Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 24, 2025 0:54



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
 Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara] 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Ja doskonale rozumiem jak "objawia" się ojciec będący tzw. osobą ludzką, ale jak objawia się ojciec będący osobą nieludzką to nie wiem i dlatego pytam.

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Cz mar 21, 2013 21:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17
Posty: 3477
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Nic Ci innego nie odpowiem, bo ja tak właśnie czuję.

_________________
"Jesteśmy stworzeni na miarę Słowa, które stało się człowiekiem"


Cz mar 21, 2013 22:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
No to może autor wątku mi odpowie...

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Cz mar 21, 2013 22:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N maja 29, 2011 23:27
Posty: 153
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Jak czytałam Twojego posta boryss ,to jego ton dokładnie odzwierciedla moją sytuację gdy pewnej nocy 29 maja 2011 roku zarejestrowałam się na to forum i napisałam, jak to mnie boli , jaki mam żal jakie moje życie jest do bani...Zobacz nawet nie miałam przyjaciela, któremu mogłam się zwierzyć (nadal nie mam, ale co tam :D mam Pana Boga ). Musiałam pisać w internecie, Jakie to żałosne -myślałam jestem tak beznadziejna ,że nawet nie mam NIKOGO komu mogę powierzyć swoje problemy ... Że uciekam się do tego desperackiego kroku ,że jestem błaznem totalnym. Niechcianym wyrzutkiem społecznym, którego nikt nie odwiedza, nie wspiera, ma gdzieś ...

Jest tu wiele osób na pewno mądrzejszych ode mnie które podadzą Ci bez mrugnięcia okiem "odpowiedni" cytat z Pisma Świętego, albo wypowiedź jakiegoś mądrego uczonego czy świętego. Jedni powiedzą, że musisz nieść swój krzyż inni, że oczekujesz od Pana Boga cudów, ze uwierzyłeś lecz nie zawierzyłeś -nie zaufałeś do końca Panu,nie narodziłeś się na nowo, liczysz jedynie na zyski, że Twoje biadolenie jest nieuzasadnione itd. I wiem co czujesz ! wewnętrznie myślisz NIE! TO NIE TAK ! ! ! Mylicie się ... !

Ja tak miałam gdy inni wytykali mi moje błędy moje złe postępowanie, które wydawało mi się dobre .Myślałam ,że jestem okej z Panem Bogiem ,że to on mnie nie chce wysłuchać, Nie chcę być jego marionetką i cierpieć dla odkupienia nie wiem czego, - żyć dla jakiejś niejasnej sprawy. I czy warto ? Inni mają lepiej. Chcę jak oni. Chce być szczęśliwa- tylko tyle.

To teraz posłuchaj, to że inni mają "lepiej" pod względem życia zawodowego, uczuciowego, materialnego nie oznacza ,że mają de facto lepiej. Nie wszyscy ,ale większość moich " bogatych" znajomych to ludzie nieszczęśliwi ...To ja jestem bogata, mam wszystko naprawdę :D Pan dał mi schronienie , ubranie i jedzenie...Oni mają to samo tylko zajadają ostrygi w ekskluzywnej restauracji, a ja wcinam konserwę turystyczną ...oni maja wakacje w 5 gwiazdkowym hotelu i fotki z Majorki ...Ja jestem szczęśliwa za każdym razem gdy spoglądam w błękit nieba, TO JA JESTEM BOGATA, mam codziennie wakacje, gdy idę połazić po łąkach, górach, gdy podziwiam widoki i to piękno które ofiarował sam Pan. :D
Oddycham powietrzem Pana , które dla wszystkich jest takie samo... :D Inni mają fajne związki ? uwierz mi na słowo. Miłość w której nie ma Pana Boga, gdy ktoś przysięgając Ci przed ołtarzem wierność robi przy tym show dla wszystkich, a nie ma tam Boga w sercach jest warty tyle co nic ... to przedstawienie dla ludu, to jest puste... Miłość bez Boga - proszę Cię ! Daruj sobie... Nie wszystko co widzisz jest prawdą. Prawdziwie się kocha tylko gdy nie tą trzecią, a pierwszą osoba w relacji jest Bóg. Zawsze na pierwszym miejscu. Akurat o związkach to się tak nie chcę wypowiadać, bo sama mam nieciekawą sytuację ... Krótko jesteś Bogaty.Jesteś MILIONEREM widzę ,ze masz dobre serce ... To najważniejsze, zrób użytek ...

Co chciałam powiedzieć, a no pobij mnie ale:

Sam siebie skazujesz na cierpienie...SAM rozumiesz ! Nie żartuję! Twoje życie jest piękne i zrozum to w końcu... :D Uśmiechnij się czasami do Boga, a nie podchodzisz z wrogą miną ...Popłakać możesz czasami też -Zobacz masz przyjaciela, nawet jak dawno z nim nie rozmawiałeś to on czeka zawsze, odbierze telefon od Ciebie więc czym prędzej wykręcaj numer :D Tym przyjacielem jest Twój OJCIEC ...Nie zazdrość innym, bo oni nie mają nawet 10% tego co Ty ... Jednemu da radość kromka chleba, innemu krewetki z szafranem, jednemu woda z kranu innemu Bertani Amarone rocznik 68 :D

Pomódl się za innych też... Są ludzie którzy potrzebują Twojej modlitwy. JESTEŚ NAM I BOGU POTRZEBNY!!! nie odchodź , nie obrażaj się ...Jesteś potrzebny i wbij to sobie do głowy ... Nawet to ,że tu piszesz może to też jest znak od Pan Boga...No pomyślałeś chociaż w tych kategoriach ? Zacznij dostrzegać znaki bo Pan Ci daje ich dużo , tylko żeś ślepy człowieku...Mogę tu Ci pisać i pisać ... jak będziesz miał "coś" jakieś rozkminy, pytania odnośnie wiary to pisz tu są ludzie Ci powiedzą ... :D Sobie tam porozmawiaj z Panem Bogiem ładnie się pomódl ja też się za Ciebie pomodlę ... Trzymaj się mocno ... Pan z Tobą ! :D

_________________
"Człowiek za każdym ra­zem myśli, że coś wytłumaczy i tyl­ko brnie dalej. "


Cz mar 21, 2013 22:54
Zobacz profil
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Moja odpowiedź na twoje pytanie będzie chyba trochę inna niż pozostałych, chociaż najbliższa jest mi wypowiedź Bojanowskiej.

Obcowanie z Bogiem nie jest łatwe. Wiem to sama po sobie. Bóg nas wszystkich kocha i nieustannie pragnie, abyśmy do niego przyszli. Być może twoje podejście do Boga ma jakieś inne korzenie niż sama wiara w niego.

Ja również kiedyś myślałam podobnie jak ty. Również w pewnym momencie obwiniałam Boga i zastanawiałam się, skoro jest taki dobry i miłosierny to dlaczego to wszystko mnie spotkało? Moja wiara była jak chorągiewka.. Jak u ciebie.. raz mocno się modliłam i biegałam do Kościoła, a raz po prostu o nim zapomniałam i żyłam sobie jak chciałam.

Jednak z perspektywy lat, które przeżyłam i moich doświadczeń, wiem dzisiaj, że Bóg na prawdę nas kocha i nie chce wcale naszego nieszczęścia. Wywodzę się z toksycznej rodziny, dzięki czemu wykształciły się we mnie cechy charakteru, które wcale nie ułatwiają mi życia. Wręcz przeciwnie.. Nie jestem w żadnym związku i obecnie nie wierzę ani w miłość ani w związek.. Jednak kiedy spadłam na totalne dno, a uwierz mi nie chciałbyś być teraz na moim miejscu - wiele osób mówi, że to tylko takie gadanie, ale jak poznają moje życie, przyznają mi rację. Tak więc, kiedy znalazłam się na samym dnie, przegrałam swoje życie swoją własną ufnością, wiarą w ludzi i moim zdaniem głupotą, gdyż wszyscy ludzie wcale nie są dobrzy.. Postanowiłam znaleźć oparcie w Bogu.

Dalej nie wierzyłam, że to coś zmienia.. żadnych znaków, żadnych zmian w życiu, wręcz przeciwnie.. dalszy upadek. I wiesz co tak na prawdę w końcu do mnie dotarło? Że muszę się z tym pogodzić i tak na prawdę wszystko zacząć zmieniać ale od siebie. Jest mi ciężko.. Nie mam osoby, której mogłabym się wygadać i dzisiaj pierwszy raz odważyłam się i weszłam w końcu na jakieś forum, by choć w ten sposób sobie ulżyć. Nie dojrzałam nawet po wszystkim do kontaktów z ludźmi.. boję się ich panicznie.. ale wierzę, że to wszystko się zmieni. Czytam pisma święte oraz artykuły i publikacje na temat Boga.

Dopiero po upływie dwóch lat, zaczęłam dostrzegać postępy w relacji z Bogiem. Zaakceptowałam swoje życie i jego beznadziejną sytuację. Jestem podwójnym nieudanym samobójcą. Jednak poznawszy więcej prawd o Bogu, nie zdecyduję się już na taki krok z uwagi na rangę tego grzechu. Jest mi strasznie i mam nadal wszystkiego dość. Ale rozmawiam z Bogiem. Modlę się i najnormalniej w świecie rozmawiam swoimi słowami z Bogiem. Nie jestem pewna do końca czy mi się to nie przyśniło, ale wydaje mi się że dostałam od Boga pewien znak. Dzięki niemu uwierzyłam jeszcze bardziej i chcę go pomimo mojej nieudolnej miłości do niego, pokochać go tak jak on sobie tego życzy. I wydaje mi się w końcu że rozumiem, dlaczego tak bardzo Pan mnie doświadczył!!! Uważam, że było to konieczne abym się do niego zbliżyła i jemu powierzyła swoje życie. Gdybym nie upadła na dno, nie wróciłabym być może do niego. Potrzebowałam widocznie tego. Gdybym mogła, cofnęłabym czas i przeżyłabym swoje życie inaczej.. ale się nie da! Więc pomimo mojej beznadziejnej sytuacji, cieszę się, że otworzyło mi to wszystko oczy. Otworzyło mi oczy i serce na Boga. Kocham go całą sobą i można pisać pod moim adresem całą masę złych docinków i komentarzy, nie zmieni to jednak we mnie postrzegania mojej wiary i Boga. Kocham Go.

Powyżej jest zapis o służeniu.. iż w niebie wszyscy służą wszystkim. Tak na prawdę to wszystkie swoje pychy, próżności i dążenia schowałam w buty. Wydaje mi się, że gdyby każdy wcielił w swoje życie zasady służenia wszystkim, świat byłby o wiele bardziej wspaniały i wcale nie wyglądałoby to jako służenie. Służąc wszystkim, rozumiem w tym momencie życie w doskonałej społeczności, w której każdy na każdego może liczyć, żyć bez lęku i strachu przed innym człowiekiem. Czyż to nie byłoby wspaniałe?

Co do świętych.. że nikt z nich nie miał łatwo. Tak... zgadzam się z tym, ale oni wybrali służbę Bogu poprzez całkowitą ascezę i wyzbycie się siebie samego. Tak wiem, oczekuje tego od nas Bóg. Ale nie tak do końca.

Ostatnio czytam dość sporo o uznanych przez kościół objawieniach i orędziach dawanych uznanym prorokom. I tak na prawdę oni żyją normalnie. Mają rodziny, dzieci, pracują. Są uśmiechniętymi ludźmi, którym dana była łaska otrzymać słowa Boskie. Jedyne co czynią to starają się być dobrym wobec bliźnich i modlą się..

Przyznaję, że z modlitwą u mnie różnie bywało. Modlę się dwa razy dziennie.. Nie zawsze wydaje mi się to modlitwa od serca, prosto z duszy.. ale się staram. I pomimo minięcia tylu lat w oczekiwaniu na jakąkolwiek zmianę w moim życiu, doczekałam się w końcu. Widocznie musiałam dojrzeć do tego.

Wierzę, że i z tobą też tak będzie. Nie twierdzę, że potrwa to wiele lat, ale wierzę, że zauważysz w końcu, jaki spokój i ukojenie daje modlitwa. Zauważysz w końcu, że będąc jak najbliżej ci się uda Boga twoje życie pomału po malutku przepływa jednak trochę inaczej.. lepiej. Może w końcu dojrzejesz do tego, że zrozumiesz, że potrzebne ci ty było właśnie po to aby wrócić do Boga!

Miej wiarę i nigdy jej nie trać. Zaufaj Panu. Proponuję również medytację na własną wiarą i znaczeniem Boga w twoim życiu. Nie zniechęcaj się nigdy!!! Wierzę w ciebie!!! Pomodlę się za ciebie. Chwała niech będzie Bogu!


Cz mar 28, 2013 6:09
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Zgadzam się z Molly


Cz mar 28, 2013 6:11

Dołączył(a): Śr mar 27, 2013 15:08
Posty: 4
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Ludzie często oczekują, ze dzięki modlitwie okazjonalnej mogą się spodziewać cudów, ale tych cudów zazwyczaj wtedy nie ma, bo Bóg oczekuje od nas właśnie pełnego zaufania, zaangażowania; ludzie najczęściej angażują się na pół gwizdka, czyli brak jest pełnej ufności Bogu, a potem są pretensje, ze Bóg nie działa...skoro Bóg w takim przypadku nie działa, to może w ten sposób wskazuje nam na inną drogę dotarcia do Niego...


Cz mar 28, 2013 12:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 13, 2013 4:33
Posty: 1633
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Pare godzin temu, w innym watku, przytoczylem postac Samsona. Otoz Samson jedna prosba do Boga pozabijal caly zgromadzony "lud", "wiecej osob niz kiedykolwiek". Mam pytanie, czy taki Korczak nie prosil Boga o cokolwiek? Jesli nie, czemu? Przeciez Goldshmit "wybrany".


So kwi 13, 2013 20:50
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt kwi 16, 2013 22:39
Posty: 3
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Nie przeczytałam wcześniejszych komentarzy, dlatego jeżeli coś się powtarza, to bardzo przepraszam.

Łatwo jest prosić, prawda?
Składasz ręce do modlitwy kiedy musisz, kiedy tego potrzebujesz, wszystko kręci się wokół Ciebie. A Ty.. ile dałeś od siebie. Ile dałeś, aby zasłużyć na to życie, bez względu na to czy to życie jest dobre czy złe.. ile z siebie dałeś aby to życie było lepsze? Bóg dal nam wolną wolę, co zrobiłeś dla siebie? dla innych?
Wystarczy tylko słowo "proszę"? Bóg to nie DŻIN. Nie spełni Twoich trzech życzeń, to też nie złota rybka. Bóg - to, chociażbyś nie mógł tego pojąć, wspaniały Przyjaciel.
On zawsze jest. Chodź może tego nie widzisz i nie czujesz, On jest przy Tobie, tylko musisz sie otworzyć na Jego miłość. Nie spełni Twoich trzech życzeń, On jest wstanie spełnić o wiele więcej.. Wystarczy, abyś umiał nie tylko prosić, ale też dziękować. Przede wszystkim dziękować. Za każdy dzień, za życie, za to że masz co jeść, za następny etap nauki, kolegę czy koleżankę, uśmiech drugiego człowieka, pracę. Jest tyle "małych" rzeczy za które warto dziękować...

I wiesz co? Przez 4 lata - płakałam w poduszkę, nachodziły mnie okropne myśli, chciałam odejść, uciec, zniknąć.. nienawidziłam siebie, rodziców, ludzi na około siebie. Jedyne czego pragnęłam.. i uparcie się o to modliłam przed snem (chodź nie chodziłam regularnie do kościoła), było to, aby zobaczyć całą rodzinę przy jednym stole.. Byłam już tak zdesperowana, tak zakochana w rodzinie (pomimo jej wielu wad), że nie jeden raz otwarcie stawiałam Bogu sprawę. Byłam gotowa poświęcić swoje życie czy zdrowie dla mojej rodziny, po to aby podali sobie dłonie na zgodę. Oddać życie by móc doprowadzić do ich wspólnego spotkania, chociażby przy moim grobie, zachorować, by móc czuć ich obecność, by widzieć ich mijających się na szpitalnym korytarzu.
Czy wtedy wierzyłam w to, że moje życie tak bardzo się zmieni? NIE. Uważałam, że jest tak bardzo do d**y, że już nic się w nim nie zmieni. Aż tu nagle, zdrowa dziewczyna zachorowała bardzo poważnie. Był okropny ból i cierpienie, ale osoby na których tak bardzo mi zależało, podały sobie dłonie. Czy wtedy o tym myślałam? Nie. Z biegiem czasu, zaczęłam pojmować, jak wielką rzecz Pan Bóg uczynił. Wysłuchał moich długich modlitw, w momencie w jakim z miłości byłam gotowa cierpieć. On z miłości do nas oddał życie.
Rozumiesz? Każde nasze czyny, wybory, każde nasze życie to próba. Możemy się poddać, albo walczyć dalej. On doceni każdy nasz trud, ale jeżeli podejmujemy go z myślą o innych.


Wt kwi 16, 2013 23:09
Zobacz profil
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić.
Jajko napisał(a):
boryss napisał(a):
Jeśli życie bez Boga da mi chociaż trochę spokoju, więcej niż mam go teraz, to z chęcią skorzystam. Najgorsze jest to, że "on nigdy o mnie nie zapomina i zawsze jest przy mnie". To mnie najbardziej przeraża.


Nie rozumiem dlaczego nigdy o Tobie nie zapomina? Jak się to objawia?


Bóg działa na Jego świadomość.


Śr kwi 17, 2013 14:59
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sty 13, 2013 4:33
Posty: 1633
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
nana00:
Cytuj:
Ile dales, aby zasluzyc na to zycie, bez wzgledu na to czy to zycie jest dobre czy zle.

Ja, nic. Moi rodzice piec godzin niebywalego wysilku fizycznego, moze piec minut, nie wiem. :)
Wlasciwie dalas sobie samej odpowiedz. W przypadku tragedii rodzinnej, powiazali sie. Nie bierzesz pod uwage wlasnej slabosci. Moze wymagalas za duzo?
Mam nadzieje, ze wszystko juz OK.
Zamiast sie zalamywac, wypusc sie do Puszczy Bialowieskiej. Spokoj, cisza, niedzwiedka mozna spotkac. :)


So kwi 20, 2013 15:09
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt kwi 16, 2013 22:39
Posty: 3
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Ja nie jestem załamana, ja jestem szczęśliwa. Każdy chrześcijanin powinien żyć, a przynajmniej starać się żyć radością Bożą. Tak też wygląda moje życie od 3 lat. Kiedy doceniłam wiarę w Boga, kiedy zobaczyłam jak jest piękna, wielka, wspaniała.. moje życie stało się radością. A upadki po drodze? Dzięki ludziom na około, podnieść się znacznie łatwiej. A gdy ich nie ma? Klękam w kościele i mówię do Niego. Oczyszczające.


N kwi 21, 2013 9:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lut 12, 2013 17:01
Posty: 7
Post Re: Nie wiem jaki tytuł wymyślić. [Problemy życiowe a wiara]
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Myślę, że spróbuję sobie wszystko jeszcze raz z Bogiem poukładać. Doszedłem już chyba do takiego krytycznego momentu, że tylko w tym jest mój ratunek. Chociaż nadal mam dużo wątpliwości i obaw, dlatego tym bardziej proszę o modlitwę. ;)


Cz lip 18, 2013 22:46
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 28 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL