equuleuss napisał(a):
Jeśli Makumba pozwoli mi odczuć że jest prawdziwy... Jajko, musi być to doświadczenie Boga, inaczej będzie to wiara na zasadzie, bo inni też w to wierzą, bo inni też chodzą do tego kościoła, bo ktoś tam każe chodzić...
A skąd wiesz, że doświadczenie pochodzi od Jahwe a nie Makumby? Bóstwo Cię doświadczające przedstawia Ci się jakoś?
equuleuss napisał(a):
Żadne bóstwo jednak nie powiedziało o sobie samym że jest drogą, prawdą i życiem.
Skąd wiesz? Znasz wszystkie bóstwa?
equuleuss napisał(a):
Możesz szukać swojej drogi, nikt tego nie zabrania, ludzie szukają czasem w różnych religiach. Może znajdują coś dla siebie. A możesz też nie szukać, to jest także pewien wybór, możesz po prostu stwierdzić że wiara jest ci do niczego nie potrzebna w życiu. Mam na myśli wiarę w Boga.
Ja mam na myśli w ogólę wiarę w bogów, a nie tylko jednego z nich. Tobie wiara w bogów poza Jahwe nie jest do niczego potrzebna i żyjesz. Mnie nie jest potrzebna wiara w zaledwie jednego więcej niż Tobie. Różnica infinitezymalna.
equuleuss napisał(a):
Nawet wierzący ma swoje chwile wątpliwości. Są ludzie którzy mają przekonanie w sercu że Bóg jest. Są tacy którzy są w stanie oddać za to życie, w takim razie to musi być coś mocnego. Nie mam tutaj na myśli terrorystę, ale kogoś kto za wiarę oddaje tylko swoje własne życie nie krzywdząc nikogo innego przy tym.
Oddawanie życia za wiarę jest, moim zdaniem, chorobą psychiczną, rodzajem samobójstwa. Rozumiem oddać życie za kogoś, ratując go, ale za wiarę? No chyba, że co innego mamy na myśli. Mnie chodzi o przykład kiedy innowierca-terrorysta daje wierzącemu wybór: przejście na nową wiarę albo śmierć. I jak ktoś wybiera śmierć zamiast formalnie potwierdzić przejście na inną wiarę, to jest moim zdaniem chory psychicznie. Ale może miałeś na myśli inny przyopadek oddawania życia za wiarę?