duszpasterstwo związków niesakramentalnych
Autor |
Wiadomość |
puella_a
Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 17:54 Posty: 4
|
 duszpasterstwo związków niesakramentalnych
Co sądzicie o duszpasterstwie osób, które żyją w konkubinatach, albo w tzw. wolnych związkach?
czy Kościół katolicki powinien przgarniać ich do Kościoła?
Czy rozwodnikom powinno się pozwolić na przyjmowanie Komunii świętej?
|
Pt maja 06, 2005 20:22 |
|
|
|
 |
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
jesli chodzi o duszpasterstwo malzenstw niesakramentalnych, to uwazam, ze takowa instytucja jest potrzebna, nie mozna ich odrzucac, ale pomoc. jednak co do przyjmowania komunii to nie bede sie wypowiadac, bo nie wem jak to wyglada dokladnie w praktyce ... natomiast jesli chodzi o osoby zyjace w zwiazkach nieskaramentalnych (mam tu na mysli konkretnie osoby ktore po rozwodzie zawarly nalzenstwa nieskaramentalne), ze potrzebuja one tak samo wsparcia jak i inni
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Pt maja 06, 2005 20:37 |
|
 |
angua
Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25 Posty: 7301
|
Duszpasterswa niesakramentalnych to chyba jedne z najbardziej potrzebnych w dzisiejszym Kościele. Ludzie, którym naprawdę potrzebna jest pomoc i wsparcie. Ludzie w sytuacji właściwie nie do rozwiązania... Ludzie odrzucani, nie mogący znaleźć swojego miejsca w Kościele.
Co do komunii - wydaje mi się, że rozwodnikom jest udzielana. O ile oczywiście nie żyją w grzechu, czyli nowym związku... A część par z takich duszpasterst decyduje się na zerwanie z grzechem. W tym wypadku sugeruje się im, aby zmienili kościół. Ludzie z ich parafii o związku wiedzą, o przerwaniu współżycia nie i gdyby zaczęli przyjmować komunię dochodziłoby do zgorszenia czy nawet stwierdzeń typu "skoro oni grzeszą i przyjmują, to ja też mogę".
_________________ Czuwaj i módl się bezustannie, a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie. Nie ma piękniejszego zadania, które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia, niż kontemplacja. P. M. Delfieux
|
So maja 07, 2005 0:45 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
a propos tego tematu:
http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy ... 90696.html
Najciekawsze jest jednak na koncu  :
"Przed wysłaniem autoryzowanego już wywiadu do drukarni, tydzień po śmierci Papieża, ksiądz przysłał maila: "Nie mam dobrych wiadomości. Ten wywiad zaczął w Kościele żyć własnym życiem. Życzliwi ludzie powiedzieli mi, że mogę mieć poważne nieprzyjemności. Na przykład wysłanie na głęboką wieś albo za granicę. Wtedy zaboli najbardziej, bo będę musiał zostawić ludzi, którymi się opiekuję. Sorry, nie mogę tego podpisać własnym nazwiskiem. Oni są dla mnie ważniejsi"."
|
So maja 07, 2005 14:23 |
|
 |
puella
Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 16:46 Posty: 738
|
Witaj puella_a na naszym Forum :bukiet:
Też jestem puella – tylko bez ogonka i „a”, bardzo się cieszę, że jesteś, dotąd byłam jedynaczką, także w realnym świecie  a przecież zawsze chciałam mieć siostrę
Widzę, że jesteś odważna i poważna a Twój pierwszy post – być może rozpocznie tutaj dyskusje na bardzo ciekawy i trudny temat.....
Jak wynika z tekstu zamieszczonego w dodatku do dzisiejszej Gazety Woborczej – temat jest trudny dla samych zainteresowanych i dla całego Kościoła.
Czytałam cały tekst – nie wiem „CO SADZĘ”, wokół mnie znajdują się ludzie żyjący w takich związkach, ale nie nazywają ich niesakramentalnymi i raczej nie cierpią z powodu odrzucenia....
Wiem tylko, że chrześcijanie powinni kochać wszystkich ludzi,
że każda religia ma swoje przykazania i przepisy,
że wybierając jakąś drogę należy powaznie ją traktować a nie "Panu Bogu świeczkę..."
Poza tym - Kościół w Polsce o ile wiem, nie dopuszcza możliwości komunii dla takich ludzi ?
|
So maja 07, 2005 17:33 |
|
|
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Głowy nie dam, ale duszpasterstwo niesakramentalnych związków chyba jest gdzieś w Gdańsku... U dominikanów  Dokładnie nie wiem.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
So maja 07, 2005 19:25 |
|
 |
puella_a
Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 17:54 Posty: 4
|
Dziękuję za zainterseowanie.
Szczerze mówiąc nie myślałam, że cokolwiek mi ktoś odpisze  )
Puello  dziękuję za powitanie
|
N maja 08, 2005 14:29 |
|
 |
puella_a
Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 17:54 Posty: 4
|
Temat ważny i dlatego dziękuję za poważne odpowiedzi.
Przyznaję, że chciałam sprawdzić jaka jest wiedza o tym duszpasterstwie i w ogóle problemie wśród katolików.
Potrzebuję tego do swojej pracy mgr.
Miło mi, że jednak jako lud-wierni mamy cokolwiek świadomość tego o czym mówi nauka Kościoła.
Moze dziwnie zabrzmiało, ale miało być szczerze.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie 
|
N maja 08, 2005 14:37 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Znam trochę problematykę "związków niesakramentalnych" i wiem o tym, że są to osoby niejednokrotnie w bardzo trudnym połozeniu.
Sprawa wydaje się oczywista w przypadku, gdy obydwoje ze Współmałżonków znadą sobie "nową miłość" i rozejdą się (ze szkodą dla dzieci najczęściej )  .
Gorzej, gdy zasadniczo zawini jedna osoba - szczególnie kobieta - pozostawiając drugą stronę samotną.
Piszę że "szczególnie kobieta" nie bez powodu.
Rzecz w tym , że w wyniku rozpadu związku małżeńskiego kobieta zazwyczaj ma swój zasadniczy cel w życiu jakim jest opieka nad dzieckiem.
Gorzej z mężczyzną - który pozostaje sam, bez celu w życiu ...
Na pewno jakąś namiastką może być realizowanie się mężczyzny w pracy zawodowej.
Jednak - nie zawsze i nie dla każdego
Skutki - bardzo często to pijaństwo/alkoholizm i brak poczucia możliwości "samorealizacji"
|
Pn maja 09, 2005 0:17 |
|
 |
puella_a
Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 17:54 Posty: 4
|
ddv163
rzeczywiście z tego co piszesz wynika, iż znasz tą problematykę,
jednakże trudno mi się zgodzić z takim uogólnianiem, że gorzej ma mężczyzna gdy odejdzie od niego żona.
To że żonie zostają niejednokrotnie dzieci, gdy mąż ją opuści, nie oznacza wcale, ze ona ma lżej. Może nawet ciężej - nie dość, że załamuje się odejściem męża, porzuceniem, czy nawet zdradą, to jeszcze musi zadbać o dzieci...
hmmm... czy to nie jest tak, że mężczyźni piją, a kobiety popadają w depresję? (co nie wyklucza, że i jedni i drudzy mogą popaść w depresję, albo jakiś nałóg)
Brak poczucia samorealizacji? a może dla porzuconej kobiety tą realizacją siebie była rodzina? (z mężem oczywiście)
Bałabym się takich rozgraniczeń, kto jest bardziej poszkodowany.
Pozostałabym jedynie przy takim, że bardziej cierpi strona porzucona.
Pozdrawiam Cię serdecznie
|
Pn maja 09, 2005 0:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Rzeczywiście, Puell_o, masz rację - trudno coś uogólniać. Każdy 'przypadek" (przepraszam za to brzydkie okerślenie) jest bowiem inny.
Ja osobiście twierdzę, że - wbrew obiegowym opiniom - winnymi rozpadu związku są w ogromnej większości dwie strony a nie jedna.
Powiem dośc brutalnie:
Kobieta bardzo często nie jest osobą poszkodowaną przez mężczyznę - tylko osobą, która bardzo często jest winna odejściu Męża.
Potrafi natomiast o wiele lepiej od mężczyzny przedstawiać sie jako osob a poszkodowana - i to jest faktem.
Polecam do analizy dyskusje:
viewtopic.php?t=1742
viewtopic.php?t=1403
|
Wt maja 10, 2005 17:05 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Cytuj: Ja osobiście twierdzę, że - wbrew obiegowym opiniom - winnymi rozpadu związku są w ogromnej większości dwie strony a nie jedna.
Powiem dośc brutalnie: Kobieta bardzo często nie jest osobą poszkodowaną przez mężczyznę - tylko osobą, która bardzo często jest winna odejściu Męża.
wybacz, ddv, ale sam sobie zaprzeczasz... nie wiem, moze jakies dane liczbowe podasz - na ile przypadków, z jakimi zetknales sie w zyciu winne byly kobiety - bo ja na te, które znam, to w wiekszosci winni byli mężczyzni...
pracoholizm, dzieci pozamalżenskie i romanse... w jednej sytuacji kobieta "winna" byla rozpadowi zwiazku, ale tylko dlatego, ze byla "kolejną" - mąż notorycznie miewał romanse i akurat przy tej żona powiedziala - "dość"...
bardzo często z twoich słów na tym forum pisanych wynika, że obarczasz kobiety większością win za wady związku... współczuję, jesli takie kobiety stawaly na twojej drodze [gdyz kazdy pisze wg swojego doświadczenia], jednak nie daje ci to prawa do uogólniania - które krzywdzi nas wszystkie.... a w sumie krzywdzi ciebie - wypacza twoje postrzeganie rzeczywistości...
pozdrawiam 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Wt maja 10, 2005 18:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Ja sądzę Elko, że krzywdzącym jest uogólnianie, że to mężczyźni są winni temu złemu, które się dzieje w małżeństwie....
niestety, ale obie strony winne są w jednakowym stopniu za zło, które następuje w małżeństwie. Ponadto uważam, że dzieje się tak przynajmniej w 90% i rzadko bywa inaczej.
|
Śr maja 11, 2005 14:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Kluczem do całej sprawy jest bowiem zrozumienie podstawowych różnic "charakterologicznych" pomiędzy kobietą i mężczyzną.
Otóż:
1. Mężczyzna z natury stworzony jest to przetwarzania świata - kobieta do zapewnienia stabilizacji
2. Mężczyzna zazwyczaj pracuje "zrywami" podczas gdy kobieta ma większe predyspozycje do "pracy ciągłej"
3. Mężczyzna najczęściej lubi się "wyrażać" czynem - kobieta ... słowem
4. Mężczyzna potrzebje wsparcia i szuka w małżeństwie stabilizacji.
Chce być bowiem tą osobą, która zapewnia ochronę Rodziny "z zewnątrz" i w zamian za to oczekuje wsparcia moralnego.
Jeżeli kobieta w jakiśtam sposób nie pozwoli mężowi męzowi na 'samorealizację" i na dodatek będzie próbować dominować nad mężczyzną - efekt najczęsciej będzie taki, że - po serii kłótni - mężczyzna odejdzie od kobiety u której - po prostu - nie znajduje wsparcia ...
Żaden mężczyzna "z ikrą" nie pozwoli na dominację kobiety w rodzinie - po to, by być osobą "od spełniania zachcianek" kobiety 
|
Śr maja 11, 2005 14:41 |
|
 |
Wanda
Dołączył(a): Pt maja 14, 2004 19:35 Posty: 796
|
Grrr, jak ja nie znosze takich uogólnień
Cytuj: 1. Mężczyzna z natury stworzony jest to przetwarzania świata - kobieta do zapewnienia stabilizacji 2. Mężczyzna zazwyczaj pracuje "zrywami" podczas gdy kobieta ma większe predyspozycje do "pracy ciągłej" 3. Mężczyzna najczęściej lubi się "wyrażać" czynem - kobieta ... słowem 4. Mężczyzna potrzebje wsparcia i szuka w małżeństwie stabilizacji. Itp, itd. Gdybym miała być w takim układzie, prędzej rzuciłabym się z mostu. Może Niemiec od tamtej Wandy był własnie taki?  Cytuj: Żaden mężczyzna "z ikrą" nie pozwoli na dominację kobiety w rodzinie - po to, by być osobą "od spełniania zachcianek" kobiety
Jasne, u mężczyzn "samorealizacja", u kobiet "głupie zachcianki". ręce opadają! Dla przykładu, mój mąż jest tym typem, jak to pewnie określisz "bez ikry", który jak sam twierdzi, nie szanowałby mnie tak bardzo gdybym nie miała swoich "zachcianek". Jak widzisz, nie pasujemy do Twojego schematu idealnej pary i wbrew pozorom takich jak my wcale nie jest mało, a funkcjonujemy dobrze.
_________________ Oszukać diabła nie grzech...
|
Śr maja 11, 2005 20:40 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|