Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 26, 2025 8:54



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 779 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 48, 49, 50, 51, 52
 czemu stosowanie prezerwatyw jest grzechem ciężkim? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
A ja w pełni ufam Kościołowi, również w kwestiach dotyczących seksualności. Przecież Kościół został założony przez Jezusa, Boga, który cały czas jest z Kościołem i prowadzi do prawdy, Kościoła, którego bramy piekielne nie przemogą. Więc słuchając Go mam absolutną pewność, że robię wszystko co możliwe, żeby być zbawionym.

Myślę, że aby być zbawionym, potrzeba dużo pokory. Żeby słuchać Kościoła też - w końcu Kościół jest grupą grzeszników (nas), a tu jeszcze trzeba słuchać grzeszników - bez pokory się nie da. Myślę, że relacja człowiek-Bóg oraz człowiek-Kościół jest jak relacja małego dziecka i rodzica - dziecko często wielu rzeczy nie rozumie, myśli, że wie lepiej. I trzeba dużo pokory, żeby zdać sobie z tego sprawę, przyjąć i zaufać.

Ale mamy przecież obietnicę Boga, że słuchając Kościoła będziemy zbawieni, że szatan nas nie pokona:
Mt 16:18 BT "Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą."

A co do rzekomych dramatów przeżywanych przez zdanie Kościoła (w sferze seksuaności)... to właśnie nie jest przez zdanie Kościoła, tylko przez brak słuchania Jego i przestrzegania! Popatrzcie na te dramaty opisane przez ludzi na tym forum - większość ich (jak nie wszystkie) to przypadki właśnie nie słuchania i nie przestrzegania nauczania Kościoła - w sytuacjach gdy przynajmniej jedna osoba w związku nie chce przestrzegać lub jest mało albo w ogóle nie wierząca. Nie dziwne, że są problemy i dramaty jak jedna osoba chce przestrzegać a druga nie, jak jedna osoba jest gorąco wierząca, a druga mało albo w ogóle. Przecież wiara a niewiara to dwa różne światy!

_________________
Piotr Milewski


So lis 22, 2008 10:49
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
mateola napisał(a):
jumik napisał(a):
Nie ma związku małżeńskiego bez płodności.
Oj... a małżeństwa zawarte po menopauzie kobiety?


Nie wziąłem tego pod uwagę, więc w założeniu brałem pod uwagę związki, które mogą być aktywne seksualnie. a ich dotyczy to co napisałem.


So lis 22, 2008 10:54
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 28, 2008 19:25
Posty: 731
Post 
jumik napisał(a):
Popatrzcie na te dramaty opisane przez ludzi na tym forum - większość ich (jak nie wszystkie) to przypadki właśnie nie słuchania i nie przestrzegania nauczania Kościoła - w sytuacjach gdy przynajmniej jedna osoba w związku nie chce przestrzegać lub jest mało albo w ogóle nie wierząca. Nie dziwne, że są problemy i dramaty jak jedna osoba chce przestrzegać a druga nie, jak jedna osoba jest gorąco wierząca, a druga mało albo w ogóle. Przecież wiara a niewiara to dwa różne światy!

A jedność światopoglądowa małżonków (odnośnie wiary) miałaby rozwiązać wszystkie ich problemy na tle seksualnym i prokreacyjnym? Nie twierdzę że na pewno nie, ale są sytuacje które jestem w stanie sobie wyobrazić, i które nawet w ramach największej wiary i stosowania zasad katolickich byłyby nadal koszmarem, no chyba że Bóg już przyszedłby naprawdę z pomocą w postaci niczego innego jak cudu na prywatną potrzebę. Zatem, nie wykluczam, ale mam wątpliwości czy wiara jest lekiem na wszystko, a Ty, jesteś pewien?

_________________
Prof. dr hab. Joanna Senyszyn:
"Gdyby głupota miała skrzydła, minister Kopacz fruwałaby niczym gołębica."
http://powiedz-nie.c0.pl/


So lis 22, 2008 17:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post 
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
jumik napisał(a):
Nie ma związku małżeńskiego bez płodności.
Oj... a małżeństwa zawarte po menopauzie kobiety?


Nie wziąłem tego pod uwagę, więc w założeniu brałem pod uwagę związki, które mogą być aktywne seksualnie. a ich dotyczy to co napisałem.

To kobiety po menopauzie nie mogą być aktywne seksualnie?

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


So lis 22, 2008 17:37
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
jumik napisał(a):
Więc słuchając Go mam absolutną pewność, że robię wszystko co możliwe, żeby być zbawionym.
A ja nie wiem, czy posłuszeństwo wystarczy. Biblia uczy, że nie zawsze...
Z drugiej strony mamy przecież łotra na krzyżu, który raczej posłuszny nie był...

jumik napisał(a):
A co do rzekomych dramatów (...) większość ich (jak nie wszystkie) to przypadki właśnie nie słuchania i nie przestrzegania nauczania Kościoła - w sytuacjach gdy przynajmniej jedna osoba w związku nie chce przestrzegać lub jest mało albo w ogóle nie wierząca.
Nie miałabym odwagi określać, który dramat jest prawdziwy, a który "rzekomy". Bo na jakiej podstawie? Skoro człowiek pisze, że ma problem, to widocznie ma, bo w przeciwnym razie zająłby się czymś innym. Po drugie: rozwiązywanie problemów między małżonkami to nawet przy dobrej woli obu stron czasami całe lata pracy. To proces, który ma pewne etapy. Nawet w optymalnych warunkach, kiedy szczerze mamy na celu wspólne dobro małżeństwa i jednostkowe dobro małżonków - będą fazy, w kórych jesteśmy jeszcze niedojrzali, bo dojrzewanie do miłości to zadanie na całe życie. To nasza droga. Każdy z nas jest na jakimś etapie tej drogi (a dróg jest wiele) - czy w ogóle można to porównywać?
W przypadku problemów związanych ze sferą seksualną sprawa dodatkowo się komplikuje, o czym pięknie pisze ks. Knotz.

Wiara to intymne spotkanie z Bogiem - jak można oceniać jakość tej relacji, w dodatku w odniesieniu do ludzi, których nie znamy? Czy kryterium głębokości wiary miałoby być przeżywanie lub brak problemów, wątpliwości, błądzeń?

Ale nawet, jeśli ktoś sam określa swoją wiarę jako niezbyt głęboką, to czy jego problem robi się przez to "rzekomy"?

_________________
"Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?


N lis 23, 2008 9:00
Zobacz profil
Post 
jumi, czasami kiedy czytam twoje proste i jasne poglady na zycie, to nie wiem, czy sie smiac, czy plakac...
Moze tylko tyle: najprawdopodobniej zycie samo ciebie nauczy, ze nie wszystko jest takie proste, a droga do zbawienia przypomina raczej labirynt z Chartres niz "szeroka i prosta" droge do raju.
I udzielanie porad typu: "tylko chciej, a wszystko samo sie rozwiaze - widocznie za malo chcesz dobrze" ludziom, ktorzy wlasnie sa gdzies na zakrecie uwazam za kontraproduktywne.


N lis 23, 2008 12:08
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
mateola napisał(a):
Skoro człowiek pisze, że ma problem, to widocznie ma, bo w przeciwnym razie zająłby się czymś innym. Po drugie: rozwiązywanie problemów między małżonkami to nawet przy dobrej woli obu stron czasami całe lata pracy. To proces, który ma pewne etapy. Nawet w optymalnych warunkach, kiedy szczerze mamy na celu wspólne dobro małżeństwa i jednostkowe dobro małżonków - będą fazy, w kórych jesteśmy jeszcze niedojrzali, bo dojrzewanie do miłości to zadanie na całe życie. To nasza droga. Każdy z nas jest na jakimś etapie tej drogi (a dróg jest wiele) - czy w ogóle można to porównywać?


Jak najbardziej się zgadzam.

mateola napisał(a):
Wiara to intymne spotkanie z Bogiem - jak można oceniać jakość tej relacji, w dodatku w odniesieniu do ludzi, których nie znamy? Czy kryterium głębokości wiary miałoby być przeżywanie lub brak problemów, wątpliwości, błądzeń?

Ale nawet, jeśli ktoś sam określa swoją wiarę jako niezbyt głęboką, to czy jego problem robi się przez to "rzekomy"?


Może faktycznie niefortunnie użyłem słowa rzekomy, bo problemy są rzeczywiste, przepraszam - cofam to słowo. Skoro jednak piszesz, że "Skoro człowiek pisze, że ma problem, to widocznie ma", to bądźmy konsekwentni i skoro pisze "mój mąż nie wierzy" albo "mam słabą wiarę" to widocznie tak jest. Staram się nie oceniać wiary, ale zakładam, że to co pisze jest prawdziwe. Bo jak możemy oceniać wiarę i to jeszcze przez intnernet- bezsens. Ale skoro ktoś pisze jaką mia wiarę on, albo jego mąż/żona to zakładam, że pisze prawdę - i na tym co najwyżej polega moje "ocenianie" - na założeniu szczerości piszących, którzy sami siebie oceniają.

I na tej właśnie podstawie napisałem, że większość, jak nie wszystkie, związki, które mają tragedie (nie mylić z: problemy) w tej sferze, a które tutaj to opisywały, to były związki 1+1 - jeden wierzący, jeden niewierzący/mało wierzący/nie uznający zasad lub w ogóle 0+2. A co jak co, ale jeśli dwoje ludzi mają zupełnie inne spojrzenie na rzeczywistość w jakiejś niesamowicie ważnej materii to nie dziwne, że mogą być tragedie - tylko tutaj nie powodują je NPR czy zasady (w zdecydowanej większości przypadków), ale właśnie dramatyczna różnica postrzegania tych zasad, różnica w postrzeganiu rzeczywistości w ważnej materii. I myślę, że to jest normalne.

I jeszcze jedno: piszę o tragediach, a nie o "zwykłych" problemach - bo takie, to będzie miał każdy.

Kamala napisał(a):
jumi, czasami kiedy czytam twoje proste i jasne poglady na zycie, to nie wiem, czy sie smiac, czy plakac...
Moze tylko tyle: najprawdopodobniej zycie samo ciebie nauczy, ze nie wszystko jest takie proste, a droga do zbawienia przypomina raczej labirynt z Chartres niz "szeroka i prosta" droge do raju.
I udzielanie porad typu: "tylko chciej, a wszystko samo sie rozwiaze - widocznie za malo chcesz dobrze" ludziom, ktorzy wlasnie sa gdzies na zakrecie uwazam za kontraproduktywne.


Po pierwsze, ja nie piszę, że wszystko jest proste, że droga do zbawienia to jakaś czteropasmowa autostrada. Wręcz przeciwnie - jest trudno. Kwestia jest jednak taka, że opiera się to na prostych założeniach - "wystarczy wiara i dobre uczynki". Czy to nie brzmi prosto? Brzmi, i jak się to napisze wygląda na piśmie prosto. Ale nikt nie neguje ani tego, że "wystarczy wiara i dobre uczynki", ani tego, że jest to bardzo trudne!

I właśnie dlatego prawdą jest, że wystarczy silna wiara obydwu osób, a nie będą przeżywali życiowych tragedii w sferach silnie zależnych od wiary. Podkreślam: w sferach silnie zależnych od wiary. Bo każdy może przeżywać tragedie. I nie mylić też tragedii z normalnymi problemami, które także każdy będzie przeżywał i to pewnie w każdej sferze.

I nie piszę rad typu: "tylko chciej, a wszystko samo sie rozwiaze", bo jak można coś takiego zastosować do związku, w którym jedna osoba wierzy, a druga nie albo mało? No jak? Masz jakiś pomysł? Bo ja nie mam żadnych prostych.

_________________
Piotr Milewski


N lis 23, 2008 14:23
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Rojza Genendel napisał(a):
jumik napisał(a):
mateola napisał(a):
jumik napisał(a):
Nie ma związku małżeńskiego bez płodności.
Oj... a małżeństwa zawarte po menopauzie kobiety?


Nie wziąłem tego pod uwagę, więc w założeniu brałem pod uwagę związki, które mogą być aktywne seksualnie. a ich dotyczy to co napisałem.

To kobiety po menopauzie nie mogą być aktywne seksualnie?


Chodziło mi oczywiście o "bycie płodnym", a nie "bycie aktywnym seksualnie", przejęzyczenie ;). Ale cofając się w drzewie cytatów widać o co chodzi. Dzięki za poprawienie :)

_________________
Piotr Milewski


N lis 23, 2008 14:25
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr kwi 09, 2008 19:41
Posty: 37
Post 
jumik napisał(a):
A ja w pełni ufam Kościołowi, również w kwestiach dotyczących seksualności. Przecież Kościół został założony przez Jezusa, Boga, który cały czas jest z Kościołem i prowadzi do prawdy, Kościoła, którego bramy piekielne nie przemogą. Więc słuchając Go mam absolutną pewność, że robię wszystko co możliwe, żeby być zbawionym.


Tak sobie myślę Jumik, że gdyby przyszło Ci żyć np. w średniowieczu to ufając Kościołowi paliłbyś czarownice na stosie i miałbyś absolutną pewność że robisz wszystko co możliwe, by zostać zbawionym. Nie mówiąc już o radykalnym islamie bo pewnie zawitałbyś do nas z bombą w plecaku, oczywiście po to by być zbawionym. Bez urazy Jumik ale tak to wygląda. A co odpowiesz Bogu gdy zapyta, czemu Twoja żona dostawała nerwicy przed kolejną ciążą zagrażającą życiu lub była nieszczęśliwa bo praktycznie musiała zrezygnować z współżycia? Odpowiesz, że robiłeś wszystko by być zbawionym i miałeś absolutną pewność, że robisz dobrze? Niesądzę, by to Cię usprawiedliwiło, tak samo jak palących czarownice.


N lis 23, 2008 20:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post 
Myślę, że masz żadne pojęcie o średniowieczu i paleniu czarownic, a także o islamie (gdzie absolutna większość osób jest przeciwna terroryzmowi i akcjami bombowymi).

rafal19_74 napisał(a):
czemu Twoja żona dostawała nerwicy przed kolejną ciążą zagrażającą życiu lub była nieszczęśliwa bo praktycznie musiała zrezygnować z współżycia?


Jeżeli ciąża miałaby zagrażać życiu (co jest raczej bardzo rzadkim przypadkiem) to również prezerwatywa byłaby za dużym ryzykiem i nieodpowiedzialnością.

_________________
Piotr Milewski


Pn lis 24, 2008 0:18
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr kwi 09, 2008 19:41
Posty: 37
Post 
jumik napisał(a):
Myślę, że masz żadne pojęcie o średniowieczu i paleniu czarownic

A ja myślę, żebyś wpisał w google "inkwizycja" i poczytał.

jumik napisał(a):
a także o islamie (gdzie absolutna większość osób jest przeciwna terroryzmowi i akcjami bombowymi).


Poczytaj o "dżihadzie".W każdej wierze znajdzie się jakiś fanatyk.

jumik napisał(a):
Jeżeli ciąża miałaby zagrażać życiu (co jest raczej bardzo rzadkim przypadkiem) to również prezerwatywa byłaby za dużym ryzykiem i nieodpowiedzialnością.

Ale jednak zmniejszałaby to ryzyko o kilkadziesiąt procent. Lepiej takie zabezpieczenie niż żadne.


Pn lis 24, 2008 7:31
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23
Posty: 1814
Post 
Proponuję w tym wątku skupić się na tym ostatnim problemie. Pozostałe spróbujmy rozstrzygać w innych tematach lub na PW
mateola


Co do ryzyka, to dla mnie bardziej wiarygodny jest NPR w wersji ścisłej, co jednak wymagałoby w miarę czytelnego cyklu z okresem płodnym do wyłapania. Gorzej, gdy nie ma cykli (przez kilka miesiecy na przykład, czy przez rok), a z objawów nie wynika nic sensownego. Nie potrzeba zagrożenia życia, żeby zaistniał problem, i to niezależnie od deklarowanego stopnia wiary małżonków.
Natomiast sądzę, że rozwiązanie tego problemu może już być związane w siłą wiary, ale raczej w kierunku miłości niż posłuszeństwa.

_________________
"Kochaj bliźniego jak siebie" - a jak kochasz siebie?


Pn lis 24, 2008 7:53
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
jumik napisał(a):
Popatrzcie na te dramaty opisane przez ludzi na tym forum - większość ich (jak nie wszystkie) to przypadki właśnie nie słuchania i nie przestrzegania nauczania Kościoła - w sytuacjach gdy przynajmniej jedna osoba w związku nie chce przestrzegać lub jest mało albo w ogóle nie wierząca. Nie dziwne, że są problemy i dramaty jak jedna osoba chce przestrzegać a druga nie, jak jedna osoba jest gorąco wierząca, a druga mało albo w ogóle. Przecież wiara a niewiara to dwa różne światy!

Demagogia :-). Problemów (tego typu) jest mało równiez tam, gdzie żadna ze stron nie widzi problemu w sztucznej ak.
Nie wiem, czy próbowałeś na to patrzeć z drugiej strony: dramaty są tam, gdzie jedna ze stron próbuje byc zbyt radykalna. Nie próbująca szukac korelacji między wymogami wiary a złożonością tej drugiej osoby. Dramatów najczęściej nie ma tam, gdzie nie ma problemów (po prostu małżonkowie mają szczęście w postaci czytelnych objawów i regularnego cyklu) lub tam gdzie współżycie rzadkie czy wręcz sporadyczne nie stanowi u żadnego ze współmałżonków problemu.
Zdarzają sie pewnie przypadki osób z dużymi potrzebami, które na ołtarzu owej wierności nauce Kościoła składają swoje współżycie właśnie w sytuacji nieczytelnych cykli. Ale jumiku, na litość nie mów, że z tego tytułu nie maja problemów, czy nawet tragedi (cóż to jest tragedia? jak by zapytał Piłat 8)).
I jeszcze jedno (wątek o średniowieczu jakoś do mnie przemówił :-)). Owszem z czarownicami to czarny PR oświecenia ale krzyżowcy rozpłatujący na mieczach muslimów (a często ich żony i dzieci) w imię podboju Jerozolimy robili dobrze?


Pn lis 24, 2008 9:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 19, 2008 9:08
Posty: 42
Post 
Nie wiem, czy próbowałeś na to patrzeć z drugiej strony: dramaty są tam, gdzie jedna ze stron próbuje byc zbyt radykalna

Dokładnie!


Wt lis 25, 2008 9:19
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 779 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 48, 49, 50, 51, 52

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL