Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 26, 2025 0:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 124 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona
 Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post 
Rzeczowe argumenty? Chyba tylko ktoś, kto przechodzi coś poDobnego jak ja jest w stanie ocenić dane argumenty jako rzeczowe lub nie. Nie jestem nastolatką, nie buzuje we mnie chuć i żądza rozpieprzania komuś życia kosztem innych. Mogłabym nawet go nie dotknąć, to nie jest tylko pragnienie fizyczne, to pewność że z tym człowiekiem chcę iśc przez życie, stworzyć rodzinę i mieć dziecko. Nie wiem, czemu to dopadło akurat nas, ludzi już zajętych, w związkach, czemu-nie wiem i chyba nigdy nie poznam odpowiedzi jaka siła to spowodowała. Ciekawe co kościół na to? Czy milsza mu jest rodzina: kobieta i mężczyzna nie współżyjący, żyjący jakby razem ale osobno, bez czułości, zaufania i prawdy, w zgorzknieniu i żalu każdego dnia kontra rodzina: dwoje kochających się ludzi po przejściach (nawet mających wcześniej innych partnerów) ale idących razem przez życie z miłością, ciepłem, wychowujących kochane dziecko, otwartych dzięki swojemu szczęściu na innych i na Boga. Ciekawe co by na to powiedział Bóg gdyby przemówil....Który z grzechów zycia we dwoje byłby cięższy i bardziej przykry? Bóg pokaże, co dalej. On potrafi szybko i ostro ucinać pewne sprawy.


So lis 21, 2009 15:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22
Posty: 1324
Post 
Karussssela napisał(a):
Ciekawe co kościół na to?
Czy milsza mu jest rodzina: kobieta i mężczyzna nie współżyjący, żyjący jakby razem ale osobno, bez czułości, zaufania i prawdy, w zgorzknieniu i żalu każdego dnia kontra rodzina: dwoje kochających się ludzi po przejściach (nawet mających wcześniej innych partnerów) ale idących razem przez życie z miłością, ciepłem, wychowujących kochane dziecko, otwartych dzięki swojemu szczęściu na innych i na Boga.


Bóg już przemówił w dziejach świata i się na ten temat wypowiedział. Cudzołóstwo jest cudzołóstwem i nie usprawiedliwią tego żadne najlepsze chęci i najszczersze uczucia. Jesteś małżonką, a nie osobą wolną. Zrób więc porządek najpierw ze swoim małżeństwem, przy czym mniemam, że nawet unieważnienie w twoim przypadku nic by nie zmieniło, gdyż twój nowy partner również nie jest wolnym człowiekiem. On też przysięgał (przed Bogiem?) swojej żonie.

Ponadto... jak piszesz, dzięki swojemu szczęściu może i będziesz otwarta na innych, ale na Boga już niestety nie. Trwanie w grzechu śmiertelnym, a tak właśnie jest w przypadku cudzołóstwa, jest niestety zamknięciem się całkowitym na Boga i Jego łaskę. Zawsze będziesz więc żyła w poczuciu winy, dopóki nie uregulujesz tych spraw zgodnie z sumieniem i wiarą. A sumienie ( jak można wyczytać z twoich postów) chyba wyraźnie ci podpowiadało, że związek z żonatym facetem jest złem.


So lis 21, 2009 15:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Kochani, chciałam Was bardzo prosić o modlitwę. Moje małżeństwo trwa w rozkroku, nie wiem co z tym dalej będzie. Miłość do żonatego mężczyzny rośnie a ja cierpię coraz bardziej. Z każdym dniem czuje się coraz bardziej opuszczona przez Boga-może grzeszę ale tak jest. Modlę się, chwytam za różaniec ale jest coraz gorzej-wiem powiecie, że Bóg działa powoli, trzeba cierpliwośi, poniesienia krzyża ale jako człowiek-słaby i grzeszny mam prawo kluczyć, tracić nadzieję, bo tak po ludzku to jestem już właściwie wrakiem człowieka. Jako kobieta nie znczę nic, nie będę matką (bo jak?), czas leci a ja snuje się jak cień za moją miłością (ten drugi facet), mam tylko jego w sercu a reszta już nic nie znaczy. Czynię źle? Pewnie tak-choć tak naprawdę i ten drugi związek nie ma się jak spełnić więc żyję w zawieszeniu-ten mężczyzna cierpi tak jak ja-cierpimy oboje i doprawdy już nie widzę żadnej drogi wyjścia z tej sytuacji dlatego proszę Was-módlcie się za mnie, może więcej modlitw dotrze do Boga i on wskaże mi drogę? Coś zadziała? Wstrząśnie? Pozwoli poczuć szczęście a nie tylko ból psychiczny?


So sty 09, 2010 20:51
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 29, 2009 19:33
Posty: 569
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Cytuj:
Ciekawe co kościół na to?
Czy milsza mu jest rodzina: kobieta i mężczyzna nie współżyjący, żyjący jakby razem ale osobno, bez czułości, zaufania i prawdy, w zgorzknieniu i żalu każdego dnia kontra rodzina: dwoje kochających się ludzi po przejściach (nawet mających wcześniej innych partnerów) ale idących razem przez życie z miłością, ciepłem, wychowujących kochane dziecko, otwartych dzięki swojemu szczęściu na innych i na Boga.
Mistrzostwo Świata w samousprawiedliwianiu się.
To Twoim obowiązkiem jest by ten drugi obraz był prawdziwy dla Twojej prawdziwej rodziny.
Zamiast tego poszłaś w kierunku nowych pragnień - rozpalasz je w sobie - - do Kościoła masz pretensje.

Oboje mężem potrzebujecie terapii,ale musisz zacząć od jednego - od decyzji że "tamten trzeci" to nie. To się w Tobie rozpala, bo nie podjęłaś takiej decyzji.

_________________
pozdrawiam
Barnaba (dawniej Marek MRB)
www.analizy.biz


So sty 09, 2010 21:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Samousprawiedliwianie się? Ani mi to w głowie! Stanęłam na rozdrożu i nie wiem co czynić. Myślicie, że to tak łatwo"pstryk" i od jutra postanawiam-zrywam kontakty z tym trzecim i już? Chyba szaleńcem byłby ten kto uwierzy, że to się da zrobić tak od ręki! Jak to zrobić? Czy na to kościół ma radę? Rozmowy z księżmi, chodzenie do kościoła i modlitwa mnie już nie pomagają, ogień nadal się rozpala. Co mam uczynić? Zrobić sobie lobotomię i pstryk-od jutra nie ma miłości, bólu serca, nic tylko wraca stan "sprzed"? Mąż nagle się zmienia?
Co do propozycji terapii usłyszałam kiedyś od męża, że jestm "głupią idiotką" i żebym wzięła się w garść. To jego podejście do tematu. MOje jest podobne-obcy psycholog za pieiądze na pewno nie naprawi tego co się we mnie zrodziło. Brzydziłabym się pozwolić obcej osobie grzebać w moim zyciu. Tam ma wstęp tylko Bóg i jego proszę o pomoc.
Kto prawdziwie nigdy nie kochał-nigdy tego nie zrozumie. Kto PRAWDZIWIE kochał.
Proszę o modlitwę.


So sty 09, 2010 22:18
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 29, 2009 19:33
Posty: 569
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Właśnie tak masz i możesz to zrobić - pstryk !
Inaczej się tego zrobić nie da - tak jak nie da się rzucić narkotyków powoli ograniczając ich ilość.

I proszę, nie gadaj mi tu o "prawdziwym kochaniu" - jesteś odpowiedzialna za swoje uczucia.

CO do psychologa - ciekawe że nie chcesz wpuścić fachowca by pomógł pod pozorem ze tylko Bóg ma wstęp do Twojego życia - a chcesz wpuścić do niego obcego mężczyznę. Tak ! obcego !

Przestań się sama oszukiwać i zacznij porządkować swoje życie, zamiast grać biedną, pokrzywdzoną i zakochaną ofiarę.
Czas dorosnąć.

(sorry, wiem że jestem ostry - ale wg mnie tylko bolesna Prawda może Ci (Wam) dziś pomóc.Dlatego występuję w tej nieprzyjemnej roli, bo nie chcę Ci zrobić krzywdy w jakikolwiek sposób wspierając drogę którą usiłujesz pójść.
To sytuacja wyboru)

_________________
pozdrawiam
Barnaba (dawniej Marek MRB)
www.analizy.biz


So sty 09, 2010 22:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Karussssela napisał(a):
może więcej modlitw dotrze do Boga i on wskaże mi drogę? Coś zadziała? Wstrząśnie? Pozwoli poczuć szczęście a nie tylko ból psychiczny?


Pamiętam z dzieciństwa taki obraz - obraz z bajki. Widać na nim jakąś osobę, która szuka kogoś, a obok niej jest chyba ze 100 wielkich, kolorowych, świecących strzałek z napisami w stylu "Tu jestem!" i wskazujących w jedną konkretną stronę. A ta osoba dalej ma zamyśloną minę i myśli głośno: "gdzie on może być?".

Bóg pokazał Ci kierunek - totalne zerwanie z tamtym - zerwanie myśli, czynów, wspomnień, kontaktów. Zrobienie wszystkiego, żeby to skończyć. Czy zrobiłaś wszystko, żeby zerwać kompletnie? Mówię nie tylko o myślach, ale i o konkretnych czynach. Zerwałaś wszystkie kontakty? Nie widujesz go już? Wykasowałaś numer, email? Wyrzuciłaś rzeczy kojarzące się z nim? Postanowiłaś, że gdy przyjdą myśli o nim, to będziesz je ignorować i zastępować innymi lub zaczniesz się natychmiast modlić? Zaczęłaś próbować pozytywnie myśleć o mężu i odrzucać negatywne (oraz porównawcze) myśli o nim? Czy rozmawiałaś z psychologiem o tym jak to zrobić (sama)?

_________________
Piotr Milewski


N sty 10, 2010 1:09
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr mar 04, 2009 15:55
Posty: 728
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Dajcie kobiecie spokój. Przecież widać, że argumenty intelektualne do niej nie trafiają.

_________________
Obrazek
Ten post jest opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 Polska.


N sty 10, 2010 8:38
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr mar 04, 2009 15:55
Posty: 728
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Wszystkie jej odpowiedzi to racjonalizacje. Ona po prostu chce. Skok w przepaść uczucia, co ma rozwiązać wszystkie problemy. W psychiatrii nazywa się to stanem maniakalnym.

Nawet gdyby ten facet, na którym się fiksuje, powiedział jej głośno i wyraźnie, że ma się wynosić z jego życia, że budzi w nim obrzydzenie, jest mu fizycznie wstrętna itd., to wytłumaczyłaby sobie, że tak naprawdę to ktoś go do tego zmuszał.

...oczywiście, że się nie zgodzi na terapię. Przecież to stan bolesny, a jednocześnie słodki, jak mistyczna ekstaza.

_________________
Obrazek
Ten post jest opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 Polska.


N sty 10, 2010 8:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Zrobiłam pierwszy krok-wyszłam do męża. Od paru dni jest dobrze a ja staram się jakoś racjonalnie podejść do tego drugiego faceta. Pomóżcie mi w tym wytrwać-chyba uruchomiłam w sobie tzw. lampke ostrzegawczą gdyż tamten facet jasno daje mi do zrozumienia, że nie chce rozwodu z żoną. Czy jest więc sens pakować się dla paru chwil uniesień w coś co może z czasem przynieść gorycz i rozczarowanie?

Wciąż jednak zastanawiam się, czy moje małżeństwo będzie dobre-małżeństwo bez seksu-czy to ma też jakiś sens? Czy oby na pewno my z mężem do siebie pasujemy....?No właśnie! Czas leci, zegar zycia i zegra bilogoczny tyka-ja też chciałabym mieć dziecko ale jak...? Jest tyle pytań, a Bóg jakby mnie opuścił....


Śr sty 20, 2010 14:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Karussssela napisał(a):
Wciąż jednak zastanawiam się, czy moje małżeństwo będzie dobre-małżeństwo bez seksu-czy to ma też jakiś sens?


Moim skromnym zdaniem małżeństwo bez seksu jest też bez sensu ;) (może z wyjątkami potwierdzającymi regułę). Dlatego zrobiłbym wszystko (albo nawet trochę więcej), aby taką sytuację zmienić. Wydaje mi się też, że najlepiej od razu pójść za ciosem: zrobiłaś pierwszy krok, zrób i drugi.


Śr sty 20, 2010 18:32
Zobacz profil

Dołączył(a): N lis 29, 2009 19:33
Posty: 569
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Karusssselo, dobra robota.
Powodzenia !

_________________
pozdrawiam
Barnaba (dawniej Marek MRB)
www.analizy.biz


Śr sty 20, 2010 22:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46
Posty: 25
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Witam ponownie kochani, nie mam już kontaktu z tamtym facetem ale w moim małżeństwie nic się nie zmienia (wiem, ze to może być długi proces więc nie jestem niecierpliwa), ale jestem tak wycieńczona psychicznie, że nawet już nie wiem czy chcę. Małżeństwo nieskonsumowane to żadne małżeństwo, ja także nie czuję się kobietą, raczej jakimś tworem, który istnieje ale po co, nie wiadomo. Chciałabym na tyle poczuć obecność i działanie Boga (o co wciąż go proszę) by móc rzucić te ludzkie błachostki (seks, pragnienie dziecka, zazdrość, ze innym kobietom się udało) i móc powiedzieć sobie-tak mam żyć i taki musi być w tym plan boski, ale nie potrafię. Wciąż mam do siebie pretensje, że źle wybrałam faceta na całe życie-czuję to każdego dnia a zarazem wiem, że nigdy się nie rozstaniemy chyba że z Bożą wolą. Mąż kompletnie nie interesuje się mną, w sumie już się do tego przyzwyczaiłam, z kolei ja nie mam tyle sił w sobie by wyjśc ku niemu skoro nie widzę zainteresowania.Do tego lęk przed stosunkiem. Terapia nie wchodzi w grę bo mąż na nią nie pójdzie, a ja sama także nie. Czy w ogóle to ma sens? Czy takie małżeństwo, takie życie ma sens? Nie piszcie mi tylko, że ja nie chcę, że się nie staram bo chyba na świecie nie ma drugiej takiej osobie która stara się tak jak ja-może za mało ale dalej nie umiem iść sama bo nie wiem czy to dobra droga, dlatego szukam pomocy.


Pn lis 15, 2010 20:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 17, 2010 15:38
Posty: 52
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Karusssela, Ty możesz wyjść z tego małżeństwa skoro jest nieskonsumowane. Jednak niezależnie od tego powinnaś iść do chrześcijańskiego psychologa. W czasie rozmowy na forum nie da się rozwiązać twoich problemów. Nikt z nas nie wie co można powiedzieć i nie zaszkodzić. Nikt z nas nie wie, czy ty masz za sobą uraz seksualny, czy twój mąż jest gejem i co tak naprawdę jest między wami. Jak cię kieruję do specjalisty to nie dlatego żeby cię zbyć tylko dlatego, że mam świadomość powagi twoich problemów. W twojej sytuacji pokusa pojawienia się kogoś, kto (jak ten żonaty mężczyzna ) odmieni twoje życie radykalnie w jednej chwili jest zrozumiała. Poszukaj proszę realnej pomocy a nie tylko ulgi. Znam osobę, która uzyskała stwierdzenie nieważności małżeństwa w sytuacji takiej jak twoja. Udało się jej poskładać życie. Dziś jest szczęśliwą żoną(kogoś innego) i matką. Ale nic nie stało się samo. Ona poprosiła o realną pomoc. Tylko tak można coś zmienić naprawdę. Życzę Ci z całego serca powodzenia.


Pn lis 15, 2010 22:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 12, 2009 14:44
Posty: 218
Post Re: Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Uff,wreszcie przebrnęłam przez wszystkie posty i dopiero zauważyłam daty...
No cóż,Krusssselo,to co piszesz pokazuje,że potrzebujesz pomocy.Pomyłka Boga?Bóg tu nie ma nic do rzeczy.Nie radzisz sobie ze swoimi emocjami i potrzebujesz pomocy terapeuty,pisało Ci to już zresztą wiele osób.Życie każdego człowieka,także Twoje,jest takie a nie inne dlatego ,że podejmujemy pewne decyzje.Nawet jeśli inni decydują za nas,to dlatego,że na to pozwalamy.
Wiesz,niedawno wyczytałam,że można się uzależnić od cierpienia.Kiedy cierpimy,możemy się pożalić,zwrócić na siebie uwagę,lubimy ten stan,bo go znamy.Boimy się nieznanego,nowego.Powiesz-ja przecież nie chcę cierpieć.Ale oczekujesz,że to inni coś zrobią żeby Cię "uleczyć",Bóg na przykład,bo wszystko może.Pora wziąć sprawy w swoje ręce.
Pamiętaj-jedyną osobą,którą możesz zmienić jesteś Ty!


Śr lis 17, 2010 11:05
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 124 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL