wielowymiarowy sercowy problem
Autor |
Wiadomość |
kiziamizia_Asia
Dołączył(a): So sty 16, 2010 20:32 Posty: 14
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
Witam. Przeczytałam cały ten post. Chciałabym tylko napisać, że ten chłopak jest myślący, ale ma bardzo duże problemy i jest zagubiony. Nie przejmuj się tym, że on nie wierzy w Boga, ma do tego prawo, uważam, że zaden człowiek nie jest uprawniony do ,,nawracania" innych, nawrócenie pochodzi od Pana Boga. Może się dokonywać przez innych ludzi, właściwie zawsze tak jest , tylko, że to nie pochodzi od człowieka. Bez Pana Boga nie uda ci się nigdy nikogo nawrócić, dlatego można się przede wszystkim za kogoś modlić i dawać przykład swoim życiem. I najważniejsze dać komuś dobrą przyjaźń i wsparcie, a nie bawić się w proroka i opowiadać komuś coś o sprawach o których się nie ma pojęcia.
Pan Bóg znajdzie drogę do każdego człowieka, a skoro ten chłopak zadaje pytania, to oznacza że on Pana Boga szuka. Jego wiara będzie prawdziwa i głęboka jeżeli będzie dojrzewać tyle ile potrzeba, nie ma nic złego w tym, że człowiek się buntuje, tym bardziej jeżeli ma wizję Boga wrednego, to dlaczego ma w niego wierzyć i spełniać jakieś przykazania, kochać? W jego życiu też pojawia się znak Bożej obecności, na pewno kiedyś dostrzeże miłość Boga w swoim życiu. A może dzięki takiej przyjaciółce jak Ty, uda mu się żyć w zgodzie z Bogiem i z ludźmi? Największym problemem jest ten alkoholizm, on powinien się koniecznie leczyć, niech idzie na terapię, bo to może mu najbardziej zrujnować życie. Ludzie nie z takich kłopotów wychodzili, więc mu też może się udać, ale tu naprawdę potrzebna pomoc psychologa. Człowiek z tak niskim poczuciem własnej wartości nie może żyć szczęśliwie.
Nie należy bać się zranienia, to nic takiego jeżeli się kocha naprawdę , myśłę że chrześcijanin powinien żyć z szeroko otwarttym sercem i modlić się o brak lęku. Warto żyć w sposób pełny , nie warto uciekać od ludzi, od miłości tylko dla świętego spokoju. Życzę wszystkiego dobrego.
POZDRAWIAM.
|
Pt wrz 03, 2010 21:51 |
|
|
|
 |
mała_mi
Dołączył(a): Wt sie 31, 2010 21:26 Posty: 4
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
hm, zrobiliście mi troszkę bałaganu w głowie przestrzegając o tym, że ta cała jego "historia" to może być zwykły bajer... oczywiście sama się nie raz nad tym zastanawiałam, bo wiadomo, że w sieci łatwo udawać kogoś innego niż jest się w rzeczywistości. rzecz w tym, że nie mam pojęcia jak to sprawdzić... a dopóki nie mam pewności, że mnie nie oszukuje, nie mogę chyba tak naprawdę zaangażować się w pomaganie mu, etc... no i martwy punkt :\ teraz tym bardziej nie wiem co robić...
|
N wrz 05, 2010 22:41 |
|
 |
Silva
Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28 Posty: 1680
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
Myślę, że to, co do tej pory. Wygląda na to - przynajmniej mi, z tego co napisałaś - że facet rzeczywiście potrzebuje pomocy i warto mu jej udzielić. Chyba, że masz jakieś poważne podstawy sądzić, że naprawdę cię oszukuje. Jeśli nie to uważam że warto, żebyś próbowała pomóc mu wyjść z tego dołka, przynajmniej dopóki nie stwierdzisz że jest zbyt interesowny i robi to wszystko, żeby coś od ciebie otrzymać (np. seks, pieniądze, cokolwiek).
Poza tym na moje oko ten facet nie zachowuje się tak, jakby tylko chciał cię "poderwać na litość", chyba że jest mistrzem psychomanipulacji z doktoratem z psychologii.
_________________ "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)
|
Pn wrz 06, 2010 9:01 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Zaraz, moment. Silva, na razie to Ty się zachowujesz, jakbyś miała doktorat z psychologii. I prowadziła kącik porad sercowych.  Zresztą ja też... Może zacznijmy od tego, jakiej pomocy ten facet potrzebuje? Gdyby chodziło tylko o niezobowiązujące pogadanie na GG, napisanie maila czasem z czymś miłym, to w porządku. Ale dziewczyna pisze tu o "angażowaniu się" w pomaganie, widać, że ją to emocjonalnie sporo kosztuje. Ty się koncentrujesz na rzeczach materialnych, a jak mała_mi spać po nocach nie może, bo się martwi że chłopak na drugim końcu Polski coś sobie zrobi, to uważasz że to w porządku? Dla mnie to wykorzystywanie emocjonalne. Nawet jeśli nie intencjonalne, to szkodliwe. Jak ktoś naprawdę potrzebuje pomocy, to nie zagaduje dziewczyn w internecie, tylko idzie do psychologa albo szuka oparcia w najbliższym otoczeniu. Mała-mi, ja bym na Twoim miejscu przede wszystkim wziął głęboki oddech i zastanowił się, co Ty właściwie możesz dla niego zrobić. Jak mówię, jeśli potrzebne mu tylko miłe słowo, to czemu nie? Ale jeżeli masz się tym zadręczać, pisać po forach o porady, to lepiej mu poradź to, co napisałem wyżej, a sama pomódl się za niego i tyle.
|
Pn wrz 06, 2010 9:24 |
|
 |
Silva
Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28 Posty: 1680
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
Cytuj: Zaraz, moment. Silva, na razie to Ty się zachowujesz, jakbyś miała doktorat z psychologii. I prowadziła kącik porad sercowych.  Zresztą ja też...  Tia... racja. Ale piszę co myślę a myślę że na podstawie tego co Mała_Mi pisze można wywnioskować że ten facet nie oszukuje. Znałam kiedyś chłopaka, który zachowywał się podobnie, chociaż był o parę lat młodszy od tego o którym mowa, miał 19 lat. I też miał bardzo dużo różnych trudnych przeżyć za sobą (m. in. jego dziewczyna zmarła na białaczkę, następna go rzuciła, ciągłe problemy ze zdrowiem - więc przynajmniej nie pił bo ciągle był na lekach - i duużo innych problemów). Ale też na co dzień wydawało się że wszystko u niego w porządku, żartował, jak było trzeba pocieszał innych i ogólnie wydawał się normalnym, wesołym chłopakiem, z dystansem do siebie i do świata. Tylko jak się go lepiej poznało to było widać, że od czasu do czasu puszczają mu nerwy i wtedy pokazywał co na prawdę myśli o sobie, a miał o sobie bardzo niskie mniemanie, bardzo niską samoocenę i nie wierzył w to, że ktoś (łącznie z Bogiem, a był bardzo wierzący) może go pokochać czy chociaż polubić. Na ogół nie pokazywał tego po sobie ale bardzo łatwo było go zranić. Wiedziałam, że zanim jeszcze się poznaliśmy, kilka lat temu, miał próbę samobójczą, ale, jak piszę - kiedy się poznaliśmy na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. A w końcu, nikomu nic nie mówiąc, nie zostawiając listu pożegnalnego (tylko zadzwonił do jednej osoby żeby krótko się pożegnać) popełnił samobójstwo w zeszłe wakacje. Nie twierdzę że mam doktorat z psychologii, ale widzę tu wiele punktów stycznych z historią opisaną przez Małą_Mi. Żarty, zupełnie normalne gadanie o codziennych sprawach, które jest w pewnym sensie przykrywką do niskiej samooceny, brak wiary w to że może być lepiej, próba utrzymania dystansu, uciekanie od zaangażowania się w relację, brak wiary w dobre chęci innych ludzi, no i - przynajmniej jak twierdzi - próby samobójcze. To wszystko, a w szczególności z jednej strony udawanie że nic się nie dzieje a z drugiej głęboko ukryta niska samoocena i wszystko co z niej wynika, są charakterystycznym zachowaniem ludzi skrzywdzonych, którzy przestali wierzyć i w siebie i w innych. I mówię to nie tylko na podstawie mojej znajomości z tamtym chłopakiem, ale i z innymi ludźmi o podobnym charakterze znanych mi bliżej lub dalej. Z drugiej strony, gdyby ktoś chciał udawać to wszystko żeby "poderwać" dziewczynę musiałby: po pierwsze, mieć dużą wiedzę o temacie, a po drugie liczyć się z tym że dobrych efektów to nie da, bo takie osoby mają dużą tendencję do zniechęcania innych do siebie (chociaż robią to nie całkiem świadomie).
_________________ "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)
|
Pn wrz 06, 2010 10:01 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Silva, no litości! Jeszcze straszysz dziewczynę. Nie dość ma problemów?
Przyczepiłaś się do tego podrywania. Już pisałem, że podryw niekoniecznie musi w każdym przypaku kończyć się w łóżku. Zresztą może masz i rację, może to niezbyt dobre słowo...
Mnie chodzi tu o pewne żerowanie psychiczne. Ty piszesz o własnych doświadczeniach, ja mam swoje. Znam paru takich, którzy jeszcze dziksze historie wymyślają a potem mają radochę, jak się jakaś dziewczyna przejmie. Internet jest rajem dla takich...
Zrób mi przyjemność i przeczytaj jeszcze raz pierwszy post w tym wątku po tym kątem, dobrze? Zobacz, jak ona się z tym szarpie. Jeśli facet ma rzeczywiście tendencje samobójcze, to sądzisz, że ona jest w stanie coś zmienić? Bo moim zdaniem, to skórka za wyprawkę. Pomóc nie pomoże, a sama jeszcze u psychiatry wyląduje. Co innego w realu, wtedy jakoś można dostrzec sygnały (chociaż Twój przykład pokazuje że też niekoniecznie), można zaoferować rzeczywistą pomoc, zmobilizować innych.
|
Pn wrz 06, 2010 10:11 |
|
 |
mała_mi
Dołączył(a): Wt sie 31, 2010 21:26 Posty: 4
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
chciałam tylko napisać, że mój drogi przyjaciel wrócił do swojej "byłej" (co dowodzi, że kłamał mówiąc, że z "nas" nic nie będzie, bo on nie potrafi już nikomu zaufać - skoro ponownie zaufał osobie, która tak bardzo go skrzywdziła; w dodatku jeszcze kilka dni temu mówił mi, że jest mu ona "obojętna jak plankton w oceanie", haha). tym samym to kłamstwo otworzyło mi oczy na to, jak tak naprawdę mnie traktował przez ten cały czas, zwłaszcza od naszego przyjazdu z tej częstochowy. podczas gdy ja sobie flaki wypruwałam, żeby mu w każdy możliwy sposób pomóc i ważyłam każde słowo, żeby go tylko czymś nie urazić - on tak naprawdę wykorzystywał mnie tylko w celu "pocieszania". teraz tak to widzę. nawet nie był w stanie wykrzesać czegoś z siebie, żeby zwyczajnie zapytać, czy u mnie wszystko wporządku - tym bardziej, że wiedział, że ostatnio nie jest i nawet nie raczył zapytać co się dzieje i czy może mi jakoś pomóc. kiedyś taki był (właśnie tym mnie tak okropnie ujął), ale od dłuższego czasu przejawiał się u niego taki egoizm. ja sobie to oczywiście tłumaczyłam na różne sposoby, taka byłam w niego zapatrzona... nie wiem, ile z tego co mówił było kłamstwem, i nie mówię, że przez cały ten czas mnie oszukiwał, ale mimo to straciłam całkowicie do niego zaufanie. no i przejrzałam na oczy, że - świadomie czy nieświadomie - byłam wykorzystywana.
teraz nie jestem już w stanie być nawet jego koleżanką - napisałam mu, że miał rację i "będzie lepiej jak go znienawidzę", usunęłam każdy rodzaj kontaktu jaki z nim miałam i próbuję się poukładać. ciężki kawałek chleba (: ale nie nienawidzę go - bardziej... okropnie mnie zawiódł. zwłaszcza, że był ostatnią osobą od której spodziewałam się takiego ciosu.
paradoksalnie - teraz mam wrażenie, że w tej chwili to JA tak naprawdę potrzebuję pomocy, nie on (: no ale nic - life goes on, jak to mówią (:
dziękuję wam za wszystkie rady, szkoda, że się raczej nie przydadzą (:
|
Pn wrz 20, 2010 14:31 |
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
To tak jest, im bardziej się dla kogoś poświęcasz i sobie wypruwasz żyły, tym bardziej boli krzywda. Widzisz wniosek jest jeden, żeby ktoś inny nie zasłaniał nam nas samych i Boga. Jeżeli żyjesz życiem kogoś innego, nosisz wszystkie jego problemy to z chwilą jego odejścia zostajesz z rozwalonym własnym życiem. Także wszystko z umiarem;)
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
Pn wrz 20, 2010 16:26 |
|
 |
Silva
Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28 Posty: 1680
|
 Re: wielowymiarowy sercowy problem
Mała_mi, przykro mi słyszeć że tak to wygląda. Mam nadzieję że się szybko pozbierasz.
Liam, chyba muszę jednak przyznać Ci rację.
_________________ "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)
|
Pn wrz 20, 2010 18:07 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Niestety, to jedna z takich sytuacji gdzie nie sprawia to szczególnej radości. 
|
Pn wrz 20, 2010 18:10 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|