współczesnych, np. w Polsce - każdy musi płacić na KK - to nie jest ze strony tej instytucji dbanie o swoje partykularne interesy? Niech płacą tylko katolicy.

Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Jeśli ich miłość nie wystarczy (Kościół z góry pewnie wie, że w tym wypadku to tylko zakochanie, co?).


Gdyby Kościół wiedział takie rzeczy to przypuszczam, że większość osób nie "dostawałaby" ślubu.


To po co wtryniasz do swej wypowiedzi tak daleko posunięte przypuszczenia ("zakochanie")?

Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Jeśliby ich różnice światopoglądowe miały doprowadzić do rozpadu ich związku lub do uczynienia z niego czegoś na kształt ofiary, to znak, że ich miłość okazała się nie wystarczająca by pokonali te bariery.


Stawiasz to w takim świetle, jakby to świadczyło o jakimś braku w miłości.


To nie brak miłości, a raczej niedojrzałośc partnerów, niezrozumienie czym tak naprawdę jest miłość. A może w takim wypadku nie ma mowy o miłości? Miłość mialaby zgasnąć pod wpływem różnic światopoglądowych??

Cytuj:
Czy doskonałość miłości przejawia się w tym, że człowiek rezygnuje zupełnie z własnych marzeń i poglądu na życie, toteż nie odczuwa zawodu z powodu niemożności ich zrealizowania? Miłość nie polega na tym, że jedna osoba zupełnie o sobie zapomina i niejako się roztapia w drugiej. Miłość nie może się opierać na traktowaniu innym niż równorzędne. Gdy kocha się siebie bardziej niż drugą osobę jest źle, ale gdy kocha się drugą osobę bardziej a o sobie zupełnie zapomina, to też jest nie dobrze - tylko równość osób może doprowadzić do jedności rozumianej jako połączenie, a nie wchłonięcie.
Pewnie, ludzie są w stanie zmieniać swój światopogląd i godzić się na kompromisy, ale to ma też swoje granice - nie chodzi przecież o to, aby druga osoba pod wpływem związku stała się kimś zupełnie innym, na nasze podobieństwo - bo gdzie tu akceptacja? W każdym człowieku są marzenia i oczekiwania względem życia, których się nie wyrzeknie, bo one wynikają z tego czym i kim ten człowiek jest. Konflikt na tym poziomie przeszkadza w szczęściu małżeńskim i nie można też patrzeć na to tylko w kontekście "ja przeboleję te różnice" ale także "on/ona będzie musiała cierpieć z powodu tych różnic". Naprawdę warto się tutaj poważnie zastanowić, czy dla drugiej osoby nie będzie lepiej jeśli sobie ułoży życie z kim innym - a raczej czy dla "nas" nie będzie lepiej jeżeli każde z nas zwiąże się z kimś bardziej podobnym do siebie.


W wiekszości z powyższym się zgadzam jednak prawdziwa miłośc nie zauważy różnic światopoglądowych. Przedstawiasz to uczucie jakby to miała być jakaś partia do rozegrania. Pamiętaj że chodzi o miłość bezwarunkową - to jest prawdziwe oblicze tego uczucia.

Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Jeśli uważasz że jedynie ludzie, którzy spoglądają na życie w podobny sposób mają szanse na udany związek dajesz jedynie wyraz swojej niewiedzy na temat życia.


Doprawdy? A dlaczego tak uważasz? Przedstaw jakieś argumenty, bo to:
old come back spirit napisał(a):
Przejawiasz infantylne przekonanie, które między innymi wynika z z Twojego zaślepienia katolickiej doktrynie. Poddano Cię indoktrynacji i obecnie widać tego efekty.

na pewno nimi nie jest. To tylko kolejne oszczerstwa z Twojej strony, a do oszczerstw posuwają się ludzie, którzy nie mają nad sobą kontroli i nie mają nic do powiedzenia.


Bo twierdzenie, że jedynie osoby podobnie spoglądający na życie mają szansę na udany związek jest nie tyle błędne co śmieszne. Życie nie raz udowodniło, że ludzie o zupełnie przeciwstanych poglądach żyją ze sobą szczęśliwi. Przyczyna Twojego podejścia do tej kwestii leży wg mnie w indoktrynacji, której zostałeś poddany.

Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Ty chyba nie czytasz ze zrozumieniem - jak dla mnie nie potrzebny jest jakikolwiek akt prawny, żaden dokument ani też jakakolwiek ceremonia ku temu by ludzie mogli ze sobą być do końca swych dni ciesząc się błogosławieństwem Boga.


No ale co Ty chcesz w tym temacie osiągnąć? Bo "a dla mnie to jest tak..." nikogo nie przekonaszy, tymbardziej nie powinno Ci zależeć na przekonaniu kogokolwiek, jeśli Twoje przekonanie to tylko "a dla mnie".


Nie chcę nikogo do niczego przekonywać na siłę. Wyrażam swoje i nie tylko swoje zdanie odnośnie tej sprawy. Powiedz - do czegóż niby potrzebne są owe ceremonie, ryty, itd? Twoim wyjaśnieniem będzie - wiara, więc coś co wymyka się racjonalnemu oglądowi - jest irracjonalne i dlatego ma być sankcjonowane prawem? Jakim prawem? Boskim, kanonicznym? Na początek należałoby udowodnić, że jest ono zasadne, a więc co z tego wynika udowodnić, że istnieje Bóg.

Incognito napisał(a):
old come back spirit napisał(a):
Zabieram głos wyrażając swoje zdanie odnośnie tej kwestii. To smutne, że ktoś ma problem, który tak naprawdę wytworzyny jest sztucznie.

To, że ktoś ma problem którego Ty nie masz, nie znaczy, że jest on sztuczny. Ta osoba ma po prostu inne oczekiwania.


Oczywiście, że ma inne oczekiwania, szanuję to. Co nie znaczy, że oczekiwania te są wygenerowanie sztucznie, mają podłoże irracjonalne.

Pozdrawiam serdecznie

_________________
Ci, którzy noszą końskie okulary, niech pamiętają, że do kompletu należy wędzidło i bat.


So sie 12, 2006 23:24
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Ludzka natura sama w sobie jest jedynie uwarunkowaniem, a nie metodą lub środkiem do rozwoju, o czym już pisałem. Człowiek sam z siebie nie nauczy się ani mówić, ani pisać, jeśli zaś nie nauczy się mówić do pewnego wieku, nigdy nie nabędzie już tej zdolności, czego dowodzą przypadki dzieci wychowanych przez zwierzęta. Dowodzą też one tego jak nauka i otoczenie kształtują człowieka, oraz tego, że sama ludzka natura nie wystarcza do niczego i nauka jest konieczna do wspięcia się na wyższy poziom. Ba, mało powiedziane - sama natura ludzka nie wystarcza aby być człowiekiem, gdyż ludzie którzy nie wychowywali się wśród ludzi zatrzymują się na poziomie rozwoju zwierząt i znów jako dowód powołam się na dzikie dzieci wychowane przez zwierzęta.
Tak właśnie pada Twój mit wspaniałej ludzkiej natury oraz wewnętrznego parcia ku dobru i sztuczności środka kulturowego. Sama ludzka natura paradoksalnie nie czyni nawet człowiekiem, natura jest zwierzęca i nasza różni się od natury psa tylko ilością potencjału jaki w sobie mamy i dzięki któremu jesteśmy w stanie przynieść naukę. To właśnie nauki warunkują rozwój człowieka w istotę wyższą, ergo to nauki kierują człowieka ku doskonałości i realizacji tkwiącego w nim potencjału.
Piszesz, że do szczęścia człowiekowi nie są potrzebne żadne zapiski i wskazówki. Pewnie, dzikiemu dziecku wychowanemu przez psy do szczęścia wystarczało mięso i grzanie się przy kominku. Człowiek który jest jednak świadomy i otoczeniu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że doznaje bólu i może też sprawiać ból innym. Nauki mędrców pokazują co czynić, aby nie wywoływać cierpienia i dzięki temu żyć w szczęściu, jednocześnie wskazują drogę rozwoju umysłu i wzajemnej więzi między ludźmi. Zło bierze się z błędów, błędy z niewiedzy, a niewiedza z braku nauki. Ergo nauka jest konieczna do tego, by człowiek czynił dobro i sam stawał się dobry jednocześnie wykorzystując swój potencjał, co doskonale współgra z moimi powyższymi uwagami o ludzkiej naturze.
Dalej w swoim poście piszesz o tym, że szamani pełnili rolę głównie lekarzy i że to czegoś dowodzi. Powiedz mi proszę czego, bo ja tu nie widzę żadnego związku z omawianą sprawą ani sposobu w jaki zwyczaje kulturowe plemion indiańskich miałyby w jakikolwiek sposób poddawać krytyce zwyczaje cywilizacji chrześcijańskiej.
Jeśli chodzi o pytanie o "zakochanie" to nie mam pojęcia o co Ci chodzi - mógłbyś to bardziej konkretnie nakreślić?
Miłość nie jest tożsama ze związkiem, także jego rozpad nie oznacza końca miłości, która jest przecież wieczna. Niemniej osoby które się szczerze kochają i widzą, że obie w tym związku cierpią i nie potrafią znaleźć wzajemnego zrozumienia, mogą postanowić się rozstać aby uwolnić drugą stronę od uciążliwości takiego życia - właśnie z miłości.
Nie zgodzę się w żadnym wypadku, że miłość nie zauważa różnic światopoglądowych, bo to by oznaczało że miłość jest w pewnym sensie ślepa i odbierało jej znamiona pełnej świadomości wyboru. Ja wiem, że chodzi o miłość bezwarunkową, bo tylko taka jest prawdziwą miłością, ale pamiętam także o tym, że miłość to decyzja, a nie uczucie. Miłość jest aktem całkowicie rozumowym, który wynika z poznania drugiej osoby, dostrzeżenia w niej piękna i postanowienia poświęcenia swojego życia ochronie tego piękna. Uczucia towarzyszą miłości, ale nią nie są, ze względu na swoją ulotność i zależność od chwili, a nie od woli człowieka. Miłość zależna od uczuć nie wynikałaby z ludzkiej wolności tylko z pewnych określonych zdarzeń wywołujących odczucia, a więc wynikałaby z zewnątrz, albo z reakcji chemicznych a nie z wnętrza człowieka.
Wracając znów do kwestii podobieństwa ludzi - ja Ci przedstawiam konkretną, logiczną argumentację, więc odnieś się do niej, a nie pisz na zasadzie "a nie, bo gdzieś tam są przykłady". Różne spojrzenia dwojga ludzi na życie, mogą doprowadzić do dwóch sytuacji w związku:
1. Przynajmniej jedna z osób rezygnuje ze swoich pragnień i marzeń. Taka rezygnacja pozostawia pewną pustkę i poczucie niespełnienia. Jest ona wyrzeczeniem się siebie w pewnym stopniu w imię jedności, a już pisałem o tym, że rzeczywista jedność w miłości możliwa jest jedynie w relacji równości a nie absorpcji.
2. Różnice są źródłem dystansu, choćby przez samą niemożność dzielenia się tą częścią siebie, w której występuje różnica. Im bardziej poważna różnica, tym większy dystans.
Te dwa punkty w sposób konkretny i logiczny pokazują jak różnice w spojrzeniu na życie przeszkadzają w jedności, a więc w realizowaniu miłości. Każda rozsądna para powinna to rozważyć przed ślubem.
Po co mnie pytasz do czego są potrzebne ceremonie i ryty, skoro za chwilę sam odpowiadasz za mnie? Jeśli będziesz chciał poznać moje zdanie, a nie po prostu zrobić sobie twierdzenie pomocnicze we własnym wywodzie to Ci odpowiem.
Na koniec powiem abyś bardziej zważał na to w jaki sposób się wypowiadasz, bo poniżej pewnego poziomu nie będę rozmawiał.
Również pozdrawiam.

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


N sie 13, 2006 0:14
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 15, 2006 19:49
Posty: 113
Post 
Ldzka natura ie ejst środkiem do rozwoju, ludzka natura jest środkiem ku temu by człowiek trwał i zapewnił swojej Duszy byt wieczny. Piszesz o ludziach wychowywanych przez zwierzęta, czyżbyś próbował twierdzić, że ludzie Ci nie przejawiają uczuć wyższych? Nie są zdolni do radości? A to już wystarczy. Uważasz, ze tacy ludzie po śmierci będą odrzuceni przez Boga? Nie pisałem o takich ekstremalnych sytuacjach, wsponiałem o kulturze indian. Czy ich analfabetyzm przeszkodził im w tym,by stali na odpowiednim poziomie rozwoju duchowego? Pisałem, że człowiekowi do rozwoju wystarczy środowisko wraz z jego najważniejszym elementem jakim jest człowiek. Nie potrzebne więc wspomniałeś o dzieciach wychowywanych przez zwierzęta.

Mówisz, że natura ludzka pozbawiona jest możliwości parcia ku dobru. Możesz to w jakiś sposób wykazać? Przykład z dziećmi wychowanymi przez zwierzęta jest nieadekwatny.

Wspomniałem o szamanach gdyż można sobie myśleć, że jest to pewnego rodzaju odpowiednik współczesnego kapłana i co za tym idzie stwierdzić, że jakaś namiastka religii człowiekowi jest niezbędna do rozwoju, a to wiadomo - jest błędne.

Nie chodzi o krytykę zwyczajów kultury chrześcijańskiej, chodzi o ich bezzasadność czemu dowodzi kultura indian np. Bezzasadność ta przejawia się w tym, że są stworzone sztucznie w pewnych celach o których już pisałem.

Co do niezauważania różnic światopoglądowych, chodziło mi o to, że w przypadku miłości bezwarunkowej nie jest to jakakolwiek przeszkoda ku temu by kwitła, rozwijała się. Piszesz o chemii, która jest motorem miłosci - niech będzie, świadczy to tylko na korzyść memu twierdzeniu, że światopogląd schodzi na dalszy plan.

Wspominasz jedynie o dwóch przypadkach rozważając kwestię konsekwencji związku dwojga ludzi o odmiennym światopoglądzie. dziwi mnie, że nie bierzesz pod uwagę sytuacji w której wszelkie kryteria warunkujące udany związek będą spełnione. Wciąż z uporem maniaka próbujesz imputować, że udany związek dwojga ludzi o odmiennych poglądach nie jest możliwy. Toż to przecież jak już wspomniałem jest śmieszne. Jeśli wysuwasz takie twierdzenie spróbuj je jakoś wykazać. Oczywiście nie mylisz się w tych punktach, które wyszczególniłeś, zapomniałeś jednak rozszerzyć swój rys o punkt dodatkowy.

Cytuj:
Po co mnie pytasz do czego są potrzebne ceremonie i ryty, skoro za chwilę sam odpowiadasz za mnie? Jeśli będziesz chciał poznać moje zdanie, a nie po prostu zrobić sobie twierdzenie pomocnicze we własnym wywodzie to Ci odpowiem.


Jeśloi ta potrzeba wynika z czegoś innego niż z tylko z wiary i wszelkich innych irracjonalności, które za tym idą - proszę przedstaw jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii. Bo jak na razie to jakoś migasz się z odpowiedzią.

Cytuj:
Na koniec powiem abyś bardziej zważał na to w jaki sposób się wypowiadasz, bo poniżej pewnego poziomu nie będę rozmawiał.


Czymże Cię uraziłem? Wybacz, ale nie będę ubierał maski zwolennika towarzystw wzajemnej adoracji.

