Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 04, 2025 21:51



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 75 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe?? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 11:25
Posty: 15
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
SweetChild, uwierz mi, że cieszę się, że jest ktoś, kto mnie zmusza do rozpatrywania spraw pod jeszcze innym kątem, ale proszę też, abyś próbował zrozumieć to, co piszę.

Jeśli chodzi o jakąkolwiek winę – nie obarczam męża winą za fakt, że wyszłam za niego. I myślę, że nie wynika to z moich wypowiedzi. Możliwe, że to był mój błąd (brak głębokiego rozeznania), ale możliwe jest też, że to wcale nie był żaden błąd – tego jeszcze nie wiem. Za wcześnie, by to oceniać.

Oczywiście, że gdyby mój mąż zakochał się w innej kobiecie i mi o tym (na szczęście!) powiedział, byłby to dla mnie w pierwszym momencie ogromny cios, bardzo przykre i trudne doświadczenie.. Przecież nie da się obok czegoś takiego przejść obojętnie. Ważne jest jednak, żeby w chwili, gdy sprawa rozgrywa się o małżeństwo, nie poprzestać na tym. To jest potężna awaria i nie można nie działać w takiej sytuacji. NASZ problem, a nie tylko mój czy tylko jego.

Tak, to racja – małżeństwo (a przecież każde jest inne) musi odpowiadać obojgu małżonkom. Nasza relacja była niedopełniona tym, co w pewnym momencie zaczęło mi się już wydawać jakimś moim wymysłem, fanaberią – bliskością emocjonalną/psychiczną/duchową, próbą rozumienia siebie, poznawania i radością płynącą z obcowania ze sobą. Z braku tego, z czasem cierpiałam jednak coraz bardziej.. Tłumaczyłam sobie, że wszystko jest dobrze, że to się zacznie niedługo zmieniać na pewno.. Poza tym, nie zastrzegałam, że oczekuję radykalnej zmiany, bo jej nie oczekiwałam. Oczekiwałam, że mój mąż będzie się po prostu rozwijać (nie tylko zawodowo) w relacji ze mną.

Nie wiem.. Może ja nie widziałam, że to jest człowiek, który nie potrzebuje (mimo tego, że mówił co innego..) do życia zbyt bliskiej relacji z drugą osobą. A ja bez takiej relacji okazuje się, że nie potrafię funkcjonować i być szczęśliwa.

No cóż... zobaczymy co będzie działo się dalej. Wiele jest znaków zapytania w tym wszystkim jeszcze. Na razie jednak przed nami: wyjazd na warsztaty, wizyta u psychologa, księdza… Oby tylko sił starczyło...


Pt lis 18, 2011 19:53
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Twoja sytuacja jest bardzo trudna, a to, co piszesz, naprawdę poruszające. Z pewnością musisz czuć się bardzo samotna.

Warto czasem zastanowić nad błędami przeszłości ale widać, że sporo już o tym myślałaś. Nie zmienia to jednak obecnej sytuacji, która chyba nie może po prostu dalej tak sobie trwać bez zmian.

Trochę dziwne wydaje mi się zachowanie Twojego męża. Wydaje Ci się, że on rozumie, co mu tłumaczysz, Twoje uczucia, czy nie bardzo? Jak na to reaguje? Czy on może ucieka od problemów w pracę, jakoś inaczej się wycofuje? Odnoszę wrażenie, że to może być ważne. Dlatego tym lepiej, że idziecie do psychologa, co zresztą i tak jest zdecydowanie najlepszym pomysłem. Uważaj tylko trochę, ponieważ poradnie przykościelne nie mają odgórnych standardów dla przyjmowanych do pracy terapeutów, więc niestety bywa różnie. Dobrze dowiedzieć się o kwalifikacje, a także, jak w przypadku wyboru lekarza, warto popytać o kogoś polecanego.

Na pewno nie jest Ci lekko. Ja też mocno trzymam kciuki. Może czujesz się zagubiona teraz ale myślę, że są duże szanse na poprawę Twojego życia i odnalezienie dalszej drogi, bo jak wszyscy tu widzą, naprawdę masz łeb na karku. Napisz czasem, co u Ciebie, jeśli będziesz miała ochotę. Na pewno jeszcze więcej osób uważnie czyta niż pisze. Trzymaj się.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


Pt lis 18, 2011 19:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17
Posty: 3467
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Zastanówcie się może nad wstąpieniem do Kręgów Rodzin? Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego Szczęść Boże.

_________________
"Jesteśmy stworzeni na miarę Słowa, które stało się człowiekiem"


Pt lis 18, 2011 20:16
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Cytuj:
Jeho_el, to pocieszające słyszeć, że ktoś widzi, że ja kocham męża. Ja nie mam do tego w tej chwili przekonania. Ta walka wydaje mi się po prostu czymś koniecznym, jeśli przysięgałam, to nie po to, żeby się tak łatwo poddać w chwili trudności.

Nie do mnie była skierowana ta wypowiedź, ale jeśli mogę coś powiedzieć...

Ja osobiście nie mam zaufania do sytuacji, w których ktoś mi mówi co powinnam myśleć czy czuć gdy ja myślę czy czuję inaczej, nawet jeśli teoretycznie ta osoba ma rację. Zdarzyło mi się już że przez dość długi czas różni ludzie mi mówili "to tylko twoje uczucia, nie jest tak naprawdę, nie powinnaś tak myśleć", jednak po dłuższym czasie próbowania tłumaczenia sobie czegoś, do czego rzeczywiście nie byłam przekonana, zrezygnowałam z tego "wmawiania sobie" i tak jest lepiej. Uważam że przede wszystkim powinno się słuchać swojego serca (o ile nie mówi nic sprzecznego z sumieniem) i nie robić nic na siłę, bo przez jak długi czas człowiek może zmuszać się do czegoś, czego tak na prawdę nie chce i nie akceptuje?

Czytając Twoje wypowiedzi mam wrażenie że trochę na tej zasadzie wyszłaś za mąż: "w sumie nie jestem pewna czy kocham męża, czy naprawdę tego chcę, ale przecież wszystko się będzie musiało jakoś ułożyć", ale nigdy nie jest tak że coś "musi się ułożyć" i w Twojej sytuacji właśnie się nie układa.

Jeśli nie masz przekonania do tego, że naprawdę kochasz męża to nie próbuj w to wierzyć na siłę, nie zakładaj że tak jest bo ktoś tak twierdzi, bo Twój mąż jest Twoim mężem więc musisz go kochać czy bo cokolwiek innego, bo znowu wpadniesz w tą samą pułapkę: uwierzysz w to jak chciałabyś żeby było a nie będziesz liczyła się z tym jak jest. Popatrz na to obiektywnie, jeśli nie masz przekonania do tego że kochasz męża to przyznaj to wprost i pomyśl, co można z tym dalej zrobić. Jednak pod żadnym pozorem nie rób żadnych założeń na wyrost, bo możesz się pomylić.

A poza tym książkę "Mężczyźni są z Marsa..." podrzuć też mężowi. Z tego co piszesz wynika że w jakiś sposób się stara ale nie tak, jak ty tego oczekujesz. Może on po prostu nie wie, czego oczekujesz? To jest facet, ma techniczny mózg i być może potrzebuje jasno napisanej emocjonalnej instrukcji ;-)

Aha, i jeszcze... czytałaś może "Urzekającą" i "Dzikie serce"? Akurat na mnie te książki nie zrobiły wielkiego wrażenia, ale na wiele znanych mi osób wywarły wielki wpływ. Może warto żebyście oboje przeczytali te książki (o ile Twój mąż zniesie taką dawkę nawiązań do wiary jaka jest w tych książkach i ich specyficzny styl) - to może pomóc Tobie zrozumieć jego i, co ważniejsze, odwrotnie.
To te książki:
http://www.tolle.pl/pozycja/dzikie-serce
http://www.tolle.pl/pozycja/urzekajaca
A to jedna z recenzji "Urzekającej":
Książkę "Urzekająca" przyniosła do domu nasza córka, wówczas niespełna 20-letnia. Przeczytała sama i dała swojej Mamie. Obie cieszyły się bardzo, że w końcu ktoś napisał książkę o myśleniu kobiety. Więc przeczytałem sam. I w końcu zrozumiałem swoją żonę i córkę. W każdym razie lepiej zrozumiałem niż wcześniej. Zacząłem więcej zwracać uwagę na potrzebę piękna w życiu kobiety. Kobiety wokół mnie zaczęły być dla mnie bardziej zrozumiałe, a ich zachowania nie wydają mi się aż tak nielogiczne, jak wcześniej. A moja żona? Przekonuję ją codziennie, że jest Urzekająca.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Pt lis 18, 2011 20:45
Zobacz profil
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Silva napisał(a):
A poza tym książkę "Mężczyźni są z Marsa..." podrzuć też mężowi. Z tego co piszesz wynika że w jakiś sposób się stara ale nie tak, jak ty tego oczekujesz. Może on po prostu nie wie, czego oczekujesz? To jest facet, ma techniczny mózg i być może potrzebuje jasno napisanej emocjonalnej instrukcji ;-)
Ba! Potrzebujemy wręcz instrukcji obsługi kobiety w stylu amerykanskim ("sprawdź czy sa baterie w pilocie, sprawdź czy wcisnąłeś przycisk power, sprawdź czy włożyłeś wtyczkę do kontaktu, sprawdź czy jest prąd w mieszkaniu" ;) )


Pt lis 18, 2011 23:07

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 11:25
Posty: 15
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Soul33, dziękuję za zrozumienie.

Mam wrażenie teraz, że mąż nigdy do końca nie rozumiał o co mi chodzi z tą relacją, kontaktem, bliskością emocjonalną itd. Składałam to zwykle na barki albo mojej nieumiejętności wytłumaczenia mu tego, albo w końcu ostatecznie zaczęłam myśleć, że wymyślam sobie coś, że może chcę rzeczy, które nie istnieją. Jeśli chodzi o to wszystko co się dzieje teraz, on słucha jak mówię mu o uczuciach i przemyśleniach, ale nie daje mi zbyt wiele feedbacku, mimo, iż sugeruję mu istniejącą potrzebę jego refleksji na ten temat. Sam przyznał podczas jednej rozmowy, że dużo jest w tym treści i próbuje sobie to poukładać... Soul33 ściskam mocno, bo dzięki Tobie olśniło mnie nagle co mogę jeszcze zrobić podczas takiej rozmowy! :) Spróbuję zainicjować dziś taką sytuację..

Mąż, fakt, ciągle ma na głowie pracę… która ponadprzeciętnie go pochłania z uwagi na to, że to jego własna działalność. Chwilami mam wrażenie, że on ciągle nią oddycha. Zajmuje mu sporo czasu i myśli, do tego różne dolegliwości i osłabienia na zmianę – to wszystko skutecznie odgradza go ode mnie. Niekoniecznie więc nawet musi w tę pracę uciekać.. choć kto wie.. Odkąd go znam, pracował w tak nieregularny i pochłaniający sposób..

W tej całej obecnej sytuacji brakowało mi ciągle poczucia, że on walczy o mnie, o nas. Rosło we mnie to dziwne wrażenie jego nieadekwatnej do potrzeb nieobecności aż do momentu, gdy ktoś (dwie osoby niezależnie...) nazwał to po imieniu i wprost „On nie walczy o Ciebie!”. Może były powody, dlaczego tak się działo, może go to przerosło, może za bardzo zraniło, zatrzymując jednocześnie w miejscu… Mogło tak być. Choć faktem jest, że kobieta (mężczyzna pewnie też..) potrzebuje czuć, że druga strona wzmaga swoją aktywność, tym bardziej jeśli ten Trzeci (czy ta Trzecia) bardzo zacięcie walczy, aby przeciągnąć na „swoją stronę”… :/

Poradnia została mi kiedyś polecona i zdążyłam już, że tak powiem, zapoznać się z nią wcześniej. Zdaje się, że mogę być spokojna. Ale dziękuję za cenną informację. Nie wiedziałam, że panuje taka, delikatnie ujmując – swoboda w zatrudnianiu terapeutów ;)

Dziękuję za te słowa na końcu, bardzo mnie poruszyły. W takiej zagmatwanej sytuacji każde wsparcie jest na wagę złota.. Na pewno będę pisać, to mi bardzo dużo daje – siły, inspiracji, ostrości widzenia. Zaczynam właśnie nową pracę i podkręcam aktywność po chorobie, więc mogę być rzadziej, ale na pewno będę pisać i zdawać relację jak to się dalej toczy..


mareta, nie słyszałam o Kręgach Rodzinnych.. Co to takiego?..


Silva, odpowiedzi są tak naprawdę do Was wszystkich, którzy tu jesteście.

A to co piszesz o braku zaufania „do sytuacji, w których ktoś mi mówi co powinnam myśleć czy czuć gdy ja myślę czy czuję inaczej”… Ja mam w tej chwili duży mętlik i w głowie, i w sercu. Naprawdę nie mogę jeszcze zbyt wiele zrozumieć. Gdy zestawiam obok siebie obraz sprzed kilku miesięcy razem z tym obecnym, robię poważnie głupią minę. Wszystko (prawie) wygląda inaczej – moje uczucia do niego, odbiór jego osoby, moje wyobrażenie o przyszłości, nadzieje.. Wczoraj zasypiałam z przerażeniem myśląc o tym, co może być dalej.. Nie dowierzałam sama w to, co może się zdarzyć, jeśli nie nastąpi jakiś cud.. Dobrze, że przynajmniej w całej tej gmatwaninie klarowne jest i niezaprzeczalne istnienie dwóch dróg..

Gdy wychodziłam za mąż myślałam, że to co czuję jest miłością.. Teraz już nic nie wiem… Na pewno wychodziłam za człowieka, który (jak sądziłam i wierzyłam) „będzie się przecież rozwijał, również wewnętrznie”.. Boję się jednak chwilami, że pomyliłam go z człowiekiem, którym myślałam, że jest.. Wstyd mi za to, jeśli tak miałoby być. Jak pisał wyżej SweetChild, mój taki błąd to ogromny cios dla męża… :(

W tej chwili nie mam rzeczywiście takiego przekonania, że kocham męża. Nie mam już nawet przekonania, że to co czułam wcześniej było miłością… Silva, zestawiam sobie czasem moje uczucia do męża i to, co czuję do tego Trzeciego (bo to nie są tylko emocje, to wiem na pewno..) – nie wygląda to za dobrze.. Założeń już staram się nie robić, przejechałam się na swojej naiwności wystarczająco. Dzięki za dobre i konkretne rady.

Tak, mąż w pewien sposób stara się, choć jest to niestety kropla w morzu wołających potrzeb. Ale nie da się tego zaprzeczyć, że delikatnie, bez zbytniego przeciążenia, co jakiś czas skromnie reaguje. Myślę jednak, że to jest za ciężkie dla niego.. Może, tak sobie pomyślałam, jest to moment, w którym mam podciągnąć go do góry. Może. Nie wiem. Wiem na pewno, że nie jestem w stanie całe życie tak robić. Potrzebuję jednak faceta, który będzie brał byka za rogi.. silnego, który nie odchodzi na bok, ale mierzy się wprost z problemem.. Kurcze, dlaczego dopiero teraz to widzę… :/

„Mężczyźni..” gdzieś chyba nawet mamy, poszperam. „Dzikie serce” kupiłam mu kiedyś, mając nadzieję, że ta treść obudzi w nim jakąś nową siłę, „waleczność”, że może jakaś rozwojowa refleksja z tego wypłynie.. Nie miał nawet czasu przeczytać opisu na okładce. „Urzekająca” zrobiła kiedyś na mnie wrażenie, ale to pozycja, która jemu też by nie zaszkodziła. Obie czekają na półce, ale do czytania to ja musiałabym go chyba zmusić.. W sumie.. czemu nie? Kupię elektryczną łapkę na muchy i będę stać nad nim, aż skończy.

...A tak poważnie – marnie to widzę. Choć nie oznacza to, że nie może mnie mile zaskoczyć. Nadmiar specyficznego języka i przesączenia duchowością chrześcijańską może wszak wywołać jakiś interesujący efekt. Liczę na to, że jednak nie ucieknie od lektury po dwóch stronach czytania.

Dzięki Silva za obecność na wątku.


Koźle, naprawdę jest aż tak źle??? Bo uwierzę normalnie i zacznę na poważnie rozpisywać swoją instrukcję obsługi „Żona nr seryjny 001” ;)



Okey... umówiłam się z nim wieczorem na rozmowę. Postaram się mniej mówić, więcej pytać, jeśli on nie będzie mówił sam z siebie...


So lis 19, 2011 13:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
A może to nie jest taki zły pomysł... ;) Jakby Twój mąż dostał instrukcję w tym stylu to może przynajmniej wiedziałby czego dokładnie oczekujesz ;)

Wiadomo, żeby przeczytać jakieś książki trzeba mieć trochę czasu i chęci, ale mam wrażenie że skoro Twój mąż wykazuje chociaż minimum zaangażowania to może uda mu się zmotywować. Może po tych poważnych rozmowach i z nim i z psychologiem które zamierzacie przeprowadzić przekona się że to jest dla Ciebie naprawdę poważna sprawa i przeczyta, przemyśli, wyciągnie wnioski.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


So lis 19, 2011 15:59
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 11:25
Posty: 15
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Silva, to byłaby chyba baaaardzo gruba księga ;)

Jesteśmy po rozmowie. Bez względu na to, co nas czeka dalej i jaki będzie finał - to była dobra rozmowa. Zdaje się, że mój mąż odkrył coś ważnego dla siebie.. Stało się to również ku mojemu zaskoczeniu. Sądzę więc, że nie bez Bożej interwencji. Oby to odkrycie poprowadziło go dalej, bo istotne jest co z tym zrobi. Módlcie się proszę o niego. Módlcie się o nas.

Dobrej nocy.


So lis 19, 2011 23:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 11:25
Posty: 15
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Powiem Wam, że boję się chwilami troszkę.. i czuję smutek gdzieś tam w głębi.. Momentami ogarnia mnie napływ jeszcze innych, bardzo silnych uczuć, których "nie powinnam" czuć. W środę na szczęście umówiona jestem z księdzem na rozmowę i duchową regenerację. Jeśli będę miała siły, w czwartek udam się na spotkanie Odnowy, z ewentualną prośbą o modlitwę także.

Czy możliwe jest, żeby Bóg tak dziwacznie prowadził człowieka? Czy mógł pozwolić na zawiązanie małżeństwa, które może być tak naprawdę nieważne? Czy Bóg każdemu daje prawo do miłości? Czy ta "miłość", na którą pozwala ma być czymś innym niż ta, której potrzebę człowiek nosi głęboko w sercu?... Czy to ma być coś "na siłę"?... Silva, Ty mnie tu trochę ratujesz i wyciągasz z takiego myślenia. Napiszcie proszę coś więcej.

Od długiego już czasu słyszę, że miłość to postawa, dawanie siebie drugiemu człowiekowi i pragnienie jego szczęścia. Ale przecież to nie jest wszystko, prawda? Drugi człowiek musi nam się podobać, budzić jakieś nasze dobre poruszenia wewnątrz, fascynować nas czymś, pociągać ku sobie.. Potem jest wola i przejawy miłości w czynie. W innym wypadku przecież można wziąć z ulicy każdego w miarę sympatycznego i schludnego, dobrego człowieka, oswoić się z nim i przypieczętować związek małżeństwem :/ Wiem, że zadaje dość naiwne pytania, ale ja chyba pewnych rzeczy w życiu jednak jeszcze nie rozumiem do końca...... Pewnych.... tak prostych rzeczy. Czym jest miłość? Sprawdziłam na sobie, że nie tym, w co kiedyś uwierzyłam.

Zaczęłam czytać podrzucone przez Was "Miłość i odpowiedzialność", ale język w tym zawarty jest ehhhh... ciężki i nawet nie wiem czy rozumiem w pełni, co czytam :/


N lis 20, 2011 19:07
Zobacz profil
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
brązowe_oczy napisał(a):
Czy możliwe jest, żeby Bóg tak dziwacznie prowadził człowieka? Czy mógł pozwolić na zawiązanie małżeństwa, które może być tak naprawdę nieważne? ...

Widzę, ze ktoś zasiał w tobie dziwne ziarno. Brak miłości nigdy w KK nie było przyczyna uznania małżeństwa za niebyłe.
A strach ... strach jest dowodem, ze ci zależy. I dobrze!

Czytając jeszcze raz zwróciłem uwagę, ze twój mąż rzeczywiście może czuć się jako maż spełniony: utrzymuje dom (ciężko/długo pracuje), przynosi kwiatki i czasem mówi o miłości - ideał stereotypów. I w związku z tym tym bardziej może czuc się nagle pogubiony. Z tą instrukcją to nie do końca żartowałem.
"Mężczyźni są z Marsa kobiety z Wenus" jest znacznie lżejsze, a równie wartosciowe. Ba, z powodu łatwości obserwacji i przystępności to chyba najlepsza lektura. Warto robic notatki i obserwowac podobne zachowania u was, na pewno zaczniecie się lepiej rozumiec, a także czasem zrozumieć i własne zachowanie (np. wspomniana u ciebie irytacja). Możecie nawet czytać wspólnie/równolegle i wymieniac się uwagami. Tyle i aż tyle możecie zrobic razem. Samo to, że działacie wspólnie będzie tez bardzo wazne, nie do przecenienia. Przemyśl ta propozycję.
P.s. Następny etap to "Marsjanie i Wenusjanki w sypialni" - satysfakcja gwarantowana 8)


N lis 20, 2011 19:31
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Jeśli chodzi o coś innego niż po prostu brak miłości, to małżeństwa wcale nierzadko zawierane są nieważnie. Zatem z pewnością tak, Bóg na to pozwala. Chrześcijaństwo jednak uczy, że czasem nawet z cierpienia może wyniknąć dobro. Mam wrażenie, że najczęściej jest to bogactwo doświadczeń, pogłębiające empatię oraz, w perspektywie czasu, ogólnie pojętą mądrość.

Oczywiście, że dobrze myślisz. Nie wystarczy po prostu każdy, byle przyzwoity i sympatyczny człowiek. Musi też nas w jakimś stopniu pociągać - inaczej chyba nie byłoby już żadnej różnicy, czy młody, stary, facet, czy baba. Choć można zauważyć, że taka atrakcyjność z czasem mija ale jednak nie jest to całkowicie obojętne. Świat nie tak jest stworzony.

Przede wszystkim wsłuchuj się w siebie i ufaj swoim przemyśleniom. Nawet jeśli natychmiast nie masz jednoznacznych wniosków, to daj sobie trochę czasu, spróbuj się też może zrelaksować przy czymś innym, to zawsze pomaga poukładać sobie w głowie różne sprawy.

Pozdrawiam serdecznie

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


N lis 20, 2011 20:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 11:25
Posty: 15
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Koźle, dziękuję... ale ten strach związany jest z wizją spędzenia życia u boku kogoś, kogo może wcale nie kocham i nie potrafię kochać... Nie wiem tego jeszcze, ale taki lęk nachodzi mnie chwilami i paraliżuje. Bardzo złe myśli pojawiają się wtedy w mojej głowie....

Z tym spełnianiem się przez męża to troszkę inaczej.. Ja przed nim nie ukrywałam czego mi brakuje, mówiłam o tym wielokrotnie. Trudno mi więc sądzić, że mógłby czuć się spełniony. On rozumie też, że jego zaniedbanie w znacznym stopniu stworzyło przestrzeń na moje zakochanie. Powiedział nawet, że jest zły na siebie za to. Tylko, ja czekam na działania (szczególnie widząc, że wczorajsza rozmowa poruszyła w nim dobrą strunę), bo on już często mówił "mądre" rzeczy czy mądrze potakiwał. Potem nic widocznego z tego nie wynikało.

Boję się, że nie wystarczy mi sił, by zobaczyć wreszcie początek jakiegoś procesu zmian. Boję się, że nie ma we mnie miłości. Boję się, że się oszukałam. Boję się, że go jeszcze mocniej swoją nierozwagą skrzywdziłam.. Boję się, że ten zamęt we mnie będzie trwał wiecznie.. albo zbyt długo.


N lis 20, 2011 20:20
Zobacz profil
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
brązowe_oczy napisał(a):
Boję się, że nie wystarczy mi sił, by zobaczyć wreszcie początek jakiegoś procesu zmian. Boję się, że nie ma we mnie miłości. Boję się, że się oszukałam. Boję się, że go jeszcze mocniej swoją nierozwagą skrzywdziłam.. Boję się, że ten zamęt we mnie będzie trwał wiecznie.. albo zbyt długo.
Patrz ile czasu przeszłego! Wiem, wiem, powinienem teraz ciebie pocieszyć, przytulic i kiwać ze zrozumieniem ale ... jestem facetem ;).
Więc bez wczuwania się powiem wprost: wierzę, że dasz sobie spokojnie radę, a złość twojego męża dobrze wróży.
No to książki w dłoń - to możecie zrobić sami bez czekania i oglądania się na innych, bez szukania pomocy i zrozumienia. Podsuń ta ksiązkę, powiedz, że słyszałaś, że swietna i czyta się jednym tchem, że faceci ja bardzo polecają. Kuj żelazo póki gorące - dla faceta DZIAŁANIE jest bardzo ważne, rozmowa jest drugorzędna.


N lis 20, 2011 21:51

Dołączył(a): N lis 20, 2011 21:01
Posty: 4
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Czytam ten wątek i jedno mnie zastanawia
Dlaczego uważasz że twój obraz tego jakie jest dobre małżeństwo jest właściwy
Jesteście dwoma różnymi istotami każde ma swój własny świat
A teraz będąc razem macie za zadanie znaleźć wspólną drogę

Powiem coś o sobie
Poślubiłam męża po krótkiej znajomości
Wprowadziwszy się do niego nagle dotarło do mnie że właściwie to ja go wcale nie znałam
Moje zdanie na jego temat było dalekie od rzeczywistości
Na początku było bardzo trudno
Próbowałam wszystko na raz zmienić - po krótkim czasie byłam psychicznie wyczerpana a efekty były mizerne
Stwierdziłam że tak nie można
Zaczełam patrzeć z dystansem na nasz związek
Obserwowałam jak wygląda nasza wspólna relacja
Co mi się podoba a co nie
Co jestem w stanie zakceptować a co nie
I powili po małym kroczku zaczełam NAS zmieniać
Poprzez rozmowę o tym, czasami w żarcie albo tak mimo chodem
napominałam mężowi czego chcę od niego
Co mi się nie podoba, jak coś wygląda a jak chcę żeby wyglądało
(Jasno i na temat - faceci potrzebują konkretów)
Równocześnie słuchałam zdania męża na mój temat i również w sobie próbowałam zmnienić pewne rzeczy
Ale brałam pod uwagę że wszystko ma swoje granice
Nie mogę zmienić kogoś o 180 stopni tylko dlatego, że JA tak chcę
I że JA będę wtedy szczęśliwsza
Prosty przykłam - mój mąż w towarzystwie jest nieśmiały co mnie trochę drażni bo w pewnych dziedzinach ma dużą wiedzę i mógły pomóc niejednej osobie gdyby tylko miał odwagę wypowiedzieć się w danej kwestii -ZAAKCEPTOWAŁAM, że on taki już jest i nie da się tego zmnienić
Jeźeli twój mąż należy do osób mało mówiący o swoim wewnętrzym życiu czy ma trudności z wypowiadaniem własnego zdania to nie oczekuj od niego że nagle nie będzie miał z tym problemów i będziecie prowadzić długie rozmowy.
To nie tędy droga
Uważam że należy skupić się na tym co WAS łączy i iść w tą stronę
Znaleźć wspólne zainteresowania i je pogłębiać
A głębokie i facynujące rozmowy zostawić dla znajomych
Każdy ma swoje + i -
To może na tyle
Czekam na twoją odpowiedź


N lis 20, 2011 22:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
brązowe_oczy napisał(a):
SweetChild, uwierz mi, że cieszę się, że jest ktoś, kto mnie zmusza do rozpatrywania spraw pod jeszcze innym kątem, ale proszę też, abyś próbował zrozumieć to, co piszę.

Jeśli chodzi o jakąkolwiek winę – nie obarczam męża winą za fakt, że wyszłam za niego. I myślę, że nie wynika to z moich wypowiedzi. Możliwe, że to był mój błąd (brak głębokiego rozeznania), ale możliwe jest też, że to wcale nie był żaden błąd – tego jeszcze nie wiem. Za wcześnie, by to oceniać.


:shock: Przecież w pierwszym poście sama pisałaś: "Teraz zdaję sobie sprawę jaki zasadniczy i nieświadomy błąd popełniliśmy, a może popełniłam ja". Próbuję zrozumieć to, co piszesz ;) Ale nawet gdybyś tego sama jednoznacznie nie stwierdziła, to i tak na podstawie Twoich postów uważam, że był to poważny błąd. Co nie znaczy, że cała historia nie może zakończyć się happy endem. I oby tak się stało :)

Co do winy - obarczasz męża winą za obecny stan rzeczy, nawet jeśli nie-wprost. Oczekujesz bowiem, że to on się zmieni. Tymczasem on nadal jest tym człowiekiem, któremu ślubowałaś dozgonną miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Nie rozpił się, nie wszczyna awantur, nie bije Cię, nie zdradza itp. Przy czym w wersji "hard" nawet takie istotne zmiany na gorsze w małżonku nie zwalniają drugiej strony od dochowania przysięgi.

Według mnie jako punkt wyjścia należy uważać relacje obowiązujące w chwili zawierania małżeństwa plus ewentualne wspólne ustalenia. Czyli bez owijania w bawełnę, to Ty powinnaś "stanąć na głowie", aby dochować przysięgi i pokochać męża takim jakim jest. Oczywiście, jeśli mąż się zmieni i uda się Wam poprawić relację, to tym lepiej.

brązowe_oczy napisał(a):
Oczywiście, że gdyby mój mąż zakochał się w innej kobiecie i mi o tym (na szczęście!) powiedział, byłby to dla mnie w pierwszym momencie ogromny cios, bardzo przykre i trudne doświadczenie.. Przecież nie da się obok czegoś takiego przejść obojętnie. Ważne jest jednak, żeby w chwili, gdy sprawa rozgrywa się o małżeństwo, nie poprzestać na tym. To jest potężna awaria i nie można nie działać w takiej sytuacji. NASZ problem, a nie tylko mój czy tylko jego.

Moim zdaniem, jeśli ślubowałem komuś miłość, to nie mam prawa zakochać się w nikim innym. Jeśli się zakochałem, to jest to głównie mój błąd i to ja powinienem zrobić wszystko, aby go naprawić i aby się więcej nie powtórzył. Oczywiście problem jest wspólny, ale to konkretny element spowodował awarię.

Poza tym w dużym stopniu zgadzam się z postem finkawy. Może będzie Ci bardziej pomocny, bo pisze łagodniej i nie odbierzesz go jako kopnięcie w brzuch. ;)


Pn lis 21, 2011 15:29
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 75 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL