| Autor |
Wiadomość |
|
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Noegrus napisał(a): Moim zdaniem, jeśli występuje sytuacja, że człowiek, który grzeszy świadomie, zaś potem spowiada się, lecz WIE, że i tak będzie grzeszył dalej, nazywa siebie katolikiem to coś tu jest nie tak. Bycie katolikiem to pewien schemat, pewne zasady, zaś jeśli się od nich odstępuje, już nie jest się tym, kogo wzór (katolika) się przyjęło. Błądzić - tak, ale nie świadomie trwać w błędzie.
Wiem, że będę grzeszył dalej.
Nie wiem, czy w ten sam sposób - ale będę.
Ale będę. Taka jest natura ludzka - grzeszna. Nic z tym nie zrobisz.
To znaczy, że nie jestem katolikiem 
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
| N wrz 09, 2007 17:42 |
|
|
|
 |
|
Noegrus
Dołączył(a): Wt wrz 04, 2007 19:49 Posty: 111
|
Nie o taką wiedzę mi chodziło, zaś raczej o podejście typu: będę sobie grzeszył, chodził do spowiedzi, ale nie wykażę skruchy ani nie będę żałował tego, że grzeszę dalej (bo przecież i tak jestem grzeszny, to po co sobie łeb zawracać żalem za grzechy).
Chodzi o dążenie do życia bez grzechu, o świadome nie trwanie w grzechu, ale właśnie świadomą chęć i postępowanie prowadzące do tego grzechu zniwelowaniu.
|
| N wrz 09, 2007 18:11 |
|
 |
|
Kamyk
Dołączył(a): N lut 19, 2006 17:18 Posty: 7422
|
Cytuj: Taka jest natura ludzka - grzeszna. Nic z tym nie zrobisz. Małe wtrącenie - ludzka natura ma skłonność do grzechu, ale nie jest grzeszna Cytuj: Nie o taką wiedzę mi chodziło, zaś raczej o podejście typu: będę sobie grzeszył, chodził do spowiedzi, ale nie wykażę skruchy ani nie będę żałował tego, że grzeszę dalej (bo przecież i tak jestem grzeszny, to po co sobie łeb zawracać żalem za grzechy).
To chyba podpada pod grzech przeciwko Duchowi Świętemu
Inna kwestia to taka, czy taka spowiedź jest w ogóle ważna
Jeśli ktoś idzie do spowiedzi, ale tak naprawdę nie chce się poprawić- to już można się zastanawiać, na ile jest katolikiem, i czy w ogóle
|
| N wrz 09, 2007 18:20 |
|
|
|
 |
|
Noegrus
Dołączył(a): Wt wrz 04, 2007 19:49 Posty: 111
|
Kamyk napisał(a): Jeśli ktoś idzie do spowiedzi, ale tak naprawdę nie chce się poprawić- to już można się zastanawiać, na ile jest katolikiem, i czy w ogóle
I o to mi dokładnie chodziło  Takie bycie 'katolikiem' w tym wypadku jest sprzeczne same z sobą.
|
| N wrz 09, 2007 18:33 |
|
 |
|
Vroo
Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37 Posty: 589
|
Kamyk napisał(a): Jeśli ktoś idzie do spowiedzi, ale tak naprawdę nie chce się poprawić- to już można się zastanawiać, na ile jest katolikiem, i czy w ogóle
A jeśli ktoś nie zgadza się z Kościołem co do uznawania pewnych rzeczy za grzech? Dawniej oczywiście jako heretyk byłby wyłączony ze wspólnoty, lub musiałby mocno to swoje zdanie ukrywać.
Ale jeśli chce być członkiem jedynego, świętego i apostolskiego Kościoła, akceptuje większość prawd wiary, a nie zgadza się w drobniejszych kwestiach? Np. 20 punktów KKK z 2000? To co? Być całe życie na obrzeżach kościoła, czy w ogóle rzucić wszystko w cholerę i zostać agnostykiem? Nie dajecie specjalnego wyboru.
_________________ Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale MOCY, MIŁOŚCI i trzeźwego MYŚLENIA (2Tm 1,7)
Moje blogi: Świat Czytników, VrooBlog, Blog Biblijny (zawieszony). Moje strony: porównywarka polskich e-booków
|
| N wrz 09, 2007 20:10 |
|
|
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Trish napisał(a): Pytanie postawione w tym wątku zwróciło mi uwagę na coś trochę ogólniejszego - dlaczego ludzie, którzy nie zgadzają się z nauką tego Kościoła nie pójdą do innego, który głosi zasady zgodne z tym, co oni uznają? Bo jaki jest sens współżyć przed ślubem czy też stosować antykoncepcję i chodzić do tego Kościoła; żyć mając świadomość, że robi się źle (źle wg nauki KK), ale nie rozumiejąc dlaczego i nie zgadzając się z tym zdaniem. Presja społeczna? Innego wyjaśnienia nie widzę...
Odpowiem za siebie: zapewne dlatego, że w tym Kościele zostałem ochrzczony, wychowałem się i spotkałem na swej drodze rewelacyjnych kapłanów. Czuję się związany z KK na podobnej zasadzie co np. z Polską: wiele rzeczy mi się nie podoba, ale nie wyjeżdżam do innego kraju, gdzie wydaje się być lepiej pod wieloma względami, bo czuję się związany z naszym krajem. Tu się urodziłem i wychowałem.
Poza tym, co dałoby mi przejście z KK do innego kościoła? Pewnie komfort życia w zgodzie z naukami tego kościoła, ale czy o to chodzi? A co z prawdą czy sumieniem? Czy wybierać sobie kosciół, który mi najbardziej odpowiada, czy też próbować odnaleźć prawdę w tym kościele, w którym akurat jestem?
Dlatego nie odejdę, bo nie widzę sensu takiego ruchu. Ale staram się nie drażnić pozostałych i unikam określania się mianem "katolik" (a już tym bardziej przykładny  )
|
| N wrz 09, 2007 22:05 |
|
 |
|
Pinchas
Dołączył(a): Pt sie 17, 2007 10:39 Posty: 51
|
Powiem tak - jeśli ktoś uważa, że stosunki przedmałżeńskie nie są ciężką nieprawością, ale nie są grzechem w ogóle, albo co najwyżej są grzechem powszednim - to trudno go w ogóle uważać za katolika. Człowiek taki, kwestionuje bowiem zwyczajne i powszechne nauczanie Kościoła w tejże sprawie.
Jeśli jednak - ktoś czyni takowe rzeczy, ale mimo to, wciąż uważa ten czyn za grzech ciężki, to owszem osoba taka jest katolikiem, tyle, że jest katolikiem złym, który co prawda, ma jeszcze wiarę,w to czego naucza Kościoł, ale wiara ta jest martwa i nie przynosi owoców
|
| Pn wrz 10, 2007 10:20 |
|
 |
|
stern
Dołączył(a): Pt lut 03, 2006 18:03 Posty: 680
|
Pinchas napisał(a): wiara ta jest martwa i nie przynosi owoców
Kiedyś usłyszałem opowieść:
Jest kaznodzieja, słynący z porywających kazań. Umie w sposób jasny, prosty i oczywisty dla każdego przedstawiać Słowo Boże. Wielu nawrócił.
Ale w życiu prywatnym ma kochanke.
Czy jego wiara jest martwa? 
|
| Pn wrz 10, 2007 10:45 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Pinchas napisał(a): Powiem tak - jeśli ktoś uważa, że stosunki przedmałżeńskie nie są ciężką nieprawością, ale nie są grzechem w ogóle, albo co najwyżej są grzechem powszednim - to trudno go w ogóle uważać za katolika. Człowiek taki, kwestionuje bowiem zwyczajne i powszechne nauczanie Kościoła w tejże sprawie.
Kwestia definicji pojęcia "katolik". Jeśli definicja wyklucza kwestionowanie zwyczajnego czy powszechnego nauczania Kościoła w jakiejkolwiek sprawie, to masz rację.
|
| Pn wrz 10, 2007 10:50 |
|
 |
|
Pinchas
Dołączył(a): Pt sie 17, 2007 10:39 Posty: 51
|
stern napisał(a): Pinchas napisał(a): wiara ta jest martwa i nie przynosi owoców Kiedyś usłyszałem opowieść: Jest kaznodzieja, słynący z porywających kazań. Umie w sposób jasny, prosty i oczywisty dla każdego przedstawiać Słowo Boże. Wielu nawrócił. Ale w życiu prywatnym ma kochanke. Czy jego wiara jest martwa? 
Dla niego osobiśćie wiara jest martwa, albowiem mu nie przynosi owoców życia wiecznego
|
| Pn wrz 10, 2007 10:58 |
|
 |
|
stern
Dołączył(a): Pt lut 03, 2006 18:03 Posty: 680
|
Pinchas napisał(a): Dla niego osobiśćie wiara jest martwa, albowiem mu nie przynosi owoców życia wiecznego
umacnianie innych w wierze / nawracanie jest bez znaczenia w tym wypadku?
Z ciekawości: w jakim jesteś przedziale wiekowym? 
|
| Pn wrz 10, 2007 11:04 |
|
 |
|
Pinchas
Dołączył(a): Pt sie 17, 2007 10:39 Posty: 51
|
SweetChild napisał(a): Pinchas napisał(a): Powiem tak - jeśli ktoś uważa, że stosunki przedmałżeńskie nie są ciężką nieprawością, ale nie są grzechem w ogóle, albo co najwyżej są grzechem powszednim - to trudno go w ogóle uważać za katolika. Człowiek taki, kwestionuje bowiem zwyczajne i powszechne nauczanie Kościoła w tejże sprawie. Kwestia definicji pojęcia "katolik". Jeśli definicja wyklucza kwestionowanie zwyczajnego czy powszechnego nauczania Kościoła w jakiejkolwiek sprawie, to masz rację.
Przyjrzyjmy się definicji herezji. Herezją jest przeczenie lub uporczywe powątpiewanie w prawdę, w którą nalezy wierzyć wiarą Boską i katolicką. Wiarą Boską i katolicką należy zaś wierzyć we wszystko to, co Kościoł w sferze wiary i dobrych obyczajów uroczyście lub za pośrednictwem zwyczajnego i powszechnego nauczania do wierzenia podaje. Nie ma wątpliwości, iż Kościoł św. od wieków głosi, iż stosunku przedmałzeńskie są ciężką nieprawością. Zaprzeczanie tej prawdy oznacza więc herezję. Zaznaczam jednak, że samo praktykowanie tej obrzydliwości nie jest jeszcze herezją.
|
| Pn wrz 10, 2007 11:05 |
|
 |
|
Pinchas
Dołączył(a): Pt sie 17, 2007 10:39 Posty: 51
|
stern napisał(a): Pinchas napisał(a): Dla niego osobiśćie wiara jest martwa, albowiem mu nie przynosi owoców życia wiecznego
umacnianie innych w wierze / nawracanie jest bez znaczenia w tym wypadku?
Pan Bóg może posługiwać się także ludźmi żyjącymi w grzechu śmiertelnym. Pewne jest jednak, że dobro czynione w stanie grzechu ciężkiego nie ma wartości nadprzyrodzonej. Nie oznacza to, że nie ma ono żadnego znaczenia. Owszem ma. Pan Bóg nagrodzi je na tym świecie, a i w piekle będzie się ponosiło mniej srogą karę. Im więcej dobra czynimy w takim stanie, tym bardziej też trudno jest nam pozostawać dalej w grzechu ciężkim i tym bardziej tęsknimy za łaską uświęcającą. Nie można więc powiedzieć, że zupełnie nie ma to znaczenia.
|
| Pn wrz 10, 2007 11:30 |
|
 |
|
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Pinchas napisał(a): Przyjrzyjmy się definicji herezji. Herezją jest przeczenie lub uporczywe powątpiewanie w prawdę, w którą nalezy wierzyć wiarą Boską i katolicką. Wiarą Boską i katolicką należy zaś wierzyć we wszystko to, co Kościoł w sferze wiary i dobrych obyczajów uroczyście lub za pośrednictwem zwyczajnego i powszechnego nauczania do wierzenia podaje. Nie przeczę temu, że należy. Problem pojawia się wówczas, gdy wierny ochrzczony w KK i formalnie do niego należący nie wierzy w jakąś prawdę. Może wówczas udawać, że wierzy albo przyznać się, że nie wierzy. Osobiście uważam, że lepiej się nie oszukiwać, bo przecież to prawda ma nas wyzwolić. Pinchas napisał(a): Nie ma wątpliwości, iż Kościoł św. od wieków głosi, iż stosunku przedmałzeńskie są ciężką nieprawością. Zaprzeczanie tej prawdy oznacza więc herezję.
Od wieków nie znaczy od początku, bo przecież sakrament małżeństwa ustanowiono pareset lat po Chrystusie. Przedtem chrześcijanie współżyli więc masowo w związkach niesakramentalnych.
Ale to tak na marginesie, dzisiaj stanowisko KK jest jasne. I jeśli samo powątpiewanie w tę prawdę jest herezją, to jestem heretykiem (jak zakładam, heretyk nie może być katolikiem). Chociaż w Twojej definicji jest jeszcze cień nadziei w określeniu "uporczywe"... Czym różni się powątpiewanie w prawdę od uporczywego powątpiewania w prawdę?
|
| Pn wrz 10, 2007 12:08 |
|
 |
|
weronkaka
Dołączył(a): Wt sty 02, 2007 17:40 Posty: 9
|
Ciasteczkowy Potwór napisał(a): NIE, ale w sumie moim zdaniem niewielka strata 
gratuluję podejścia.
i miłości bliźniego.
no cóż, chyba ciebie też nie będą żałowąć
_________________ Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
|
| Pn wrz 10, 2007 12:22 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|