Pozdrawiam

_________________
Ci, którzy noszą końskie okulary, niech pamiętają, że do kompletu należy wędzidło i bat.


N sie 13, 2006 13:48
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 18, 2004 13:21
Posty: 2617
Post 
Uważam, że ludzie którzy zostali wychowani przez zwierzęta nie przejawiają uczuć wyższych takich jak np. współczucie i podobnie jak zwierzęta dbają jedynie o zaspokajanie swoich potrzeb fizjologicznych. Przypomnę tutaj jeszcze raz przykład chłopca wychowanego przez psy, którego jedyną ambicją było się najeść i wygrzewać się przy kominku. Radować zaś nawet pies się potrafi.
Nie stwierdzam, że tacy ludzie zostaną odrzuceni przez Boga, nie formułuję żadnych tez odnośnie tego co się stanie po śmierci, bo jej nie przeżyłem (a jeśli tak, to sobie nie przypominam).
Nie wiem co rozumiesz przez odpowiedni poziom rozwoju duchowego indian, a muszę jeśli dalsza dyskusja na ten temat ma być możliwa.
Człowiek jest najważniejszym elementem w rozwoju - z tym się zgadzam i o tym pisałem przy okazji dzikich dzieci. Niemniej ten "człowiek" to nie po prostu ludzka natura, tylko społeczeństwo będące nośnikiem kultury. Kultury przekazywanej poprzez naukę. To zaś jak rozwinięta jest kultura i jak mocny rozwój oferuje człowiekowi jest inną kwestią.
Nie napisałem, że ludzka natura pozbawiona jest możliwości parcia ku dobru, bo wtedy rozwój człowieka byłby niemożliwy. Sama jednak natura jedynie oferuje możliwość parcia ku dobru i rozwojowi, nie jest siłą napędową - tzn. samo bycie człowiekiem nie warunkuje rozwoju.
Ja nie sformułowałem wniosku, że człowiekowi do rozwoju potrzebna jest namiastka religii, tylko nauka "jak żyć", którą Kościół posiada w postaci etyki.
Nie do końca rozumiem w jakim celu posługujesz się słowem "sztuczność" i co przez nie rozumiesz. Jeśli rozumiesz przez sztuczne to co nie jest związane z prawem dżungli, którym (przyjmijmy) żądzi się przyroda, to sztuczna jest każda etyka ludzka. Wolę w tym przypadku określenie "ponadbazowe" jako nieuwarunkowane genetycznie i nie ograniczające się do fizjologii. Przy okazji brak jest w tym określeniu negatywnego zabarwienia, jakie posiada wyraz "sztuczne", a jakiego nie powinno się przypisywać etyce.
Nie pisałem o tym, że chemia jest motorem miłości. Miłość jest decyzją rozumową. Reakcje chemiczne to zakochanie/zauroczenie, które pozbawione jest rozumowej refleksji i rzeczywistego postrzegania rzeczy takich, jakimi są.
Nie pisz mi, że moje wnioski na temat różnic światopoglądowych w związku są śmieszne. Ja nie uważam tak jak uważam z powodu wywróżenia tego z fusów herbacianych, tylko w wyniku logicznego myślenia które Ci przedstawiłem. Odnieś się do niego proszę, jeśli uważasz je za błędne i zwróć mi uwagę na te błędy. Jeśli mi to wykażesz, to ja chętnie swoje zdanie zmienię.
Moim zdaniem ryty i obrzędy towarzyszące zawieraniu małżeństwa pełnią rolę znaku i pieczęci. Są znakiem przełomu w życiu, symbolizując zmianę stanu, dając małżonkom namacalny znak przyjęcia zawarcia czegoś nadzwyczajnego, otwierającą coś czego do tej pory nie znali. Pięczęcią są zaś w ramach uroczystej deklaracji (co samo w sobie ma swoją wagę, wartość i oddziaływanie) i złożenia przysięgi w której człowiek nie deklaruje dostosowanie swojej woli do pewnych określonych prawideł. To trochę jak certyfikat potwierdzający tożsamośc ;-)

_________________
Opuściłem forum wiara.pl i mój profil czeka na usunięcie.
Pożegnanie jest tutaj


N sie 13, 2006 14:25
Zobacz profil

Dołączył(a): So kwi 15, 2006 19:49
Posty: 113
Post 
Incognito napisał(a):
Uważam, że ludzie którzy zostali wychowani przez zwierzęta nie przejawiają uczuć wyższych takich jak np. współczucie i podobnie jak zwierzęta dbają jedynie o zaspokajanie swoich potrzeb fizjologicznych.


