mateola napisał(a):
W równie asertywny sposób zakomunikowałabym mu swoje potrzeby w tym względzie, po czym siadamy, by na zasadzie współpracy (ew. kompromisów) jakoś tę sprawę rozwiązać.
Ostatnimi rzeczami jakie bym zrobiła, byłoby
- obrażenie się na niego za to, że wyznaje pogląd X i odmawia;
- i ukaranie go kilkudniowym (lub nawet kilkugodzinnym) milczeniem.
Tojest zwykła manipulacja - szantaż emocjonalny. Nie powinno mieć miejsca w dobrym małżeństwie, zwłaszcza, gdy zdarza sie cyklicznie.
Generalnie się z Tobą zgadzam. Natomiast w praktyce problem często polega na tym, że znalezienie rozwiązania, czy to na zasadzie współpracy czy kompromisów, graniczy z niemożliwością. Tym bardziej, jeśli stanowisko jednej ze stron ma charakter fundamentalny i w związku z tym jest ona dość bezkompromisowa. Pół biedy, gdy dotyczy to kwestii mało istotnych, a współpraca jest konieczna na czas określony, wówczas można się jakoś przemęczyć. Gorzej, gdy problem dotyka spraw ważnych, a współpracować trzeba dożywotnio.