przywiązanie, przymus, szantaż, przyzwyczajenie... obłęd.
| Autor |
Wiadomość |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
ja naprawdę baaaardzo wam dziekuję za wszystkie odpowiedzi. miałam wątpliwości co do tego czy dobrze zrobilam pisząc tutaj ten post, ale teraz nie żałuję.
postanowiłam wreszcice zrobić jakiś krok w tej sprawie, bo to wszystko staje się coraz trudniejsze.
ja na szczęście nie muszę się z nim spotykać, ostatnio nasz kontakt ogranicza się jedynie do rozmów telefonicznych, ale mimo to nie jest to wszystko takie łatwe...
przyznaję, że kiedyś to ja go bardzo zraniłam. byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi i oboje wierzyliśmy że będzie z tego coś więcej, on ufał mi bezgranicznie, wierzył że naprawdę chcę z nim być, ja byłam trochę zagubiona ale wydawalo mi się wtedy, że też tego chcę. jednak zostawilam go i to w dość przykry sposób, co wynikało z tego że sama byłam przerażona tą sytuacją, ponieważ nie wiedziałam wogóle jak sie zachować i w jaki sposób mu o tym powiedzieć. wiedziałam, że to dla niego nie będzie łatwe.
hitman napisał(a): - Trudne, ale dla większości ludzi nieosiągalne: wpuścić w to wszystko Pana Jezusa, ale trzeba wiedzieć jak, trzeba mieć wsparcie ze strony jakiejś wspólnoty, innych ludzi i dużo czasu. Jezus może wszystko naprawić, ale to nie będzie zrobione na wczoraj. Macie oboje poranione serca i potrzeba tu "przekopania" waszej historii życia i całego wnętrza do samego dna, a na to potrzeba czasu. Jeśli traficie na kogoś, kto was poprowadzi to, w zależności od waszej wiary i dojrzałości, zajmie to od 1 do 4-5 lat. Już teraz jest między wami tak olbrzymi mur braku zaufania, że go sami nie rozbijecie nigdy. Nawet nie drgnie a bez zaufania nie będzie miłości, bo zawsze będzie strach, a gdzie jest strach, tam nie ma miłości. W miłości bowiem nie ma lęku. Kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.
właśnie myślałam o tym, tego chciałam, żeby on też zapragnął to wszystko odmienić... żeby to jakoś poukładać. zaprzyjaźnić się na nowo. oboje oddaliliśmy się od Boga... :,-( nie chcialabym go zostawiać samemu sobie, ale jeśli będzie trzeba....
|
| Wt lut 19, 2008 20:06 |
|
|
|
 |
|
hitman
Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47 Posty: 866
|
Chcę Ci powiedzieć, że ja przeżyłem identyczną sytuację jak Twój chłopak, choć bez tego wszystkiego, co on robił. To niektórzy nazywają kompleksem Edypa - poszukiwanie matki w kobiecie. Rozstanie jest bardzo bolesne. Ja płakałem jak dziecko. Tak się bałem, że nie mogłem spać po nocach i drżałem ze strachu przed samotnością. Dziś rozmawiałem o tym z bardzo mądrym człowiekiem - moim katechetą z liceum, z którym nie widziałem się 2 lata. Powiedział mi, że nie da się budować szczęście na afektach (uczuciach). Powiedział, że uczucia są tylko po to, aby "wytrącić" człowieka z jego pierwotnej samotności, bo każdy z nas stworzony został jako samotny, odrębny człowiek. Nie należy z uczuć rezygnować i ich szukać, ale nie wolno czynić z nich fundamentu. One są po to, aby zainteresować się drugim człowiekiem i zacząć chcieć dawać coś z siebie. Jeśli się szuka szczęścia w uczuciach to prędzej czy później związek musi się rozpaść, bo uczucia pojawiają się i znikają. Później pojawia się szarość życia i na uczuciach nie da się budować. Mówił, że w człowieku nie ma tego szczęścia, którego szukamy i jeśli szuka się go w człowieku to się rozbije o mur. Dopóki nie skieruje się poszukiwania miłości na Boga, który ją naprawdę dla nas ma, wówczas związek zawsze będzie symbiozą dwóch egoizmów, które próbują się nawzajem sobą najeść. A jak się spotkają dwie dziury to jak mogą się wypełnić? Problem w każdej relacji międzyosobowej bierze się z problemu w relacji do Pana Boga. Ów przyjaciel mój zapytał mnie dziś: kto podpadł Kainowi? Ja odpowiedziałem, że Abel. A on odpowiedział: źle. To nie Abel zalazł za skórę Kainowi, ale sam Bóg. A że Kain Boga nie może dosięgnąć w Jego świętości i majestacie i nic Mu nie mógł zrobić, wówczas uderzył w tego, kto był najbliżej Boga. I taka jest prawda - tak naprawdę żaden grzech nie uderza bezpośrednio w Boga, bo nie możemy Bogu wyrządzić żadnej krzywdy. Nasz grzech uderza w nas i to, co jest wokół nas - w stworzenie. Każdy problem w życiu człowieka jest problemem między człowiekiem a Bogiem, który daje wszystko na drodze człowieka. Dlatego jeśli między wami coś zaczęło się psuć to na 100% jest to dlatego, że rozluźniliście relację z Bogiem. Poczuliście się trochę silniej, trochę bardziej pewni siebie i sami wdepnęliście w kłopoty, w których jesteście. Wiem to, bo w moim życiu było identycznie. Od prawdziwego nawrócenia można zacząć naprawiać życie i tylko od tego. A żeby się nawrócić, trzeba słuchać Boga, a aby Go słuchać, trzeba Mu zadać pytanie, bo wtedy Bóg daje odpowiedź, kiedy my Mu zadajemy konkretne pytania i mówimy konkretnie co nas boli w naszym życiu. Jonasz miał pretensje do Pana Boga, za to, że Ten zabrał mu krzaczek, dzięki któremu prorok miał cień. Powiedział Bogu wprost co go boli i o co miał pretensje i wówczas Bóg dał mu odpowiedź. Tak samo Hiob wprost domagał się odpowiedzi od Boga, non stop mówił Bogu co mu się nie podoba w jego życiu i tez otrzymał odpowiedź. Sam Bóg zachęca nas do tego, abyśmy Go traktowali serio i mówili Mu wprost o co nam chodzi, w słowach proroka: "Chodźcie i wiedźcie ze mną spór". Teraz jest wielki post - czas łaski, czas Słowa Bożego, które jest centrum tego okresu liturgicznego. Bóg daje w tym czasie odpowiedzi na pytania z naszego życia. Ja już swoje otrzymałem, choć wiem, że kolejne będę otrzymywał. Nawróć się całym sercem do Boga. Jr 29, 12-14. Dziś na spotkaniu mojej wspólnoty Bóg dał przez osoby posługujące darem prorokowania palm 130. Przeczytaj go i zachowaj w sercu. Nie obiecuję, że wszystko będzie dobrze, że da się odbudować to, co było, ale na pewno Bóg da ukojenie bólu i nadzieję na przyszłość, bo przecież po to przyszedł, a większego dowodu swojej miłości przecież dać nie mógł. Módl się i ufaj i słuchaj. Koniecznie cały czas słuchaj, najlepiej codziennej liturgii Słowa.
|
| Wt lut 19, 2008 22:24 |
|
 |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
tak bardzo kiedyś pragnęłam bliskości z Bogiem... ale potem jakoś ta więź osłabła. przestałam chodzić do kościoła, choć modliłam się. teraz staram się, choć jest ciężko.
bardzo żałuję, że wogóle doprowadzilam do tej sytuacji, już dawno powinnam nad tym wszystkim zapanować i przede wszystkim zwrócić się do Boga.... a ja w najtrudniejszych sytuacjach jeszcze bardziej oddalałam sie od Niego
dziękuję bardzo hitman za te słowa... choć to tylko trochę literek wystukanych na klawiaturze tak wiele dla mnie znaczą... bardzo potrzebowałam wreszcie z kimś o tym porozmawiać
|
| Wt lut 19, 2008 23:19 |
|
|
|
 |
|
hitman
Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47 Posty: 866
|
anonimowyużytkownik napisał(a): bardzo żałuję, że wogóle doprowadzilam do tej sytuacji, już dawno powinnam nad tym wszystkim zapanować i przede wszystkim zwrócić się do Boga.... a ja w najtrudniejszych sytuacjach jeszcze bardziej oddalałam sie od Niego
Kurcze zupełnie jakbym słyszał swoje myśli 
|
| Wt lut 19, 2008 23:20 |
|
 |
|
czesiu
Dołączył(a): So lut 23, 2008 21:10 Posty: 4
|
Powiem wam,że to jest w ogóle troszkę bulwersujące:jak mozna zabraniać kobiecie odejść albo mówić jej raniące emocjonalnie rzeczy,grozić samobójstwem,nienawiścią,zrozumiem,że z powodu odejścia kogoś ważnego się cierpi,ale jednak trzeba zachować się przyzwoicie mimo wszystko a nie zniewalać drugą osobę..w takiej sytuacji pomóc może najpierw krótkie oznajmienie swojego stanowiska a potem radykalne zerwanie-jeśli facet jest normalny to zrozumie,że nie może wbrew woli trzymać drugiej osoby przy sobie a jeśli ma z tym problem to potrzebuje chyba pomocy psychologicznej i duchowej-poukładać sobie ze sobą bo dalej skrzywdzi następną jeśli sobie nie poukłada,nie można nigdy wchodzić w grę takich osób tylko raz zdecydować czy się chce z tym kimś być czy nie a potem działać według tej decyzji,przykra sprawa,dużo w tym cierpienia wszystkich stron,ale jeśli chłopak jest normalny to jak dojrzeje sam podziękuje dziewczynie za zerwanie,życzę powodzenia.
_________________ czesiu
|
| N lut 24, 2008 0:28 |
|
|
|
 |
|
anonimowyużytkownik
Dołączył(a): Śr lut 13, 2008 18:14 Posty: 11
|
ja przestałam zupełnie się z nim kontaktować. nie odbieram telefonów, nie czytam smsów, nie odpowiadam na maile... zero odezwu z mojej strony. Ciągle jednak wydzwania do moich rodziców i siostry.
pisze do mnie maile, w których mnie straszy, że prześle nasze dawne rozmowy mojemu chłopakowi, mojej siostrze, znajomym. przesłał je do mnie, co świadczy o tym że je zachował. napisał że jeśli nie odezwe się do wieczora to nie zawaha się j utro przeslać tego dalej... a to mnie skompromituje w oczach każdego
ja już nie mam siły :,-(
|
| Śr lut 27, 2008 16:00 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
No cóż, można by się było tego wyprzeć...W dobie tak zaawansowanej techniki nie trudno coś zmontować...
ale kłamstwo jest mało chrześcijańskie...
niech przesyła...to jego ostatni argument...więc wątpię, że to zrobi...bo po tym wyskoku-przesłaniu rozmów- już kompletnie będzie skreślony w twoich oczach...
nie masz jakiejś możliwości przechwycenia tego??Albo poproszenia siostry/chłopaka/znajomych- przynajmniej bliskich, by tego nie czytali, tylko wyrzucili/skasowali
W najgorszym razie może warto rozważyć wyjazd na rok np. do Anglii...facet znajdzie sobie kolejny obiekt do męczenia psychicznego... 
|
| So mar 01, 2008 22:48 |
|
 |
|
Zencognito
Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24 Posty: 4028
|
anonimowyużytkownik napisał(a): trze, znajomym. przesłał je do mnie, co świadczy o tym że je zachował. napisał że jeśli nie odezwe się do wieczora to nie zawaha się j utro przeslać tego dalej... a to mnie skompromituje w oczach każdego 
Po pierwsze, powiedz rodzinie i znajomym o tym że od dłuższego czasu Cię dręczy i szantażuje, powiedz że grozi Ci że Cię oczerni i zniszczy. Musisz to powiedzieć zanim on cokolwiek zrobi, w ten sposób gdy on spróbuje coś wyciągnąć, Twoi znajomi i rodzice mu nie uwierzą.
Po drugie, użyj jego własnej broni. Jeśli masz jakieś smsy, maile lub archiwa rozmów z gg w których on groził Tobie, że zrobi krzywdę Tobie lub komuś innemu, to w następującej kolejności:
- pokaż te wiadomości pogróżek rodzicom i chłopakowi, tudzież jeszcze komuś zaufanemu;
- pójdź z tymi wiadomościami na policję i powiedz, że ten człowiek ci grozi, przedstaw wiadomości jako dowód;
Jeśli pójście na policję to dla Ciebie zbyt ekstremalny krok to napisz do tego chłopaka że masz pogróżki od niego, że Twoi rodzice już o nich wiedzą i że jeśli natychmiast nie zniknie z Twojego życia na zawsze to zgłosisz sprawę na policję.
Tu się jednak nie ma co cackać, po takiej zagrywce jaką on zastosował (z opublikowaniem rozmów) nie wahałbym się i zgłosił sprawę na policję.
Powiedz o wszystkim rodzicom, to jest absolutnie konieczne.
|
| So mar 01, 2008 23:58 |
|
 |
|
0bcy_astronom
Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40 Posty: 2603
|
A ja bym zrobił coś takiego...
Pogadaj z rodzicami znajomymi.
Słuchajcie kiedyś zadawałam się z takim jednym i gadałam z nim różne głupoty na gorsze i leprze tematy, ale teraz ten ktoś mnie straszy że powysyła te moje rozmowy do moich znajomych, mam do was prośbę, weźcie i nie czytajcie tego co jeżeli to dostaniecie, co? Mówię teraz serio, nie czytajcie tego bo mi głupio będzie.
_________________ I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.
|
| Pn mar 03, 2008 22:22 |
|
 |
|
tatiana89
Dołączył(a): Śr mar 12, 2008 16:07 Posty: 32
|
Zencognito napisał(a): anonimowyużytkownik napisał(a): na samą myśl o tym wszystkim łzy stają mi w oczach :,-( ja kompletnie się zagubiłam... nie potrafię zrobić żadnego kroku bo naprawdę się boję Wiem, że to brzmi okrutnie, ale jeśli nie masz sił/zamiaru czegokolwiek zrobić, to po co ten temat? Jeśli nie czujesz sie na siłach zrobić cokolwiek, to po co pytasz się co robić?
Samo to, że ktoś z nią o czymś porozmawia i pocieszy póki co jej starczy (a chcemy jej przecież pomóc?), zanim zdecyduje się na jakiś krok (jeśli już stanie na wysokości zadania...)
|
| So mar 15, 2008 19:04 |
|
 |
|
tatiana89
Dołączył(a): Śr mar 12, 2008 16:07 Posty: 32
|
Nie wiem, co Ci radzić, domyślam się, że bardzo Ci ciężko i sytuacja jest raczej skrajna... Ktoś mu musi uświadomić, że staje się jakimś psychopatą. Mówisz, że Ci grozi... mówi, ze nienawidzi. On potrzebuje na prawdę pomocy... Może idź razem z nim do jakiegoś specjalisty? Podejrzewam, że sama nie zdołasz mu nic wytłumaczyć - zwłaszcza tego, że Cię szantażuje, że jak śmie mówić, że Cię kocha, skoro robi takie rzeczy. Musi do niego dotrzeć, że robi Ci i sobie wielką krzywdę. Ech, biedna jesteś... Mogę z nim porozmawiać, jeśli chcesz. Przynajmniej spróbować. Możesz się do mnie odezwać na gg, ale to na priv. Pozdrawiam.
|
| So mar 15, 2008 19:20 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|