Czy możesz zatem podać na jakich naukowych źródłach opierasz się wysuwając takie twierdzenie? Pisałeś o chłopcu wychowywanym przez psy, którego ponoć jedyną ambicją było najedzenie się do syta i wygrzewanie przy kominku. Wiesz, to nawe same psy mają więcej ambicji... Czy aby ta obserwacja i wysunięte na jej podstawie wnioski nie są aż nazbyt pochopne, lub czy to nie jest li tylko Twój wniosek? Czy dane było obserwującym zachowanie tego chłopca gdy np opiekujący się nim pies jest umierająco chory itd? Jak wtedy zachowuję się on? Nawet psy zachowują się w takich przypadkach na swój sposób wyrażając swoją troskę, współczucie. Mam znajomego, który jakiś czas żył z wiliczym stadem i mogę coś na ten temat powiedzieć.

Jak już wspomniałem przykład tzw. "dzikich dzieci" nie jest adekwatny ku temu by tworzyć swoje opinie na temat mego światopoglądu, że jest mitem. Chodzi obecnie o zasadność czegoś ponad to czego doświadcza ten chłopiec i kryteriów jakimi kierujemy się w obieraniu sądów na temat istoty i celu życia człowieka, a te muszą być jak najbardziej subiektywne. Opierać musimy się tutaj na naszych subiektywnych odczuciach, które mówią nam, że człowiek wsłuchujący się w piątą symfonię Mozarta jest lepszy od dziecka wychowywanego przez psy. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ oburzam się w obecności opinii, które bez oporów przekreślają możliwość zawarcia związku sakramentalnego w ramach obrządku jakiejś religii, sytuując tym samym "lepszość" takiego związku od takiego, który trwa, a nie jest sankcjonowany jakimikolwiek rytami, czy zapisami.

Związek zawarty przy udziale obrządku religijnego jest jak dla mnie czymś sztucznym, w gruncie niepotrzebnym, mogącym przysporzyć kłopotów osobom, które się wiążą. Przysięga? "Albowiem zaprawdę powiadam wam abyście nie przysięgali" słyszymy z jednej strony, a z drugiej - "Przysięgam Ci miłość, wierność..." A co w przypadku, gdy związek ten jednak nie jest udany? Ano korowody i w zdecydowanej większości przypadków niemożność rozwodu, która przyprawia o frustrację i napotkanie na ostracyzm w środowisku.

Cytuj:
Nie wiem co rozumiesz przez odpowiedni poziom rozwoju duchowego indian, a muszę jeśli dalsza dyskusja na ten temat ma być możliwa.


Chodzi mi o ich kompetencje moralne. Czyżbym mieliby być gorsi od księży, biskupów, czy też szeregowych katolików? W ich historii nie znajdziesz stosów, krucjat i budowanie tzw. świątyi opatrzności bożej gdy obok aż roi sieod bardziej naglących potrzeb.

Cytuj:
Człowiek jest najważniejszym elementem w rozwoju - z tym się zgadzam i o tym pisałem przy okazji dzikich dzieci. Niemniej ten "człowiek" to nie po prostu ludzka natura, tylko społeczeństwo będące nośnikiem kultury. Kultury przekazywanej poprzez naukę. To zaś jak rozwinięta jest kultura i jak mocny rozwój oferuje człowiekowi jest inną kwestią.


Jakich kryteriów użyjesz by sklasyfikowac kulturę indian w odniesieniu do stopnia rozwoju w zestawieniu z kulturą chrześcijańską? Co rozumiesz poprzez "mocny rozwój"?

Cytuj:
Nie napisałem, że ludzka natura pozbawiona jest możliwości parcia ku dobru, bo wtedy rozwój człowieka byłby niemożliwy. Sama jednak natura jedynie oferuje możliwość parcia ku dobru i rozwojowi, nie jest siłą napędową - tzn. samo bycie człowiekiem nie warunkuje rozwoju.
Ja nie sformułowałem wniosku, że człowiekowi do rozwoju potrzebna jest namiastka religii, tylko nauka "jak żyć", którą Kościół posiada w postaci etyki.


Jak na razie pozostawię bez komentarza kwestię potrzeby samego rozwoju człowieka, nadmienię tylko, że samo to, iż jest człowiekiem świadczy o jego zaawansowanym rozwoju jako jednostki. Twierdzisz, że człowiekowi do rozwoju potrzebna jest nauka jak żyć i że tę naukę musi uzyskać on od innych, w tym konkretnym przypadków emisariuszami i szafarzami tejże nauki są kapłani kościoła katolickiego. Ja wysuwam przeciwstawną tezę, otóż odpowiedź na pytanie jak żyć człowiek może odnaleźć kierując się swoją naturą (parcie ku dobru) na zasadzie obserwacji środowiska w którym żyje, nawet na bazie obserwacji samej przyrody.

Cytuj:
Nie do końca rozumiem w jakim celu posługujesz się słowem "sztuczność" i co przez nie rozumiesz. Jeśli rozumiesz przez sztuczne to co nie jest związane z prawem dżungli, którym (przyjmijmy) żądzi się przyroda, to sztuczna jest każda etyka ludzka.


Jeśli chodzi o negatywny wydźwięk pojęcia sztuczność, to takowy przynależy Kościołowi Katolickiemu. Co do etyki można przyjąć tę kwestię w poczet przymiotów ponadbazowych, wynikających jednak z natury ludzkiej. W ujęciu religii wszelkiej maści mamy do czynienia z wykorzystaniem owej natury w celach negatywnych, a etyka jest naturalnym efektem przejawiania się natury ludzkiej. Etyka została wsprzegnięta w poczet religii na zasadzie konia pociągowego, ale nie jest celem samym w sobie.

Cytuj:
Nie pisałem o tym, że chemia jest motorem miłości.


Zgadza się, pisałeś, że miłość wynika z rekacji chemicznych , a więc tam ma swój początek. Jeśli miłość wynika z chemii, to cóż jest jej motorem jeśli nie ona właśnie?

Cytuj:
Nie pisz mi, że moje wnioski na temat różnic światopoglądowych w związku są śmieszne.


Nigdzie tego nie napisałem, przeciwnie, napisałem, że nie mylisz się w swych wnioskach (dwa przedstawione przez Ciebie punkty). Śmieszne jest to, że w myśl Twoich wniosków nie dostrzegasz niczego ponad, wniosku trzeciego, czyli tego, że miłosć i szczęsliwy związek dwojga osób jest możliwy w przypadku przeciwstawnych poglądów. Nie mów, że jest inaczej - sam żyję w takim związku.

Cytuj:
Moim zdaniem ryty i obrzędy towarzyszące zawieraniu małżeństwa pełnią rolę znaku i pieczęci. Są znakiem przełomu w życiu, symbolizując zmianę stanu, dając małżonkom namacalny znak przyjęcia zawarcia czegoś nadzwyczajnego, otwierającą coś czego do tej pory nie znali. Pięczęcią są zaś w ramach uroczystej deklaracji (co samo w sobie ma swoją wagę, wartość i oddziaływanie) i złożenia przysięgi w której człowiek nie deklaruje dostosowanie swojej woli do pewnych określonych prawideł. To trochę jak certyfikat potwierdzający tożsamośc ;-)


Znakiem jest związek, a pieczęcią miłość. Reszta podpada pod świadomość i nic więcej nie trzeba. Przysięgi jak już wspomniałem mogą okazać się szkodliwe.

Pozdrawiam

_________________
Ci, którzy noszą końskie okulary, niech pamiętają, że do kompletu należy wędzidło i bat.


N sie 13, 2006 21:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 39 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL