Rita napisał(a):
Jeżeli Tobie takie stanie na rozstajach nie odpowiada, nie możesz przez to żyć własnym życiem, to zdecyduj się na coś. Ale nie wiem czy to uczyni Cię szcęśliwszym? Mnie by na pewno nie uczyniło szczęśliwszą...
Nie traktuję tego jak zabiegu magicznego. Sam już wybrałem jak sądzę. To czy będę szczęśliwy zależy od tego czy mój wybór był właściwy, czy nie, a nie od samego wyboru. Choć bez tej decyzji w ogóle nie mógłbym liczyć na szczęście, ani na to, że mogę mieć rację.
Cytuj:
Nie mówię, że Bóg podejmuje decyzje, ale KrK mówi o czymś takim jak łaska, bez której nie sposób wierzyć.
Traktowałem to zawsze trochę tak jak Pascal. Decydujesz się na coś, na wiarę i to jest pierwszy krok. Jeśli to zrobisz i zaufasz Bogu, to jeśli on jest to ci pomoże, jeśli go nie ma to nie albo jest zły, co wychodzi na to samo w sumie.
Cytuj:
To nie człowiek decyduje czy wierzyć. Ja próbowałam i się nie dało.
Ale czego Ty tak naprawd potrzebujesz? Może przynależności gdzieś? Wierzący, niewierzący, byle byli ludzei którzy Cię zrozumieją? Pewnie zdeklarowanym teistom/ateistom żyje się łatwiej, bo są ludzie którzy zrozumieją, pogłaszczą i wesprzą. Ja mam inne środowisko i inne wspólne tematy, nie potrzebuję wspólnoty wierzących, czy niewierzących a wiara bądź niewiara jest tylko i wyłącznie moją sprawą.
Też traktuję to jak prywatną sprawę, ale nie zamierzam żyć w jakimś undergroundzie, ukrywać tego czy się kamuflować. Chce żyć po swojemu, zgodnie z tym co uważam za słuszne.
Przeważnie się szuka ludzi podobnych do siebie i z nimi się przestaje, ale życie zmusza do kontaktów nie tylko z tymi z którymi się dobrze rozumiemy i zgadzamy.