
Re: Brak przyjaciół, samotność
Zastanowilam się nad twoim problemem, Trzcinko .., i czuję, że również i mi nie jest on obcy. Chociaż może nieco inaczej rozumiem samotność. Nie oznacza ona dla mnie faktu bycia samą, czyli braku ciągłego otoczenia ludźmi, ale raczej braku istnienia dla mnie - gdzieś tam - ludzi, z którymi mogę wejść w głębszy kontakt, a w nim we wspólne poszukiwanie i odkrywanie prawdy istnienia, w zbliżanie się Boga ..
Bo samotność powstaje we mnie przede wszystkim "pod powierzchnią" i istnieje nawet wtedy, gdy wokół mnie, na powierzchni, roi się od kontaktujących się ze mną ludzi. I odwrotnie, gdy jestem sama, ale przy tym (tylko) wiem, że mogę mieć dostęp do ludzi, ktorzy są gotowi zanurzyć się wspólnie ze mną "pod powierzchnię", nie czuję się samotna, bo mam z nimi tą nieustanną, głębszą więź .. nawet na odległość.
Pzdrawiam serdecznie.
