Narzucanie władzy przez państwo? Prawo do secesji?
Spotkałem się z interesującą opinią, osoby duchownej.
Otóż, według tego księdza, władzę można egzekwować jedynie wobec osoby, która się na tą władzę zgadza (wyjątek – więźniowie, bo samoobrona). Rozmaite „części” mogą łączyć się w większą „całość” tylko na zasadzie pełnej dobrowolności, i tylko na zasadzie pełnej dobrowolności mogą tą „całością” pozostawać.
Zatem, państwo nie ma prawa nie tylko siłą zagarniać nowych terenów drogą podboju (to oczywiste), ale nawet wymuszać zachowania całości swoich granic. Jeśli jakiś region chce się ogłosić secesję, to ma do tego prawo i
pod rygorem grzechu nie można próbować na siłę go zatrzymać.
Tak więc:
- Gdyby obecnie Śląsk się zdeklarował, że chce się odłączyć, to ma się móc odłączyć;
- Gdyby każde województwo Polski chciało ogłosić secesję, to Polska ma zostać podzielona na 16 niepodległych krajów;
- Baskowie i Szkoci powinny byli otrzymać prawo do utworzenia własnego, niepodległego państwa;
- Prowadzenie wojny secesyjnej przez stany Północy było grzeszne, nie mieli oni prawa na siłę zatrzymywać stanów Południa;
- Grzeszne były również próby narzucenia przez I Rzeczpospolitą władzy Kozakom, należało pozwolić im na samowładztwo jeśli tego chcieli i ograniczyć się wyłącznie do obrony przed ich najazdami; przy czym narzucenie im zwierzchnictwa władzy centralnej kraju nie należy już do samoobrony;
- Zjednoczenie Polski po okresie rozbicia dzielnicowego miało prawo się odbyć wyłącznie na drodze dobrowolnego porozumienia władyków; jeśliby się to okazało niemożliwe, to trudno: należało pozwolić Polsce się całkowicie rozpaść i podzielić pomiędzy kraje sąsiednie, bo dla zbawienia człowieka nie ma znaczenia, czy żyje w takim kraju, czy w innym.
- Itp, itd.
Ksiądz ów cytował sobór bodajże w Konstancji (mogłem coś pokręcić), który stanowił, że każdy naród ma prawo do (własnego kraju? samodzielności? samostanowienia? Znowu nie pamiętam dokładnie). Poza tym:
Jeśli władza odwołuje się do porządku ustanowionego przez Boga, to jakakolwiek "forma ustroju politycznego i wybór władz pozostawione są wolnej woli obywateli" ²¹.
Różne ustroje polityczne są moralnie dopuszczalne pod warunkiem, że dążą do uprawnionego dobra wspólnoty, która te ustroje przyjmuje.
Ustroje, których natura jest sprzeczna z prawem naturalnym, porządkiem publicznym i podstawowymi prawami osób, nie mogą urzeczywistniać dobra wspólnego narodów, którym zostały narzucone.
²¹ Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 74.
Uczciwie przyznaję, że dla mnie tak radykalne postawienie sprawy wydaje się być trochę dziwne. Oczywiście zgadzam się, że podbój jest niesłuszny. Ale co by było, gdyby ogłosić, że każdy skrawek ziemi ma prawo się odłączyć jeśli chce, to nie wiem, czy jakikolwiek kraj by się ostał.
Wydaje mi się, że jeśli mówimy o państwach, to w każdym (niemal?) państwie tendencje odśrodkowe przeważyłyby nad dośrodkowymi, jeśliby te ostatnie nie były poparte obecnością wojska i policji.
Szczególnie dziwny wydaje mi się być przykład Kozaków. Był to (chyba?) klasyczny przykład rebelii bandyckiej,
trochę tak jak FARC w Kolumbii. Czy należy dawać niepodległość każdej grupie przestępczej, jeśli jej zażąda? Ciekawe było to, że ten sam ksiądz uważał, że z FARC można już walczyć, a to dlatego, że mafia sama niewoli i gnębi ludzi, i tych ludzi, którym mafia odebrała wolność, trzeba uratować.
Czy uważacie, że każde państwo ma obowiązek pozwolić na secesję każdemu, kto ma takie widzimisię? Czy może jednak fakt bycia częścią jakiegoś kraju nakłada obowiązek niewystępowania przeciw temu krajowi, a władza centralna ma prawo egzekwować lojalność od swoich obywateli? Dla prostoty może załóżmy, że owa władza centralna nie jest jakoś występna czy zbrodnicza (a więc, prawo do secesji nie wynika z prawa do samoobrony).