Wielkie powroty i nawrócenia - opowiedz swoją historię :)
Autor |
Wiadomość |
blacky
Dołączył(a): Cz gru 25, 2008 18:40 Posty: 104
|
 Wielkie powroty i nawrócenia - opowiedz swoją historię :)
Macie swoje historie nawrócenia? Jak to u Was było?
Wiemy, że np. mariamne z magdali się nawróciła. Jestem ciekaw, dlaczego, co się stało, że zmieniliście światopogląd? A może znacie jakieś historie autentycznych nawróceń?
_________________ Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12).
|
Śr sty 28, 2009 23:16 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
mariamne z magdali napisał(a): To ja już może nie będę przynudzać,skoro wszyscy i tak to wiedzą 
A w co wcześniej wierzyłaś?
|
Śr sty 28, 2009 23:28 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Powiem Ci kim byłam.Wojującą ateistką.A w co wierzyłam?W to,że jestem samowystarczalna i że ze wszystkim w życiu sama sobie poradze..Nie poradziłam.
|
Śr sty 28, 2009 23:32 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
mariamne z magdali napisał(a): Powiem Ci kim byłam.Wojującą ateistką.A w co wierzyłam?W to,że jestem samowystarczalna i że ze wszystkim w życiu sama sobie poradze..Nie poradziłam.
Gdzie człowiek nie może tam Boga pośle
A na poważnie:
Niestety ten argument jest nader często używany. Potraktujmy Cię jednak poważnie. Na czym opierał się Twój ateizm i co skłoniło Cię do powrotu na łono Kościoła?
|
Śr sty 28, 2009 23:34 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
nhyujm napisał(a): Niestety ten argument jest nader często używany.
Ale to pewnie nie jest argument, tylko świadectwo życia, doświadczenie dane od Boga. Wszędzie widzisz jakąś dyskusję i przekonywanie? 
_________________ Piotr Milewski
|
Śr sty 28, 2009 23:48 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Wszędzie widzisz jakąś dyskusję i przekonywanie?
Tak
|
Śr sty 28, 2009 23:49 |
|
 |
blacky
Dołączył(a): Cz gru 25, 2008 18:40 Posty: 104
|
nhyujm
Właściwie nie wiem, czemu się tu wypowiadasz. Nawróciłeś się? Nie? To co chcesz? Siać zamęt?
_________________ Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12).
|
Śr sty 28, 2009 23:52 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
blacky napisał(a): nhyujm
Właściwie nie wiem, czemu się tu wypowiadasz. Nawróciłeś się? Nie? To co chcesz? Siać zamęt?
Temat jest o nawróceniach i na ten temat chcę rozmawiać z mariamne, Ty siejesz offtop.
|
Śr sty 28, 2009 23:54 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Na czym opierał się Twój ateizm i co skłoniło Cię do powrotu na łono Kościoła?
Zacznę od tego,że w moim domu nie było religijnego wychowania.Tata-ateista,od wczesnego dzieciństwa podejmował ze mna dyskusje na tematy religijne,zawsze udowadniając mi,ze religia kompletnie nie ma podstaw i sensu.Mama "wierząca-totalnie niepraktykująca" nie poświęcała religii żadnej uwagi.
Wiele długich lat z lubością szukałam "haków" na wiare i Kościół,czytając multum książek negujących Boga itd.I pomimo,że szanowałam wierzących,to jednak często dyskutowałam z nimi,udowadniając im paranoiczność tego,w co wierzą.
Co skłoniło mnie do powrotu?Działanie Boga w moim zyciu.
Ogólnie rzecz biorąc miałam ciężko.Jako bardzo młoda osoba związałam się z dużo starszy mężczyzną.Moi rodzice rozeszli się ,gdy miałam 15 lat.Złożyli nowe rodziny,a ja nie byłam w stanie sie w nich odnalezć.Ten związek okazał się dla mnie ucieczką.Szybko zamieszkałam z tym mężczyzna.Po niedługim czasie okazało się,że to toksyczny związek,a ja z dnia na dzień jestem coraz bardziej nieszczęśliwa.Problemem stało sie,że nie miałam dokąd wrócić.Skończyłam więc szkołe srednia,ale pracowałam równocześnie w jego firmie,krótko pozniej rzuciłam ledwo rozpoczęte studia,by mieć czas na pracę.Ale ten pseudo-związek staczał się drastycznie na dno.On traktował mnie fatalnie.Nie z premedytacją,po prostu był głupi.Nie rozumieliśmy sie wcale.Czułam się straszliwie niedowartościowana i niekochana.Pogłębiała sie trwająca u mnie od dzieciństwa nerwica.
Chciałam to skończyć,ale jak wspomniałam,nie miałam dokąd pójść,nie miałam wykształcenia,ani nie miałabym pracy.Dno.Więc dalej w tym trwałam.Z dnia na dzień było coraz gorzej.Czułam sie przez niego upokarzana i gnojona.W końcu załamałam się.Nie wiedziałam,po co mam dalej żyć.Czułam się sama jak palec,beznadziejna i nic nie warta.Nie widziałam nawet powodu,by wstawać z łóżka.Patrzyłam w lustro i płakałam jak dziecko,bo widziałam w nim dno.Ludzkie zero.
Pewnego razu byłam w tak złym stanie,ze błagałam go,by przy mnie był,bo bałam się,ze nie wytrzymam i zrobie głupstwo.
Stwierdził,że nie rozumie,o co mi chodzi i że mam się iść leczyc.Trzasnął drzwiami i tyle go widziałam.Miała ochotę iść się powiesić.Nie miłam wtedy nikogo,kto by mi pomógł.Stwiedziłam,że albo się za siebie wezmę,albo naprawde będzie ze mna koniec.Nie szukałam Boga do pomocy.
Bóg odnalazł mnie.Sam.W tamtym czasie obejrzałam przez przypadek program o Ewangeli Judasza,i bardzo sie tym zainteresowałam.Myślałam,że to kolejny,dobry argument przeciw Bogu i Kościołowi.Kupiłam tę ewangelie i stwierdziłam,ze to tylko gnostyckie pisma.Ale pomyślałam równocześnie,ze może w końcu przeczytam (czego nigdy wczesniej nie zrobiłam!) Pismo Św. i prawdziwe Ewangelie.
Zaczęłam je czytać.Coś sie stało.Czytając,nie wiedziałam dlaczego,ale płakałam jak dziecko.Czułam się niesamowicie,a z każdy słowem wiedziałam,że to co czytam,to prawda.Zupełnie nie wiedziałam,z czego ta pewność wynika,ale wiedziałam,że wszystko własnie sie zmieniło.Pewnego dnia po prostu poczułam,ze Jezus jest ze mną.Czułam jakąś wewnętrzną pewność,która wypełniała mnie totalnym szczęściem,że Bóg nie jest na mnie zły za to jak dotąd żyłam,ale że cieszy się moim powrotem,jak ojciec powrotem syna marnotrawnego.Czułam się i nadal czuje,jak ta odnaleziona owieczka
Byłam tak szczęsliwa,tak przepełniona radością,że nic juz nie stało mi na przeszkodzie,by zmienic swe zycie.Byłam stuprocentowo pewna,że Bóg mi pomoże.
Zakomunikowłam mojemu partnerowi,że to koniec i odchodzę.Dosłownie po parunastu dniach dostałam mieszkanie,miesiąc pózniej dostałam się na teologię,dostałam prace i pomoc rodziny.
To były CUDA.Wszystko w moim zyciu uległo zmianie,a ja nigdy nie byłam szczęśliwsza.Nigdy od tamtej pory nie wątpiłam,że Bóg jest zawsze ze mną.Jestem tez przykładem wysłuchanych modlitw,bo w najsmutniejszym momencie mojego życia,niedawno,błagałam Boga o pomoc w problemie,o którym wiedziałam tylko ja i On.Dostałam o co prosiłam, z nawiązką.Czasami zastanawiam się,co takiego zrobiłam,że tyle od Niego otrzymuję.Jego działanie jest odczuwalne każdego dnia.W kazdej chwili wypełnia mnie Jego miłość.Wiem,że jest ze mną i wiem,ze mnie kocha.
To tyle,pokrótce.
|
Cz sty 29, 2009 0:18 |
|
 |
blacky
Dołączył(a): Cz gru 25, 2008 18:40 Posty: 104
|
mariamne z magdali napisał(a): Czytając,nie wiedziałam dlaczego,ale płakałam jak dziecko.Czułam się niesamowicie,a z każdy słowem wiedziałam,że to co czytam,to prawda.Zupełnie nie wiedziałam,z czego ta pewność wynika,ale wiedziałam,że wszystko własnie sie zmieniło.Pewnego dnia po prostu poczułam,ze Jezus jest ze mną.Czułam jakąś wewnętrzną pewność,która wypełniała mnie totalnym szczęściem,że Bóg nie jest na mnie zły za to jak dotąd żyłam,ale że cieszy się moim powrotem,jak ojciec powrotem syna marnotrawnego.Czułam się i nadal czuje,jak ta odnaleziona owieczka
Chwała Najwyższemu! W jaki sposób Bóg potrafi działać to po prostu niewiarygodnie piękne!
_________________ Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12).
|
Cz sty 29, 2009 13:25 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
pani dawkins;
teoretycznie i jak się ktoś uprze,to można stawiać wszelkie najdziwniejsze tezy i gdybać,dlaczego się nawróciłam,czy innej sytuacji byłoby tak samo,czy jestem słaba,czy naiwna,mozna zarzucić mi wszystko i negowac działanie Boga,
ale
wcześniej czułam sie pusta,wyżłobiona z sensu i celu życia.
Jezus zaś wypełnił mnie całkowicie i dał poczucie komlpetnego,ciągłego szczęścia.
Można więc snuć spekulacje,jak to było wcześniej,ale dla mnie to ,co się stało,to mój osobisty ,darowany mi cud.Choć często staram sie przekonywac innych,choćby tu na forum,w sposób merytoryczny,to dla mnie dowodem na istnienie Boga jest On w moim życiu i sercu.Żaden zarzut pod adresem religii,historyczności czy boskości Jezusa,niemożności udowodnienia istnienia Boga,czy podobieństwa historii o stworzeniu swiata do mitów innych religii itd.,nie zmieni nic w moim myśleniu.Jeżeli nawet mówić o tak trudnych kwestiach jak rzezie czy niezrozumiała dla nas współczesnych obyczajowość Starego Testamentu,to staram się dociec prawdziwego znaczenia ,podchodzę do tego w sposób choćby i najbardziej krytyczny,ale nadal nic to nie zmienia.Po prostu dociekam szczegółów,a Bóg w moim życiu jest kwestią absolutnie bezdyskusyjną.To miłość i bliskość jest dla mnie jedynym dowodem Jego istnienia,najprawdziwszym i pewnym. 
|
Cz sty 29, 2009 13:44 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
Zgodnie z tematem to jest miejsce na świadectwa nawrócenia i tego prosze się trzymać.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Cz sty 29, 2009 14:33 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
|
Cz sty 29, 2009 14:34 |
|
 |
ekimmu
Dołączył(a): Śr gru 17, 2008 0:45 Posty: 105
|
@mariamne z magdali
Z całym szacunkiem, ale to co opowiadasz to żadne cuda, po prostu wzięłaś się za siebie i uwierzyłaś w siebie, a że potrzebna była Ci do tego religia, Bóg który pomoże Tobie, osamotnionej dziewczynie z problemami to fakt. Sorry ale to jest po prostu czysta psychologia.
Czasem potrzebujemy pomocy z zewnątrz bo wydaje nam się że sami nie damy rady. W Twoim przypadku jak mówisz nie było nikogo takiego tak więc pomocna była idea Boga który nas kocha i nam pomoże.
|
Cz sty 29, 2009 18:50 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ekimmu,
"wzięcie się za siebie" w swojej definicji nie mieści osiągnięcia poczucia sensu,celu i szczęścia.Równiez ciężko się samemu dowartościować.Stałbyś sie moim idolem,jesli byłbyś w stanie za pomoca autopsychologicznego działania przeszejść w jednym momencie"od zera do bohatera"
Cytuj: W Twoim przypadku jak mówisz nie było nikogo takiego tak więc pomocna była idea Boga który nas kocha i nam pomoże.
A czy to dla Boga nie jest dobry moment do działania?Czy w innym wypadku,mógłby do mnie dotrzeć.Stało się ,jak się stało,i byc może,jak teraz na to patrzę z perspektywy czasu,wydarzenia w moim zyciu miały na celu doprowadzic mnie do Boga.Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Boga.Należe do Niego.
A patrząc materialnie,czysta psychologia nie podrzuca mieszkań na zyczenie
Tak naprawdę spotkał mnie ciąg niesamowitych wydarzeń,które daja do myslenia.Bo kiedy podejmujesz decyzję o oddaniu sie Bogu,i nagle we wszystkich dziedzinach twojego życia zaczyna się układać,to nie można mówic o przypadku."Przypadek to incognito Boże" jak pięknie powiedział ks.Stanisław Musiał.
|
Cz sty 29, 2009 19:03 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|