Witam, mam pewien problem ze zrozumieniem faktu że zostaślimy stwgorzeni na obraz i poobieństwo. Czy z tego wynika że będziemy żyć wiecznie jak "ludzie" pod znaną nam postacią?

Wydaje mi się że jeżeli wytrwamy w wierze i nadziei w Bogu i Jego miłości i miłosierdziu, tak naprawdę te rozważania schodzą na dalszy plan.

[edytowano 1x...ort. M.]

Tak - po zmartwychwstaniu ciał będziemy żyć wiecznie pod znaną nam postacią.

Już nigdy nie zapłacze na pogrzebie bo choć nie jestem już katolikiem to jeszcze wierzę.

Mógłbyś bardziej rozwinąć - pod jaką postacią?

Cztery przymioty uwielbionych ciał po zmartwychwstaniu

Pierwszy przymiot - niecierpiętliwość - uchroni chwalebne ciało przez całą wieczność nie tylko od wszelkiego zepsucia, lecz zgoła od wszelkiej najmniejszej dolegliwości. To Jan w uniesieniu mówi: "Śmierci już nie będzie, bo dawne rzeczy przeminęły" (Ap 21,4).

Drugi przymiot - przenikliwość - udzieli chwalebnemu ciału mocy przenikania wszelkich ciał tak, jak promień słońca przenika szkło, którego jednak nie przecina ani nie uszkadza.

Trzeci przymiot - zwinność, ruchliwość - obdarzy chwalebne ciało zdolnością bardzo szybkiego poruszania się na wszystkie strony. Izajasz to przepowiedział w słowach: "którzy mają nadzieję w Panu, odmienią siłę, wezmą pióra jako orły; polecą, a nie utrudzą się" (Iz 40,31).

Czwarty przymiot - jasność - uczyni chwalebne ciało jaśniejszym od wszelkiego światła. "Błogosławieni w niebie”, przewidział to prorok Daniel, „świecić będą jak światłość sklepienia, [...] jak gwiazdy na wieki wieczne" (Dn 12,3).

No może nie traktujmy tego wszystkiego aż tak dosłownie. Na pewno będziemy mieli takie ciała, jakie mamy teraz, ale bez chorób, cierpień i starości.

Na pewno takie jak teraz, bez chorób cierpień i starości – to można taktować dosłownie. Te pióra, loty, świecenie, przenikliwość ciała to jakaś lipa? Może jednak nie, może Bóg jest w nas a my w nim, może ta przenikliwość właśnie to oznacza. Staniemy się wszechświatem, w innej formie się odrodzimy? Czy może nie traktujmy tego poważnie, bo to trąci jakimś buddyzmem?