| Autor |
Wiadomość |
|
bratt
Dołączył(a): Pn sie 21, 2006 14:36 Posty: 69
|
 POśWIęCENIE?
PANI CZY WYROBNICA?
Polityczna poprawność działa tak, że przeciętny człowiek boi się nie tylko mówić, ale myśleć inaczej niż nakazują anonimowi arcykapłani tych nowych dogmatów. I tak jest z tzw. realizowaniem się kobiety poza domem. Te „realizujące” się (na siłę) są tak krzykliwe, że kobieta „domowa” nawet szeptem już nie protestuje. Jednak pomijając te zawody, których trudno sobie wyobrazić bez kobiet, to kobiety zmuszone do swoistego socjalistycznego wyrobnictwa, wcale się w tym nie realizują i na pewno wolałyby być panią swojego domu niż posługaczką większego czy mniejszego szefa. Ale Postępowość tak wszystko urządziła i tak wszystkich ogłupiła, że nawet nie chcemy pomyśleć inaczej.
*
Maga właśnie otrzymała awans i podwyżkę – na oczach całego personelu firmy. Ileż ją to kosztowało! Ale warto było. Schodziła z podium upojona nie tylko tym, ale i zazdrosnymi spojrzeniami innych pracownic. Wiedziała, że wygląda świetnie (napracowała się nad tym) i przebojowo. Podrzuciła efektownie kluczyki od nowiutkiego „alfa-romeo” do jej dyspozycji. Była pewna, że teraz dokaże i pokaże wszystkim, co potrafi. Odezwała się komórka… Mąż. – „Nie mogę, wrócę późno. Życiowa szansa” – załatwiła to SMS-em, by nie słyszeć jego płaczliwego tonu. Szef liczy na nią, więc musi się wykazać. Co prawda miała tylko przywozić niektórych gości, zabawiać ich, podejmować. Ale to byli ważni kontrahenci. Byle kto nie mógł tego robić. Znała trzy obce języki, no i ta jej prezencja. Czuła, że świat do niej należy, czyli salony, bankiety. Żeby to zdobyć, musiała po cichu pozbyć się ciąży, ale na dziecko będzie jeszcze czas. Zresztą, teraz żałowała, że wyszła za mąż. W domu zaledwie sypiała i to nie zawsze. Ta praca pochłaniała tyle czasu i energii, że już nawet na miłość nie starczało. Cóż, kochała pracę, a praca ją. Kolejny ważny gość poczęstował ją drinkiem. Nie mogła odmówić. A potem przejechała na czerwonym, by zdążyć na lotnisko po następnego i źle zbierając zakręt uderzyła w słup jakiegoś ogrodzenia. Ktoś ją wyciągnął z samochodu i straciła przytomność. Obudziła się w jakimś domu – pustawym, jakby ktoś się wprowadzał dopiero. Siedziała przy niej kobieta chyba ponad czterdziestoletnia. – „Miała pani mały wypadek – powiedziała – ale jestem lekarzem, nic groźnego. Parę stłuczeń i chyba szok. Gdy pani dojdzie do siebie, odwieziemy.” Maga zapytała: „Czemu tu tak pusto i cicho. Pani domu wyjaśniła: „Budowaliśmy ten dom 10 lat i na meble już zabrakło. Dostajemy od przyjaciół jakieś używane. Ostatni prezent to stary fortepian. Już były tu trzy koncerty. Trudno było pomieścić słuchaczy. Znajomi, przyjaciele dzieci…Mamy ich trochę. No i ta nasza biblioteka w spadku po dziadkach. Czytają siedząc na podłodze, na tych chodnikach, które sama robię.” Maga spytała: „Nie pracuje pani?” – „Nie. Zaniedbałam praktykę lekarską. Czasem komuś pomogę bezinteresownie, ale tu w domu tyle się dzieje, że się nie nudzę. Dorabiam, robiąc kilimy.” I wtedy wpadła gromadka młodzieży. Pani domu wniosła dwie wazy grochówki i siadła z nimi w kręgu na jedynym krześle. W oczy rzucał się szacunek i sympatia, jaką ta młodzież ją darzyła. Opowiadali o jakiejś sztuce. Pani domu całkiem dobrze znała się na teatrze. Przerwała jednak rozmowę i podeszła do Magi. – „To przyjaciele syna i córki – powiedziała – taka artystyczna młodzież. Przy nich jestem na bieżąco ze wszystkim. Może spróbuje pani mojej grochówki?” Maga odmówiła, bo usłyszała z sąsiedniego pokoju Księżycową Sonatę Beethovena. Któraś z dziewcząt pokazała jakiś układ baletowy do tego. – „Pani Luizo! Prosimy do nas! Niech pani oceni…” –wołali panią domu. – „Ona naprawdę jest tu panią – myślała Maga – porusza się z taką niewymuszoną dystynkcją…” Znowu ktoś przyszedł. Jakaś telewizyjna twarz. Chyba aktor z teatru. I znów to pełne sympatii i respektu „Pani Luizo”. – „Ona nie pędzi za światem jak ja – pomyślała Maga – ale on do niej przychodzi, choć brakuje im na meble… Ja przy niej jestem jak bezdomna.”
*
G.K.Chesterton kilkadziesiąt lat temu napisał: „Współczesne kobiety bronią swoich urzędów z zawziętością właściwą istotom kochającym swój dom. Walczą o biurka i maszyny do pisania, jak o domowe ognisko i gniazdo rodzinne, odnosząc się z jakąś wilczą wiernością do niewidzialnej głowy firmy. Dlatego tak dobrze spełniają swoje czynności w biurach. I dlatego nie powinny tam pracować.”
_________________ bratt
|
| So maja 26, 2007 11:59 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Niedawno urodziła się nam córeczka. To nasze pierwsze dziecko.Obecnie nie mam pracy, ale zanim Laura przyszła na świat to myślałam aby wrócić po jakimś czasie do pracy (mąż ma za niską pensja bym mogła zajmować się dzieckiem). Nawet ostatnio koleżanka (również z rodziny, która żyje wg nauki Jezusa) powiedziała, że ona gdy jej dziecko skończyło 4 mce nie mogła już dłużej wytrzymać w domu i wróciła do pracy (abslutnie jej za to nie potępiam-to jej decyzja) i zapewne u mnie będzie tak samo. Ale dziś zdałam sobie sprawe, że tak naprawdę nie chcę iść do pracy.Tak bardzo realizuję się i spełniam swoje ambicje przy naszej kruszynce, że nie potrzebuję "kariery zawodowej" by móc czuć się spełnioną. Napomknę, że mam wyższe wykształcenie i mieszkam w większym mieście, więc nie spełniam typowych "kryteriów" "kury domowej" (niewykształcona, zacofana i ze wsi-oczywiście nie chcę tu nikogo obrazić, ale tak głoszą feministki). Na pewno nie zamieniłam bym się z nikim. I rozmawiałam z mężem, bym mogła zostać w domu to postara się znaleźć 3 pracę, a ją jak dziecko będzie trochę większe postaram się jakoś dorobić, bez czsowego uszczerbku względem dziecka (nie wiem może jakieś korepetycje?). Modlimy się do św.Józefa o jakieś dobre rozwiązanie. Za dwa lata chcielibyśmy począć drugie dzieciątko, a potem jeszcze następne, i jeszcze i ... Wiesz to naprawde niesamowite opiekować się taką żywą istotką i patrzeć jak z każdym dniem się rozwija, dorasta, uczy się. I przykro mi, że udało się feministkom wmówić kobietom, że macierzyństwo nie jest ich powołaniem, że to kula u nogi hamująca samorealizację. Nie zamieniłabym tej chwili, gdy karmię moje dzieciątką piersią i ona w pewnym momencie przestaje jeść i patrzy się mi głęboko w oczy i się uśmiecha, na nic innego na świecie. A wiem, że w moim życiu matki będzie jeszcze wiele podobnych chwil.
Oczywiście ja nie mówię, że jeśli jakaś kobieta chce robić karierę zawodową i woli np dziecko oddać do żłobka, to że jest złą matka i okropną kobietą, Tylko niech to będzie jej własny wybór podyktowany jej wewnętrzną potrzebą, a nie polityczną poprawnością. Dlatego apeluję do wszystkich kobiet, pomyślcie o tym tak same od siebie, a nie tak , jak dyktują wam inni.
Pozdrawiam 
|
| So maja 26, 2007 23:25 |
|
 |
|
bratt
Dołączył(a): Pn sie 21, 2006 14:36 Posty: 69
|
 Pani czy...
Dziękuję Ci bardzo za tak piękny i bezpośredni w swoim doświadczeniu obraz
takie spełnienia kobiety, jakie jest teraz przekreślane, zakrzyczane, umniejszone. To starczy za wszystkie argumenty i dowody! Pozdrawiam ciepło~!
_________________ bratt
|
| N maja 27, 2007 5:16 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
 Re: POśWIęCENIE?
bratt napisał(a): PANI CZY WYROBNICA? Uważam, że tekst jest bardzo tendencyjny. W kierunku poprawności politycznej, zgodnie z którą miejsce kobiety jest w domu. W tym celu mamy tak silnie skontrastowane sylwetki tych dwóch kobiet. Czarno-biały świat. poetessa napisał(a): I rozmawiałam z mężem, bym mogła zostać w domu to postara się znaleźć 3 pracę Nie obawiasz się, że mąż się zaharuje? A co z kontaktem ojciec - dziecko? Z Waszymi relacjami: mąż- żona? Miłość potrzebuje czasu.
Te wciąż smutne polskie realia... Jak wyżyć z jednej pensji? Jaki pracodawca zatrudni młodą matkę? Jak pogodzić pracę na cały etat z byciem matką dziecka karmionego piersią? Jak wrócić do pracy po kilku latach przerwy?
Podoba mi się polityka prorodzinna Francji. Chce mi się czegoś takiego dla moich dorosłych już dzieci. Tam naprawdę państwo pomaga. I są efekty - rodziny chcą mieć dzieci, kobiety chcą je rodzić, bo jednocześnie mają możliwości na "pozadomową" samorealizację - oczywiście te, które tego chcą.
Jeszcze do poetessy - dlaczego sądzisz, że "feministki wmawiają coś kobietom"? Stawiasz jedne w opozycji do drugich... Feministki to też kobiety 
|
| N maja 27, 2007 8:01 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
mateola napisał:
Cytuj: Feministki to też kobiety Wiesz to takie samo stwierdzenie jak to, że "Hitler też był człowiekiem" ( i tu nie chodzi mi o przyrównanie feministek do Hitlera, tylko o znaczenie tego zdania). A mimo to nie powstzrymało go to, by wymyśleć ideologie i wydać takie rozkazy. przez które zginęła niesamowita ilość ludzi. Tak samo feministki mimo tego, że są kobietami, to wcale nie oznacza, że chcą dobra kobiet. Owszem nie umniejszam roli feministek w poprawie sytuacji życiowej kobiet. Na pewno dzięki nim między innymi kobiety obecnie mają wybór - czy chcą zostać w domu i zająć się dziećmi czy też pracować. Ale feministki, według mnie, zbyt agresywnie i zaborczo próbują narzucić wszystkim kobietom ich model życia, a według nich te które decydują się zająć domem zostały zastraszone przez mężczyzn i na pewno są ciemiężone (takie są moje i moich koleżanek-matek obserwacje). A to, że w Polsce jest trudno. No cóż a gdzie nie jest trudno? Ale to wcale nie jest wymówka do tego, żeby zostawiać dzieci wbrew sobie i lecieć do pracy, bo jest wiele innych opcji, tylko "poświęcić" muszą się obie strony. Cytuj: Nie obawiasz się, że mąż się zaharuje? A co z kontaktem ojciec - dziecko? Z Waszymi relacjami: mąż- żona? Miłość potrzebuje czasu.
A na te pytania postara odp Ci mój mąż później.
Pozdrawiam 
|
| N maja 27, 2007 10:19 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Przesadziałaś z tym Hitlerem.
Nie jestem pewna, czy wszystkie feministki podzielaja pogląd, wg którego jedynie kobieta robiąca karierę zawodową żyje pełnym życiem. Niemniej jednak są kobiety, które nie wybierają sie za mąż albo nie czują sie gotowe do bycia matkami. Czy i one nie mają prawa do wybrania (wolny wybór) swojego modelu życia - jak napisałaś - "kierowane wewnętrzna potrzebą", bez oceniania, że ktoś im wmówił albo coś narzucił?
Cytuj: A to, że w Polsce jest trudno. No cóż a gdzie nie jest trudno? We Francji Są i możliwości, i faktyczny wybór, bez konieczności robienia czegokolwiek wbrew sobie. Cytuj: A na te pytania postara odp Ci mój mąż później.
O, to by było pierwsze małżeństwo, o którym wiem, że oboje piszą na forum
Ale mnie interesuje Twoja opinia.
Miłego dnia 
|
| N maja 27, 2007 13:26 |
|
 |
|
Robur
Dołączył(a): Wt sty 31, 2006 9:38 Posty: 342
|
Trudny to temat, ponieważ ginie nim sens sprawy .
Cytuj: Mateola napisała
Podoba mi się polityka prorodzinna Francji. Chce mi się czegoś takiego dla moich dorosłych już dzieci. Tam naprawdę państwo pomaga. I są efekty - rodziny chcą mieć dzieci, kobiety chcą je rodzić, bo jednocześnie mają możliwości na "pozadomową" samorealizację - oczywiście te, które tego chcą.
Zachodzi tu pewne nieporozumienie. Samorealizacja odnosi się do realizacji samego siebie. To takie zamkniecie w gettcie własnego JA, dokładna odwrotność chrześcijaństwa, miłości bliźniego. Małżeństwa, związki samorealizujących się to dwoje ludzi , którzy mają własne plany , drogi życiowe . Jedynie pewna część ich życia dotyczy wspólnoty , Idą obok siebie , bo im tak wygodnie. Z reguły taki związek kończy się po jakimś czasie , partner nie jest już pomocny do niczego. W chrześcijaństwie, a zwłaszcza w katolicyźmie istniało zawsze pojęcia - wzrastanie. Dotyczyło one wzrostu w wierze , ale nie tylko. Oznaczało to tez kształtowanie charakteru, odwagi , wzbogacanie wnętrza, rozwój duchowy , moralny , doskonalenie się poprzez poznawanie świata , określony sposób myślenia.
Często wzrastanie myli się z powiększaniem umiejętności. Umiem stolarkę , nauczę się jeszcze projektowania wnętrz , a potem jeszcze kurs florystyczny, może dodam księgowość. Owszem te umiejętności dadzą mi szerszą możliwość pracy , niemniej nie wzbogaca mnie duchowa , nie spowodują rozwoju jako człowieka. Sam wykonywałem różne zawody , dały mi one pojecie o życiu , lecz na tym koniec. Jest to pewna wartość , lecz ograniczona.
Modna jeszcze u nas samorealizacja , jest na zachodzie bankrutem, samotność , nieszczęścia spowodowały powstanie tzw psychologii pozytywnej. To nic innego jak plagiat z miłości bliźniego. Mądrzy (odkryli drzwi do lasu ) wyliczyli ,że bogaty mieszkaniec UE jest tak samo szczęśliwy jak biedak z przedmieść Mexico City, ale za o wiele mniejsze pieniądze. Dlatego zaleca się życie dla … dobra drugiego itp. To szerszy temat , ta psychologia to mniej więcej kolejna sztuczka z cyklu poszukiwania szczęścia wiecznego na ziemni, przy okazji więcej.
Francja . Diabeł tkwi w szczegółach.
http://wiadomosci.onet.pl/1252038,2679, ... skart.html
Ten system wcale nie wspiera rodzin. Ma dostarczyć dzieci , wiadomo co tam się dzieje. A to już różnica. Rany powierzchowne goją się szybko , rany głębokie , czasem nigdy. Dlatego życie na poziomie wspólnoty pierwotnej (wszyscy ze wszystkimi po kolei ) tak ładnie się wspiera, pokazując wyokrąglone kształty nieszczęść. System podatkowy dla rodzin jest najlepszym rozwiązaniem, nie bonusy. Tu nie chodzi o rodziny , jedynie przyrost naturalny i uzależnienie samotnych , zwłaszcza matek od państwa. Słynna niezależność od męża , kończy się zależnością od państwa , które daje wszystko , ale zbiera od niemowlaka do żłobka na edukacje , de facto , kształtuje dzieci poza samotną z reguły matką. System ubezwłasnowolnia samotne matki. W praktyce zamyka dostęp do dziecka . Zabranie ojcu możliwości utrzymania rodziny (system ) powoduje przeniesienie ciężaru na państwo. Ono decyduje o wszystkim . To już zaszło w Szwecji , sztandarowym przykładzie. Poszukuje tej strony z GW (sic!) , mam nadzieję znaleźć .
http://www.konserwatyzm.pl/index.php?op ... Itemid=111
Należy przywrócić nie tylko finansowanie , ale godność macierzyństwa , bez postawienie tego ponad pracę , niewiele się zdziała.
|
| N maja 27, 2007 20:36 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Bardzo pięknie opisane Robur. Całkowicie się zgadzam.
Pozdrawiam 
|
| Pn maja 28, 2007 21:17 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
Samorealizacja to jedna z potrzeb psychicznych człowieka, umiejscowiona zdaje sie na szczycie. Najwyraźniej chyba odróżnia człowieka od innych stworzeń. Samorealizacja umożliwia stawanie sie w pełni człowiekiem. Pozwala odpowiedzieć na pytania: Kim jestem, po co żyję. To rozwój potencjalnych możliwości, jakie otrzymaliśmy od Stwórcy.
Można sprawdzić w wikipedii. I nie demonizować. Jak każda potrzeba, wymaga rozwagi i brania pod uwagę kontekstu, w którym się jest.
A'propos co, Poetesso z Twoją własną samorealizacją, jaką jest chęć posiadania dużej rodziny? Na ile bierzesz pod uwagę możliwości swojego małżonka w zakresie jej utrzymania?
|
| Wt maja 29, 2007 8:26 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mateola o to się nie martwimy, Bo fundamenetem naszej rodziny jest Chrystus. Nasze plany powierzamy Panu Bogu i jeśli On będzie chciał byśmy mieli dużo dzieci to da nam możliwości i siły do realizacji tego zamysłu. Tak było do tej pory i tak na pewno bedzie w przyszłości. A poza tym oboje z mężem wykonujemy równie ciężką pracę : ja w domu on poza domem. Różnica jest tylko taka, że jego praca trwa 11-12 godzin a moja całą dobę 
|
| Wt maja 29, 2007 11:22 |
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
poetessa napisał(a): Mateola o to się nie martwimy, Bo fundamenetem naszej rodziny jest Chrystus. Nasze plany powierzamy Panu Bogu i jeśli On będzie chciał byśmy mieli dużo dzieci to da nam możliwości i siły do realizacji tego zamysłu. Tak było do tej pory i tak na pewno bedzie w przyszłości. A poza tym oboje z mężem wykonujemy równie ciężką pracę : ja w domu on poza domem. Różnica jest tylko taka, że jego praca trwa 11-12 godzin a moja całą dobę  Rozumiem, pamiętam
Jeśli będziesz konsekwentna - Twoja samorealizacja będzie miała spore szanse na urzeczywistnienie.
Pozdrawiam 
|
| Wt maja 29, 2007 14:52 |
|
 |
|
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
Może to trochę będzie trącić męskim szowinizmem, ale:
poetessa napisał(a): A poza tym oboje z mężem wykonujemy równie ciężką pracę : ja w domu on poza domem. Ale o ile dobrze rozumiem sytuację, to z pracy męża opłacane są rachunki, podatki, czynsze i robione są zakupy potrzebne do życia. I pewnie o to chodziło mateoli. poetessa napisał(a): Różnica jest tylko taka, że jego praca trwa 11-12 godzin a moja całą dobę
Wybacz ale nie bardzo podoba mi się takie stawianie sprawy. Bo z tego stwierdzenia wynika między innymi, że:
1. mąż po powrocie z pracy kładzie się na kanapie i nie ruszy palcem przy pracach domowych (sprzątanie, kąpanie Laury i t.p.prace).
2. nie śpisz - bo pracujesz całą dobę.
Myślę, że ani jedno ani drugie zdanie nie jest w Waszym przypadku prawdziwe. Proszę więc o niepublikowanie treści obraźliwych dla męża 
|
| Śr maja 30, 2007 6:29 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Ale o ile dobrze rozumiem sytuację, to z pracy męża opłacane są rachunki, podatki, czynsze i robione są zakupy potrzebne do życia.
Ale o ile dobrze rozumiem sytuację, to z pracy mojej prowadzony jest dom, pielęgnowane, wychowywane i karmione (karmie piersią) jest dziecko, gotowane są obiady. Cytuj: Wybacz ale nie bardzo podoba mi się takie stawianie sprawy. Bo z tego stwierdzenia wynika między innymi, że: 1. mąż po powrocie z pracy kładzie się na kanapie i nie ruszy palcem przy pracach domowych (sprzątanie, kąpanie Laury i t.p.prace). 2. nie śpisz - bo pracujesz całą dobę. Myślę, że ani jedno ani drugie zdanie nie jest w Waszym przypadku prawdziwe. Proszę więc o niepublikowanie treści obraźliwych dla męża
Wcale nie mówię że mąż nie robi nic w domu albo nie pomaga mi przy dziecku. Ale gdy jest zmęczony to ja robię to wszystko sama. Oczywiście zdarza się to bardzo rzadko, ale ma wybór. A ja takiego wyboru nie mam, tak samo jak on gdy jest zmęczony to i tak musi iść do swojej pracy, tak samo i ja gdy jestem zmęczona muszę i tak zająć się dzieckiem idomem. I wcale nie umniejszam roli mojego kochanego męża. Mówię jak jest, a jego zdanie jest takie same.
Co do drugiego punktu to sie zapytam, a ty gdy pracujesz przez 8 godzin to nie masz prxzerwy śniadaniowej, albo nie idziesz do toalety lub zapalić (jeśli palisz) itp. I tez mówisz że pracujesz 8 godzin i nie odliczasz czasu na drugie śniadanie rozmowy ze współpracownikami czy załatwienie najpilniejszych potrzeb, nieprawdaż? Tak samo ja gdy śpię w nocy (jak normalny człowiek) gdy dziecko się obudzi to ja do niej wstaje i się nią zajmuję, bo to moja praca a nie męża. I to wcale nie znaczy że nie zajmuję się dzieckiem całą dobę. Czasem śpię 4 godziny na dobę czasem 6, to zależy od dziecka. A na początku czasem było tak że nie spałam wcale. Więc nie mów mi że nie pracuję całą dobę. A poza tym śpię tak lekko by usłyszeć płacz dziecka, więc tak na prawdę do końca się nie wysypiam. I nie robię tu wyrzutów do męża, bo ja się na to zgodziłam i przynosi mi to satysfakcję, tylko mówię jak jest.
A skąd ty wiesz które zdanie jest prawdziwe w stosunku do nas a które nie. Przecież nas nie znasz. Mąż widzi co ja tu piszę i się ze mną zgadza. Więc nie mów że go tym orażam, bo on tak nie uważa.
Gdybyśmy mieli się tak licytować kogo praca jest ważniejsza to byśmy dawno popadli w jakies kompleksy, nasze małżeństwo by ucierpiało na jakości, a byćmoże nawet byśmy się rozeszli (znam małżeństwo które właśnie z tego powodu mają problemy poważne w swoich związkach). 
|
| Śr maja 30, 2007 11:21 |
|
 |
|
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
poetessa napisał(a): ...to z pracy mojej prowadzony jest dom, pielęgnowane, wychowywane i karmione (karmie piersią) jest dziecko, gotowane są obiady.
Więc pytam po raz wtóry: robisz to sama? poetessa napisał(a): Gdybyśmy mieli się tak licytować kogo praca jest ważniejsza to byśmy dawno popadli w jakies kompleksy Ależ to Ty pisałaś, że mąż pracuje dwukrotnie krócej niż Ty, nieprawdaż? poetessa napisał(a): A skąd ty wiesz które zdanie jest prawdziwe w stosunku do nas a które nie. Przecież nas nie znasz.
Choćby z Twojego posta
A ponad to wszystko: mniej śmiertelnej powagi, a świat będzie piękniejszy.
|
| Śr maja 30, 2007 12:35 |
|
 |
|
Robur
Dołączył(a): Wt sty 31, 2006 9:38 Posty: 342
|
ad Krzysztof
Nie musi wstydzić się swojegp szowinizmu , tak kobiety jak nie wstydzą się feminizmu. Tylko zdechłe ryby płyną z pradem. Owszem , samodzielne zdanie jest meczące , ale warto.
Druga sprawa , nieco wydziwiasz. W normalnej rodzinie , ojciec przynosi pieniądze do domu i są wspólne. Nie ma moje , twoje . Roztropność w ich wydawaniu wspólna obu małżonkom jest tu jedynym ogranicznikiem. tak postępuja ludzie wzjaemnie sobie oddani. Ilość pracy wynika z ilosci dzieci. To kwestoia podziału obowiazków . tak jak nie krytykujesz matek pracujących , tak samo nie krytykuj niepracujacych.
ad poetessa
nNestety strona o któej wspominałem jest juz w archwum.
|
| Pt cze 01, 2007 9:38 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|