Jestem ciagle przesadny. Wszystko co robie w zyciu to jeden wielki przesad. Jezli się nie cofne dwa razy do tylu do nie mogę isc bo cos się stanie. Jeżeli się nie obrace dwa razy to czegos zapomnę, jeżeli teraz nie pisząc nie usune literki czegosc zapomnę. Mam ich setki tysiące Nie wiem co robic mam już tak kilka lat.

To jest nerwica natrectw. Jezeli sam nie mozesze sobie poradzic, to polecam wizyte u psychologa.

Brzmi jak nerwica natręctw w poważnym stadium.

Nerwica natręctw autentycznie potrafi zdemolować całe życie, świadczą o tym liczne przykłady licznych ludzi. Często też bywa jedynie sposobem, w jaki objawiają się głębsze problemy.

Piszę to bez żadnej ironii: radziłbym udać się do jakiegoś mądrego psychologa. Może chrześcijańskiego? Piszę poważnie, widzisz sam że nie panujesz nad problemem.

Ma ktoś jeszcze swoje zdanie?

Nie jesteśmy forum psychologicznym, a udzieliłeś bardzo mało informacji. Faktycznie, brzmi to jak nerwica natręctw i najlepiej będzie wejść na jakiś portal psychologiczny i poczytać artykuły na ten temat. Jeśli to co przeczytasz będzie pasować, warto udać się do specjalisty i rozpocząć proces zmian. Już dziś, bo nie ma na co czekać. Nie wiem jakie inne zdanie ktoś może mieć, ale my tu Ci na pewno nie doradzimy bo i nie mamy prawa, ani moźliwości kierować Tobą zza monitora.

Nic poza tym, co zostało napisane. To rzeczywiście wygląda na nerwicę natręctw i bez wizyty u lekarza specjalisty się nie obejdzie.

Zadam moze podstawowe pytanie, czy jestes czlowiekiem wierzacym ?
Jesli jestes to wiesz ze to co robisz jest sprzeczne z tym o czym mowi Pismo Swiete, zaufaj Bogu a przestaniesz krecic sie wokol siebie, nie wiem na ile bedzie ci w stanie pomoc psycholog ale wiem napewno ze Bog cie uleczy.

Ja natomiast stawiam na psychologa, bo Bóg nie leczy każde z każdych jego przypadłości. Sama wiara nie uchroni przed wieloma przykrymi rzeczami, bo i nikt nam tego nie obiecywał. Za to po to są ludzie dla siebie, aby się spierać. Natomiast bywało, że takie niby zaufanie, w skrajnych wypadkach, doprowadziło do unikania leczenia i śmierci. Nie należy dyktować Bogu własnych warunków, na siłę się ich trzymać, a potem dziwić się co się stało.

Ojejku, chyba mam zapalenie płuc! Antybiotyki? W żadnym razie, to objaw braku zaufania Bogu. Bóg mnie uleczy!

Ałałał, złamałem nogę! Ale w życiu nie dam się zagipsować, toż to idolatria! Leczy wyłącznie Bóg, nie żaden konował!

Mysle, ze to jakies duchowe zwiazanie. Po tylu latach pewnie otworzyles sie na jakiegos ducha strachu i stad boisz sie, ze jak raz tego nie zrobisz co 'trzeba w takim przypadku' to spotka cie cos zlego.
Zachecam do postu i stania w tym czasie z wiara na Slowie:
"nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. "
Jesli jestes narodzony na nowo mozesz smialo gromic ducha strachu i oglaszac nad soba wolnosc.
"Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie. "
Zacznij cos z tym robic, zacznij walczyc, bo sie zameczysz czlowieku.

Przepraszam jakie masz kompetencje by na odległość kabla wyrokować czy mamy do czynienia z chorobą (którą jest nerwica natręctw) czy z duchowym związniem.

Przydało by się aby autor się uaktywnił. Autorze jesteś uczestnikiem tej dyskusji. Rozumiesz wszystko co Ci ludzie napisali?

Bo ktos sam prosi o pomoc?? Bo pisze, ze sobie nie radzi i nie jest wolny od tych rzeczy i to od kilku lat, a wiec ma problem..?
Jest czyms zwiazany i szuka rady i pomocy to chyba oczywiste i logiczne, ze wolny nie jest..?
To przeciez tylko stwierdzenie faktu.

Ale skąd wiesz czy to ma źródła psychiczne czy duchowe.

To jest jakas roznica miedzy nimi? Nie rozumiem.