Nieprawda!
Takie cuda zdarzają się również w dzisiejszych czasach:
viewtopic.php?f=27&t=9845&p=669189#p669189

Ten artykuł w tym temacie to raczej sardoniczna wklejka.
Wiadomo, że w przypadku tej kobiety lekarze witają pierwsze symptomy
odrastania kończyny z równą radością jak ktoś po chemioterapii
wiadomość o nawrocie choroby.

Coś to odrastanie trochę takie niedokładne - za mało się modliła?

Swoja drogą możliwe,że w średniowieczu nie zawsze opisu o odzyskiwaniu kończyn były oszustwem, czasem mogła być to życzeniowa interpretacja opisanej w linku Elbrusa przypadłości.

Wiem, że chciałbyś by tak było. Miguel złożył jednak wotum
wdzięczności za ten cud. Mało prawdopodobne, by był wdzięczny gdyby dotknęło
go takie kalectwo jak tę Brytyjkę z artykułu.

Jaki Miguel?
A wiesz jakie wota wdzięczności za cuda składa David Copperfield? Ciągle ich doświadcza i nieźle z nich żyje.

Jak odpowiadałeś Vanitas, to nie wiedziałeś o czym?

Rety, w tej opowieści pada z tuzin nazwisk, a te akurat najważniejsze w niej nie są - wybacz, że się wszystkich na pamięc nie nauczyłem.
Pewno wotum Miguela jest tak samo prawdziwe, jak i jego odrośnięta noga. Powtarzam pytanie: czemu jakoś w ostatnim stuleciu takie cuda się nie zdarzają w szpitalach? Żyło w tym czasie więcej ludzi, niż w całej historii ludzkości wcześniej. Bóg na wakacjach?

Nie będziesz Bogu warunków dyktował!

Nie chce mi się szukać, w artykule Vanitas piszą, że to votum jest
w jakimś kościele. Nie wiem czemu takie cuda się nie zdarzają,
może współczesny człowiek takich nie potrzebuje...tylko innych.
@Elbrus, nie za bardzo się wczułeś?

Jasne, po co komu w dzisiejszych czasach noga, nie?

@Elbrus! A czemu nie? Nie takich u mnie na dzielni rozkładałem!

Uhmm, a ta dzielnia to pewnie taka prawdziwa jak i ten garaż.

Dzielnia prawdziwa, z rozkładaniem trochę gorzej...

Nawet jeśli ta historia sprzed kilkuset lat jest prawdziwa, to nie zmienia to faktu, że Bóg jest nieubłagany dla ludzi bez kończyn. Jeden i to bardzo wątpliwy przypadek odrośnięcia? No nie żartujcie. A co z AIDS? Też jeden przypadek wyzdrowienia na miliony chorych.

Statystyczna szansa przebłagania Boga w przypadku poważnych schorzeń jest tak mała jak trafienie 6 w totka.

Owa szansa jest zastanawiająco identyczna z szansą na samoistną remisję choroby. A właściwie - nawet wiele rzędów wielkości... mniejsza! Czytałem kiedyś przewrotną statystykę - ilość uznanych przez kościół uzdrowień w jakimś znanym miejscu pielgrzymkowym do ilości pielgrzymów daje tysiące razy mniejszą wartość od ogólnego odsetka wyleczeń z nierozpoznanych przez medycynę przyczyn. Ups...

ups..ale ta medycyna wielu rzeczy jeszcze nie wie.