|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 15 ] |
|
| Autor |
Wiadomość |
|
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
 Już nic nie rozumiem..
No więc, nie bardzo wiem od czego zacząć w każdym razie od kiedy zaczęłam nadać autentyczność swojej formacji i budowaniu się w wierze nastał czas , gdy zaczęło się dziać źle. Miałam kryzys duchowy. I nie wiem czy dalej mam, ale to trwało z jakiś miesiąc. Byłam już naprawdę na dnie, a przynajmniej tak się czułam, miałam wrażenie , że to już koniec mojej wiary i tak dalej... chociaż wciąż właśnie o Niego walczyłam i może nie było to jakieś specjalnie gorliwe , ale nie było dnia bez tych myśli ...Dzisiaj stało się coś dziwnego.
Mam niejasne wrażenie, że przyszedł do mnie Pan Jezus, poprzez kazanie , a później poprzez piosenkę o Duchu Świętym  Tak w sumie ten Duch Święty prześladuje mnie od jakiegoś czasu , ale dziś szczególnie. Tak czy siak, poczułam taką dziwną radość.. Taki spokój wewnętrzny, poczułam, że Bóg jest, wyciąga do mnie rękę,mimo tego, że się od niego Oddalam, że jestem grzeszna, że nie zasługuję mam wrażenie ,że w pewnych momentach mówił do mnie, że mnie kocha tak po prostu za nic, że jest przy mnie choćby nie wiem jak źle było i choćbym się odwracała do niego plecami. Nie wiem ,co mam o tym myśleć. Do tej pory nie potrafiłam rozeznać Jego głosu, Jego obecności i teraz też nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Czy Pan mi daje znak, że mnie woła?
Wciąż tak bardzo chciałam pokochać Go za nic. Tak po prostu jak On mnie. Jeszcze pewnie tego nie umiem, ale to wydarzenie dziś, nie chcę udawać, że Go kocham dlatego, bo wyciąga do mnie ręce, chcę tak po prostu. Ja swojej próby nie zdałam. Czułam , że ten kryzys jest próbą , ale nie podołałam. Tym bardziej jest mi źle , bo wydaje mi się, że nie zasługuję na tę miłość i na łaski ,których doświadczam, pomimo tego, jaka jestem.. Wiem teraz jedno: Chciałabym zbliżyć się do Niego, pogłębić nasze relacje , pokochać za nic, tylko , za to , że Jest, oddać Mu się i całkowicie mu zaufać .. Boję się tylko strasznie, bo od tych pragnień zaczęł się mój kryzys, bo nie potrafiłam zaufać, nie potrafiłam kochać, a kiedy starałam się nie wychodziło mi i odwracałam się. Boję się teraz zaczynać tyo wszystko od nowa, to jest tylko taka cienka nitka granicy, boję się , żeby to się nie powtórzyło..
Nie wiem, jak się do Niego zbliżyć, nie wiem czy potrafię Mu zaufać i jak to zrobić , mam wrażenie , że jestem taka niewdzięczna, ale targa mną zwyczajna bezradność ..
|
| Pt lis 21, 2008 23:29 |
|
|
|
 |
|
*Julka*
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05 Posty: 1111
|
* zapomniałam dodać, że dwa dni temu też było mi strasznie źle i nagle to zniknęło pod koniec dnia poczułam taką radość przez 5 minut i ona do końca dnia się utrzymała, też nie wiedziałam jak mam to interpretować, bo w tym dniu też nie wykazałam się wiarą i błądziłam i było mi strasznie źle z tym i poczułam nagle tą radość i taki spokój wewnętrzny. Przysiadłam do modlitwy i pierwszy raz w życiu ta modlitwa poszła tak gładko. Jak zawsze ciężko mi się było modlić i długo, to właśnie wtedy upłynęło to strasznie szybko, nawet nie wiem kiedy ,ale nie wiem czy to dobrze, bo podczas Rachunku sumienia z całego dnia chciałam wzbudzić wyrzuty sumienia i one w głowie były, w myślach, ale jestem zła na siebie ,bo wciąż podczas tej modlitwy był ten spokój wewnętrzny i radość ,który nie chciał odejść. A ja naprawdę chciałam żałować.. nie wiem , co mam o tym myśleć 
|
| Pt lis 21, 2008 23:33 |
|
 |
|
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Nie jest dobrze uzależniać swoje samopoczucie od posiadania wiary. Gdybym ja się tak przejmował swoja niewiarą to już bym dawno skrócił swój żywot. Życia ma sens i bez wiary w boga(ów). Są przecież inni ludzie. Oni są warci tego abym im towarzyszyć bez względu na to czy Bóg istnieje.
_________________ Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html
|
| Pt lis 21, 2008 23:56 |
|
|
|
 |
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Myślę, że Bóg pokazuje Ci, że Cię kocha, przypomina Ci o tym  . Sama to czułaś...
Ale muszę powiedzieć też o innej rzeczy. Bóg kocha Cię idealną miłością, absolutnie bezwarunkową. Ty też tak chcesz. Ale nie ma praktycznie szans, żeby od razu czy szybko się to udało. Czy jak poznajesz chłopaka i Ci się podoba, to od razu go kochasz? Ba! Czy po roku kochasz go taką dojrzałą, bezwarunkową miłością? Boga też się nie da tak na siłę pokochać - trzeba nad tym pracować, tak jak nad miłością i relacją w związku. I nie martw się - jestem absolutnie przekonany, że Bóg nie wymaga, żebyś już, czy za miesiąc kochała Go bezwarunkowo. Jak sama stwierdziłaś - on kocha Ciebie za nic! Więc nie kocha Ciebie za to, że Ty będziesz Go kochała bezwarunkowo. Będzie Cię kochał niezależnie od wszystkiego. A skoro Go kochasz, czy to miłością bardzo dojrzałą, czy mniej, to niech ta Twoja miłość przerodzi się w cierpliwość. Nie wymagaj od siebie szybkiego kochania, bo wtedy człowiek robi to na siłę, wymaga od siebie niemożliwego i nie dziwne, że później jest kryzys, skoro zderza się z rzeczywistością i zauważa, że nie jest tak jak chciał, że jest... tylko człowiekiem, a nie Bogiem.
Nie stawiaj sobie nierealnego celu w stylu: już niedługo będę kochała Boga bezwarunkowo. Stawiaj sobie realny cel: będę stale i konsekwentnie rozwijała moją miłość do Boga. Bo jeszcze będziesz upadała, mimo tego, że deklarujesz miłość do Boga i jej pragniesz. Miłość nie wyklucza błędów (nawet dużych) ani zranień. Jeżeli chcesz kochać Boga, to zdaj sobie sprawę, że rozwój tej miłości potrwa długo, może nawet całe lata, a najprawdopodobniej do końca życia. Musisz zdać sobie sprawę, że jesteś tylko człowiekiem. Albo raczej aż człowiekiem, bo człowiekiem kochanym przez Boga
Więc cierpliwie i konsekwentnie rozwijaj swoją miłość do Boga, Waszą relację i nie zrażaj się błędami, upadkami i tym, że nie zawsze to będzie wyglądało tak, jak byś chciała. Musisz oddać Bogu absolutnie wszystko - razem ze swoim mniemaniem o tym, jaka musisz być.
I jeszcze co do żałowania, wyrzutów sumienia... mam wrażenie, że chciałaś wzbudzić w sobie jakieś emocje smutku... przecież powiedziałaś, że wyrzuty sumienia były w Twojej głowie, w myślach, a więc były! Myślę, że to nie jest tak, że absolutnie zawsze nasze wyrzuty muszą wychodzić z nas poprzez emocje - mogą też poprzez myśli. Nie sądzę, żeby o prawdziwości wyrzutów sumienia decydowały zawsze tylko tak zmienne i niestabilne czynniki jakimi są emocje. Myślę, że gdy nie potrafimy emocjonalnie żałować, to wystarczy intelektualnie - przecież mówisz Bogu, że żałujesz, a że to nie wychodzi z Ciebie emocjami, to już tak czasami bywa.
Bardzo podobało mi się jedno zdanie jakie napisałaś:
"Tak w sumie ten Duch Święty prześladuje mnie od jakiegoś czasu" (pogrubienie moje). Fajnie to brzmi
I pamiętaj, nawet jak Ty byś myślała, że niewystarczająco kochasz Boga, to on chce Cię taką jaka jesteś, kocha Cię dokładnie taką, jaka w tej chwili jesteś
Trzymaj się! 
|
| So lis 22, 2008 0:14 |
|
 |
|
Atei_
Dołączył(a): Pt sie 08, 2008 19:55 Posty: 316
|
Cytuj: poczułam taką dziwną radość.. Taki spokój wewnętrzny
Jedni odczuwają taką dziwną radość i wewnętrzny spokój gdy patrzą na niebo pełne gwiazd myśląc o tej niewyobrażalnej przestrzeni pełnej zagadek czekających na rozwiązanie, a inni odczuwają to samo gdy pomyślą o tym że "Ktoś" czuwa nad nimi. Każdy ma inne potrzeby.
Szukaj tego co Tobie sprawia radość i nadaje życiu sens: to się liczy. Powodzenia :)
_________________ Nie ma dowodu na istnienie Boga, nie ma też dowodu na jego nieistnienie. Wszystko sprowadza się do kwestii wiary, lub braku wiary.
|
| So lis 22, 2008 0:30 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mimo iż jestem ateistą, jestem przeciwny wypowiadania się w takich tematach. Jeśli człowiek ma kryzys osobowości, kryzys swojego wewnętrznego 'ja', swojego światopoglądu, kryzys wartości, nie powinniśmy burzyć jego drogi do spokoju. Człowiek trwający między zaburzeniem jednego światopoglądu, a zbudowaniem nowego nie jest w stanie obiektywnie ocenić sytuacji, także mimo iż uważam, że religia nie jest najloepszy sposobem na nakierowanie człowieka, nie powinniśmy przeszkadzać w układaniu jego wartości. Dopiero gdy osoba twardo stąpa po ziemii można wtrącać swoje poglądy w jego system wartości 
|
| So lis 22, 2008 0:36 |
|
 |
|
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Ja bym powiedział tak - świadomość swojej słabości to już bardzo wiele. Najprostsza rada, do której ja stosuję się codziennie, jest taka: po prostu trwaj przy Bogu. Kiedy ja przeżywam ciężkie chwile, zawsze mówię sobie: Bóg jest ze mną, a ja z Nim. Po prostu. Nie trzeba od razu dodawać cokolwiek więcej. Reszta przyjdzie sama.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
| So lis 22, 2008 14:49 |
|
 |
|
lolnik1
Dołączył(a): N cze 29, 2008 13:35 Posty: 51
|
Mnie jak w rejonówce prześladowano i mózg już nie wytrzymywał to nagle tak przyjemnie ciepło mi się zrobiło i też taki bezgraniczny spokój miałem i nawet jak mnie wyzywali i bili w tym dniu to nadal byłem maksymalnie spokojny dało mi to jakiejś siły.
Teraz jestem w nowej szkole i jest dobrze, ale uraz został i ciekawi mnie skąd w tamtym dniu taki spokój i to ciepło przyszło tego nie wiem.
|
| So lis 22, 2008 16:29 |
|
 |
|
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
Bardzo proszę nazywac tematy zgodnie z treścią! mam nadzieje że nie wymagam za dużo.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
| So lis 22, 2008 23:13 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mam nadzieję, że w dobry temat trafiłam. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad jedną kwestią; mianowicie; moja Mama od prawie dwóch lat przeżywa kryzys wiary. Spowodowane to jest sytuacją w jakiej się właśnie 2 lata temu znalazła - wzięła do siebie swoją chorą na Alzheimera Matkę. Obecnie Babcia już nie kontaktuje, zachowuje się jak roczne dziecko - praktycznie dosłownie - nie wie do czego służą różne przedmioty itp. Mama przestała uczęszczać na Msze Św. i nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego taka starość przypadła Jej Matce, która całe życie mocno wierzyła, często uczestniczyła we Mszach Św., prowadzała swoje dzieci do kościoła na religię, Jej Mąż był pierwszym i jedynym mężczyzną w Jej życiu i wnuki także uczyła, jak żyć zgodnie z nauką kościoła. Nigdy nikomu źle nie życzyła, była bardzo pracowita i uczciwa. Zwykle, gdy ktoś mówił mi o swoich problemach, jako osoba wierząca potrafiłam swymi argumentami przekonać tą osobę, że Bóg kocha i jest zawsze przy nas, ale teraz, widząc tą codzienność, w której funkcjonują moi Rodzice, nie potrafię Mamie nic sensownego powiedzieć. Mama dwukrotnie próbowała rozmawiać z dwoma innymi księżmi o tym, co się dzieje, ale pierwszy zbył Ją, a drugi też nie powiedział nic, co pomogłoby Mamie, nawet był dosyć niemiły. Może tutaj znajdzie się ktoś, kto coś doradzi...? Dodam, że Mama od kiedy pamiętam mocno wierzyła i tą wiarę przekazała i mnie i mojemu Rodzeństwu.
|
| So lis 22, 2008 23:23 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Moim zdaniem, choć jestem ateistką, jedyną ze skutecznych metod jest znalezienie naprawdę DOBREGO księdza. Przede wszystkim starszego, który nie jedno już widział i który ma doświadczenie w takich sprawach, kogoś z dobrym podejściem do ludzi. W tej sytuacji, to nie jest raczej kryzys wiary, a kryzys psychiczny, spowodowany tą całą sytuacją, załamanie, które rodzi sprzeciw i żal, na wierze to się też odbija rzecz jasna. Skoro Twoja mama jest wierząca to warto tutaj to wykorzystać, a taka psychologiczna terapia przez naprawdę dobrego księdza może dużo zmienić, może bardzo pomóc psychicznie się podźwignąć, pogodzić z sytuacją i przykro mi to pisać, ale też przygotować na odejście kochanej osoby. Tylko to musi być naprawdę odpowiedni mądry ksiądz. Może pomóż mamie takiego znaleźć, żeby nie trafiała z deszczu pod rynnę? Widać, że Twoja mama tego potrzebuje, bo sama szuka kontaktu, ale nie może być tak, że próby kończą się jeszcze większym rozczarowaniem, dlatego warto byłoby poszukać kogoś sprawdzonego.
|
| N lis 23, 2008 0:02 |
|
 |
|
No
Dołączył(a): Śr lip 05, 2006 16:42 Posty: 4717
|
Odpowiedź zasadniczo sprowadza się do tego, że nagroda jest dopiero po śmierci a za życia bywa różnie może Bóg ma w tym jakiś cel może nie...
|
| N lis 23, 2008 0:15 |
|
 |
|
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Polecam lekturę Biblii, w której temu problemowi poświęcono sporo miejsca.
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
| N lis 23, 2008 13:11 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Jeśli odpowiedź Johnny99 dotyczy mojego postu, to Biblię moja Mama przeczytała całą - uwielbia czytać, zdobywać wiedzę (z wykształcenia jest nauczycielką, taką z prawdziwego zdarzenia). Najwidoczniej Mamy problem jest głębszy i być może właśnie rozmowa z odpowiednim księdzem mogłaby Mamie pomóc. Cały czas szukam takiego księdza. Może w końcu znajdziemy pomoc. Pozdrawiam Wszystkich.
|
| N lis 23, 2008 15:18 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
olka, załóż wątek w dziale "Rodzina chrześcijańska", albo "żyć wiarą" z pytaniem o dobrego księdza w danej okolicy, masz większe prawdopodobieństwo, że ktoś Ci pomoże znaleźć kogoś odpowiedniego. Nieraz człowiek nie potrafi sam sobie pomóc i czytanie Biblii czy chodzenie na msze nie pomoże, potrzebny jest kontakt z drugim człowiekiem, który przede wszystkim wysłucha i ukoi. Życzę Ci wszystkiego dobrego, bo dokładnie wiem, co Twoja mama teraz przeżywa 
|
| N lis 23, 2008 21:36 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 15 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|