Czy Kościoły te mogłyby działać w Kanadzie, gdyby odmówiły współdziałania? Owszem, artykuł skrajnie upraszcza, ale jedno wynika z niego jasno: Kościoły realizowały politykę państwa, a nie odwrotnie. Zresztą wskazuje na to także fakt, że państwo jakoś nie próbuje zrzucić na Kościół tej odpowiedzialności. To zresztą oczywiste - to nie jest tak, że za to, co się dzieje w liceum jezuickim państwo w ogóle nie odpowiada.



Na poważnie to znaczy nie tylko na podstawie zeznań świadków, na dodatek zapewne osobiście zainteresowanych wynikiem postępowania..

A nawet gdyby nie mogły, to co?



Ale jak rozumiem w ogóle nie odpowiadają jezuici ani Kościół?



Większość nizszego stopnia zbrodniarzy z SS odpowiadała karnie (z karą śmierci włącznie) na podstawie zeznań świadków. Rozumiem, że ich procesy były niepoważne?

Na poważnie to zabójstwo udowadnia się też:
- znalezieniem zwłok ze śladami wskazującymi na śmierć inną niż naturalna
- udowodnieniem sprawstwa osób trzecich ponad wszelką wątpliwość (tu zeznania świadków są tylko słowami)

Czego nie musiały robić. Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób państwo mogłoby zmusić je do prowadzenia szkół.

To oznaczałoby to, że musiały współdziałać, jeśli w ogóle chciały funkcjonować w Kanadzie. Oczywiście, konkretnych przypadków przemocy czy molestowania to nie usprawiedliwia, ale dlaczego miałby za nie odpowiadać cały Kościół, na dodatek po latach?



Tak jest. Odpowiada dyrektor szkoły, czy jest nim jezuita, czy świecki - to w pierwszej kolejności. W dalszej zaś państwo, gdyż to ono, poprzez swoje, utrzymywane z podatków, służby (Policja itp.) odpowiada "ostatecznie" za bezpieczeństwo każdego obywatela.



Nie wiem, czy niepoważne to dobre słowo, ale na pewno były całkowicie bezprawne.



Normalnie - albo poprowadzicie szkoły na naszych zasadach, albo wynocha. Nie wykluczyłbym nawet, że intencje Kościołów były dobre; w tamtych czasach zdaje się państwowe szkolnictwo nie było jakąś wszechnormą. Być może gdyby nie powstały szkoły chrześcijańskie, nie powstałyby żadne. Ale nie znam się, więc tylko spekuluję.

Po pierwsze- wysoce mało prawdopodobne jest, by ktokolwiek był w stanie w tak religijnych społeczeństwach zabronić działalności tylku Kościołow, a po drugie, powtarzam pytanie: a nawet gdyby? Czy zabieganie o prawo do działania usprawiedliwia niemoralne, czy wręcz zbrodnicze działania Kościołów? Wsólne gnębienie słabych dla ułożenia się z silnymi? Jeśli tak ma wyglądać chrześcijaństwo, to chyba lepiej, żeby go w oóle nie było.



Moralnym byłoby zatem się wynieść.



Bo to Kościół dobrowolnie współtworzył sytuację, w której ofiary były całkowicie zdane na łaskę opraców. A dlaczego po latach? Bo po latach istnieją zarówno Kościoły jak i społeczności, których często opłakany dziś stan jest po części winą Kościołów.

A może pomoc słabym, żeby nie byli jeszcze bardziej gnębieni, niż byli?



A jeżeli tak ma wyglądać państwo, to chyba lepiej, żeby go w ogóle nie było. A jeżeli tak ma wyglądać ludzkość, to chyba lepiej, żeby jej w ogóle nie było.



Albo robić co się da, bez żadnej gwarancji sukcesu.



Nawet jeśli, to to było kiedyś, a teraz jest teraz.



I?

I Kościoły mają kapitał, wypracowany częściowo podczas współpracy z rządem przeciwko Indianom, dzieki któremu mogą swoje winy w jakiejś części naprawić, zatem jest to ich obowiązkiem.



Mogłoby tak być, ale nie było. Generalnie, bo z pewnością w całym omawianym okresie inicjatywy pozytywne na pewno da się wskazać.



Owszem, lepiej by tamtego państwa (państw) nie było. Ale było, a Kościołom zabrakło jaj/rozumu by stanać w opozycji do zła, wybrały czerpanie profitów.

Ile tego kapitału jest?



A jeśli nikt wówczas nie uważał tego za zło? Wiadomo, że lepiej by było, gdyby tak nie było, ale było.

Tym gorzej świadczy to o kondycji moralnej i intelektualnej tych ludzi. W każdych czasach znajdowali się ludzie, którzy dziwnym trafem jakoś potrafili zrozumieć, że zabieranie Indianom ziemi, rozbijanie ich rodzin i zmuszanie ich do życia na obcą modłę jest złe.



Dość.



Czy nalezy zatem rozumieć, że w imię tak pojętej praworządności oprawcy z Oświecimia na których nie było kwitów, dowodów materialnych, tylko zeznania - nie powinni zostać ukarani?

No to źle świadczy, ale dlaczego mieliby za nich odpowiadać współcześni?



Aha.



Oprawcy, którym nie udowodniono zbrodni, powinni zostać uniewinnieni - to samo się tyczy oprawców, którzy nie popełnili przestępstwa w świetle prawa III Rzeszy. Procesy norymberskie miały niewiele wspólnego z praworządnością - była to po prostu prymitywna i krwawa zemsta zwycięzców nad pokonanymi, na dodatek nawet w świetle jakiejś uniwersalnej moralności niesprawiedliwa (ruskich np. nie dotknęła).

Wyjaśniłem dwa posty wcześniej. Władze Kanady najwyraźniej to rozumieją, Kościoły - nie bardzo.



Ależ ich zbrodnie zostały udowodnione, tylko nie tak, jak byś chciał.

Swoja drogą - są jakieś dowody na rzekome męczeństwo Maksymiliana Kolbe?

Aha. A jak daleko mają takie rozliczenia w przeszłość sięgać?

(władze Kanady zapewne rozumieją głównie to, że przy obecnej atmosferze lepiej zapłacić, niż potem odpowiadać przed rozemocjonowanymi kolejnym kościelnym skandalem wyborcami)

Tak jak szkody.

Nie rozumiem.