Skąd się wzięła natura? Czy natura jest bogiem istniejącym od zawsze?
Jeżeli przed wielkim wybuchem nie było nic, to skąd się wziął wielki wybuch i z czego powstał wszechświat?
Jak się mają te zapatrywania do oczywistego faktu przyczynowości i skutków?

Hm. To co teraz napiszę wcale nie będzie zaliczać się do postów w stylu "Nie wiesz? To nie pisz".


Nie mam pojęcia jak powstał świat, zapewne nigdy się nie dowiem, więc mało mnie to obchodzi.

Kiedyś czytałem taką książkę SF "Paroksyzm nr -1", fajna, ale nie oddająca sedna pytania.

Świat powstał i tyle, trzeba Bogu za to dziękować, że mamy gdzie żyć...

A dlaczego miałby być jakikolwiek "początek" ? Może to tylko ludzki umysł domaga się takiej kategorii, bo przyzwyczajony jest do porządku przyczynowo-skutkowego.

Człowiek nie jest przyzwyczajony, ale stwierdza jako fakt istnienie przyczyn i skutków.

Naukowa teoria "bing bang" stwierdza, że Wszechświat wyłonił się z gęstej i gorącej "osobliwości".Wszechświat - jako materia,czas, przestrzeń, ruch itd.To właśnie jest natura w szerokim rozumieniu. Przedtem nie było nic , bo nie istniał czas, nie było więc i przyczyny.
Oczywiście o Bogu nauka nie wspomina - może dlatego,że jakoś go tam nie dostrzegła.

Najpierw powinieneś był wiedzieć, że nauki przyrodnicze czy matematyczne nie zajmują się Bogiem, od tego jest teologia. Co najwyżej odkrycia tych nauk mogą prowadzić pośrednio do uznania istnienia Absolutu, Ostatecznej czy Najwyższej Przyczyny.
A skąd się wzięła ta "osobliwość" i dlaczego wszechświat z niej się wyłonił? Co jest przyczyną istnienia owej osobliwości? Co spowodowało, że wszechświat się wyłonił, że zaistniała materia, czas, przestrzeń i ruch?

To nie są raczej dobrze postawione pytania. Co nie znaczy, że ja wiem jak je postawić, bo ciężko sobie wyobrazić nieistnienie czasu i wszystkich praw fizyki jakie znamy, nie możemy tam stosować ciągu przyczonowo skutkowego.
Zgadzam się z tym, że nauki przyrodnicze nie zajmują się Bogiem, nie stawiają pytania o Boga

Owszem, możemy pytać o przyczynowość najbardziej ontologiczną, a mianowicie, skąd się wziął czas, skąd prawa fizyki. Jeżeli nie było czasu i fizyki, to co było przedtem? Co czy kto spowodował, że te rzeczywistości zaistniały?

Może się czegoś ciekawego nauczę od Ciebie, bo ekspertem nie jestem
Jeżeli czas nie istaniał, to dlaczego pytamy się co było przedtem?
Mi też ciężko sobie wyobrazić coś bez przyczyny.
Załóżmy, że czas, przestrzeń, materia, prawa fizyki wzięły się z Wielkiego Wybuchu, a przedtem była "osobliwość" jak to sprytnie fizycy nazwali.
To tylko takie moje luźne myśli, zreszta widać, że nie ma najlepszej składni ten post.
[/url]

Dobrze, ale jaka była przyczyna wielkiego wybuchu, na skutek którego powstał uporządkowany i logiczny wszechświat? Rozsądek każe nam uznać, że nie był to przypadek, że musiała tu zadziałać jakaś rozumna siła. Filozofowie czy teolodzy powiedzą, że tym, który sprawił zaistnienie wszechświata, jest Bóg. Matematycy i fizycy mogą co najwyżej opisywać jakieś zdarzenia, ale nie udzielą odpowiedzi na pytanie o ostateczną przyczynę.

ale przed stworzeniem którego świata ?
skoro są tacy co zakładają, że "przed" nie było niczego, dlaczego nie założyć, ze zawsze było "coś" ?
imho Wszechświatów jest całe mrowie ...

Dzisiaj jak wracałem sam z dodatkowych zajęć zacząłem rozmyślać.
O tym, że może wcale nie być czegoś takiego jak czas. To wymysł człowieka. Słowo. Sposób na uporządkowanie wszystkiego co się dzieje, działo i będzie dziać.

W sumie to sam nie wiem jak dobrać do tego odpowiednie słowa.

Proste, czas jest miara zmiany polozenia.
Istnieja poruszajace sie czasteczki, a nie czas, ktory porusza czasteczkami.

Dlatego np. nie można zatrzymać czasu, bo trzeba by zatrzymać wszystkie istniejące cząsteczki.