Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So lis 15, 2025 18:13



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 16 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 związek a (nie)wiara 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N maja 23, 2010 21:22
Posty: 1
Post związek a (nie)wiara
Mam problem. Mam nadzieję, że będzie to odpowiednie miejsce, aby się nim podzielić i uzyskać obiektywne opinie
Pół roku temu poznałam cudownego chłopaka i od tego też czasu jesteśmy razem. Różnimy się pod wieloma względami, ale wytrzymujemy jakoś ze sobą no i bardzo chcemy być razem. Niby to tylko pół roczny związek, ale wiele przykrych sytuacji już za nami. Chodzi w głównej mierze o moje nastawienie do świata, moich głęboko zakorzenionych, głupich przekonań.
Ja jestem dla niego pierwszą kobietą, on moim pierwszym mężczyzną niestety nie. Seks nigdy nie był dla mnie czymś naprawdę ważnym, nie łączył się z żadnymi uczuciami i wstyd przyznać, że miałam naprawdę wielu partnerów. Czego teraz z całego serca żałuję. Jeszcze rok, dwa lata temu tylko imprezy były mi w głowie, alkohol, ciuchy, kasa, żadnych głębszych celów w życiu, planów, totalne zatracenie, życie z dnia na dzień. Wszystko zaczęło się zmieniać dzięki Niemu. On przykładny katolik, z ambicjami i celami w życiu, o głębokich wartościach w życiu i chociaż nieco młodszy, wydaję się jakby dźwigał już niemały bagaż życiowych doświadczeń. Widzę w nim naprawdę doskonałego partnera na dłuuugie, długie lata. Problem w tym, że on nie potrafi zaakceptować mojego nastawienia do Boga, do kościoła (jestem ochrzczona ale z własnej wygody zaniechałam wiary). Twierdzi, że jeśli stworzyć z nim coś wspaniałego, powinnam się nawrócić, niewiara wywołuje u mnie tyle złych i niepotrzebnych emocji. Nie widzi we mnie póki co dobrej żony i matki  Kochaliśmy się kilka razy, ale dla wspólnego dobra zaniechaliśmy tego i mamy zamiar ograniczyć seks przedmałżeński niemalże do zera. Za dużo we mnie zatracenia i zepsucia, chcę nauczyć się być dobrym człowiekiem i prawdziwie kochać.
Potrafię być dla Niego naprawdę wredna, nieczuła, nie potrafię okazać uczuć, jestem sterowana przez media. Nie mam także głębszego sensu w życiu, nie doceniam rodziny i bliskich, jestem wewnętrznie zagubiona Z początku nie brałam pod uwagę możliwości mojej przemiany, skoro nie kocha mnie taką jaką jestem to powinien odejść – takie było moje założenie. Z drugiej jednak strony prawdziwa miłość wymaga jednak poświęceń. Przemyślałam wszystko dokładnie, i to nie tak z dnia na dzień. W głębi duszy chcę się dla niego zmienić, ale nie wiem od czego zacząć.
Jak nawrócić się na dobrą drogę? Czy naprawdę warto zmieniać wszystko dla drugiej osoby? Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Czy warto pokładać całą nadzieję w Bogu? Komu udało się nabrać sensu życia przez nawrócenie? Proszę o jakiekolwiek odp i przepraszam za zagmatwaną wypowiedź…


N maja 23, 2010 21:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sie 19, 2009 9:44
Posty: 281
Post Re: związek a (nie)wiara
wypowiedz nie jest zagmatwana
moze na poczatek popros swojego chlopaka zeby opowiedzial CI o Bogu tak jak on Go widzi co uczynil dla niego i wogole
napewno warto sie zmienic dla niego ale przede wszystkim dla siebie a tym bardziej jesli piszesz ze sie zagubilas
zacznij od modlitwy {mozecie modlic sie razem - jest razniej - a poza tym Jezus powiedzial: "Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich»." ]
daj sie wyciagnac na Msze
z czasem jak zaczniesz chodzic regularnie na Msze
pojdz do spowiedzi
daj sobie pomoc przez wlasnie swojego chlopaka
Bog przez niego wlasnie pokazuje Ci jak mozna Boga kochac ze zycie bez Niego jest bardziej pogubione rozbiegane i bez ladu
jak najbardziej warto pokladac nadzieje w Bogu choc jak wiadomo czasami jest bardzo ciezko i pada pytanie dlaczego ale nie wolno sie zrazac mimo upadkow bo gdy my upadamy i jestesmy slabi wtedy to Jezus niesie nas na Swoich rekach [zapytaj chlopaka o historie o rozmowie Jezusa z osoba i sladach zostawianych za soba na piasku - powinien raczej ja znac]
jak dla mnie nawracamy sie za kazdym razem jak pojdziemy do spowiedzi za kazdym razem jestesmy wzbogaceni o nowe doswiadczenia i Łaski
hmm na razie to chyba tyle w razie czego pytaj cos poradzimy
na n% powiem Ci ze jak najbardziej warto wrocic do Boga jesli sie odwazysz i z pomoca Twojego chlopaka Ci sie uda [i Wam sie uda i ulozy] zobaczysz roznice w swoim postepowaniu i w realcjach z innymi i wogole z podejsciem do zycia
przezylam podobna sprawe w swojej duszy i wiele zrozumialam przez to teraz ze bez Boga sami nic nie mozemy
a przy okazji jesli Twoj chlopak czytal Dzienniczek s Faustyny Kowalskiej to niech CI opowie o tej Swietej lub da go do przeczytania [bardzo pomocna lektura]
pozdrawiam i zycze wytrwalosci i odwagi w powrocie do Boga


Wt maja 25, 2010 1:39
Zobacz profil WWW
Post Re: związek a (nie)wiara
Zosiu, pzrede wszystkim pamiętaj, ze związek dwojga ludzi to wzajemny szacunek i kompromisy.
Jeśli czujesz potzrebę aby dokonać wewnętrznej transformacji, zmienic się i odnaleźć sens w życiu, to dobrze. Co nie znaczy, ze odnajdziesz go w chrześciajństwie. Warto jednak spróbować i tak jak radzi Ci Ela poproś swojego partnera aby opowiedział Ci o Bogu i nauczył go odczuwać. Sama zobaczysz czy znowu poczujesz w sobie Boga czy będziesz szukałą go dalej.
Nie mozesz jednak robić czegoś np chcodzić do Kosciołą tylko dlatego, by zrobić przyjemnosć partnerowi.
Poza tym Ty jesteś takze człowiekiem, wartosciowym i zasługujacycm na miłosć i szacunek. On takze musi coś zrobić, uszanować Cię i akceptować taką jaką jesteś. Wraz z wadami i zaletami, a pzreszłosć zostawić za sobą.
Nie żałuj tego co robiłaś, zabaw, przygód... To są jakieś Twoje doswiadczenia życiowe, widać właśnie ich potzrebowałaś by teraz tym bardziej docenić spokojne życie, związek z partnerem, życie rodzinne. Być moze właśnie to życie z dnia na dzień powoli ci docenić prawdziwą wartosć życia.
Czasem dalekie odejście od Boga zbliza nas do niego jeszcze bardziej. Kiedy nagle do Niego wracamy.
Twój partner nie jest świętym. Jest człowiekiem, ma jak każdy wady i zalety, ulega słabościom i pokusom. Sama napisałaś, ze mieliscie kontakty seksualne, choć według tego w co on wierzy, powinien z tym zaczekać do slubu. A jednak uległ pokusie, a Ty mimo to akceptujesz go takim jaki jest. Bo go kochasz.
Masz jednak prawo wymagać tego samego od niego.
Miłosć nie polega na tym by jedno zmieniało dla drugiego wszystko, wyzbywało się siebie i swoich potzreb. Zmiany są konieczne i nieuniknione, ale oboje partnerzy muszą ich w sobie doknać. Inaczej jedno zafunduje sobie piekło toksycznego związku, drugie uwikłą sie w nadmierne ego.

Na koniec abyś już wyzbyłą sie zalu do pzreszłości, a Twój partner moze zrozumiał, ze ta pzreszłosć odeszła i nie należy do niej wracać, mini przypowieść z Książki jezuity Anthonego de Mello "MInuta mądrosci". Zwróć uwagę szczególnie na ostatnie zdanie :)

Pozdrawiam Cię i zyczę wiele miłosci



"Złudzenie"
- Jak mógłbym osiągnąć życie wieczne?
- Życie wieczne jest teraz.
Wejdź w teraźniejszość.
- Ależ czyja nie jestem obecny w teraźniejszości?
Nie.
- Dlaczego?
Dlatego że nie zerwałeś z twoją przeszłością.
- Dlaczego miałbym się rozstawać z moją przeszłością? Nie wszystko
w niej było złe.
- Z przeszłością należy się rozstać nie dlatego, że była zła, lecz
dlatego, że jest martwa.


Wt maja 25, 2010 5:58

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 15:10
Posty: 40
Lokalizacja: duża wieś na Manhatanie
Post Re: związek a (nie)wiara
Radze ograniczyć przebywanie na portalach typu o3, internat, oment, GW-na i zaczać myśleć i rozwijać się duchowo, bo fizycznie pewnie juz jestes. WSTYD!


Wt maja 25, 2010 16:36
Zobacz profil
Post Re: związek a (nie)wiara
Nie rozumiem... Dlaczego wstyd?? Nie zrobiłą niczego złego. Ma swoje doświadczenia i tyle. Chce to zmienić, dlaczego ją osądzasz?


Wt maja 25, 2010 18:58
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23
Posty: 806
Post Re: związek a (nie)wiara
Ramoll, właśnie rozwijać sie duchowo. Cieszę się iż widzisz swoje niedociągnięcia. Idź i poczytaj, co Jezus mówi o ocenianiu innych i wydawaniu takich opinii. Podałabym Ci cytat, ale w trosce o Twój rozwój pozwolę Ci pouczyć się szukania w Piśmie Św.

_________________
Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.


Wt maja 25, 2010 19:24
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 24, 2010 19:38
Posty: 7
Post Re: związek a (nie)wiara
jestem tak szczęśliwa że powstał ten temat, że nie da się tego opisac. Po pierwsze Zosiu jesteś wspaniała szukasz i chcesz zmiany .... nie martw się niczym :):) Dzis wieczorem dam Ci opiszę moją historie i mam nadzieje, że mi również pomożecie. Chwała Panu za takich ludzi :):)


N maja 30, 2010 16:50
Zobacz profil
zbanowany na stałe

Dołączył(a): Śr cze 24, 2009 9:06
Posty: 298
Post Re: związek a (nie)wiara
Ja dam tobie kilka rad jako ateista chociaż te rady będą dla ciebie raczej nieprzydatne i zbyt trudne.

Cytuj:
Jak nawrócić się na dobrą drogę?


Trzeba więcej słuchać niż mówić. Nie wierzyć we wszystko co ci mówią i ponad wszystko cenić prawdę.

Cytuj:
Czy naprawdę warto zmieniać wszystko dla drugiej osoby?


Nie warto. Jeśli nie praktykujesz bo tak ci jest wygodniej to nic nie tracisz i tak nie masz własnego zdania więc równie dobrze możesz iść na łatwiznę i myśleć tak jak ci mówią autorytety. Rzeczywiście tak jest wygodniej.

Cytuj:
Czy ktoś był w podobnej sytuacji?


Tak byłem z tym, że ja zadeklarowany ateista ona katoliczka z fanatyczną rodziną. Bardziej wina rodziny niż jej.

Cytuj:
Czy warto pokładać całą nadzieję w Bogu?


Jeśli potrzebujesz oparcia możesz się oprzeć nawet w Bobie Marleyu. Doceń rzeczywistość taką jaką jest. Jesteś zakochana to ci do rozsądku nikt nie przemówi zrobisz wszystko, żeby być z tym kolesiem a jak on cię kocha to nie będzie mu przeszkadzać, że nie wierzysz we wszystko co ci pod nos podsuną. Twój wybór co zrobisz.

Cytuj:
Komu udało się nabrać sensu życia przez nawrócenie?


Nie znajdziesz sensu życia nigdzie, w żadnej ideologii, religii czy inszym mózgotrzepie chyba, że się w niej całkowicie zatracisz. Czego Tobie ani nikomu innemu nie życzę.

pzdr


N maja 30, 2010 17:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 12, 2010 22:54
Posty: 17
Post Re: związek a (nie)wiara
Witam,
zosiu22 z tego co wywnioskowałem z Twojej wypowiedzi i sposobu jej konstrukcji wyciągam wniosek, że Twoja zmiana jest wewnętrzną decyzją splecioną z chęcią bycia bliżej z Twoim chłopakiem. I mam nadzieje że to drugie ma na Twoją decyzje mniejszy wpływ. Dostrzegłem, że w kryzysie jakiego niewątpliwie przechodzisz prawdopodobnie doświadczyłaś wglądu we własne życie i jego naturę.
Pocieszę Cie teraz albo zdołuje ale , gdybyś zaprzestała lub stłumiła to co Ci się objawiło, to będzie Cię już męczyc cały czas bo ujżałaś prawde. Prawda ta będzie Cie niestrudzenie zmuszac do zastanawiania się nad tymi rzeczami. Dlatego życze Ci z całego serca żebyś kontynuowała swoją droge :)

W sprawach nawracania dobrej rady Ci nie udziele ponieważ odszedłem już dawno i daleko od katolicyzmu. Niemniej pomocny dla Ciebie niewątpliwie okazac się może post Eli G. i Shamanki ale również Snufkina.
I tutaj chce dorzucic coś od siebie.
Spytaj się samej siebie czego oczekujesz od swojego chłopaka, i czego on oczekuje od Ciebie. Konkretnie chodzi mi o to jaki on ma do Ciebie stosunek i jak ten stosunek według niego zmieni się jeżeli zostaniesz już nawrócona. Z jednej strony dobrze, że poczułaś chęc odnalezienia prawdy ale z drugiej cały czas mam wrażenie, że nie do końca o to tu chodzi.


So cze 12, 2010 13:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 24, 2010 19:38
Posty: 7
Post Re: związek a (nie)wiara
hej ... wracam znowu na forum po krótkiej nieobecności .... mam bardzo podobny problem i błagam ... mimo wielu innych postów znajdźcie chwile by zastanowić się nad moim problemem bo nie daje sobie już sama sobie rady. Od paru miesięcy straciłam zupełnie siły i zmieniłam sposób myślenia. Mój chłopak nie wierzy(miał nawet doczynienia z wróżbami itp.) jednak jego kręgosłup moralny wydaje mi się lepszy od mojego. Nigdy do czego mnie nie zmuszał i to co między nami się stało chyba bardziej wynika z mojego kuszenia niż jego.Wiec od początku ...w wielkim skrócie: ja byłam bardzo wierzącą osobą po jednej z pielgrzymek poznałam mojego chłopaka który na pierwszy rzut oka wydał mi się straszny... czarne glany bojówki i bluzy z czaszkami odstraszyły mnie bardzo... gdy zaczęłam poznawać jego charakter.... okazało się że jest bardzo zagubiony i potrzebuje by ktoś go poprowadził za rękę... z drugiej strony obdarzył mnie taką wielką i szczerą miłością jakiej nigdy nie doznałam ( potrafił klęczeć przy moim łóżku całą noc gdy byłam chora, przyjeżdżał z innego miasta gdy mówiłam że jest mi źle) wszytko było tak jak ja tego chciałam decydowałam o każdym ruchu jaki oboje wykonywaliśmy... zawsze pytał czy jestem pewna ... i pewnego dnia kolejny raz powiedziałam ... tak... było to pytanie czy jesteś pewna że chcesz się ze mną kochać ? Przecież , wiesz że poczekam, nawet do ślubu jeśli sobie tego życzysz -odapał , ja jednak zaczęłąm nalegać....teraz nawet nie czuję , że to jest złe ... najgorsze jest to, że chce chodzić do kościoła i ten straszny paradoks doprowadza mnie do OBŁĘDU nie wiem jak się zmienić.... najgorszy jest ten strach... mam w sobie dziwne lęki które doprowadzają mnie do paraliżu... czuje czasem jak coś ściska mnie w gardle OSTATNIO zaczęłam bać się że nie dam rady w życiu prosiłam nawet Boga o śmierć .... często gdy nie wiedziałam co ze sobą zrobić dzwoniłam do niego... a on uspokaja mnie i jednocześnie martwił się... ten mętlik w mojej głowie i straszne myśli doprowadzają mnie do tego że krzyczę sama do siebie PRZESTAŃ .... boje się że jestem zniewolona ciężko mi nawet pisać to tutaj ..... ale nie wiem co ze sobą zrobić ... proszę nie potępiajcie mnie ... i napiszcie co o tym myślicie ;(


Pn cze 28, 2010 2:28
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 24, 2010 19:38
Posty: 7
Post Re: związek a (nie)wiara
moja sytuacja się nie zmienia .... nie wiem co robić ... ;( pomocy


Śr lip 28, 2010 22:18
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn cze 28, 2010 23:24
Posty: 624
Lokalizacja: Pustynia
Post Re: związek a (nie)wiara
Co jest przyczyną tych lęków? Paradoks o którym piszesz?
W postach obu dziewczyn uderza mnie to że piszą, iż "kochały się" ze swoimi chłopakami zamiast pisać, czy kochają ich.
Piszą, że ich partnerzy kochają je (w prawdziwym tego słowa znaczeniu) ale co z dziewczynami? Ważniejsza jest wasza miłość, być z kimś z rozsądku to nieustanne igranie z rozpadem tego związku.

EDIT: Co prawda to prawda Teresse, Zosia22 pisze zdołowana, też dziwi mnie jak silnie wierzący katolik może uprawiać seks przed ślubem; skąd wnioskujesz, że Zosia22 była molestowana?
Kawałek o manipulacji przez media prowokuje do pytania: czy któreś z was ma poglądy polityczne silnie/skrajnie prawicowe?

_________________
Obrazek
Być wolnym to móc nie kłamać.


Ostatnio edytowano Śr lip 28, 2010 23:28 przez Zoll, łącznie edytowano 1 raz



Śr lip 28, 2010 23:10
Zobacz profil WWW
Post Re: związek a (nie)wiara
zosia22 napisał(a):
Mam problem. Mam nadzieję, że będzie to odpowiednie miejsce, aby się nim podzielić i uzyskać obiektywne opinie
Pół roku temu poznałam cudownego chłopaka i od tego też czasu jesteśmy razem. Różnimy się pod wieloma względami, ale wytrzymujemy jakoś ze sobą no i bardzo chcemy być razem. Niby to tylko pół roczny związek, ale wiele przykrych sytuacji już za nami. Chodzi w głównej mierze o moje nastawienie do świata, moich głęboko zakorzenionych, głupich przekonań.


Po pół roku już wiele przykrych? Czy to nie za szybko ? Czemu nazywasz swoje przekonania głupimi? On tak powiedział? Bo przecież nie ty- gdybyś sama uważała je za głupie to byś je zmieniła !!!

Cytuj:
Ja jestem dla niego pierwszą kobietą, on moim pierwszym mężczyzną niestety nie. Seks nigdy nie był dla mnie czymś naprawdę ważnym, nie łączył się z żadnymi uczuciami i wstyd przyznać, że miałam naprawdę wielu partnerów. Czego teraz z całego serca żałuję. Jeszcze rok, dwa lata temu tylko imprezy były mi w głowie, alkohol, ciuchy, kasa, żadnych głębszych celów w życiu, planów, totalne zatracenie, życie z dnia na dzień. Wszystko zaczęło się zmieniać dzięki Niemu.


Tak on twierdzi. Jeśli jest perfidny to robi to byś zawsze czuła się gorsza a pewności mieć nigdy nie będziesz poza jego słownym zapewnieniem. To, że miałaś tylu partnerów może mieć wiele przyczyn- np. molestowanie w dzieciństwie, brak miłości ojca.


Cytuj:
On przykładny katolik, z ambicjami i celami w życiu, o głębokich wartościach w życiu i chociaż nieco młodszy, wydaję się jakby dźwigał już niemały bagaż życiowych doświadczeń. Widzę w nim naprawdę doskonałego partnera na dłuuugie, długie lata. Problem w tym, że on nie potrafi zaakceptować mojego nastawienia do Boga, do kościoła (jestem ochrzczona ale z własnej wygody zaniechałam wiary). Twierdzi, że jeśli stworzyć z nim coś wspaniałego, powinnam się nawrócić, ]Nie widzi we mnie póki co dobrej żony i matki  Kochaliśmy się kilka razy, ale dla wspólnego dobra zaniechaliśmy tego i mamy zamiar ograniczyć seks przedmałżeński niemalże do zera. Za dużo we mnie zatracenia i zepsucia, chcę nauczyć się być dobrym człowiekiem i prawdziwie kochać.


I przykładny katolik poszedł z Tobą do łóżka i to nie jeden raz? Teraz ograniczycie się niemalże do zera? No santo subito po prostu. Czekał tak długo, ale dla Ciebie się złamał ?

To jest moja refleksja, moze nie pasująca do tego faceta- ale osoby toksyczne często pozują na sterane życiem biedusie. To jest element ich manipulacji.

Proszę powiedz, że nie powtarzasz juz jego opinii jako swoich własnych?

Cytuj:
Potrafię być dla Niego naprawdę wredna, nieczuła, nie potrafię okazać uczuć,

I on jest z taką jędzą? No święty.

Cytuj:
jestem sterowana przez media.


:lol: Jaaasne...ktoś kto jest sterowany o tym nie wie. Jak ktoś tobą steruje to On.


Cytuj:
Z początku nie brałam pod uwagę możliwości mojej przemiany, skoro nie kocha mnie taką jaką jestem to powinien odejść – takie było moje założenie. Z drugiej jednak strony prawdziwa miłość wymaga jednak poświęceń. Przemyślałam wszystko dokładnie, i to nie tak z dnia na dzień. W głębi duszy chcę się dla niego zmienić, ale nie wiem od czego zacząć.
Jak nawrócić się na dobrą drogę? Czy naprawdę warto zmieniać wszystko dla drugiej osoby? Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Czy warto pokładać całą nadzieję w Bogu? Komu udało się nabrać sensu życia przez nawrócenie? Proszę o jakiekolwiek odp i przepraszam za zagmatwaną wypowiedź…


Ja bym rozdzieliła Boga od tej osoby. Warto się nawrócić, ale od tej osoby uciekałabym gdzie pieprz rośnie.

Umniejsza Cię, przerabia na swoją modłę, tracisz tożsamość, juz zaczynasz być jego przedłużeniem- prezentujesz jego opinie jako swoje własne...

Ale prawdziwy ALARM to ten fragment;

Cytuj:
niewiara wywołuje u mnie tyle złych i niepotrzebnych emocji.


Już chce Ci zabronić okazywania emocji. Klasyk w rodzinach dysfunkcyjnych. Osoba staje się "zamrażarką" z nieprzeżytymi emocjonalnie sytuacjami, bo przecież emocji nie wolno ich okazać one są "niepotrzebne" a wtedy jest tak podatna na manipulację, że łooooo. Nie mówiąc juz o tym ze traci sporo energii na utrzymanie tych emocji w "zamrażarce" i jest bez energii, zmęczona, niezdolna wyrwać się z tych toksycznych więzów.



Wiesz, ten "bagaż życiowy" mógł go trochę sfiksować psychicznie, ale Ty tego nie naprawisz....Niestety to dyskomfort popycha do zmian dlatego w przypadku zaburzeń narcystycznych czy socjopatycznych, które powodują cierpienia dla otoczenia a nie dla obciążonej jednostki sytuacja rokuje małe nadzieje na poprawę.

Zajrzyj do którejś z tych książek:

http://www.kobieceserca.pl/ksiazki.html

Musisz odkryć czemu Twój stosunek do mężczyzn jest tak zaburzony ?

Najpierw zbyt łatwe oddawanie się im- to była nienawiść do siebie- teraz ładowanie się w związek w którym juz jest przemoc psychiczna- to tez jest nienawiść do siebie. A czy będzie i fizyczna to sobie odpowiedz czy była u Ciebie w domu? Jak była- to będzie pewnie i w tym związku.


Śr lip 28, 2010 23:19
Post Re: związek a (nie)wiara
Julia3 napisał(a):
hej ... wracam znowu na forum po krótkiej nieobecności .... mam bardzo podobny problem i błagam ... mimo wielu innych postów znajdźcie chwile by zastanowić się nad moim problemem bo nie daje sobie już sama sobie rady. Od paru miesięcy straciłam zupełnie siły i zmieniłam sposób myślenia. Mój chłopak nie wierzy(miał nawet doczynienia z wróżbami itp.) jednak jego kręgosłup moralny wydaje mi się lepszy od mojego. Nigdy do czego mnie nie zmuszał i to co między nami się stało chyba bardziej wynika z mojego kuszenia niż jego.Wiec od początku ...w wielkim skrócie: ja byłam bardzo wierzącą osobą po jednej z pielgrzymek poznałam mojego chłopaka który na pierwszy rzut oka wydał mi się straszny... czarne glany bojówki i bluzy z czaszkami odstraszyły mnie bardzo... gdy zaczęłam poznawać jego charakter.... okazało się że jest bardzo zagubiony i potrzebuje by ktoś go poprowadził za rękę..

. z drugiej strony obdarzył mnie taką wielką i szczerą miłością jakiej nigdy nie doznałam ( potrafił klęczeć przy moim łóżku całą noc gdy byłam chora, przyjeżdżał z innego miasta gdy mówiłam że jest mi źle) wszytko było tak jak ja tego chciałam decydowałam o każdym ruchu jaki oboje wykonywaliśmy... zawsze pytał czy jestem pewna ... i pewnego dnia kolejny raz powiedziałam ... tak... było to pytanie czy jesteś pewna że chcesz się ze mną kochać ? Przecież , wiesz że poczekam, nawet do ślubu jeśli sobie tego życzysz -odapał , ja jednak zaczęłąm nalegać....teraz nawet nie czuję , że to jest złe ... najgorsze jest to, że chce chodzić do kościoła i ten straszny paradoks doprowadza mnie do OBŁĘDU nie wiem jak się zmienić.... najgorszy jest ten strach... mam w sobie dziwne lęki które doprowadzają mnie do paraliżu... czuje czasem jak coś ściska mnie w gardle OSTATNIO zaczęłam bać się że nie dam rady w życiu prosiłam nawet Boga o śmierć ....

często gdy nie wiedziałam co ze sobą zrobić dzwoniłam do niego... a on uspokaja mnie i jednocześnie martwił się... ten mętlik w mojej głowie i straszne myśli doprowadzają mnie do tego że krzyczę sama do siebie PRZESTAŃ .... boje się że jestem zniewolona ciężko mi nawet pisać to tutaj ..... ale nie wiem co ze sobą zrobić ... proszę nie potępiajcie mnie ... i napiszcie co o tym myślicie ;(


chcesz uchodzić za osobę silną:

"okazało się że jest bardzo zagubiony i potrzebuje by ktoś go poprowadził za rękę."
"jak ja tego chciałam decydowałam o każdym ruchu jaki oboje wykonywaliśmy."

a tak naprawdę sobie nie radzisz:

"Od paru miesięcy straciłam zupełnie siły"
"prosiłam nawet Boga o śmierć .... "

Bez złośliwości- czy uważasz, ze jesteś w stanie jeszcze ponieść kogoś na plecach?

Jeśli ten związek ma mieć jakiekolwiek szanse to Ty musisz zabrać się za swoje życie a on za swoje- bo obecnie chyba żadne z Was nie jest w stanie wziąć drugiego na plecy.

To co piszesz obrazuje jakiś nieciekawy stan emocjonalny. I ten związek może być owocem tego stanu a nie jego przyczyną.


Cz lip 29, 2010 0:16

Dołączył(a): Pn maja 24, 2010 19:38
Posty: 7
Post Re: związek a (nie)wiara
Może masz racje jednak to nie jest takie proste. Wiara już nie znaczy dla mnie zbyt wiele... nie ma wiec we mnie tego co było kiedyś .... byłam tylko pare tygoodni temu u kiędza który polecił mi rozmowę z egzorcystą.... nie dałam rady zbyt wielki lęk towarzyszy mi bym mogła opowiedziec o tym jeszcze komuś... nie chce nawet by te uczucie poznali moi najbliżsi. Chyba po prostu Boga nie ma....


Cz sie 12, 2010 14:45
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 16 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL