Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr lis 12, 2025 14:00



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 38 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć... 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 21, 2011 22:52
Posty: 1365
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist
Z tym"naćpaniem" to tylko porównanie... :biggrin: Miało być z przymrużeniem oka...

Co ma wiara do alkoholizmu, który niszczy zdrowie, życie?
Stawiasz w jednej linii narkomanię, hazard i Jezusa. To jakiś ateistyczny chwyt psychologiczny? ;-)

Zdecydowanie nie zgadzam się z tym, że wiara, to tylko "stany emocjonalne". Wiara to przeżycie duchowe, którego ateiści żadną siłą nie potrafią zrozumieć (jak widać :) )

Wierzący oczywiście też zastanawia się nad tym, co mu nie wyszło i dlaczego (jest to nawet poniekąd wymuszone sakramentem spowiedzi a więc i wcześniejszym rachunkiem sumienia).
Chodzi o to, że moje grzechy nie powinny być dla mnie źródłem rozpaczy, która przecież paraliżuje i prowadzi do niemocy i z której nic dobrego nie wynika)

Ja nie spotkałem katolika, który mówiłby: "pokłóciłem się z żoną przez szatana". Każdy raczej pomyśli: "szatan obnażył moją słabość"

_________________
"Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas"
(2 Kor 4)


N wrz 22, 2013 7:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2012 20:58
Posty: 575
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
Qwerty2011 napisał(a):
Co ma wiara do alkoholizmu, który niszczy zdrowie, życie?
Stawiasz w jednej linii narkomanię, hazard i Jezusa. To jakiś ateistyczny chwyt psychologiczny? ;-)

Oczywiście nie stawiam znaku równość między religią a narkomanią. Choćby dlatego, że narkotyki niszczą człowieka fizycznie. Jednak mechanizm uzależnienia jest podobny - ludzie kojarzą religię ze stanami euforii, jakich w związku z nią doświadczają. I po pewnym czasie trudno im bez niej żyć - a to oznacza uzależnienie.

Qwerty2011 napisał(a):
Zdecydowanie nie zgadzam się z tym, że wiara, to tylko "stany emocjonalne". Wiara to przeżycie duchowe, którego ateiści żadną siłą nie potrafią zrozumieć

Potrafię zrozumieć "przeżycia duchowe" tak jak Ty potrafisz zrozumieć odloty gości po LSD, prawdopodobnie nigdy ich nie doświadczając. Te "przeżycia duchowe" to nic innego jak stany emocjonalne. To tylko ludzie religijni wmawiają sobie, że ich stany euforii to działanie Ducha Świętego czy innego bóstwa. Podobnie jak ludzie po grzybkach halucynogennych są przekonani, że oddzielają się od swojego ciała i spotykają ze światem zmarłych.

Qwerty2011 napisał(a):
Wierzący oczywiście też zastanawia się nad tym, co mu nie wyszło i dlaczego (jest to nawet poniekąd wymuszone sakramentem spowiedzi a więc i wcześniejszym rachunkiem sumienia).

A to już zależy od konkretnego człowieka. Mnóstwo ludzi religijnych chodzi właśnie do spowiedzi po to, aby poczuć się lepiej i nie ma w tym krzty rzeczywistego zastanowienia się nad sobą.

Qwerty2011 napisał(a):
Chodzi o to, że moje grzechy nie powinny być dla mnie źródłem rozpaczy, która przecież paraliżuje i prowadzi do niemocy i z której nic dobrego nie wynika

Oczywiście, sęk w tym, że człowiek powinien umieć stawiać czoła przeciwnością losu samodzielnie. Jeżeli zaczyna uzależniać radzenie sobie z własnymi słabościami czy problemami życia od pewnych środków (czy to alkoholu czy doznań religijnych) to znaczy, że wpadł w nałóg. Nie trzeba religii, aby nie wpadać w paraliżującą rozpacz w obliczu problemów życia. Tymczasem jeśli ktoś potrzebuje do niewpadania w rozpacz dopalaczy (nieważne czy w postaci tabletek czy kazań Bashobory) to jest człowiekiem słabym i uzależnionym.

Ciekawym zjawiskiem jest również zastępowanie jednego nałogu drugim. Ludzie tkwiący w narkomanii i próbujący z niej wyjść często szybko wpadają np. w alkoholizm, hazardziści w seksoholizm czy właśnie narkomanię. Człowiek uzależniony nie potrafi żyć bez nałogu, wszystko jedno jakiego. Bardzo często ci którym udało się wyjść z narkomanii stają się "nawiedzonymi" katolikami. Opowiadają o swojej łączności z Duchem Świętym, w co drugim ich zdaniu pojawia się Jezus. Oczywiście lepsze to niż szprycowanie się heroiną. Jednak nie jest to nic innego niż zastapienie jednego uzależnienia innym.


N wrz 22, 2013 10:57
Zobacz profil
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
No ale zaraz, czegoś tutaj nie rozumiem.
Aby być uzależnionym od nikotyny trzeba nikotyną się karmić.
Aby być uzależnionym od alkoholu trzeba alkoholem się karmić.
Podobnie jest z narkotykami i innymi używkami - uzależniają fakt , jednak aby tak było trzeba je spożywać .
Organizm przyjmuje używkę i się od niej uzależnia , uzależnia do tego stopnia , że nie jest w stanie tego kontrolować.
Wytłumacz mi proszę atheist w jaki sposób człowiek uzależnia się od " wiary" i na czym ma polegać " używka" która nie jest wprowadzona do organizmu i na przestrzeni typowo fizycznej nie może uzależnić organizmu.
Poza tym , czy Jezus może być " uzależniającą używką " skoro Bóg człowiekowi dał wolną wole?

Może warto wziąć pod uwagę fakt iż masa ludzi borykająca się z narkomanią nie jest w stanie bez wsparcia i pomocy innych wyjść z nałogu , nawet z pomocą jest im trudno z tego bagna się wydostać .Oczywiście wiele tu zależy też od silnej woli człowieka , coś musi go motywować.
Jednak gdy spotykasz narkomana który z dnia na dzień przestał brać bo " poznał Jezusa " to wytłumacz mi w jaki sposób Jezus uzależnił człowieka od siebie skoro na " przestrzeni fizycznej" nie miał styczności z organizmem.
Nawiedzony katolik a człowiek wierzący atheist to dwie różne sprawy.


N wrz 22, 2013 14:22
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
Magdalena_i napisał(a):
Super odpowiedź atheisty !
Podoba mi się - " Odnaleźć Boga to znaczy czynić dobro "

A mi ta odpowiedz się nie podoba :). O ile z jednej strony to tylko z pozoru prawda, to z drugiej może to być kłamstwo. Sprowadzenie odnalezienia Boga tylko do czynienia dobrych uczynków to wypaczenie jakie serwuje nam nie kto inny jak ateista który przecież w Boga nie wierzy. Ateista przecież nie odnalazł Boga, ale czy powie że ten który Boga nie odnalazł nie jest zdolny do czynienia dobra. Czy powie że nie umnie czynić dobra, przecież nie odnalazł Boga?. Bo przecież tak by z tego zdania wynikało, kiedy ateista próbuje spłycać odnalezienie Boga do czynienia dobrych uczynków. Czynić dobre uczynki może też ateista wypierjący się Boga i do tego to zdanie sprowadza wiarę i jedność z Bogiem. Wystarczy że zrobisz pare dobrych uczynków i to już oznacza że odnalazłeś Boga, to wystarczy. Jest to nieprawda tyle że z pozoru ładnie dobrane słowa przez ateistę mają wyglądać jak prawda, a tak naprawdę to zdanie ma pokazać że nie ważne czy jesteś wierzącym czy ateistą. Rada udzielona komuś kto oddzielił się od Kościoła, zagubił, w postaci rób dobre uczynki a to będzie oznaczało że już odnalazłeś Boga, jest kłamstwem i zachetą do dalszego trwania poza Kościołem i na dystans z Bogiem. Jest to spłycenie wiary, jej wypaczenie i nie brakuje przykładów kiedy ludzie słuchając takich rad, sami odcinają się od Boga. Mówią, odnalezłem Boga bo robię dobre uczynki, a Kościół nie jest mi do niczego potrzebny. Tyle że nie rozumieją że mimo dobrych uczynków odcinają się od Boga grubą linią. Mówią, Bóg jest wszędzie, nie potrzebny mi Kościół, Bóg jest dobrem więc wystarczy że będę dobrze czynił.


N wrz 22, 2013 15:58
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist]Oczywiście nie stawiam znaku równość między religią a narkomanią. Choćby dlatego, że narkotyki niszczą człowieka fizycznie. Jednak mechanizm uzależnienia jest podobny - ludzie kojarzą religię ze stanami euforii, jakich w związku z nią doświadczają. I po pewnym czasie trudno im bez niej żyć - a to oznacza uzależnienie.[/quote]

Oczywiście, że istnieją ludzie uzależnieni od religii, tak samo, jak istnieją ludzie uzależnieni od ciągłego wmawiania wierzącym, że Bóg nie istnieje.

[quote="Qwerty2011 napisał(a):
Potrafię zrozumieć "przeżycia duchowe" tak jak Ty potrafisz zrozumieć odloty gości po LSD, prawdopodobnie nigdy ich nie doświadczając.


Podziwiam - ja nie mam pojęcia, jak wyglądają odloty po LSD i mam zdecydowanie bardzo duże trudności z ich zrozumieniem, wcale nie mam też poczucia, że mogę je zrozumieć, jeżeli sam nie spróbuję, wręcz przeciwnie.

Cytuj:
Podobnie jak ludzie po grzybkach halucynogennych są przekonani, że oddzielają się od swojego ciała i spotykają ze światem zmarłych.


No i co, i ty masz poczucie, że rozumiesz, jakie to jest uczucie? Jesteś pewien?

Cytuj:
Mnóstwo ludzi religijnych chodzi właśnie do spowiedzi po to, aby poczuć się lepiej i nie ma w tym krzty rzeczywistego zastanowienia się nad sobą.


Wierzący przynajmniej mają tę spowiedź. Nawet jeśli nie mają zamiaru wyznawać swoich grzechów szczerze, to i tak siłą rzeczy muszą na nie zwrócić uwagę, choćby zastanawiając się, co by tu nakłamać księdzu - na zasadzie "rozkazuję ci nie myśleć teraz o różowym słoniu".

Cytuj:
Oczywiście, sęk w tym, że człowiek powinien umieć stawiać czoła przeciwnością losu samodzielnie.


Sofistyka. Każdy musi sobie radzić z przeciwnościami losu samodzielnie, choćby nie wiem jak nie chciał. Jednocześnie każdy potrzebuje w tym pomocy - choćby się uważał za niewiadomokogo. W tej kwestii ateiści, jak zwykle, upraszczają i banalizują rzeczywistość.

Cytuj:
Tymczasem jeśli ktoś potrzebuje do niewpadania w rozpacz dopalaczy (nieważne czy w postaci tabletek czy kazań Bashobory) to jest człowiekiem słabym i uzależnionym.


Eee tam. Jeden potrzebuje Bashobory, a drugi przekonania samego siebie, że *tak naprawdę* to jestem super, a tylko mój szef/żona/rodzice/kolega itp. nie potrafią mnie docenić. Więc jeden uzależnia się od religii, a drugi od wysokiej samooceny. Jaka jest w praktyce różnica między jednym i drugim? Że ten drugi "sam sobie wybrał"? A ten pierwszy nie wybrał sobie sam Bashobory? Że ten drugi sam z siebie dla siebie sobie wmawia, że jest Supermanem nie docenianym przez świat? Nieprawda - wmawia mu to jego alter-ego, z którym o tym rozmawia. Nie jesteśmy monadami. NIC nie jesteśmy w stanie osiągnąć sami. Ateiści jakoś kompletnie nie potrafią tego zrozumieć. To jest, oczywiście, prosta konsekwencja ateizmu, choć można byłoby oczekiwać od ateistów, że będą potrafili się jakoś zdystansować od tej swojej palącej potrzeby nie-proszenia-jakiegoś-boga-o-pomoc i nie doprowadzali jej do nierealistycznej skrajności. Najwyraźniej jednak jest dla większości ateistów zbyt trudne. Co wiele mówi o samym ateizmie - ale nie będę się przecież powtarzał.

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


N wrz 22, 2013 19:52
Zobacz profil
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist napisał(a):
Bardzo często ci którym udało się wyjść z narkomanii stają się "nawiedzonymi" katolikami. Opowiadają o swojej łączności z Duchem Świętym, w co drugim ich zdaniu pojawia się Jezus. Oczywiście lepsze to niż szprycowanie się heroiną.

W sumie ciekawe stwierdzenie: ateista-narkoman ma gorsze szanse wyjścia z nałogu niż wierzący.

atheist napisał(a):
Tymczasem jeśli ktoś potrzebuje do niewpadania w rozpacz dopalaczy (nieważne czy w postaci tabletek czy kazań Bashobory) to jest człowiekiem słabym i uzależnionym.

Wobec tego, przytłaczająca większość ludzi jest słaba i uzależniona, ponieważ ludzki mózg potrzebuje dopalaczy. Nieważne, czy jest to wiara, słodycze, seks, sport czy pracoholizm. Żeby zminimalizować wpływ stresujących sytuacji na nasze życie musimy korzystać z różnego rodzaju dopalaczy. Chyba, że ktoś jest wyprany z wszelkich emocji. Taki to jest silnym człowiekiem.


N wrz 22, 2013 20:19
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2012 20:58
Posty: 575
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
Magdalena_i napisał(a):
No ale zaraz, czegoś tutaj nie rozumiem.
(...)
Wytłumacz mi proszę atheist w jaki sposób człowiek uzależnia się od " wiary" i na czym ma polegać " używka" która nie jest wprowadzona do organizmu i na przestrzeni typowo fizycznej nie może uzależnić organizmu.

Najgorsze są właśnie uzależnienia psychiczne, które zawsze towarzyszą nałogom o podłożu fizycznym, ale często istnieją samodzielnie. Np. heroina uzaleznia i fizycznie i psychicznie, alkohol też, ale już LSD wyłącznie psychicznie (pomimo, że jest zażywany), podobnie np. hazard czy seksoholizm - nie zażywa się ich przecież. Tak samo jest z religią.

Magdalena_i napisał(a):
Poza tym , czy Jezus może być " uzależniającą używką " skoro Bóg człowiekowi dał wolną wole?

A czy anioł widziany w narkotycznym zwidzie może być uzalezniającą używką skoro jawił się jako anioł światłości? To, że Bóg czy Jezus dał cokolwiek człowiekowi jest tylko produktem religijnych wymysłów. Nic nie dali, bo nie istnieją - to tylko religijne halucynacje.

quas napisał(a):
Magdalena_i napisał(a):
Super odpowiedź atheisty !
Podoba mi się - " Odnaleźć Boga to znaczy czynić dobro "

A mi ta odpowiedz się nie podoba :). (...) Sprowadzenie odnalezienia Boga tylko do czynienia dobrych uczynków to wypaczenie jakie serwuje nam nie kto inny jak ateista który przecież w Boga nie wierzy. (...) Jest to nieprawda tyle że z pozoru ładnie dobrane słowa przez ateistę mają wyglądać jak prawda, a tak naprawdę to zdanie ma pokazać że nie ważne czy jesteś wierzącym czy ateistą.

Nie, wcale nie taka była moja intencja. Jako niewierzący wcale nie szukam Boga i nie uważam, aby komukolwiek to było potrzebne do życia. Rozumiem też, że dla katolików wiara nie sprowadza się do dobrych uczynków, ale również do całego spektrum rytuałów reliijnych. Jedyne co chciałem powiedzieć, to to, że dla osoby wierzącej (chrześcijanina) życie w wierze powinno oznaczać przede wszystkim życie zgodne z przykazaniem miłości a nie załatwianie dzięki Bogu dobrej pracy czy odczuwanie radości ze Świąt.

Val napisał(a):
atheist napisał(a):
Tymczasem jeśli ktoś potrzebuje do niewpadania w rozpacz dopalaczy (nieważne czy w postaci tabletek czy kazań Bashobory) to jest człowiekiem słabym i uzależnionym.

Wobec tego, przytłaczająca większość ludzi jest słaba i uzależniona, ponieważ ludzki mózg potrzebuje dopalaczy. Nieważne, czy jest to wiara, słodycze, seks, sport czy pracoholizm. Żeby zminimalizować wpływ stresujących sytuacji na nasze życie musimy korzystać z różnego rodzaju dopalaczy.

Zgadzam się z Tobą w pełni co do Twojego postrzegania wiary - rzeczywiście dla wielu (twierdzę, że dla znacznej większości) służy ona "zminimalizowaniu wpływu stresujących sytuacji na nasze życie". Podobnie, jak piszesz, jak słodycze czy seks. Tyle, że, z tego co wiem, sednem chrześcijaństwa nie ma być "minimalizacja stresu", ale czynienie dobra.

Nie wiem czemu twierdzisz, że większość ludzi jest uzależniona. Słodycze, seks, sport i praca dają ludziom satysfakcję, która jest potrzebna do życia, to oczywiste. Jednak, kiedy człowiek nie może żyć bez którejś z tych rzeczy, nie może normalnie funkcjonować bez którejś z nich, nie potrafi bez niej radzić sobie z przeciwnościami losu, to jest uzależniony a to już jest stan patologiczny. Podobnie jeśli ktoś nie potrafi żyć bez religii, jeśli jest ona mu niezbędna do funkcjonowania, rozwiązywania problemów - jest uzależniony.


N wrz 22, 2013 22:19
Zobacz profil
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist napisał(a):
Magdalena_i napisał(a):
No ale zaraz, czegoś tutaj nie rozumiem.
(...)
Wytłumacz mi proszę atheist w jaki sposób człowiek uzależnia się od " wiary" i na czym ma polegać " używka" która nie jest wprowadzona do organizmu i na przestrzeni typowo fizycznej nie może uzależnić organizmu.

Najgorsze są właśnie uzależnienia psychiczne, które zawsze towarzyszą nałogom o podłożu fizycznym, ale często istnieją samodzielnie. Np. heroina uzaleznia i fizycznie i psychicznie, alkohol też, ale już LSD wyłącznie psychicznie (pomimo, że jest zażywany), podobnie np. hazard czy seksoholizm - nie zażywa się ich przecież. Tak samo jest z religią.

Atheist, ale wiara nie zawsze daje spontaniczne odloty... wiara nie zawsze daje przyjemne odczucia. Wiara czasem jest trudna. A mimo to ludzie chcą trwać przy Bogu. Dlatego że go czują. Aby to zrozumieć trzeba tego doświadczyć. W twoim myśleniu zakładasz że wiara jest powodem do tego że wierzący jest cały czas na haju ale tak nie jest. Tak samo musi zmagać się z trudami życia i problemami, ale wiara pomaga spojrzeć dalej, inaczej. Nadzieja. Każdy doświadcza nadziei, Ty także.

Magdalena_i napisał(a):
Poza tym , czy Jezus może być " uzależniającą używką " skoro Bóg człowiekowi dał wolną wole?

A czy anioł widziany w narkotycznym zwidzie może być uzalezniającą używką skoro jawił się jako anioł światłości? To, że Bóg czy Jezus dał cokolwiek człowiekowi jest tylko produktem religijnych wymysłów. Nic nie dali, bo nie istnieją - to tylko religijne halucynacje.

Wymijająca odpowiedź... :) Tak, człowiek ma wolną wolę i może wierzyć lub nie, może przyjąć to lub odrzucić. Nie jest uzależniony od wiary. Nie jesteś pewien czy to religijne halucynacje, tak naprawdę nie można być pewnym czy Bóg istnieje czy nie, nie możesz być pewien co jest po śmierci, bo to tylko Twój plan i wymysł a może być inaczej. Anioł w narkotycznym zwidzie jest wywołany halucynacjami a jak można wytłumaczyć inne widzenia ? Kiedyś czytałem o pewnym człowieku który walczył z Kościołem i miał widzenie Marii i nie tylko on ale jeszcze dodatkowo jego dzieci które były z nim. Dziwna zbiorowa halucynacja. Facet który nie wierzył w żadną Matkę Boską. Potem zmienił całkowicie swoje życie, to było dla niego jak wstrząs. O ile dobrze pamiętam miał nawet nóż z wygrawerowanym napisem - zabić papieża czy coś w tym stylu. Czy narkoman pod wpływem narkotycznej wizji zmienia życie ? Może zmienia tylko koks na lepszy, tak żeby anioł miał na przykład podwójne skrzydła. I w kolorze.

quas napisał(a):
Magdalena_i napisał(a):
Super odpowiedź atheisty !
Podoba mi się - " Odnaleźć Boga to znaczy czynić dobro "

A mi ta odpowiedz się nie podoba :). (...) Sprowadzenie odnalezienia Boga tylko do czynienia dobrych uczynków to wypaczenie jakie serwuje nam nie kto inny jak ateista który przecież w Boga nie wierzy. (...) Jest to nieprawda tyle że z pozoru ładnie dobrane słowa przez ateistę mają wyglądać jak prawda, a tak naprawdę to zdanie ma pokazać że nie ważne czy jesteś wierzącym czy ateistą.

Nie, wcale nie taka była moja intencja. Jako niewierzący wcale nie szukam Boga i nie uważam, aby komukolwiek to było potrzebne do życia. Rozumiem też, że dla katolików wiara nie sprowadza się do dobrych uczynków, ale również do całego spektrum rytuałów reliijnych. Jedyne co chciałem powiedzieć, to to, że dla osoby wierzącej (chrześcijanina) życie w wierze powinno oznaczać przede wszystkim życie zgodne z przykazaniem miłości a nie załatwianie dzięki Bogu dobrej pracy czy odczuwanie radości ze Świąt.

Atheist, nie należy mówić za wszystkich, Tobie jest to niepotrzebne ale inni ludzie jak widać mają taką potrzebę. Wiesz, wiara jest wpisana w naturę człowieka, niekoniecznie wiara w Boga. Ty także wierzysz w to że taki a taki antybiotyk pomoże Ci zwalczyć chorobę. Człowiek musi w coś wierzyć, w siebie, w pieniądz, w cokolwiek. Wiara jest czymś co dotyka nieznanych rejonów we wnętrzu człowieka, jest czymś co trudno jest zobrazować i wytłumaczyć. Można powiedzieć że to przeświadczenie że Bóg istnieje, również dlatego że ktoś po prostu to czuje. Prawdą jest to co mówisz, że wierzący powinien uwzględnić to największe przykazanie w swoim życiu.

Val napisał(a):
atheist napisał(a):
Tymczasem jeśli ktoś potrzebuje do niewpadania w rozpacz dopalaczy (nieważne czy w postaci tabletek czy kazań Bashobory) to jest człowiekiem słabym i uzależnionym.

Wobec tego, przytłaczająca większość ludzi jest słaba i uzależniona, ponieważ ludzki mózg potrzebuje dopalaczy. Nieważne, czy jest to wiara, słodycze, seks, sport czy pracoholizm. Żeby zminimalizować wpływ stresujących sytuacji na nasze życie musimy korzystać z różnego rodzaju dopalaczy.

Zgadzam się z Tobą w pełni co do Twojego postrzegania wiary - rzeczywiście dla wielu (twierdzę, że dla znacznej większości) służy ona "zminimalizowaniu wpływu stresujących sytuacji na nasze życie". Podobnie, jak piszesz, jak słodycze czy seks. Tyle, że, z tego co wiem, sednem chrześcijaństwa nie ma być "minimalizacja stresu", ale czynienie dobra.

Nie wiem czemu twierdzisz, że większość ludzi jest uzależniona. Słodycze, seks, sport i praca dają ludziom satysfakcję, która jest potrzebna do życia, to oczywiste. Jednak, kiedy człowiek nie może żyć bez którejś z tych rzeczy, nie może normalnie funkcjonować bez którejś z nich, nie potrafi bez niej radzić sobie z przeciwnościami losu, to jest uzależniony a to już jest stan patologiczny. Podobnie jeśli ktoś nie potrafi żyć bez religii, jeśli jest ona mu niezbędna do funkcjonowania, rozwiązywania problemów - jest uzależniony.


Raczej trudno jest o taką postawę że ktoś nie potrafi żyć bez religii. Są ludzie którzy mają w swoim życiu odejścia od wiary na długie lata, potem wracają lub nie. Inną sprawą jeśli ktoś uzależnia od wiary powodzenie w swoim życiu ale kiedy tego nie ma to może przyjść rozczarowanie i zniechęcenie i skutkiem tego odejście od wiary. Także to nie jest coś co może być czynnikiem uzależniającym. Autor tego wątku miał chyba na myśli to że kiedyś, kiedy wierzył miał większego farta w życiu, miał znajomych a później to wszystko się zmieniło. Być może kojarzy to z tym że wtedy był bliżej Boga i chciałby do tego stanu wrócić. Może być tak że czuje jakąś wewnętrzną pustkę. Z Bogiem jest tak że delikatnie jakby przyciąga, zaprasza, ale pozostawia wolę i wybór człowiekowi, więc możesz mu powiedzieć - nie, nie słyszę cię. Możesz powiedzieć - nie chcę i iść swoja ścieżką.


N wrz 22, 2013 23:35
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
Cytuj:
Najgorsze są właśnie uzależnienia psychiczne, które zawsze towarzyszą nałogom o podłożu fizycznym, ale często istnieją samodzielnie. Np. heroina uzaleznia i fizycznie i psychicznie, alkohol też, ale już LSD wyłącznie psychicznie (pomimo, że jest zażywany), podobnie np. hazard czy seksoholizm - nie zażywa się ich przecież. Tak samo jest z religią.


Dobra , zgadza się jednak zauważ , że z wszystkim tym co opisujesz człowiek ma styczność - " namacalną"
Styka się z LSD , seksoholizmem, alkoholizmem , hazardem itp - człowiek z tym styka się namacalnie i w każdym przypadku poprzez styczność grozi to nałogiem.
Czy człowiek styka się " namacalnie " z Bogiem?
Człowiek może mieć na podłożu psychicznym wyobrażenie Boga które tworzy sam co może prowadzić do urojeń i od tego wyobrażenia może się uzależnić jednak nie może człowiek uzależnić się od Boga czy od wiary bo to nie człowiek dotyka Boga ( jest to niemożliwe ) lecz Bóg dotyka człowieka a to zasadnicza różnica.
Człowiek nie jest w stanie w żaden sposób wyobrazić sobie ani dotknąć ,czyli mieć styczności namacalnej z Bogiem w taki sposób , by mógł być od Boga " uzależniony" a tym bardziej nałogowo Boga wyznawać jest to chore w takim samym stopniu jak choroby które opisałeś wyżej.


[quoteA czy anioł widziany w narkotycznym zwidzie może być uzalezniającą używką skoro jawił się jako anioł światłości? To, że Bóg czy Jezus dał cokolwiek człowiekowi jest tylko produktem religijnych wymysłów. Nic nie dali, bo nie istnieją - to tylko religijne halucynacje.][/quote]


Narkotyczny zwid jak to nazywasz - to anioł który nie istnieje, nie istnieje też taki Jezus .
Nie należy mylić religijnych halucynacji z Prawdziwą Wiarą w Chrystusa .
Poza tym zastanawiam się czy " halucynacja " jest w stanie przetrwać 2000 tys lat ...i podnieść człowieka z ruiny.


Myślę, że wiarę człowieka odbierasz jako " ramkę obrazu " która jest pozłacana z każdej strony a nie zauważasz tego co jest dziełem malarza.
Dlatego tak prosto dostosowałeś wiarę do nałogu.


Pn wrz 23, 2013 2:05
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist napisał(a):
Nie, wcale nie taka była moja intencja. Jako niewierzący wcale nie szukam Boga i nie uważam, aby komukolwiek to było potrzebne do życia. Rozumiem też, że dla katolików wiara nie sprowadza się do dobrych uczynków, ale również do całego spektrum rytuałów reliijnych. Jedyne co chciałem powiedzieć, to to, że dla osoby wierzącej (chrześcijanina) życie w wierze powinno oznaczać przede wszystkim życie zgodne z przykazaniem miłości a nie załatwianie dzięki Bogu dobrej pracy czy odczuwanie radości ze Świąt.
quas napisał(a):
A mi ta odpowiedz się nie podoba :). (...) Sprowadzenie odnalezienia Boga tylko do czynienia dobrych uczynków to wypaczenie jakie serwuje nam nie kto inny jak ateista który przecież w Boga nie wierzy. (...) Jest to nieprawda tyle że z pozoru ładnie dobrane słowa przez ateistę mają wyglądać jak prawda, a tak naprawdę to zdanie ma pokazać że nie ważne czy jesteś wierzącym czy ateistą.
Magdalena_i napisał(a):
Super odpowiedź atheisty !
Podoba mi się - " Odnaleźć Boga to znaczy czynić dobro "

Ok, tyle że Twoje podsumowanie wiary czy odnalezienia Boga nie jest prawidłowe ani z punktu widzenia wierzącego ani z punktu widzenia ateisty którym przecież jesteś. Można powiedzieć że postawiłeś znak równości między samym czynieniem dobrych uczynków, a odnalezieniem Boga. Bo przecież nie powiesz że jako ateista który Boga nie odnalazł nie jesteś zdolny do czynienia dobra. Z kolei od strony wiary takie spłycenie odnalezienia Boga może równie dobrze od Niego oddalać.

Kolejnym Twoim błędem jest stawianie wiary w Boga w jednym szeregu z narkotykami, heroiną, lsd, uzależnieniami fizycznymi i psychicznymi, słodyczami, sekoholizmem, hazardem, halucynacjami.... To tak jakbyś stawiał w jednym szeregu miłość i nienawiść, a nie widziałbyś że jedno od drugiego rózni się o 180 stopni. Rzeczy które tu wymieniasz niszczą człowieka, szkodzą mu, nie dają szczęścia, korzyści, miłości, dobra, nie są ani dobre ani neutralne, są po prostu złe. Wiara w Boga, kiedy człowiek jest blisko Niego jest zaprzeczeniem rzeczy które chciałbyś z tym porównywać.

Nie potrafisz zrozumnieć i przyjąć do świadomości że kiedy człowiek odnajduje Boga i łączy z Nim go więz, to jest to prawdziwa miłość. Jest to miłość ale Ty jej nie rozumiesz, nie czujesz, odrzucasz ją i jej zaprzeczasz. Dlatego miłość kiedy ktoś inny może ją prawdziwie odczówać i przeżywać, Ty wolisz se nazywać i wmawiać że inni mają halucynacje, są na haju, uzależnieniu i stawiać tą miłość w jednym szeregu ze złem, hazardem czy seksoholizem itd. To trochę tak jakby stary kawaler nie mający żony, kobiety którą by prawdziwie kochał, dzieci i nie znający tej miłości rodzinnej, kiedy ma się już własną rodzinę, wmawiał sobie że skoro on tej miłości nie zaznał i jej nie czuje to jego koledzy mający własne żony i dzieci tylko się okłamują że je kochają. Mówił by do nich, wy nie kochacie swoich żon, to nie jest miłość i prawdziwe uczucie, bo czegoś takiego nie ma, a wasze relacje z żonami opierają się na zwykłym seksie i fizyczności. Jesteście seksoholikami bo wzieliście sobie żony dla łatwego, darmowego i codziennego seksu, a uczucie które nazywacie miłością do żony jest waszym urojeniem, halucynacjami, uzależnieniem. Tak się zachowuje ateista który wmawia sobie że miłość którą inni czują do Boga z wzajemnością jest halucynacją, urojeniem bo on tego nie czuje i nie rozumnie. Jest tak nie dlatego że ta miłość jest dla niego nieosiągalna, tylko dlatego że się na nią zamyka w swoim sercu. I tutaj bym skorygował Twoją wcześniejszą definicję odnalezienia Boga nie doprzyjęcia dla mnie jako wierzącego ani dla ateisty, o pojęcie miłości do Boga i ludzi.


Pn wrz 23, 2013 2:07
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
quas napisał(a):
Magdalena_i napisał(a):
Super odpowiedź atheisty !
Podoba mi się - " Odnaleźć Boga to znaczy czynić dobro "

A mi ta odpowiedz się nie podoba :). O ile z jednej strony to tylko z pozoru prawda, to z drugiej może to być kłamstwo. Sprowadzenie odnalezienia Boga tylko do czynienia dobrych uczynków to wypaczenie jakie serwuje nam nie kto inny jak ateista który przecież w Boga nie wierzy. Ateista przecież nie odnalazł Boga, ale czy powie że ten który Boga nie odnalazł nie jest zdolny do czynienia dobra. Czy powie że nie umnie czynić dobra, przecież nie odnalazł Boga?. Bo przecież tak by z tego zdania wynikało, kiedy ateista próbuje spłycać odnalezienie Boga do czynienia dobrych uczynków. Czynić dobre uczynki może też ateista wypierjący się Boga i do tego to zdanie sprowadza wiarę i jedność z Bogiem. Wystarczy że zrobisz pare dobrych uczynków i to już oznacza że odnalazłeś Boga, to wystarczy. Jest to nieprawda tyle że z pozoru ładnie dobrane słowa przez ateistę mają wyglądać jak prawda, a tak naprawdę to zdanie ma pokazać że nie ważne czy jesteś wierzącym czy ateistą. Rada udzielona komuś kto oddzielił się od Kościoła, zagubił, w postaci rób dobre uczynki a to będzie oznaczało że już odnalazłeś Boga, jest kłamstwem i zachetą do dalszego trwania poza Kościołem i na dystans z Bogiem. Jest to spłycenie wiary, jej wypaczenie i nie brakuje przykładów kiedy ludzie słuchając takich rad, sami odcinają się od Boga. Mówią, odnalezłem Boga bo robię dobre uczynki, a Kościół nie jest mi do niczego potrzebny. Tyle że nie rozumieją że mimo dobrych uczynków odcinają się od Boga grubą linią. Mówią, Bóg jest wszędzie, nie potrzebny mi Kościół, Bóg jest dobrem więc wystarczy że będę dobrze czynił.



Zauważ jednak , iż napisał - " korci , aby wszystkim o tym powiedzieć "

To jak zrobienie czegoś wbrew sobie i przeciwko temu w co się wierzy.

Najłatwiej jest nam oceniać Tych którzy nie wierzą - a w czym my od nich jesteśmy lepsi?

Choćbyś nie wiem jak chciał odciągnąć człowieka od Boga bądź nie wiem jak bardzo byś chciał do Boga go przyciągnąć - nie uda Ci się ...


Pn wrz 23, 2013 2:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So kwi 07, 2012 20:58
Posty: 575
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
Magdalena_i napisał(a):
Styka się z LSD , seksoholizmem, alkoholizmem , hazardem itp - człowiek z tym styka się namacalnie i w każdym przypadku poprzez styczność grozi to nałogiem.
Czy człowiek styka się " namacalnie " z Bogiem?

Oczywiście nie, bo Bóg nie istnieje. Nie pisałem też, że ludzie religijni uzależniają się od Boga. Uzależniają się od religii, z którą się stykają poprzez rytuały w których biorą udział połączone z obietnicami, jakie bez pokrycia składa religia.
Tak jak pisała Val - wiara zmniejsza stres, jak prozac, od którego też łatwo się uzaleznić psychicznie.

Magdalena_i napisał(a):
Myślę, że wiarę człowieka odbierasz jako " ramkę obrazu " która jest pozłacana z każdej strony a nie zauważasz tego co jest dziełem malarza.
Dlatego tak prosto dostosowałeś wiarę do nałogu.

Przede wszystkim nie generalizuję. Na pewno są ludzie (wielu ludzi), którzy postrzegają swoją wiarę jako źródło dobra, które chcą nieść innym. Większość jednak, według moich obserwacji, postrzega ją jako źródło własnych korzyści, lek na każde zło.


Pn wrz 23, 2013 2:19
Zobacz profil
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist napisał(a):
Magdalena_i napisał(a):
Styka się z LSD , seksoholizmem, alkoholizmem , hazardem itp - człowiek z tym styka się namacalnie i w każdym przypadku poprzez styczność grozi to nałogiem.
Czy człowiek styka się " namacalnie " z Bogiem?

Oczywiście nie, bo Bóg nie istnieje. Nie pisałem też, że ludzie religijni uzależniają się od Boga. Uzależniają się od religii, z którą się stykają poprzez rytuały w których biorą udział połączone z obietnicami, jakie bez pokrycia składa religia.
Tak jak pisała Val - wiara zmniejsza stres, jak prozac, od którego też łatwo się uzaleznić psychicznie.

Magdalena_i napisał(a):
Myślę, że wiarę człowieka odbierasz jako " ramkę obrazu " która jest pozłacana z każdej strony a nie zauważasz tego co jest dziełem malarza.
Dlatego tak prosto dostosowałeś wiarę do nałogu.

Przede wszystkim nie generalizuję. Na pewno są ludzie (wielu ludzi), którzy postrzegają swoją wiarę jako źródło dobra, które chcą nieść innym. Większość jednak, według moich obserwacji, postrzega ją jako źródło własnych korzyści, lek na każde zło.



Niestety tutaj muszę się z Tobą zgodzić - taki mamy teraz świat w którym żyjemy - egoizm zawsze był i będzie słabą stroną człowieka .Nie można powiedzieć , że wszyscy ale jednak dość spora część ludzi zamieszkujących ziemie - żyje czerpiąc korzyści wyłącznie dla siebie - dlaczego?

Dlatego, że człowiek ma jedno życie tutaj na ziemi i chce wykorzystać je na maksa brać co się da i czerpać z niego ile się da.
Jednak nie nam osądzać jak żyją inni a widzimy zawsze to co chcemy wiedzieć.

Ty widzisz to co chcesz widzieć , ja widzę to co chcę zobaczyć i inni widza to co chcą widzieć.
Jeden człowiek zobaczy w żebraku nic nie wartościowego człowieka jakieś bagniste dno.
Drugi w tym samym żebraku zobaczy gamonia któremu nie chce się pracować.
Trzeci zobaczy człowieka godnego Miłości który jest najwyższą wartością w oczach Boga.

Jeden punkt odniesienia i wiele spojrzeń.
Cóż wynika z obserwacji? jeżeli niczego nie wnoszą?


Pn wrz 23, 2013 2:34
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
atheist napisał(a):
Zgadzam się z Tobą w pełni co do Twojego postrzegania wiary - rzeczywiście dla wielu (twierdzę, że dla znacznej większości) służy ona "zminimalizowaniu wpływu stresujących sytuacji na nasze życie".

I owszem. Różaniec ma działanie uspokajające dzięki temu, że mówi go się w stałym rytmie. Pomaga się wyciszyć i skupić na czymś, co nie wzbudza skrajnych emocji. Dlatego odmawianie różańca przed podjęciem ważnej decyzji pomaga zmniejszyć stres.
Dotyczy to również innych praktyk o działaniu medytacyjnym.
Ponadto wiara pomaga ludziom chorym. Servan-Schreiber David, który był ateistą i lekarzem, a który miał raka mózgu, przebywając w szpitalu jako pacjent, zaobserwował, że ludzie wierzący są spokojniejsi niż niewierzący. Jednakże nie wiem, czy wiara pomaga większości zminimalizować stresujące sytuacje. Wyszłoby to w badaniach, ponieważ umiejętność radzenia sobie ze stresem wpływa in plus na stan zdrowia.

atheist napisał(a):
Podobnie, jak piszesz, jak słodycze czy seks. Tyle, że, z tego co wiem, sednem chrześcijaństwa nie ma być "minimalizacja stresu", ale czynienie dobra.

Gdy człowiek się stresuje, skupia się na sobie, nie na innych. Minimalizacja stresu sprzyja czynieniu dobra :).

atheist napisał(a):
Nie wiem czemu twierdzisz, że większość ludzi jest uzależniona. Słodycze, seks, sport i praca dają ludziom satysfakcję, która jest potrzebna do życia, to oczywiste. Jednak, kiedy człowiek nie może żyć bez którejś z tych rzeczy, nie może normalnie funkcjonować bez którejś z nich, nie potrafi bez niej radzić sobie z przeciwnościami losu, to jest uzależniony a to już jest stan patologiczny.

Popatrz na wskaźniki otyłości. Popytaj pary, czy są w stanie wytrzymać w celibacie 12 miesięcy, zapytaj miłośników fitnessu, czy wytrzymają pół roku bez sportu. Gwarantuję, że większość z nich powie Ci, że nie potrafi się bez nich obyć, ponieważ przyzwyczaili się, że że wykonują dane czynności w pewnych odstępach czasowych. Ludzie nie lubią zmian, a rutyna daje im poczucie bezpieczeństwa i kontroli nad swoim życiem. Dlatego większość ludzi jest potwierdzeniem Twojej diagnozy. Bez tego sobie nie poradzą, bo właśnie te konkretne czynności dają im to czego potrzebują. Gdyby mieli neutralny stosunek do tego co robią, to by potrafili bez problemu z tego zrezygnować. Dlatego ktoś kto ma niewielkie potrzeby seksualne łatwo zrezygnuje z seksu, będzie wg Ciebie przypadkiem niepatologicznym, ale z tego wynika, że ten kto ma niewielkie potrzeby życiowe nie jest przypadkiem patologicznym, a ten kto np. ma potrzebę dążenia do sukcesu finansowego i nie potrafi z tego zrezygnować, aby normalnie funkcjonować, już jest uzależniony.

atheist napisał(a):
Podobnie jeśli ktoś nie potrafi żyć bez religii, jeśli jest ona mu niezbędna do funkcjonowania, rozwiązywania problemów - jest uzależniony.

Jeżeli ktoś, nie potrafi żyć bez ambicji, jest mu ona potrzebna do funkcjonowania, rozwiązywania problemów - jest uzależniony.
Jeżeli ktoś, nie potrafi żyć bez życiowego celu, jest mu on potrzebny do funkcjonowania, rozwiązywania problemów - jest uzależniony.
Jeżeli ktoś, nie potrafi żyć bez racjonalnego myślenia, jest mu ono potrzebne do funkcjonowania, rozwiązywania problemów - jest uzależniony.

Itd.

Człowiek nie może być obojętny wobec wszystkiego, dlatego skoro definiujesz uzależnienie w taki sposób jak wyżej podany, większość ludzi jest uzależniona, ponieważ nie potrafi funkcjonować w taki sposób, aby jej wszystko było jedno, żeby się do niczego nie przywiązywać. No chyba, że jak już wspomniałam- byliby wyprani z wszelkich emocji.


Pn wrz 23, 2013 9:53

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 22:34
Posty: 93
Post Re: Zapomniałem o Panu Bogu i nie potrafię go odnaleźć...
Oto jeden wpis z Dzienniczka Siostry Faustyny, myślę że wiele Ci on powie ( słowa Pana Jezusa do S. Faustyny ) Cytat z "Dzienniczka" nr 1728

(90) - Napisz: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce Moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać (91) na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną.


Wt wrz 24, 2013 21:52
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 38 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL