kryzys zwiazku malzenskiego
Autor |
Wiadomość |
DonMateusz
Dołączył(a): Wt lip 13, 2010 13:04 Posty: 154
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Nie ma nic gorszego niż pozostawianie partnera bez wyjaśnienia o co chodzi. To zakrawa na przemoc psychiczną. Niestety wiele kobiet tak robi. Smutne to...
_________________ [b]Złe termometry mówią mi, Że ty masz ciągle płodne dni[/b]
|
Śr lis 24, 2010 16:52 |
|
|
|
 |
nurhia
Dołączył(a): So sty 23, 2010 14:42 Posty: 695
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
DonMateusz napisał(a): Nie ma nic gorszego niż pozostawianie partnera bez wyjaśnienia o co chodzi. To zakrawa na przemoc psychiczną. Niestety wiele kobiet tak robi. Smutne to... mężczyźni też tak robią. najlepiej szczerze porozmawiać z mężem i wyjaścnić jaka jest sytuacja. A troche samotnosci może też Ci dobrze zrobić, pod warunkiem, że to będzie troche a nie zawsze. Elbrus-To, że jest się w zwiazku małżeńskim nie znaczy, że jest się własnością drugiej osoby. Jak druga osoba potrzebuje trochę samotności/prywatności to w związku z tym, że jestem mężem/żoną jest mi to zabronione? małżeństwo ani nie polega na czasowym przywiązaniu do siebie, ani na nieodstępowaniu od siebie na krok...
_________________ Lwy pożrą Chrześcijan... a Pogan zadepczą słonie...
|
Cz lis 25, 2010 0:10 |
|
 |
Bond
Dołączył(a): N maja 09, 2010 8:10 Posty: 15
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
nurhia napisał(a): Elbrus-To, że jest się w zwiazku małżeńskim nie znaczy, że jest się własnością drugiej osoby. Jak druga osoba potrzebuje trochę samotności/prywatności to w związku z tym, że jestem mężem/żoną jest mi to zabronione? małżeństwo ani nie polega na czasowym przywiązaniu do siebie, ani na nieodstępowaniu od siebie na krok... no oczywiście, że nie jest zabronione. Mówimy jednak nie o "nieodstępowaniu siebie na krok" tylko o poważnej depresji, która może skończyć się rozpadem tego związku. Małżeństwo do czegoś zobowiązuje a Elbrus ujął to trafnie.
|
Cz lis 25, 2010 5:23 |
|
|
|
 |
karpun
Dołączył(a): Pn lis 29, 2010 18:38 Posty: 7
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
skoro chcesz pracować nad tym, aby ten związek się utrzymał, to myślę, że separacja może być dobrą opcją czasem tylko to pozwala się zdystansować ale to TY musisz wiedzieć, co jest dla was najlepsze - tylko pamiętaj o szczerości
|
N gru 05, 2010 19:14 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
jagoda_1405 napisał(a): witam, poddaje pod dyskusje siebie i swoje plany,jestem w zwazku malzenkim od 3 lat, nie mamy dzieci. czy jest usprawiedliwione poprosic meza to aby dal mi czas na zastanowieniem sie nad soba i 'chwilowe rozstanie sie' .u i sammam depresje , nie radze saa ze soba i zaczynam terapie dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych...wiem ze cos musze zrobic zbysmy mogli razem w przyszlosci budowac dom milosci... a ja po prostu potrzebuje czasu i samotnsci.... Jagodo, ty już nigdy nie bedziesz sama. Jesteście z męzem jednym ciałem i duszą, a stało sie to przez sakrament małżeństwa. Gdy ty cierpisz to i on cierpi...tylko po swojemu. Nie odtrącaj go, szczególnie teraz gdy jest ci tak bardzo potrzebny. Nie wy jedni macie problemy. Świetne terapie dla rodzin dysfunkcyjnych prowadzą o. kapucyni w Zakroczymiu.www.dniskupieniadda Jeśli chodzi o kryzys małżeński to polecam spotkania małżenskie www.spotkaniamalzenskie. Pozdrawiam serdecznie
|
N gru 05, 2010 21:49 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
|
N gru 05, 2010 21:52 |
|
 |
Bebe
Dołączył(a): Pt wrz 08, 2006 13:02 Posty: 267
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Maria-Magdalena napisał(a): Jagodo, ty już nigdy nie bedziesz sama. Jesteście z męzem jednym ciałem i duszą, a stało sie to przez sakrament małżeństwa. Gdy ty cierpisz to i on cierpi...tylko po swojemu.
Z tym ciałem i duszą to pobożne życzenie, sorry, ale jak walnę się młotkiem w paluch, to męża też będzie bolał ten paluch?  Gdy cierpi moja mama lub mój przyjaciel, ja również cierpię, ale czy to znaczy, że jesteśmy jednym ciałem?? Z tego jak ja rozumiem, powiedzmy definicję bycia jednym ciałem, to spłodzenie dzieci - jest to bowiem doskonałe, pełne i skończone połączenie męża i żony.
|
Pn gru 06, 2010 15:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Bebe napisał(a): Z tym ciałem i duszą to pobożne życzenie, sorry, ale jak walnę się młotkiem w paluch, to męża też będzie bolał ten paluch? :. Dziecinko, z tonu i rozumowania twojej wypowiedzi wynika, że śmiało możesz walnąć się młotkiem w głowę i bedziesz pewna, że nic nie poczujesz...
|
Pn gru 06, 2010 20:08 |
|
 |
Bebe
Dołączył(a): Pt wrz 08, 2006 13:02 Posty: 267
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Maria-Magdalena napisał(a): Bebe napisał(a): Z tym ciałem i duszą to pobożne życzenie, sorry, ale jak walnę się młotkiem w paluch, to męża też będzie bolał ten paluch? :. Dziecinko, z tonu i rozumowania twojej wypowiedzi wynika, że śmiało możesz walnąć się młotkiem w głowę i bedziesz pewna, że nic nie poczujesz... Dziecinko, merytoryczność twojej wypowiedzi jest żadna, mogłaś spróbować bronić "swojej" tezy, ale z braku argumentów, uderzyłaś w protekcjonalny ton - jest to żenujące i niesmaczne.
|
Wt gru 07, 2010 9:35 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Maria-Magdalena napisał(a): Jagodo, ty już nigdy nie bedziesz sama. Jesteście z męzem jednym ciałem i duszą, a stało sie to przez sakrament małżeństwa. Gdy ty cierpisz to i on cierpi...tylko po swojemu.
Bebe napisał(a): Z tym ciałem i duszą to pobożne życzenie, sorry, ale jak walnę się młotkiem w paluch, to męża też będzie bolał ten paluch?  Gdy cierpi moja mama lub mój przyjaciel, ja również cierpię, ale czy to znaczy, że jesteśmy jednym ciałem?? Z tego jak ja rozumiem, powiedzmy definicję bycia jednym ciałem, to spłodzenie dzieci - jest to bowiem doskonałe, pełne i skończone połączenie męża i żony. Wzorzec merytorycznosci i konkretne argumenty zaczerpniete od mistrzyni, niejakiej bebe. Bebe napisał(a): Dziecinko, merytoryczność twojej wypowiedzi jest żadna, mogłaś spróbować bronić "swojej" tezy, ale z braku argumentów, uderzyłaś w protekcjonalny ton - jest to żenujące i niesmaczne. Jakoś to przeżyję.
|
Wt gru 07, 2010 21:46 |
|
 |
MeneMeneTekelUpharsin
Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33 Posty: 624
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Bo żeś Mario bzdurę napisała że małżonkowie są jedną duszą - nie są, mają dwie zupełnie oddzielne dusze, jedna może pójść do nieba, druga do piekła, i tej pierwszej za sobą nie pociągnie.
|
Wt gru 07, 2010 22:58 |
|
 |
nurhia
Dołączył(a): So sty 23, 2010 14:42 Posty: 695
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
będziecie się teraz kłócić?
nawet w małżeństwie trzeba zachować ciut suwerennośći, prywatności i należy uszanować decyzję drugiej osoby. Niektóre wypowiedzi dotyczące małżeństwa brzmią jak przywłaszczenia sobie kogoś na własność, a nie szczerą chęć dzielenia życia z kimś.
Po co zaraz demonizować, chęć pobycia chwile samemu? Trochę tak, jakby ktoś miał kompleksy i nie ufał żonie/ mężowi. nikogo nie można do niczego zmuszać i zatrzymywać na siłę, z prostego względu, ze efekt możne być gorszy.
_________________ Lwy pożrą Chrześcijan... a Pogan zadepczą słonie...
|
Wt gru 07, 2010 23:24 |
|
 |
kobo
Dołączył(a): Pt cze 22, 2007 4:40 Posty: 16
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
Jagodo, o ile jeszcze nie podjęłaś decyzji...
Myślę, że pomysł odseparowania się od męża tylko ze względu na Twój obecny stan to bardzo zły pomysł i to z wielu względów. Niektóre już inni tu opisali. Inni zaś piszą o demonizowaniu. Ja zaś powiem tak: oni twój pomysł bagatelizują. Nie zdają sobie chyba sprawy jak kruchy jest człowiek i to co on buduje. Jak kruche może być małżeństwo - jak gliniane naczynie. Trzeba się o nie troszczyć, chuchać na nie i dmuchać. I dużo dużo codziennie się za nie modlić. Po pierwsze jesteście małżeństwem i to młodym. Obiecywaliście sobie bycie na dobre i na złe. Tymczasem Ty, kiedy dzieje się coś złego chcesz węzeł małżeński co najmniej rozluźnić. To duże ryzyko dla obu stron. Z każdym tygodniem bycia osobno coraz mniej Was będzie ze sobą łączyć. Istnieje wręcz prawdopodobieństwo, że przestanie was do siebie ciągnąć, a pomiędzy Was zagości chłód i obojętność. I Ty i Twój Mąż jesteście młodzi, więc narażacie się w sposób szczególny na nawiązanie, czasem zupełnie niechcący na rozpoczęcie nowej relacji z innym partnerem. Po co?
Po drugie. Decyzją o separacji wyrządzisz krzywdę sobie. Osoba w depresji potrzebuje pomocy. A Ty chcesz się od najbliższej mogącej i pewno pragnącej tej pomocy udzielać odsunąć. To częste u osób z depresją ale Twoja decyzja wynika właśnie z Twojej choroby i tak naprawdę mąż nigdy nawet wbrew Twojej woli - dla Twojego doba nie powinien się na to zgodzić. Pozwól sobie pomóc!
Po trzecie. Decyzją o separacji wyrządzisz krzywdę mężowi. Pierwszy jego wniosek: chyba jestem złym mężem. Drugi: Przeszkadzam jej. Trzeci: Pewnie ma kogoś na boku. I wiele wiele innych .... nie chce mojej pomocy, a może chce się zabić, pora pomyśleć o sobie...
Twój pomysł od w każdym wymiarze jest zły i jego owocem może być TYLKO ZŁO.
Małżeństwo to nowa jakość i niesie za sobą nowe zobowiązanie, o czym niektórzy tu nie chcą pamiętać. Może tego nie rozumieją, ale niestety tak jest. Każdy dobrowolnie wiążąc się z kimś przyjął na siebie pewne zobowiązania wobec drugiej osoby.
Gdyby dziś przyszła do mnie moja żona będąca w Twojej sytuacji i poprosiła o separację to chyba bym sam dostał do głowy...
Pozdrawiam ciepło i proszę: NIE ODDALAJ SIĘ O TYCH, KTÓRZY CIĘ KOCHAJĄ!
|
Śr gru 08, 2010 11:36 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Zgadza się. Trzeb próbować znaleźć rozwiązanie we dwoje. Jak się rozejdziecie, choćby czasowo - jedno może dojść do dobrych wniosków, a drugie - zupełnie innych. To nie jest rozwiązanie i nie jest to na pewno dobre. Walczcie o siebie, ale razem!
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Śr gru 08, 2010 15:16 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: kryzys zwiazku malzenskiego
MeneMeneTekelUpharsin napisał(a): Bo żeś Mario bzdurę napisała że małżonkowie są jedną duszą - nie są, mają dwie zupełnie oddzielne dusze, jedna może pójść do nieba, druga do piekła, i tej pierwszej za sobą nie pociągnie. Masz absolutną rację. Ale jeśli chodzi o ciało to się zgadza, nieprawdaż? Pozdrawiam. Ps. Cóż za zachłanna kobieta ze mnie. Jeszcze męza mego duszy mi się zachciewa 
|
Śr gru 08, 2010 19:50 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|