Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Autor |
Wiadomość |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
I naprawde mi przykro, ze te lata leca i 'ojejej terapia nie dziala'. Zal czasami czytac takie osoby jak Ty, jak slowo daje...
|
Cz mar 05, 2015 17:32 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
cienczlowieka napisał(a): Nie wiem czy to dobre miejsce na tego typu tematy, ale może ktoś będzie w stanie mi odpowiedzieć czy jakoś pomóc. Generalnie sprawa wygląda tak: 2-3 lata temu miałam (teraz wiem, że wątpliwą) przyjemność poznać kogoś kto z jakichś tam powodów (i czego jestem 100% pewna, sam się częściowo przyznał), mówiąc wprost, rozwalił mi psychikę, rozchwiał wszystko co można było rozchwiać. Uważam, że po prostu zniszczył mi życie (jestem zupełnie kimś innym niż byłam dawniej). To jest okropnie długa historia i nawet nie wiem od czego miałabym zacząć. I czy jest sens rozpisywać się tutaj. Chodzi o to, że zastanawia mnie w jaki sposób przy pomocy ezoteryki można kogoś doprowadzić do stanu, w którym np. będzie całym sobą starał się nie wyskoczyć z okna, nie rzucić się pod pociąg czy nie zwariować widząc wkoło siebie dziwne rzeczy itp. Jak to jest możliwe? Czy to sam tarot do uzyskania takiego "wpływu" na kogoś wystarczy czy to już wchodzą w grę jakieś inne ezoteryczne 'rzeczy' (jestem zupełnym laikiem w tej kwestii). Pomijam oczywiście fakt 'poddatności psychiki' mojej w tym przypadku na takie 'działania'. z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi  Coż, ezoteryka i tarot otwierają drzwi szatanowi. Zatem, to wygląda tak, jakbys sama zapraszała go do siebie. Wybacz że piszę tak wprost. Będąć na III tygodniu rekolekcji ignacjańskich byłam w pokoju z taką babeczką. Ostatniej nocy wiele mi opowiedziała (sama nie wiem dlaczego. Widać miała taką potrzebę). Dlatego wiem mniej więcej przez co możesz przechodzić. Do czego takie zabawy są w stanie doprowadzić człowieka i całą jego rodzinę. Powiem wprost, potrzebujesz egzorcysty i nie skończy się na jednym razie. Potrzebujesz mocnej wspólnoty http://www.mamre.pl Potrzebujesz byc otoczona modlitwą, postem. Zbyt mało napisałaś o sobie w kwestii wiary, w kwestii pragnienia pozostawienia za sobą tego całego szamba (wybacz określenie). Przede wszystkim to ma być Twoja decyzja, Twoje pragnienie zerwania ze złym i Twoje pragnienie przylgnięcia do Boga.
|
Cz mar 05, 2015 18:23 |
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
"Coż, ezoteryka i tarot otwierają drzwi szatanowi. Zatem, to wygląda tak, jakbys sama zapraszała go do siebie. Wybacz że piszę tak wprost."
Ale chodzi o to, ze ja sie tym nie zajmowalam nigdy. W zyciu kart tarota nie dotknelam. Chodzi o to, ze ktos mi to zrobil (sam sie przyznal przycisniety do muru). W jakis sposob. Ja nie szukam i nigdy nie szukalam sama w zyciu klopotow. Dosyc mam innych problemow. Dlatego jestem taka wsciekla o to wszystko. Juz pomijam fakt, ze co przeszlam to moje. I nikomu tego nie zycze.
|
Cz mar 05, 2015 20:11 |
|
|
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
"Powiem wprost, potrzebujesz egzorcysty i nie skończy się na jednym razie. Potrzebujesz mocnej wspólnoty http://www.mamre.pl Potrzebujesz byc otoczona modlitwą, postem. Zbyt mało napisałaś o sobie w kwestii wiary, w kwestii pragnienia pozostawienia za sobą tego całego szamba (wybacz określenie). Przede wszystkim to ma być Twoja decyzja, Twoje pragnienie zerwania ze złym i Twoje pragnienie przylgnięcia do Boga." Ja sie teraz dobrze czuje i wydaje mi sie, ze mniej wiecej doszlam do siebie. Nie mam jakichs zewnetrznych (ani wewnetrznych) objawow, ze cos sie dzieje zle (oprocz tego niepokoju, ale jak mowie, nauczylam sie z tym zyc juz). Jesli chodzi o moje pragnienie zostawienia tego za soba jak najbardziej tak, nie lubie (bo kto lubi) i nie chce miec w zyciu problemow.
|
Cz mar 05, 2015 20:23 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
cienczlowieka napisał(a): Ja sie teraz dobrze czuje i wydaje mi sie, ze mniej wiecej doszlam do siebie. Nie mam jakichs zewnetrznych (ani wewnetrznych) objawow, ze cos sie dzieje zle (oprocz tego niepokoju, ale jak mowie, nauczylam sie z tym zyc juz). Kluczowe słowo: niepokój. cienczlowieka napisał(a): Jesli chodzi o moje pragnienie zostawienia tego za soba jak najbardziej tak, nie lubie (bo kto lubi) i nie chce miec w zyciu problemow. Czy żyjesz w stanie łaski uświęcającej? W innym przypadku nie mamy co mówic o życiu.
|
Cz mar 05, 2015 21:32 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
cienczlowieka napisał(a): >Jak mi mówili, że księgowa nie zawód a charakter to rozumiałam to inaczej. Doznałam olśnienia
Nie zycze sobie takich komentarzy. Ja nie mowie tutaj o wylaniu wina na sukienke. Sorry, ale na zywo za taki komentarz powinnas dostac, za przeproszeniem, w zeby (i zeby nie bylo, nienawidze przemocy). a a propos psychologa to ja wiem czym zajmuje sie psycholog i takie, pozal sie Boze, terapie moge sobie zrobic sama. Bez zbednego tracenia czasu. 1) Warto się nauczyć poprawnego komentowania 2) To nie komentarz, a podsumowanie. Piszesz, że co dostałaś - oddajesz, zarówno dobre jak i złe. Logika podpowiada, że z premedytacją czynisz komuś źle, bo tak podpowiada Twój zmysł sprawiedliwości. Możesz mi oddać złym - stara babka jestem, mało mnie już rusza. Ale skąd to oburzenie:)? Z lustra mentalnego? 3) Gdybyś potrafiła zrobić "sobie sama", to byś nie pisała takich postów na forach. Nie potrafisz i to nie zarzut. Nie bez przyczyny jest zasada, mówiąca, że osoba podejmująca się prowadzenia terapii z kimś, powinna mieć swoją za sobą. To, ze ludzie dostają magistra z psychologii to jest jedynie potwierdzenie ukończenia studiów i napisania pracy. Praca psychologa i psychoterapeuty to inna mańka. cienczlowieka napisał(a): I naprawde mi przykro, ze te lata leca i 'ojejej terapia nie dziala'. Zal czasami czytac takie osoby jak Ty, jak slowo daje... Ponownie proszę o poprawne komentowanie, bo nie widać co czym komentujesz. Tak. Są ludzie, którzy uważają, że terapia to coś, co się dostaje od terapeutów i to taki mentalny lek, tylko nie w pigułkach, a w sesjach. I fakt, że się "chodzi na terapię" powinien być gwarantem "rozwiązania problemów". Po to chodzą i za to płacą, a przecież mogliby sobie to samo sobie robić nie?  I tacy zwykle potem płacza, że "terapia nie działa", "tyle to mogę sama". Tylko to jest połączenie (być może) kiepskiej terapii z niezrozumieniem mechanizmów. Obowiązkiem terapeutów jest to wyjaśniać, a że złych nie brakuje, to inna sprawa. Tajemnicą poliszynela jest, ze nie chodzi się "na terapię". resztę dopisz sobie sama. Ja Cię nie wysyłam na terapię, nie daję dobrych rad, nie głaszczę po głowie, gorzej - nawet nie staram się być zbyt empatyczna:) Ze względu na Twoje dobro. To co ja widzę w Twoich postach to inna sprawa i z mojej perspektywy cudze fiksacje na ezoteryce i Twoje odczucia na temat wpływu kogos na Ciebie, co nadal w sobie nosisz (nawet w formie pamięci) to Twoje puzzle, które chyba zaczynasz układać od złej strony.
|
Pt mar 06, 2015 2:19 |
|
 |
Antko
Dołączył(a): So sie 02, 2014 10:19 Posty: 109
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Generalnie podchodzę do tego typu spraw sceptycznie. Jednak znam kilka przykładów, że ludzie po kontaktach z parapsychologią, ezoteryką itd. "odlatywali". Trudno powiedzieć czy to jedynie ich psychika płatała im figle, czy coś ze sfery duchowej za tym stało. Dlatego radzę się od tego typu rzeczy trzymać z daleka. Oczywiście nie należy popadać w skrajność i we wszystkim doszukiwać się "ciemnych mocy", jednak trzeba się trzymać na baczności. Co do Twojego pytania, to raczej nie sądzę, żeby taka osoba jakimiś "magicznymi sztuczkami" wyrządziła Ci szkodę, chociaż nie znam Twojego przypadku. Może po prostu zasugerowałeś sobie, że tak jest i szukasz teraz potwierdzenia we wszystkim co Cię spotyka? A może rzeczywiście, jak ktoś wyżej napisał, uchyliłeś jakimś bytom drzwi? To jest bardzo trudne pytanie.
|
Pt mar 06, 2015 15:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Antko napisał(a): A może rzeczywiście, jak ktoś wyżej napisał, uchyliłeś jakimś bytom drzwi? To jest bardzo trudne pytanie. To nawet niekoniecznie musi być zewnętrzny byt. Ludzki umysł jest tak skonstruowany, że świadomi jesteśmy znacznie mniejszej ilości tego, co w nas siedzi. Jednak pewne zabiegi (psychoanaliza, hipnoza, medytacja) pozwalają zajrzeć nieco głębiej. Możliwe, że używanie kart tarota pozwala na uświadomienie sobie, a nawet na wewnętrzne powiązanie i wyodrębnienie z pozostałej części świadomości, tego co sami przed sobą ukrywamy. Im bardziej ukrywamy i odrzucamy, tym większa jest szansa, że będziemy mocniej wydrębniać takie części świadomości, a nawet nadawać im rangę zewnętrznych bytów. No bo w końcu nie chcemy ich uwewnętrznić, czyż nie? Taki byt (że tak powiem) odwewnętrzniony, może wpływać na naszą percepcję przez deluzje i iluzje. W ten sposób możemy mieć wrażenie, że coś się dziwnego dzieje, choć otoczenie tego nie potwierdza. W skrajnych wypadkach, taka wypierająca się samej siebie osoba, będzie przypisywać otoczeniu "złe" moce. Może nawet stworzyć konstrukt tłumaczący (w sposób patologiczny) wszystko co się "dookoła niej" dzieje. Prosta droga do poważnej choroby psychicznej.
|
Pt mar 06, 2015 18:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Jeszcze tylko dopowiem, co należałoby, w myśl podanej hipotezy, uczynić: - Pozbyć się szkodliwego czynnika (tu: kart), co już chyba zostało wykonane.
- Opisać szczegółowo, na kilku stronach swoje relacje z otoczeniem.
- Dać do przeczytania osobie, do której ma się zaufanie. Może to być długoletni (poznany jeszcze przed popadnięciem w ezoteryzmy) przyjaciel albo psycholog.
- Osoba, która zapozna się z tekstem, powinna zrelacjonować, czego w nim brakuje. Te braki będą domeną nadmiarowej pseudoosobowości.
Należy liczyć się z tendencją do marginalizowania rangi ukrywanych relacji. Ale to właśnie one muszą być szczególnie dokładnie przepracowane. Są bowiem paliwem dla wszystkich niepokojących objawów. Które to objawy powinny zaniknąć po zintegrowaniu osobowości. Przez dłuższy czas pozostaną otwarte kanały, gotowe do wypełnienia, kiedy tylko zapomni się o konieczności świadomego wchodzenia w dotychczas marginalizowane relacje. Czyli Stała Czujność!
|
So mar 07, 2015 11:23 |
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
ok. czyli teoretycznie sam mój umysł mógł projektować sobie wszystko co mi się wtedy przytrafiało: twarze w lustrze, które widziałam, głosy w słuchawce, które słyszałam duchy, które chciały ze mną rozmawiać, i które odbierały mi resztki sił tak, że zasypiałam w sekundzie, zmysły, których nie mogłam powstrzymać jak się rozszalały, ciało, przez które doznawało nagłych skurczów i drżeń, które, kończyły się zawsze szczękaniem zębów jak przy silnych mrozach (wiem, że to wygląda trochę jak schizofrenia, ale nie wydaje mi się, żebym była na cokolwiek chora). sam samobójczy umysł 'zmuszał' do wyskoczenia z okna czy wejścia pod rozpędzony samochód bądź sam wciągał w otchłań śmierci 'pociągowej' (:) głupio brzmi, ale nie wiem jak to nazwać) - to są ogromne siły (zwłaszcza ta pchająca do wyskoczenia z okna - naprawdę współczuję ludziom, którzy to 'mają' i wyskakują, bo to jest cos niewyobrazalnego). o ile wszystkie powyższe 'kreacje' głosu, obrazu czy te zmiany w ciele to są rzeczy, których można się naprawdę wystraszyć to te 'samobójcze akty' (nie wiem jak to nazwać) wydają się być jakimiś realnymi siłami, którym musisz się poddać bądź w jakiś sposób przeciwstawić.
sama nie wiem, ale ok. może i racja. może to tylko umysl i jakieś tam wyparte czesci mnie. nie mówię, że tak nie może tak być.
co do kart to ja ich nigdy w zyciu nie dotykalam, nawet nigdy o nich specjalnie nie myślałam – po prostu zaczelam widziec we snie (wiem, ze to glupio brzmi) jakieś dziwne symbole i jak zaczelam się interesowac co to to (byly one w jakis tam sposob meczace) to okazalo się, ze to są symbole z kart tarota np. odwrocony as kielichow etc, pozniej slyszalam jakieś 'przekazy z gory' (to brzmi chyba jeszcze gorzej :> ) z ust osób np. stojących obok mnie (tak jakby nie one mówiły, a ktoś inny) pojawila się ta osoba, która uwazam jest za to wszystko odpowiedzialna, a która idealnie weszla w cala ta narracje i pozniej już polecialo wszystko rowno (glosy, duchy i inne cuda). dlatego tez wiaze to z tymi nieszczesnymi kartami, cala ta ezoteryka, jakimiś silami natury (w lustrze, uwazam, ze widzialam śmierc-to nie żart, no ale mogę się mylić ) i ogolnie szukam wyjasnienia 'na zewnatrz'.
przepraszam, ze tak chaotycznie, ale robi mi się mętlik w głowie. w ogóle jak sobie to wszytsko przypominam to mam wrażenie, że się odrealniam jak wtedy. jakbym grała w jakimś filmie. dziwne to wszystko jest...
|
So mar 07, 2015 15:23 |
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
@ Maria Magdalena: jeśli chodzi o ten niepokój to ja wiem, że słabo, ale nauczyłam się z tym funkcjonować. teraz nie przeszkadza mi aż tak bardzo. próbowałam go jakoś 'zbić', może kiedyś jak będę miała więcej czasu to spróbuję jakichś innych metod. a może sam minie co do życia w łasce uświęcającej: to tak, tzn. nie non stop i ostatnio z większymi przerwami, ale mnie to nie pomaga bardzo. ja cenię wiarę, religię, ale mnie ona nie pomaga tak bardzo, tzn. nie jestem w stanie się na niej oprzeć całkowicie (to się nazywa chyba brak daru).
|
So mar 07, 2015 15:27 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
Oj, cieniu, mnie też się wydawało, że nie jestem na nic chory, a potem rękami i nogami broniłem się przed przyznaniem się do choroby, bo byłem słabą osobowością i takie przyznanie by mnie złamało. Natomiast z dystansu paru lat, przypominając sobie siebie samego i po jako-takim otrzaskaniu się w sieciowych pojedynkach, przyznaję bez bicia, że trafiła mnie schizofrenia. Szpital? No byłem. Strasznie się tam wynudziłem, Napoleona nie spotkałem. Prochy? No zadali. Jeden miał niemiły efekt uboczny, to odstawili. Klimaty samobójcze? A owszem, były, choć innego rodzaju niż w Twoim przypadku. Szczęśliwie ja lubię żyć.
(Trochę mi pomógł "Katar" Lema: tam bohater wiedząc, że zbliża się epizod meniętny, a nikt mu akurat nie pomoże, czyści pokój z niebezpiecznych przedmiotów i przykuwa się do kaloryfera, i jakoś daje radę - właśnie dlatego, że się zabezpieczył, póki zdrów był i normalnie myślał. Ale to na marginesie.)
|
So mar 07, 2015 16:53 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
cienczlowieka napisał(a): 'samobójcze akty' (nie wiem jak to nazwać) wydają się być jakimiś realnymi siłami, którym musisz się poddać bądź w jakiś sposób przeciwstawić. Nazywa się to myślami "natrętnymi". Najczęściej stoją w opozycji do pojęcia moralności, wierzeń, systemu moralnego i ogólnie wizji świata. Te, które dotyczą śmierci swojej lub czyjejś są dodatkowo bolesne, bo tycza się naprawdę ostatecznych rozwiązań. Różnią się od typowych myśli samobójczych głownie "kierunkiem" i chęciami. W przypadku myśli natrętnych są one niejako z "zewnątrz", powodują potworny dyskomfort i strach, jakby zamiast jednej osoby walczyły w nas dwa byty. Przybierają bardzo różne formy, mogą tyczyć się śmierci (cudzej, swojej), mogą być w umyśle danej osoby bluźniercze (przy jednoczesnej bardzo silnej wierze i przywiązaniu do religii), mogą być to złe myśli o kimś, kogo bardzo kochamy itd. Repertuar zalezny od warunków i osoby. O omamach słuchowych i wzrokowych też mogłabym pisać, ale wiem, że Ci podpadłam i pewnie nie miałabyś ochoty czytać Dwie bliskie mi osoby żyją z różnymi bardzo poważnymi zaburzeniami. Moja bliska koleżanka przebywa aktualnie w szpitalu (nie pierwszy raz), gdzie zgłosiła się sama, gdy otoczenie, wyczulone już na sygnały ostrzegawcze nawrotu choroby, potwierdziły jej podejrzenia. Tak robi - kiedy czuje, że coś się zmieniło, konsultuje się z lekarzem, bo wie, że jej problemy powodują, że nie może w 100% ufać swoim odczuciom, a musi je analizować i koniecznie konsultować z psychiatrą, gdyż może być to niebezpieczne dla niej lub otoczenia. Decyzje zawsze zależą od niej - szpital czy nie, leki czy nie itd. Niektóre epizody są stosunkowo lekkie i potrafią się same wyciszyć, ale i takich nie ignorujemy. @ErgoProxy Otóż to. 
|
So mar 07, 2015 16:55 |
|
 |
cienczlowieka
Dołączył(a): Cz lut 26, 2015 21:23 Posty: 13
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
właśnie mnie takie rzeczy jakoś specjalnie nie załamują, nawet z dystansu lat (w sensie, że ktoś mi tam powie, że o, jest pani chora na coś i trzeba się leczyć  ). ja nawet do lekarza mogę pójść, żeby mnie zdiagnozował, ale szczerze to wątpię, zeby to cos dalo... bo co? ktoś mi usg mozgu zrobi zrobi i stezenie substancji chemicznych zbada?  bylam raz u psychiatry nawet jako dziecko (tzn. rodzice mnie zabrali). pan powiedzial, ze nie może ze mna zadnego kontaktu nawiazac (nie chcialam z nim za bardzo rozmawiac, bo nic ciekawego nie mial do powiedzenia-wszystko co mowil już dawno wiedzialam), rozlozyl rece i nie podjal sie (to byla troche inne kwestia wtedy rozpatrywana) w sumie to byłoby nawet miło, żeby mi ktoś leki przepisał i najlepiej jakąś rentę  (zartuje sobie, oczywiscie ) jeśli chodzi o klimaty samobójcze to nie miewam/nigdy nie miewałam. takie coś co cię ni z tego ni z owego pcha pod samochód czy na dworcu pod pociąg ciężko jest mi nazwać klimatami czy myślami samobójczymi, bo to są bardziej jakby przebłyski. albo coś co cię pcha, żeby się jak najszybciej oddalić od kogoś kto potencjalnie może ci jakoś tam zagrażać, że sam nie wiesz kiedy się znajdujesz 3 km dalej (i to się realnie czuje, taką siłę). sama nie wiem... ja twarze w lustrze widziałam, zwłaszcza wtedy gdy umierała moja mama. i głosy w słuchawce słyszałam jak z nią rozmawiałam (jeszcze wtedy nie była chora). i duchy widziałam (ona też widziała-nie te same). I jej ducha tez widzialam. ja jestem sobie w stanie wyobrazic, ze to byly kreacje mojego umyslu (i jej umyslu tez), bo np. duchow nie ma. te glosy tez jestem w stanie sobie wyobrazic, ze to z mojej glowy (bo tak zapewne bylo), tak samo reakcje ciala (typu nagle skurcze i drgawki). zreszta jak mi się to przytrafilo, ten skurcz (taki potezny skurcz calego ciala, który mnie w pol zgialna lozku) to pomyslalam, ze mialam jakis 'wylew' czy jakas padaczke czy cos, szczekajac tymi zebami podeszlam nawet od razu do lustra, zeby zobaczyc czy nie widac czegoś na twarzy, nie wiem jakiegos paralizu miesni czy cos i wtedy twarz zobaczylam (ja to nazywam 'smierc', tak to identyfikuje, ale skad mam wiedziec w sumie co to bylo-zdjec nie mam zadnych) i raz jeszcze, to wszystko może dziwnie wygladac (i na pewno tak jest), jak jakieś epizody chorobowe, ale jak mowie: ja bardzo watpie. zreszta ja przez caly tez czas kiedy się to wydarzalo prowadzilam (i nadal prowadze) normalne życie: pracowalam, zajmowalam się domem, spotykalam się ze znajomymi, jezdzilam na wakacje etc. do FranF: ja szanuję to co piszesz i mogę sobie wyobrazić, że to jest jakoś tam relewantne do czegoś (te mysli natretne i omamy itd.) i przykro mi też z powodu twoich bliskich (naprawdę, bo choroby psychiczne są często bardzo ciezkie dla samej chorej, a pewnie jeszcze bardziej dla jej otoczenia) i na pewno się wiele ciekawego ucze z twoich postow, ale, niestety, chyba rozmawiamy o dwoch zupelnie roznych rzeczach.
|
So mar 07, 2015 18:24 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Tarot, Ezoteryka a wpływ na czyjąś psychikę
cienczlowieka napisał(a): ja nawet do lekarza mogę pójść, żeby mnie zdiagnozował, ale szczerze to wątpię, zeby to cos dalo... bo co? ktoś mi usg mozgu zrobi zrobi i stezenie substancji chemicznych zbada?  Raczej nie usg mózgu, choć podobno scenarzyści dr Housa przewidzieli taką możliwość  Substancje chemiczne to mogą być np. hormony i neuroprzekaźniki, ale bada się je raczej w klinicznych, bo to drogie:) Co to daje? Ano można np. wykluczyć pewne zmiany czy zaburzenia, albo być przygotowanym na ujawnienie się ich w przyszłości, by działać jak najszybciej. Dla komfortu danej osoby. cienczlowieka napisał(a): j bylam raz u psychiatry nawet jako dziecko (tzn. rodzice mnie zabrali). pan powiedzial, ze nie może ze mna zadnego kontaktu nawiazac (nie chcialam z nim za bardzo rozmawiac, bo nic ciekawego nie mial do powiedzenia-wszystko co mowil już dawno wiedzialam), rozlozyl rece i nie podjal sie (to byla troche inne kwestia wtedy rozpatrywana) To znaczy, że paradoksalnie dobry psychiatra był - nie ryzykował błędnej oceny sytuacji, skoro od małej pacjentki nie mógł wydobyć jej wersji. Wersję rodziców był zobowiązany z Tobą przewałkować i skoro się nie udało, nie podejmował się niczego innego. cienczlowieka napisał(a): jeśli chodzi o klimaty samobójcze to nie miewam/nigdy nie miewałam. takie coś co cię ni z tego ni z owego pcha pod samochód czy na dworcu pod pociąg ciężko jest mi nazwać klimatami czy myślami samobójczymi, bo to są bardziej jakby przebłyski. albo coś co cię pcha, żeby się jak najszybciej oddalić od kogoś kto potencjalnie może ci jakoś tam zagrażać, że sam nie wiesz kiedy się znajdujesz 3 km dalej (i to się realnie czuje, taką siłę). sama nie wiem... Dlatego napisałam, że od myśli samobójczych się różnią, ale czasem używa się tego słowa, bo wiążą się z potencjalnym samobójstwem. Spektrum bardzo szerokie, od nagłego impulsu, by np. skoczyć pod najblizszy pociąg, skoczyć z balkonu, natychmiast wyjść z pomieszczenia itd. Po prostu czujesz, że musisz coś zrobić, ale jednocześnie zdajesz sobie sprawę, że to nie jest decyzja, którą podjęłaś sama, jak np. zrobię sobie kanapkę. Co bardziej zabawniejsze, czasem robi się irracjonalnie i np. ten impuls do skoczenia z balkonu zupełnie nie zakłada ewentualnej śmierci, a np. pojawia się przeświadczenie, że miękko wylądujesz, choć rozum krzyczy "no przecież chyba w formie miazgi itd.". Tysiąc możliwości, tysiące wersji, tysiące czynności. Wspólne tym wszystkim sytuacjom są odczucia. Wiem, bo sama myśli tego typu doświadczyłam przy okazji mojego epizodu ciężkiej depresji, ale podczas leczenia. U mnie akurat to był pewien skutek uboczny pewnych rzeczy. Stąd naprawdę Twoje doświadczenia nie tylko nie są unikalne, ale co najmniej raz podzieliła je naprawdę masa ludzi. Różnica jest jednak taka, że jest odsetek ludzi u których jest to sygnał alarmowy o zaburzeniach. Co trzeba zweryfikować. cienczlowieka napisał(a): ja twarze w lustrze widziałam, zwłaszcza wtedy gdy umierała moja mama. i głosy w słuchawce słyszałam jak z nią rozmawiałam (jeszcze wtedy nie była chora). i duchy widziałam (ona też widziała-nie te same). I jej ducha tez widzialam. ja jestem sobie w stanie wyobrazic, ze to byly kreacje mojego umyslu (i jej umyslu tez), bo np. duchow nie ma. te glosy tez jestem w stanie sobie wyobrazic, ze to z mojej glowy (bo tak zapewne bylo), tak samo reakcje ciala (typu nagle skurcze i drgawki). zreszta jak mi się to przytrafilo, ten skurcz (taki potezny skurcz calego ciala, który mnie w pol zgialna lozku) to pomyslalam, ze mialam jakis 'wylew' czy jakas padaczke czy cos, szczekajac tymi zebami podeszlam nawet od razu do lustra, zeby zobaczyc czy nie widac czegoś na twarzy, nie wiem jakiegos paralizu miesni czy cos i wtedy twarz zobaczylam (ja to nazywam '(censored)', tak to identyfikuje, ale skad mam wiedziec w sumie co to bylo-zdjec nie mam zadnych) Tu nie do końca chodzi o to, co to było, albo co czułaś, bo a)to Twoja sprawa, b)to jest forum i trudno czasem coś komuś wyjaśnić na żywo, a co dopiero w sieci. Te szczegóły są tu nieistotne, ale nie dlatego, że Twoje odczucia są nieistotne, czy olewam Twoją osobę, ale dlatego, że my nie lekarze i nawet jeśli tu jest osoba, która miała podobne doświadczenia, może odczuwać i opisać inaczej, a wtedy Wam wyjdzie, że jednak "ale ja mialam inaczej". Spróbuję inaczej - gdybyś np. regularnie zaczęła wymiotować, albo zaczęłyby Ci wypadać włosy, albo miałabyś silną gorączkę, bóle mięśni itd. - poszłabyś z tym do lekarza? Chodzimy do rodzinnego, jak mamy jakoś zmieniony pieprzyk - do dermatologa, my kobiety do gina choćby na kontrolę itd. Psychiatra też jest lekarzem medycyny i nie widzę powodu, dla którego nie można by sie do niego zgłosić na wizytę upewniającą. Tak jak dermatolog może powiedzieć "nic z tym pieprzykiem się nie dzieje", tak samo ginegolog "jest ok, cytologia też nie niepokoi", tak psychiatra "spokojnie, proszę się wystrzegaś stresu, ewentualnie psychoterapia, gdyby się powtórzyło, proszę się zgłosić". cienczlowieka napisał(a): i raz jeszcze, to wszystko może dziwnie wygladac (i na pewno tak jest), jak jakieś epizody chorobowe, ale jak mowie: ja bardzo watpie. zreszta ja przez caly tez czas kiedy się to wydarzalo prowadzilam (i nadal prowadze) normalne życie: pracowalam, zajmowalam się domem, spotykalam się ze znajomymi, jezdzilam na wakacje etc. I?  Naprawdę myślisz, że osoby z jakimiś problemami, zaburzeniami (epizodycznymi czy nawracającymi) nie prowadzą swojego życia, nie pracują, nie mają wakacji? cienczlowieka napisał(a): do FranF: ja szanuję to co piszesz i mogę sobie wyobrazić, że to jest jakoś tam relewantne do czegoś (te mysli natretne i omamy itd.) i przykro mi też z powodu twoich bliskich (naprawdę, bo choroby psychiczne są często bardzo ciezkie dla samej chorej, a pewnie jeszcze bardziej dla jej otoczenia) i na pewno się wiele ciekawego ucze z twoich postow, ale, niestety, chyba rozmawiamy o dwoch zupelnie roznych rzeczach. To miło i bardzo się cieszę, jak również miło mi, że jesteś empatyczna względem bliskich mi osób. Jednak to, co piszesz martwi mnie w bardzo przyziemnym kontekście. Chyba faktycznie o dwóch różnych, bo mam wrażenie, że nie dopuszczasz do siebie myśli, że ktoś absolutnie zdrowy, z kupą przyjaciół, życiem, pracą itd. nie może mieć jednocześnie jakiś dziwnych objawów ze strony swojego mózgu i w kilku przypadkach na dziesięć mogą sygnalizować powoli ujawniającą się CHOROBĘ. U ludzi czasami pokutuje jakieś takie przekonanie, że jak alkoholik, to żul spod budki, a jak komuś dopomaga psychiatra to jest "chory psychicznie" i nie prowadzi zycia, tudzież "bardzo nieszczęśliwa osoba". Nic bardziej mylnego. Brad Pitt np. nie rozpoznaje twarzy jako całości - musi zapamiętywać ludzi po szczegółach jak np. pieprzyk przy ustach. Cały świat podziwia piękno twarzy Angeliny Jolie, a mózg jej męża nie jest w stanie tego obrazu połączyć w jedno, może skupić się tylko na jednym małym elemencie na raz - nos, usta, oko. Facet jest zdolny, bogaty, ma niezłe życie, zostawi po sobie niezły dorobek artystyczny, a jednocześnie jego mózg nie działa jak powinien. Taki przykład z brzegu, bo mogłabym godzinami  To raz. Dwa - ja Ci nawet nie sugeruję, że mogłabyś być chora na schizofrenię, mieć jakieś zaburzenia itd.. Podpowiadam tylko, że takie objawy w takim zestawie czasem u schizofreników występują. A czasem nie. Czasem razem, czasem osobno. Intensywny stres, którego doświadczamy może w znaczny sposób dosłownie zmienić nasz mózg (w sensie fizycznie widać podczas badań zmiany w konkretnych miejscach). Żonglowanie przez trzy miesiące pozwala uzyskać zmiany w mózgu widoczne "prawie gołym okiem" (no bo przez sprzęt). Mózg to delikatna materia i w ciągu naszego życia się zmienia nieustannie. Ból wątroby czasem może wskazywać na jej marskość, ale jednak częściej na to, że obiad nie był zbyt zdrowy dla wątroby... I nazywa się to bólem wątroby, a nie "czymś relewantnym to tego". Omam to też konkretna nazwa. Ja mam czasem np. wzrokowe, jak każdy człowiek wynikające z niewyspania, tzn. po dwóch nieprzespanych nocach wydaje mi się, że coś widzę kątem oka, jakiś błysk jakaś postać, a tam nic nie ma. Ale to wystarczy się wyspać. Nazywam to zajączkami (tak jak moja córka) i są wynikiem fizjologicznego przemęczenia i niewypoczętego mózgu. W moim zawodzie niestety częste. I spoko, rób jak chcesz. To co dla mnie jest trudne do zrozumienia, to fakt, że jakbyś np. zaczęła dziwnie widzieć (np. jak przez jakiś filtr, czy jakieś plamki) to pewnie pomyślałabyś o okuliście, bo przecież oczy masz jedne. Ale już o słyszeniu głosów w słuchawce piszesz i myślisz zupełnie inaczej. Odpowiedzialny człowiek, który widzi coś, co jego umysł identyfikuje jako "ducha", udaje się na konsultacje medyczne, żeby WYKLUCZYĆ poważne zmiany. Wierzyć w tego ducha mu to nie przeszkadza, wolna amerykanka  Tak samo jak np. kobieta, która przestaje miesiączkować - może po prostu takie fizjologiczne coś i samo przejdzie, może ciąża, może menopauza, a może krytyczny stan organizmu, kiedy funkcje rozrodcze są wstrzymywane. Piszesz o całkiem niepokojących OBJAWACH, które warto zgłosić lekarzowi. To lekarz ma kompetencje ku temu, by wykluczyć choroby i zaburzenia. Są ludzie zdrowi, którzy czują się chorzy, są chorzy co czują się zdrowi. Są ludzie, którzy na stres (różnie pojmowany) reagują bardzo fizjologicznymi objawami, z chwilowymi zmianami w działaniu mózgu włącznie. Lepiej dać zweryfikować swoją sytuację zdrowotną lekarzowi i dowiedzieć się, że wszystko jest ok, a jesli coś było, to pewnie ostra reakcja na stres czy coś, niżby się objawy (zwłaszcza takie jakie opisujesz) miały ponowić, ale już w ostrej formie. Pogadaj z ErgoProxy, głowę dam, że jego schizofrenia nie pojawiła się w sekundę i nie była od razu zespołem ostrych objawów. nie musiała być też "książkowa" itd. Jest pewnie masę ludzi, którzy jakieś objawy ErgoProxy sami podzielali, razem, albo osobno, ale oni epizodu takiego jak Ergo nie przeżyli, a nawet są zdrowi. Choroba jak choroba, życie jak życie. Podsumowując - nawala Cię jajnik i jedziesz na przeciwbólowych, zapisujesz się do ginekologa. Słyszysz czy widzisz dziwne rzeczy - zapisujesz się do psychiatry. A dalej się zobaczy. Druga sprawa, że nikt Cię w kajdany nie zakuje i w każdym momencie możesz zrezygnować. Nawet w czasie wizyty możesz wstać i wyjść i uznać, że jej nie było, wrócisz do punktu wyjścia. A jak nie, to nie. W takim przypadku trzymam kciuki, by Twoja intuicja co do swojego stanu zdrowia okazała się trafna. Powodzenia w życiu i na przyszłość:)
|
So mar 07, 2015 19:48 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|