Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 23, 2025 15:28



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 115 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8
 Miłość jest największa 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
annaeliasz napisał(a):
- "Kochać to oddać wszystko i oddać samą siebie.Kochać, to wszystko otrzymać i otrzymać samą siebie od Miłości Miłosiernej." /św. Terresa od Dzieciątka Jezus/


JEZUS JEST MILOSIERNY I SPRAWIEDLIWY gdyby Jego Milosc byla naiwna to 99,99% ludzkosci ladowala by w piekle. Kocham Tereske Mala, czytalem Zolty Zeszyt ale trzeba jeszcze rozumiec to co pisze bo oddac wszystko i siebie nie oznacza oddac swojej wolnosci dla czlowieka zniewolonego nalogiem tylko dla JEZUSA mieszkajacego w tym czlowieku a to jest roznica i jezeli sytuacja wymaga jakichs radykalnych krokow to po przemodleniu nalezy je stawiac tak zeby pomoc powstac JEZUSOWI ktory maltretowany jest w ciele czlowieka uzaleznionego od alkoholu, oczywiscie to wymaga rozwagi i Swiatla Ducha Swietego ale jednoczesnie pomocy ze strony innych ludzi bo Wspoluzaleznienie jest straszne, wiem to po swojej rodzinie, jak wygladaja relacje u mnie w domu. Wez sie kobieto za siebie bo inaczej nie uratujesz swojego meza.

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


Wt cze 02, 2009 21:58
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 11, 2009 9:15
Posty: 327
Post 
[quote="AHAWA
strumyk, poezja moze mowic o Bogu albo o jego karykaturze, Stachura o Bogu nie pisze...[/quote]

AHAWA.. poezja Stachury...On ujął w swej poezji, szukanie Boga.
Szukał Go przez całe swoje życie...
Nie mógł pisać o Kimś, Kogo nie znał.
Widocznie nie miał tyle szczęścia co Ty....

Jak piękne są Jego wiersze o tęsknocie, poszukiwaniu Boga...
Czy My, nie szukamy Boga na co dzień ?
No może poza Tobą AHAWA, bo Ty pewnie z Panem Bogiem jesteś ''za Pan brat''...


Pozwolę sobie tutaj wkleić kilka wierszy .Doszukuję się w nich jak to ująłeś ''karykatury Boga''
Ale jakoś nie widzę jej...


Prefacja

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z-padłych-wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
Dobra wasza
Gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym
Był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba





Musisz mi pomóc Kocham za siebie, kocham za ciebie,
Kocham jeden za dwoje.
Słońce po niebie, księżyc po niebie,
Gwiazdy po niebie, chmury po niebie -
Wszystko spoczywa na mojej głowie!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoją miłością musisz mi pomóc;
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągać kochane ręce
Musisz!

Sam nie podołam, sam nie dam rady
Unieść tyle miłości.
Księżyc i gwiazdy, chmury i słońce,
Lody wciąż łamać, ciągle i ciągle,
Sił mi brakuje, o pomoc proszę
Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoja miłością musisz mi pomóc,
Musisz pokochać mnie więcej,
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz!

Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
Swoja miłością musisz mi pomóc,
Musisz pokochać mnie mocniej,
Żebym się nie mógł w głęboka wodę
Rzucić!



Przebyłem noc właśnie

Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita
nikt mi żaden nie mówi - bądź pozdrowiony
bądź na śniadaniu tako na wieczerzy
a sen niech cię ma między tym a tamtym

Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita
a pracowałem ciężko nad szukaniem
nad wyszukaniem tych bram nieśmiertelnych
tych bram zatraconych poszukując

Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie spyta
nikt mnie żaden nie spyta - jak ci się szło
jak też ci się szło przez czarne listowie

Przebyłem noc mówię i jestem zmęczony
nie odwiedził mnie faun ani anioł stróż
ani też najmniejszy robaczek świetlisty


Gloria


Chwała najsampierw komu
Komu gloria na wysokościach?

Chwała najsampierw tobie
Trawo przychylna każdemu
Kraino na dół od Edenu
Gloria! Gloria!

Chwała teraz tobie, słońce
Odyńcu ty samotny
Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych
I w górę bieżysz, i w niebo sam się wzbijasz
I chmury czarne białym kłem przebijasz
I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo
I to wszystko złociście, i nikogo nie boli
Gloria! Gloria! Gloria in excelsis soli!

Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem
Na nim, na odyńcu galopujmy dalej

Chwała teraz tobie, wietrze
Wieczny ty młodziku
Sieroto świata, ulubieńcze losu
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu
Łagodnie kołysz tych co są na morzu
Gloria! Gloria! Gloria in excelsis soli!

Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem
Na nim, na koniku galopujmy polem

Chwała wam ptaszki śpiewające
Chwała wam rybki pluskające
Chwała wam zające na łące
Zakochane w biedronce
Chwała wam: zimy wiosny lata i jesienie
Chwała temu co bez gniewu idzie
Poprzez deszcze śniegi wiatry oraz cienie
W piersi pod koszulą - całe jego mienie
Gloria! Gloria! Gloria!




I jeszcze jedno..napisałeś...

AHAWA ''bo Wspoluzaleznienie jest straszne, wiem to po swojej rodzinie, jak wygladaja relacje u mnie w domu. Wez sie kobieto za siebie bo inaczej nie uratujesz swojego meza.''


Dajesz znów ''złotą radę''....

Edward Stachura nie jest według Ciebie, dobrym przykładem dla innych bo był człowiekiem uzależnionym....
Ty jesteś współuzależniony z tego co piszesz.Sam napisałeś o relacjach w domu...więc dlaczego radzisz innym co mają robić ?
Czyżbyś był ''lepszy'' od Stachury?

_________________
Trudno jest dżwigać świadomość własnych porażek.Jeszcze trudniej dżwigać kamienie sumienia.A już najtrudniej dostrzec i dżwignąć człowieka.


Śr cze 03, 2009 7:56
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
strumyk, jeśli chcesz zachwycać się taką poezją to polecam duchowość franciszkańską. oczywiście nie potępiam Stachury jako człowieka ale to jaki przykład dawał innym dlatego wole nie propagować jego twórczości tak jak i wole nie propagować np. twórczości Witkacego czy innych ćpunów, bo później organizowane są festiwale typu "Ku przestrodze" na których wszyscy ćpają i piją na cmentarzu u swojego ulubieńca, przecież to czysta demagogia i z życiem nie ma nic wspólnego. Ja wole życie słuchać niż wołanie zza grobu, jak żył to jakoś nikt mu nie pomógł a jak jest trupem to nagle twórczość ćpuna staje się popularna jak nigdy dotąd, czy to jest przypadek?

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


Śr cze 03, 2009 19:19
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 11, 2009 9:15
Posty: 327
Post 
AHAWA napisał(a):
strumyk, jeśli chcesz zachwycać się taką poezją to polecam duchowość franciszkańską. oczywiście nie potępiam Stachury jako człowieka ale to jaki przykład dawał innym dlatego wole nie propagować jego twórczości tak jak i wole nie propagować np. twórczości Witkacego czy innych ćpunów, bo później organizowane są festiwale typu "Ku przestrodze" na których wszyscy ćpają i piją na cmentarzu u swojego ulubieńca, przecież to czysta demagogia i z życiem nie ma nic wspólnego. Ja wole życie słuchać niż wołanie zza grobu, jak żył to jakoś nikt mu nie pomógł a jak jest trupem to nagle twórczość ćpuna staje się popularna jak nigdy dotąd, czy to jest przypadek?


Drogi AHAWA..Bardzo Ci dziękuję za radę, ale ja wiem czym mam się zachwycać. Być może poezję Stachury znam dłużej, niż Ty istniejesz tu na świecie...Co do dawania przykładu przez Niego innym....
A Ty, jeśli nie jesteś ćpunem, nie jesteś uzależniony, to znaczy, że jesteś wzorem godnym do nasladowania ? Nie masz sobie nic do zarzucenia?
Ne popełniasz błędów ?
Nikt nie wymaga od Ciebie , byś propagował Jego twórczość, a na pewno juz nie ja. Piszesz, że to co On tworzył, nie ma nic wspólnego z życiem..
A czym według Ciebie jest życie ?
Ciągle nie rozumiem dlaczego za każdym razem jak piszesz o Nim, nazywasz Go ćpunem. On był człowiekiem takim samym jak Ty...jak ja....

I na zakończenie...Jego poezja była zawsze popularna, tylko nie każdy ją rozumie, najlepszym dowodem tego ,że tak właśnie jest, jesteś Ty....

_________________
Trudno jest dżwigać świadomość własnych porażek.Jeszcze trudniej dżwigać kamienie sumienia.A już najtrudniej dostrzec i dżwignąć człowieka.


Śr cze 03, 2009 19:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
strumyk, nie moralizuj z tym wiekiem bo dziadkiem nie jestes... co do reszty pytan to tak sie sklada ze jestem cpunem i alkoholikiem tyle ze trzezwiejacym i wiem o czym pisze, moze ciebie jeszcze na swiecie nie bylo jak ja juz babralem sie w bagnie...

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


So cze 06, 2009 21:54
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 11, 2009 9:15
Posty: 327
Post 
AHAWA napisał(a):
strumyk, nie moralizuj z tym wiekiem bo dziadkiem nie jestes... co do reszty pytan to tak sie sklada ze jestem cpunem i alkoholikiem tyle ze trzezwiejacym i wiem o czym pisze, moze ciebie jeszcze na swiecie nie bylo jak ja juz babralem sie w bagnie...




Pewnie, że dziadkiem nie jestem..Jak już to może jestem babcią .
Tym bardziej nie rozumiem skąd w Tobie tyle niezrozumienia w stosunku do człowieka uzależnionego, skoro sam nim jesteś.-byłeś...

_________________
Trudno jest dżwigać świadomość własnych porażek.Jeszcze trudniej dżwigać kamienie sumienia.A już najtrudniej dostrzec i dżwignąć człowieka.


N cze 07, 2009 4:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
strumyk napisał(a):
Pewnie, że dziadkiem nie jestem..Jak już to może jestem babcią .
Tym bardziej nie rozumiem skąd w Tobie tyle niezrozumienia w stosunku do człowieka uzależnionego, skoro sam nim jesteś.-byłeś...


ja go bardzo dobrze rozumiem tyle ze nie popieram propagowania tworczosci takich osob bo to do niczego dobrego nie prowadzi, ludzie zachwycaja sie tworczascia innych ludzi ktorzy zmierzali w ciagu swojego zycia do smierci zamiast zachwycac sie ludzmi ktorzy szukali zycia w prawdzie i w tym sek tkwi...

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


N cze 21, 2009 22:25
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Śr lut 25, 2009 15:00
Posty: 36
Post 
Aby nie zabijać, żyć w trzeźwości i doskonalić się w swojej pracy.

+

_________________
Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński: Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej.


So cze 27, 2009 17:50
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 01, 2009 9:09
Posty: 40
Post 
Witam ponownie.

Nie zamierzam odgrzewać tematu. We wcześniejszych postach obiecałam, że poinformuję Forumowiczów jeśli sytuacja w mojej rodzinie się zmieni i dlatego postanowiłam dodać parę słów.

Pięknej sierpniowej niedzieli, mąż wrócił do domu (był na rybach - jest zapalonym wędkarzem) w porze obiadowej, był porządnie pijany. Byłam przekonana a synowie to potwierdzili, że przyjechał samochodem - sam prowadził samochód. Kierował samochodem często w podobnym stanie, ale nagle we mnie coś pękło... powiedziałam dość! Nie złapała go co prawda policja ( a szkoda), ale ja nie miałam zamiaru dłużej czekać aż coś się stanie. Kolejny raz dotarło do mnie, że przecież on jest potencjalnym zabójcą, samobójcą, zagrożeniem dla innych. Nawet jeśli kogoś lub siebie nie zabije, to może okaleczyć, spowodować niewymierne szkody. Zadzwoniłam na policję. Nie zorientował się, więc gdy policja przyjechała (po ok. 40 minutach od zgłoszenia!) był całkowicie zaskoczony. Oczywiście wszystkiego się wypierał, twierdził, że kolega go przywiózł, a samochód stoi cały dzień na podwórku. Nie chciał iść z policją, nie chciał okazać dokumentów, bez przerwy się stawiał. Byłam trochę zaskoczona jego reakcją bo do tej pory przy obcych zachowywał się jak trusia. Gdy kilka lat temu zabierano go na izbę wytrzeźwień, bo wszczynał awanturę, poszedł z nimi potulny jak baranek. No cóż, do chwili obecnej, choroba poczyniła całkiem duże szkody w jego osobowości. Nie będę opisywać szczegółów, dodam tylko, że na komendzie był tak agresywny, że musieli mu założyć kajdanki! Synowie, co nie było dla mnie zdziwieniem, stanęli za mną murem i złożyli zeznania obciążające ojca. Nie musiałam ich do niczego namawiać, wyjaśniłam im tylko pewne rzeczy, ale to już właściwie po fakcie, ponieważ wszystko działo się tak szybko, że wcześniej nie było na to czasu. Jak się okazało podczas badania, mąż miał dwa promile w wydychanym powietrzu, a od momentu jego przyjazdu do badania minęło ok. półtorej godziny...
Nie wiedziałam co będzie dalej, zakładałam, że mąż spakuje się i wyprowadzi, ale nie zrobił tego. Przez kilka dni od zdarzenia deklarował chęć podjęcia leczenia. On szedł do pracy a ja siedziałam przy telefonie o obdzwaniałam wszystkie ośrodki w Polsce, aby został przyjęty. Wiem, że specjaliści zaraz podniosą alarm, że to on powinien szukać ośrodka. Jestem tego całkowicie świadoma i nie uważam, że mąż deklarując chęć leczenia robi wszystkim łaskę i trzeba traktować go wyjątkowo. Uważałam, że dobrze by było tą traumatyczną sytuację wykorzystać, dlatego zależało mi na wysłaniu go na leczenie odwykowe. Za tym, że to ja szukałam ośrodka przemawiały względy praktyczne: on jest w pracy, więc w godzinach dopołudniowych nie ma możliwości niczego załatwić. Problem w tym, że ja także, mimo iż poświęciłam na szukanie ośrodka wiele czasu i pieniędzy niczego nie załatwiłam! W każdym ośrodku, do którego dzwoniłam kazano czekać na miejsce ok dwa do trzech miesięcy. Nie podobała mi się jedynie motywacja męża, otóż chciał podjąć leczenie tylko i wyłącznie po to, aby... odzyskać prawo jazdy...!!! Twierdził, że rodzina i tak jest dla niego stracona, ponieważ tylko wrogowie tak postępują jak my postąpiliśmy. I od pamiętnej niedzieli traktuje nas jak wrogów. Tym że jestem traktowana jak wróg nie byłam zdziwiona. Żal tylko dzieci, a właściwie starszego syna, który pracuje i będąc niezależny finansowo jest nieprzekupny. Młodszego syna mąż próbował przekupywać na wiele sposobów. Było nawet tak, że w którąś sobotę (przed wypłatą gdy wiedział, że ja nie mam pieniędzy) ugotował i naszykował obiad tylko dla dwóch osób: dla siebie i młodszego syna. Po tygodniu mąż mnie wyśmiał, że nie znalazłam ośrodka, a po ok. dziesięciu dniach, zmienił zdanie i stwierdził, że jednak leczenia nie podejmie, ponieważ jest mu to zupełnie niepotrzebne - on nie musi pić. Sobie i nam próbował udowodnić, że może nie pić. Oczywiście byłam pewna, że takie rzeczy raczej się nie zdarzają i było kwestią dni, że zapije znowu. Mąż stanowi "książkowy wzorzec alkoholika", praktycznie wszystko w jego zachowaniu jest przewidywalne, a jednak nie wiadomo, kiedy nastąpi prawdziwy przełom. Od momentu, gdy się upił, kolejne dni nie obywały się bez piwa. Fakt, że nie możemy mu tego udowodnić, że pił, ponieważ nie pojawił się w domu, nocował prawdopodobnie w domu, ale piętro niżej. Nie jestem pewna, ponieważ nigdy nie sprawdzam gdzie jest i co robi. Następny tydzień: jak wyszedł do pracy w czwartek rano, wrócił w niedzielę przed południem... Gdzie był w tym czasie, nie wiem, ale pił na pewno, bo po trzeźwemu zawsze wraca do domu. I tak żyjemy sobie obok siebie pod jednym dachem. On chodzi na piechotę, jeździ autobusami, bo prawo jazdy zabrane, ale dalej twierdzi, że problemu nie ma. Nadal twierdzi, że to ja powinnam się leczyć. Wszyscy przeżyliśmy traumatyczne zdarzenie, ale jego to nic nie nauczyło, nie podjął żadnych działań, żeby było lepiej choćby dla niego. W związku z tym, że nie ma prawa jazdy został zdegradowany w pracy, szef zabrał mu połowę pensji i zmienił umowę na mniej korzystną. Wiem o zmianach od pracodawcy męża, ponieważ był uprzejmy mnie o nich poinformować. Zapewne liczył, że jak mi przekaże taką informację, to zmienię zdanie, wycofam zeznania z policji i nie będę upierać się na leczenie. Kasa to zawsze argument, ale stwierdziłam, że dla mnie od połowy wypłaty, ważniejsze jest zdrowie i życie człowieka, który jest moim mężem. Gdy mąż definitywnie zrezygnował z leczenia odwykowego, odwzajemniłam szefowi informację, że jednak mąż szybko prawa jazdy nie odzyska. Leczenie mogło być okolicznością łagodzącą, a tak, nic z tego! Zdaję sobie również sprawę z tego, że samo leczenie, biorąc pod uwagę motywację męża, mogłoby być nieskuteczne, on jednak nawet nie spróbował. Miałam nadzieję, że mając kontakt z osobami z tym samym problemem, specjalistami, którzy są w stanie pomóc, inaczej spojrzy na swoje picie, pomyśli trochę, zastanowi się, tym bardziej, że dla niego liczy się bardzo zdanie obcych ludzi, ale niestety. Odgrażał się tylko, że pójdzie do adwokata i tak przegramy sprawę, ponieważ jego nikt za rękę nie złapał, więc jest niewinny, a nasze zeznania są niczym, ponieważ on znajdzie świadków, że było zupełnie inaczej. Jak mniemam tak właśnie zrobił... Wielokrotnie odgrażał się, że jeśli kiedykolwiek w jakiejś sprawie przeciwko niemu złożę zeznania, on znajdzie sobie świadków, którzy wszystkiemu zaprzeczą. Obecnie namawia synów, aby wycofali zeznania przeciw niemu, straszy, że będą karani za fałszywe zeznania. Zastanawiam się jak takie sprawy wyglądają w sądzie: komu bardziej sąd jest skłonny uwierzyć rodzinie i obcym ludziom?

Wszystkich, którzy mają tendencje do wyszukiwania syndromów współuzależnienia, chcę poinformować, że nie mam wyrzutów sumienia wobec tego co zrobiłam. Zadzwoniłam na policję nie dla zemsty, jedynym powodem była troska o męża i o tych, dla których on mógł stać się zagrożeniem jako pijany kierowca. Zrobiłam to również dla siebie aby nie czuć się kiedyś współwinną tragedii. Nie mam wyrzutów sumienia, że moim postępowaniem przyczyniłam się do tego, iż mąż stracił coś co stanowiło o jego wartości, dawało poczucie wolności i bycia kimś, umożliwiało wykonywanie zawodu, zarabianie pieniędzy, bycie niezależnym.
W tej chwili mam przygotowany wniosek na komisję alkoholową, ponieważ nie zamierzam odpuścić mężowi leczenia, za bardzo zależy mi na jego zdrowiu i na tym, aby żył jak człowiek, nawet jeśli małżeństwa nie będzie można uratować. I zapewniam, takie podejście nie jest syndromem współuzależnienia, ale troską o człowieka!
Wszystkim, którzy uważają, że alkoholizm jednego współmałżonka musi skutkować współuzależnieniem u drugiej połówki, chcę powiedzieć, że nie musi to być regułą, bywają wyjątki, ale do tego potrzebna jest również wiedza o problemie. Granice są bardzo płynne i to co inni już zaszeregowali jako współuzależnienie, dla innych jest całkowicie zdrową reakcją, postępowaniem nie wymagającym żadnej terapii. Wystarczy jedynie mądra osoba, z którą czasem można porozmawiać jak z przyjacielem, upewnić się, doradzić co do środków które ewentualnie można zastosować wobec osoby uzależnionej. Od czasu poprzednio pisanych postów rozmawiałam z kilkoma osobami, terapeutami i tylko raz jedna osoba zakwalifikowała mnie na terapię do grupy edukacyjnej. Na pytanie moje, dlaczego uważa, że powinnam z takiej terapii skorzystać, odpowiedziała: "ma pani męża alkoholika, żyje z nim pani dwadzieścia lat, więc jest pani uzależniona"... pusty śmiech mnie ogarnął. Oczekiwałam bardziej konkretnej diagnozy po godzinnej, szczerej rozmowie. Grupa edukacyjna zupełnie nie jest mi potrzebna, ponieważ wciąż wiele czytam na temat alkoholizmu, rozmawiam i mogę ocenić jak bardzo moja wiedza powiększyła się w tym temacie, poza tym uczę się w studium w kierunku uzależnień. Mam z kim porozmawiać o problemie, czasem tylko telefonicznie, ale to zupełnie wystarcza. Nie będę marnować czasu na terapię, ponieważ na takiej terapii nikt nie odpowie na moje pytania... niestety...

Choćby na jedno:
Czy człowiek ma prawo stwierdzić, że z drugiego człowieka już nic dobrego nie będzie, że jest skazany na całkowitą przegraną, jeśli Bóg stwierdza: "Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było już wskrzeszenia, i wszystko już stracone, nie tak jest po Bożemu. Cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni" (Dz. 1448)

...lub inne:

Wiem czym jest przemoc psychiczna i nikomu tego nie życzę, wiem, że każdy człowiek ma prawo do godnego życia i szacunku... jednakże mogę chcieć zrezygnować, z tego co mi się słusznie należy. Czy mogę przyjąć i ofiarować cierpienie w jakiejkolwiek formie ono zostanie mi zadane w imię wyższych racji, w intencji zbawienia czyjejś duszy?

Jeszcze inne...

Czy istnieje granica, po przekroczeniu której człowiek przestaje być człowiekiem i kto może to stwierdzić, lub czy istnieje czyn, którego nie można zapomnieć, wybaczyć?

… Wielu Forumowiczów zacznie krzyczeć: masochistka! Współuzależniona! Wariatka! Lub jeszcze gorzej …

Wiem też, że są i tacy, którzy wspierają mnie w tym co robię dla bliskiej mi osoby i nie uważają, że powinnam uciekać gdzie pieprz rośnie a męża zostawić samemu sobie. Dzięki Bogu, że stawia na mojej drodze takich Ludzi! Oczywiście nikt ostatecznie nie twierdzi, że odejście od alkoholika nie będzie konieczne.

Wiem, też że zbyt mocno kocham Tego, który oddał za mnie życie, abym mogła patrzeć spokojnie jak piekło pochłania duszę bliskiej mi osoby.

"Głosem sumienia mówisz mi, żeś Ty Miłością jest,
że kochać znaczy żyć,
nadzieję ludziom nieść
Przez radość smutek krzyże i znój,
szczęśliwość chwil,
przez uśmiech i płacz,
przez prawdę, miłość, pokój i miecz,
Pochwalony bądź Ojcze mój!"

Zastanawiam się jednak, czy istnieje granica, której nie będę potrafiła już przekroczyć i nie dam rady wytrwać do końca, przecież jestem tylko człowiekiem... Wygląda bowiem na to, że mojemu mężowi nie zależy na rodzinie i dzieciach i jest świadomy tego, że nikt mu już nic gorszego nie zrobi, nie wyrządzi większej krzywdy, ponieważ to co było dla niego najcenniejsze już stracił... Dla jasności, mam świadomość, że nie walczę już ani o męża, ani o ojca dla dzieci, a jedynie o człowieczeństwo kogoś, z kim spędziłam więcej niż połowę swojego życia. Tylko czy można zrobić cokolwiek, by człowiek stał się w pełni człowiekiem, skoro on tego nie chce? Dla mnie człowiek, to ktoś o ludzkich uczuciach, posiadający wyrzuty sumienia z powodu karygodnego postępowania, ktoś komu zależy na bliskich... A mój mąż pytał dzisiaj synów... co oni mają z życia? Czy chodzą na imprezy, piją wódkę, piwo z kumplami, robią zadymy? Nie?! To wina matki, która jest debilem i po kretyńsku was wychowała! Uczycie się, studiujecie i tak (censored) z tego będziecie mieć, bo jesteście nieżyciowi, nie umiecie wypić, zabawić się, nie umiecie żyć, a życie to kasa.
Tekstów o kasie nasłuchałam się wiele, właściwie u nas to tylko mąż cały czas był i jest "normalny" bo tylko on zarabia - pracuje cały czas. A ja mu cały czas powtarzam, że rodzina nie potrzebuje go jako sponsora, dzieci nie potrzebują go jako idola a ja jako kochanka, ale potrzebujemy do jako męża i ojca! Ktoś, kto według niego nie przynosi pieniędzy jest zwykłym nierobem, darmozjadem, pasożytem. Między innymi dlatego starszy syn nie studiuje dziennie tylko zaocznie, bo ojciec dawno temu powiedział, że jeśli chce się dalej uczyć to musi na to zarobić. A tatuś jest taki biedny, całe życie flaki wypruwał dla nich, a oni mu taki numer wywinęli... Flaki wypruwał to znaczy zarabiał bo tylko do tego jego rola się ograniczała. Owszem jak dzieci były malutkie czasem wstawał w nocy i przewinął dziecko, ale szybko się to skończyło. Znudziło się, bo dzieci przestały być lalkami do zabawy, zaczęły myśleć, zadawać pytania, trzeba było z nimi rozmawiać a nie tylko mówić do nich. Według męża ja nie zrobiłam przez te dwadzieścia lat nic wartościowego, ponieważ większość czasu nie pracowałam zawodowo, więc nie przynosiłam kasy do domu. Wszystko co jest w domu jest jego, bo on na to zapracował i dlatego nie wyprowadzi się. Nikt go do tego nie zmusi i jak wygra sprawę w sądzie to dopiero nam pokaże. Nie wiem czy może wygrać, ale obawiam się, że ma szanse. Poniżej jest link, który warto poczytać. Wiem, że on jest jedynie o przemocy, nie o pijanych kierowcach, ale świetnie oddaje prawdę o polskim sądownictwie. Poza tym, gdybym brała pod uwagę separację lub rozwód...

Cóż... jestem dumna, że przyczyniłam się do tego, że moje dzieci są jakie są: nie piją, nie ćpają, nie włóczą się, ale jeden syn uczy się, drugi uczy się i pracuje, pomagają w domu, mają kolegów, znajomych, dziewczyny, są normalni! Starszy ostatnio stracił pracę, ale jak zarabiał pomagał mi finansowo. Wygląda tylko, że nie zaznałam prawdziwej damsko - męskiej miłości. No i mam pecha bo nie mogę znaleźć pracy. Proponowano mi ostatnio pracę w hipermarkecie na kasie za ...5,6 na godzinę... Wygląda na to, że pracując 8 godzin dziennie zarobiłabym ok. 690PLN... Do tego doliczyć przynajmniej godzinę na dojazd i odliczyć ponad 100PLN za bilet miesięczny = ok. 590PLN za 10 godzin dziennie (5 razy w tygodniu)... na rachunki nie wystarczy... Biorąc jednak pod uwagę, że jest to praca na umowę zlecenie, mogłoby być tak, że musiałabym pracować 7 dni w tygodniu... za niewiele więcej. Dowiedziałam się jeszcze jednej ciekawej rzeczy w związku z tym, że jest to praca przez agencję tymczasową, godziny pracy są bardzo elastyczne i może być tak, że zadzwonią i poproszą o pracę przez jedną lub dwie godziny dziennie (odliczając koszt dojazdu, zarobiłabym za to ok. 0.50 (pięćdziesiąt groszy) za dwie godziny dojazdu + dwie godziny pracy... Dzieci mi powiedziały, żebym się stuknęła w głowę ;)
Druga oferta to telemarketing - rewelacja! 1000PLN na rękę. Dojazd też dwoma autobusami ok. 2 godziny w jedną stronę. Dostanę taką kwotę jeśli sprzedam 100 produktów w miesiącu. Na moje pytanie, co będzie jeśli nie wyrobię limitu? (wiem jak wygląda praca w telemarketingu). Odpowiedziano mi, że jeszcze się nigdy tak nie zdarzyło, że ktoś limitu nie wyrobił... No cóż jeśli chodzi o mój cenny czas i pieniądze, które mają być przeznaczone na chleb, ja muszę mieć pewność a nie zapewnienia nieznanej mi osoby, której nie mam obowiązku wierzyć na słowo!

Zdaję sobie sprawę, że wiele osób albo wcale albo nie do końca zrozumie o czym napisała, (jak to miało miejsce w poprzednich postach). Specjaliści zobaczą jedynie problem uzależnienia i współuzależnienia, wielu zobaczy to co chce widzieć...
... ale... kto ma oczy niech czyta ;)

Poczytajcie, ja jestem zniesmaczona

_________________
Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane;


Wt wrz 08, 2009 23:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt sty 23, 2009 12:37
Posty: 196
Post 
brawo kobieto! w koncu! zachowalas sie na medal. nie wiem tylko dlaczego tolerujesz swojego meza pod jednym dachem. skoro on traktuje ten dom jak hotel.... a ciebie jako wroga? rozumiem ze w jakis sposob jest ci nadal bliski. to w koncu z nim masz dzieci, spedzilas z nim wiele lat i wiele dobrych chwil. i to przy nim chcialas sie zestarzec. ale masz prawo do normalnego szczesliwego zycia. nowego zycia. bo nalezy ci sie to, bo na takie wlasnie zycie zasluzylas. i niewazny jest wiek czy przejscia traumatyczne. wazne jest to czego ty chcesz. i dobro twoich dzieci choc juz dorosle.
trzymaj glowe do gory, wyprostuj kark
zycze ci znalezienia swietnej pracy, i nowego dobrego zycia.


N paź 11, 2009 22:19
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 115 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL