
Re: mieszkanie z teściami po ślubie
powiem krotko: NIE RÓB TEGO!!! to jest jedno z najkiepściejszych rozwiazan dla malzenstwa a juz szczegolnie mlodego! wiem bo dokladnie w takim samym ukladzie mieszkamy obecnie my, z ta roznica ze zamieszkalismy u nich 4 i pol roku po slubie. wczesniej mieszkalismy w kawalerce. ciasne ale wlasne, zylo nam sie dobrze, w niedziele obiadki u rodzicow jednych lub drugich, zero konfliktow, liczylismy sie z mezem tylko ze soba nawzajem w kwestiach ogolnie- domowych.
kiedy urodzilo nam sie drugie dziecko zaczelo sie robic ciasnawo wiec zdecydowalismy sie przyjac propozycje zamieszkania u nich na pietrze skladana nam z naciskiem przez tesciowa odkad wzielismy slub. w perspektywie mamy budowe wlasnego domu co potrwa jeszcze kilka lat. poki co od ponad roku jestesmy u nich.
powiem jedno- nie ma na swiecie tak wspanialych rodzicow, z ktorymi mieszkanie byloby rownie wspaniale. chocby niewiem jak kochali Ciebie lub Twoja zone, zawsze pojawia sie rzeczy, ktore beda rysa na Waszych wzajemnych relacjach.
wierz mi ze nie da sie ustalic granic ktorych bedziecie twardo przestrzegali, tak jak u nas sie nie dalo. zycie je zweryfikowalo gdy sie wprowadzilismy.mielismy miec dwa odrebne gospodarstwa, i niby tak jest, ale tesciowa ktora nie pracuje wpada do mnie- rowniez niepracujacej bo wychowujacej 3 dzieci- kilka razy dziennie. chodzi nie tyle o zlozenie wizyty mnie co mnie wnukom ale to stwarza pewien dyskomfort bo wiem ze moze przyjsc w kazdej niemal chwili. w zwiazku z tym nie pochodze sobie w majtkach do poludnia, nie bede spiewac na glos, nie pomodle sie swobodnie i bezstresowo od poczatku do konca itp. itd- bo wiem ze w kazdej chwili moze przyjsc ona i przerwac wykonywana przeze mnie wlasnie czynnosc.
latwo doradzac- "powiedz jej jasno ze sobie nie zyczysz tak czestych wizyt"- ale to nie jest wcale latwe do wykonania. napewno poczuje sie urazona i zacznie unikac wstepowania do nas. oczywiscie mozna doradzic " to Twoje zycie, nie przejmuj sie tym"- ale mieszkajac w jednym domu nie mozna zyc tak calkiem po swojemu bo jednak wiele spraw nas jednak laczy i trzeba miec zdrowe bezkonfliktowe relacje.chocby w kwestiach prozaicznych jak kupienie opalu na zime, zgrabienie ogrodka, rozliczenie sie co do oplat za mieszkanie itd. do tego dochodza wlasnie wnuki ktore ja uwielbiaja i ktore ona uwielbia- nie moge zabronic jej przychodzic do nas zbyt czesto bo dzieci sie ciesza gdy ja widza.
lubie moja tesciowa, na codzien nasze obcowanie nie stwarza problemow ale sa sprawy ktorych w sztuczny sposob unikamy w rozmowach bo rodza niestety konflikty. chocby kwestie wiary- nie moge czuc sie swobodnie odspiewujac np. Godzinki bo gdy tesciowa to uslyszy, bedzie potem robic przytyki co do naszego nawiedzenia- i tak czesto slyszymy ze jestesmy dewotami bo chodzimy co niedziela do Kosciola :/
kolejna sprawa to to ze jestesmy ludzmi towarzyskimi a tesciowie to typy domatorow- "dzikusow". niby od poczatku bylo ustalone ze mozemy przyprowadzac sobie do domu kogo chcemy ale wiem ze ich to troche krepuje, zwlaszcza gdy jest lato i obcy ludzie kreca sie po podworku- nota bene na "naszym" terenie, ale przeciez nie jestesmy odgrodzeni od siebie murem obronnym i nadal jest to jedno podworko.
roznica pokolen to wlasnie najwiekszy minus wspolnego mieszkania. ludzie w roznym wieku maja rozne potrzeby i zawsze znajdzie sie cos co bedzie przeszkadzalo im lub nam. owszem,mozna zastosowac kompromisy ale kazdy jednak woli robic to co lubi on i jego rodzina niz z tego rezygnowac dla dobrych relacji z innymi mieszkancami a taki luz i robienie po swojemu jest mozliwe tylko na swoim. i tu nie chodzi o jakies wielkie rzeczy ale o drobiazgi takie jak np. to ze nam nie przeszkadza nieskoszona trawa i mozemy ja kosic raz na miesiac a oni robia to co tydzien w sobote kiedy my wlasnie chcemy pobyczyc sie ze znajomymi na plazy. i sa konflikty ze nie robimy tak jak oni bo w koncu podworko jest wspolne ect. ani my ani oni nie maja ochoty na zmiane zwyczajow no i konflikt gotowy.
moglaby wymieniac w nieskonczonosc minusy wspolnego mieszkania. choc plusy tez sa np. pomoc przy dzieciach. jednak swiety spokoj, bycie samej na swoim bardziej by mnie satysfakcjonowalo niz towarzyszenie tesciowej na kazdym kroku mimo ze prawie zawsze moge skorzystac z jej pomocy.
nie zastanawiaj sie tylko znajdzcie sobie z narzeczona gniazdko w ktorym zamieszkacie po slubie i badzcie niezalezni. bo mieszkajac z rodzicami nigdy tak naprawde do konca nie bedziecie u siebie ani nie bedzie po Waszemu. tym bardziej nie wprowadzajcie sie do nich, jesli maja oni wplyw na Twoja przyszla zone. czasem wplywy rodzicow na nas sa tak silne ze mimo iz nie chcemy, dajemy sie wtloczyc w schematy ktore dla nas wymyslili. oderwijcie sie od tego i zyjcie swoim zyciem. moze finansowo troche mniej wam sie to oplaci ale to nic w porownaniu ze slodka wolnoscia i rozkosza wicia wlasnego gniazda z ukochana osoba wedlug waszej wlasnej wizji

powodzenia