Panem jest Jezus, ale wola Kościoła, Którego On jest Głową, nie może być różna od woli Boga

Historia pokazała, że wielokrotnie była różna od woli Boga, niestety...

Nie. Historia pokazała, że członkowie Kościoła wielokrotnie błądzili, niestety. Ale Kościół ma obietnice dane przez Chrystusa, że bramy piekielne Go nie przemogą, i że będzie On ze swym Kościołem do końca świata. Wiemy też, że Duch Święty działa w Kościele i prowadzi Go. Człowiek nie jest w stanie zepsuć tego Bożego planu

To co jest działaniem lub poglądem Kościoła?

Zen, to jest zbyt szerokie pytanie, żeby udzielić na nie wyczerpującej odpowiedzi.
Jedynym zadaniem Kościoła jest głosić jedynego Pana Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego, głosić Ewangelię całemu światu

Ja nie chcę wyczerpującej odpowiedzi - chcę prostej i konkretnej odpowiedzi. Skoro postępowanie/poglądy papieży i innych hierarchów nie są postępowaniem/poglądami Kościoła, to co nimi jest? Jeżeli mamy patrzeć na Kościół jako całość wiernych to przecież nigdy nie będzie wśród nich całkowitej jednomyślności na jakikolwiek temat, bo to zbyt duża grupa ludzi.

Zadaniem Kościoła czy członków Kościoła?

Mk 16:14,15 "Na koniec ukazał się jedenastu uczniom, gdy siedzieli u stołu, i ganił ich niewiarę i zatwardziałość serca, że nie uwierzyli tym, którzy go widzieli zmartwychwskrzeszonego.
I rzekł im: Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu."

To może ja w tym momencie zaproponuję na ten temat nowy wątek, a tutaj powrót do oryginalnego tematu, bo zrobiłby się zbyt duży offtop

Z tego wynika, że Kościół jest jakąś abstrakcyjną wspólnotą - bez członków...

Przypomina mi się tu jeden z odcinków "Stawki większej niż życie" - "Gruppenführer Wolf". Wolf wydawał rozkazy, Wolf planował, Wolf mordował... a jak przyszło co do czego, to... Wolfa nie było

Najważniejsze, że masz świadomość... co znaczy, że chcesz się zmienić... Chciałbyś, ale nie wiem... jest w Tobie blokada? Jedyne, co mogę Ci poradzić to to, żebyś nie tracił nadziei. Myślę, że masz po prostu gorszy okres, ale nie jest wcale wszystko stracone. Z czasem na pewno doznasz przełomu i znów zaczniesz się modlić, czy chodzić do kościoła... Stopniowo wróci wszystko do normy. Poproś Boga, by obdarzył Cię siłą przezwyciężającą słabości, by nie opuszczał Cię mimo Twoich grzechów... Przecież chcesz się zmienić. Źle się z tym czujesz. Na pewno nadejdzie moment, kiedy zdasz sobie sprawę, że on na prawdę jest przy Tobie, nie zostawił Cię, wysłuchał i znów poczujesz spełnienie w modlitwie i uczestniczeniu we mszy. Mam nadzieję, ze ten moment nastąpi jak najszybciej. Pozdrawiam.