Słowo, które dostałam... - rozważania
Autor |
Wiadomość |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: Zbawienie mego oblicza i mojego Boga.
Jak trudno znieść czasem siebie. Jak trudno pogodzić się z własną niedoskonałością, niemożnością. Jak łatwo zgorszyć się sobą. I jak łatwo zapomnieć o tym, czym jest Ofiarowanie i Przemienienie. Przynosimy chleb - który staje się Ciałem. Siebie - byśmy zostali przemienieni...
Nie sposób przemienić się samemu. Ufaj Bogu...
Ból i radość jednocześnie...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
So paź 30, 2004 9:12 |
|
|
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: "Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu". Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: "Do grzesznika poszedł w gościnę".
Pamiętam...
Spowiedź po 9 latach przerwy, tylko(?) dlatego, że ksiądz z którym rozmawiałam źle zrozumiał moją intencję. A może dobrze? Może wiedział, że uciekam, choć chcę? Ile by to jeszcze trwało, gdyby nie tamta "pomyłka"? Tamto "muszę", skoro się umówiłam, że przyjdę? I dokąd by mnie doprowadziło? Może nie warto pytać
I śmiertelne zdumienie, że jednak mi przebaczono tyle zła... Do grzesznika poszedł w gościnę...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N paź 31, 2004 9:10 |
|
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Cytuj: Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał.
Święty gniew... Jezus dba o porządek świątyni i przez to wydarzenie także mnie do tego wzywa...
Przecież to ja jestem świątynią, w której ma mieszkać Duch Święty. Ale On nie może mieszkać tam, gdzie jest bałagan, chaos... Trzeba zrobić Mu miejsce... Ja jestem świątynią...
Tyle w moim sercu przekupniów, upartych osłów, bankierów... Tyle myślenia o sobie, zamartwiania się o swoją przyszłość, niepokoju, strachu...
Postaram się dzisiaj szczególnie o warunki do porządnej modlitwy wieczornej. Panie, dopomóż mi w wypełnienu tego postanowienia.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
N paź 31, 2004 16:55 |
|
|
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła i niech Cię błogosławią Twoi święci. Niech mówią o chwale Twojego królestwa i niech głoszą Twoją potęgę.
A to z dzisiejszego psalmu Gdzieś mi ostatnio zniknęła radość i został ciężar. Więc chcę wielbić Boga za to, że mi ją przywrócił
Bo "jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty nie powołał do bytu? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał?"
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N paź 31, 2004 17:05 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy.
Nie otrzymaliśmy ducha niewolników by znowu żyć w bojaźni. Sam Duch Chrystusa wspiera Swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Boga. A jeżeli dziećmi to i dziedzicami współdziedzicami Chrystusa, dziedzicami Boga.
Zdanie i pieśń, o których chyba najczęściej zapominam
Dzięki, Boże, że zawsze mi to powtarzasz
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn lis 01, 2004 7:14 |
|
|
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.
Nic nie mam - oddaję Ci wszystko, co mi jeszcze zostało - siebie samego...
Bóg nie jest kolekcjonerem żyć ludzkich oddanych w ofierze.
Jezus nie oddaje się Ojcu tak, jak się oddaje coś komuś - w prezencie, jako element traksakcji handlowej, wymiany dóbr. Na własność - do postawienia na półkę, do zabawy. To nie jest sprzedanie się, jako niewolnika. Bardziej chyba tak, jak się oddaje komuś pod opiekę własne dziecko. Z zaufaniem. Oddając - ale nie tracąc.
To nie jest tak, że z tymi słowami przestaje się "mieć siebie". Raczej odzyskuje.To oddane w opiekę dziecko jest szczęśliwe i bezpieczne. I w pełni może być sobą.
Dziecko - ja...
Wolę głodować na ulicy? W strachu? Dla "wolności" - tracąc kolejne szanse? Również na swój rozwój? Na swoją przyszłość? Swoje szczęście?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt lis 02, 2004 7:41 |
|
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Cytuj: Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się przemienił...
Moja modlitwa nie jest potrzebna Panu Bogu. Nie zwiększy to Jego chwały, jest On samowystarczalny...
Modlitwa jest mi potrzebna do przemiany... i to nie tylko swej twarzy, ale całego życia - wyborów, decyzji, czynów...
Modlitwa jest mi niezbędna po to, by stale być z Nim w kontakcie. Dobrze wiem, że gdy tylko modlitwę zaniedbam, mój kontakt z Jezusem słabnie, staje się nijaki, a z czasem także moje życie staje się nijakie...
Jeśli chcę się zmieniać, muszę się modlić. Jeśli chcę się modlić, muszę się zmienić...
Modlitwa ma mnie przemieniać...
W jednej sytuacji zachowam spokój wobec brata prosząc Boga o pomoc.
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Wt lis 02, 2004 11:22 |
|
|
saxon
Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00 Posty: 5103
|
Przypominam, że temat ten jest miejscem dzielenia się własnymi refleksjami o Słowie Bożym, a nie dyskusji czy komentowania wypowiedzi innych. Wobec powyższego post Teofila Jana został wykasowany.
|
Wt lis 02, 2004 14:36 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: "Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć".
Nieść swój krzyż.
Krzyż przeszłości, która boli. Krzyż minionych ran - zadanych przez innych i co gorsza - samemu sobie. Krzyż krzywd wyrządzonych komuś. Krzyż swojego - i czyjegoś nieprzebaczenia. Krzyż własnej słabości, krzyż goryczy, upokorzenia i wstydu. Krzyż samotności. Krzyż bólu. Choroby. Bezsilności. Krzyż obaw przed przyszłością. Krzyż bezsensu.
Krzyż, na który świat pokazuje lekarstwo - i taki, o którym mówi: nie do zniesienia.
Który najtrudniejszy? Czy ten, bo świat mnie skopał? Czy ten, bo ja skopałam wszystko wokół? Czy ten, że nie umiem przebaczyć, czy ten że mnie ktoś przebaczyć nie potrafi? Czy może - nie ma już kto?
Kto nie nosi swojego krzyża... ten nie może być moim uczniem.
Pod krzyżem można upaść, jeśli się go niesie samemu.
Ale może warto - jak powiedziała pewna buddystka - zanim upadnę - uklęknąć? Uklęknąć - by wstać?
By znów dostrzec, że Ktoś od tysięcy lat niesie z nami ten krzyż. Krzyż naszego i cudzego grzechu. By Jego prosić o pomoc i siłę.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr lis 03, 2004 7:53 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Mt 12:43-45 43. Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. 44. Wtedy mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem; a przyszedłszy zastaje go nie zajętym, wymiecionym i przyozdobionym. 45. Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni.......... (BT)
Demony ......wracja z wieksza moca....a wracaja prawie ZAWSZE.....
|
Śr lis 03, 2004 9:08 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Cytuj: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: "Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć".
dlaczego? dlaczego po słowach o niesieniu krzyza, jako warunku bycia uczniem Jezusa, mówi On o rozsądku? o tym, by usiąść przed podjęciem decyzji i zastanowić sie...
zastanowić sie, czy bede umiała być Jego uczniem... nie rzucać sie na oslep w chrześcijaństwo pod wpływem uczuć, pod wpływem pielgrzymki, radości wspólnego śpiewania róznych religijnych piosenek, z powodu wspaniałego duszpasterza czy cudownych przeżyc, pełnych spokoju i radości....
bycie Jego uczniem to niesienie krzyża.... nic mniej, nic więcej...
ja czasem niose siatki z zakupami - przez analogie moge powiedzieć, ze niesienie krzyza to niewygoda, to nawet nie tyle jakies niesamowite ciężary [choc to czasem tez] ale po prostu narastająca irytacja, zmęczenie, złość, na wszystkich - i na Boga....
jak mam nieść ten krzyz, by być Jego uczniem? mam wcześniej usiąść [uklęknąć] i spokojnie się zastanowić - nad sobą, nad dniem, nad ludźmi, ktorych spotkam.... by wieczorem, po skończeniu dnia móc stwierdzić, że zdołałam dokończyć budowanie ....
|
Śr lis 03, 2004 9:16 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę.
Zysk. Ten materialny, najprostszy - i niematerialny. Zysk - dobre samopoczucie, zysk - pewność, że "nie jest tak źle", zysk - jednak potrafię, zysk...
Słowa "nie jestem godzien" to podobno niszczenie człowieka. Bo człowiek musi być "święty". Podniesiony do godności Boga.
I tę swoją fałszywą godność mam uznać za stratę.
Tylko... z wielu drobniejszych rzeczy zrezygnować nie umiem...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz lis 04, 2004 7:28 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem zagłada, ich bogiem brzuch, a chwała w tym, czego winni się wstydzić.
Teraz mówię z płaczem...
O tych, co postępują jak wrogowie Krzyża. Może nawet o - swoich wrogach? Mówię z płaczem, nie gniewem, nienawiścią, złością. Mówię prawdę - ciężką prawdę - ale ze łzami...
Jak mało jest we mnie tych łez - z powodu kogoś...
I czy - nie nad sobą powinnam płakać?
I jeszcze dzisiejszy psalm - w parafrazie:
Radość, gdy mi powiedziano: pójdźmy do domu Pana Już stoją nasz stopy w Twych bramach Miasto Święte
Radość powrotu do domu. Czasem trzeba czasu, by odważyć się znów wejść - ale to nie dom ucieka, zamyka się, to my. Rozpacz, wstyd, ból. Dom czeka otwarty...
Wiec może - nie warto płakać? Tylko wstać i wrócić?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pt lis 05, 2004 7:43 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?
Ile razy myślałam - myślę - że to coś wielkiego - i że ja bym nigdy... Że owszem - nie jest idealnie - ale przecież "nie aż tak"? Czy trzeba mi aż katastrofy, by sobie przypomnieć, jak bardzo to "nigdy" jest względne? I jak bardzo łatwo się zapomina?
A może po prostu trzeba pamiętać o drobiazgach? Skoro nie wolno dzielić dobra i zła na drobne i duże? Skoro najdrobniejsze jest wielkie, jak kubek wody - podany spragnionemu?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
So lis 06, 2004 5:35 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego
Trudno patrzeć na ból. Jeszcze trudniej. gdy ktoś bliski sam się wkopuje, gdy każdy krok jest krokiem głębiej, chociaż jest droga w górę. Gdy nie umiem jej pokazać. Gdy mogę tylko bezradnie patrzeć i trwać.
I gdy nie daje się powiedzieć: to mnie nie obchodzi. Bo obchodzi. I za każdym razem próbujesz znaleźć drogę - słowa - gest...
Bo nie może się zaprzeć siebie samego...
Mnie łatwiej, Boże - ja nie wiem. Ja mogę się tylko niepokoić - ale i mieć nadzieję. Ty wiesz. A jednak ciągle próbujesz - szukasz. Gdy ja włażę w kolejne doły. Dajesz słowa, gesty, zdarzenia, ludzi...
Ile razy powtarzałam "poszukaj pomocy"? W takiej czy innej wersji?
I ile razy sama od prawdziwej pomocy uciekam?
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
So lis 06, 2004 15:26 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|