Witam. Zdecydowałam się napisać, ponieważ mam wielki problem małżeński. Jestem ponad trzy lata po ślubie i mam dziesięciomiesięcznego synka. Wychodząc za mąż nie przypuszczałam, że mnie spotka to, co spotkało…
Aby dojść do sedna problemu muszę rozpocząć moją historię małżeństwa od początku. Mieszkaliśmy w dużym domu z moimi rodzicami, siostrą, bratem i babcią. Z tymże moi rodzice wybudowali się, abyśmy mieli lokum – tak jakby osobne mieszkanie na parterze budynku. Już długo przed ślubem poszukiwali różnych wariantów, aby nam zapewnić lokum i lepszy start w przyszłość. Wybrali w końcu budowę, abyśmy mogli zająć połowę domu – parter (na pierwszym piętrze – w osobnym mieszkaniu – miała być babcia z siostrą. Robili nam również drobne upominki składające się z większych i mniejszych przedmiotów, potrzebnych do codziennego życia.
Kłótnie były w naszym małżeństwie od początku z błahych powodów. Dla mnie to, co nie powinno być powodem do kłótni było dla mojego męża. Pierwszą poważną kłótnię wywołałam około roku po ślubie z następujących powodów:
- Nagminne wyzywanie mnie od głupich cip, wrednych suk, zajebanych (censored), (censored), itp. Oraz mówienie wielu innych wulgarnych rzeczy w stosunku do mojej osoby.
- Grożenie mi…
- Stosowanie wulgarnych określeń w stosunku do członków mojej rodziny.
- Mówienie, że moi rodzice dają nam zajebaną melinę, slams, itp. Wiadome remont był potrzebny, ale skąd moi rodzice mieli wziąć tyle pieniędzy na wyremontowanie, skoro budowali dom? Dla mnie było jasne, że to my powinniśmy sobie urządzić.
- Minimalizowanie moich osiągnięć.
- Idealizowanie członków swojej rodziny.
- Jego prywatne rzeczy pozostały w jego domu rodzinnym. Nie przywiózł ich na nowe miejsce zamieszkania.
- Kąpiele u swojej rodziny, teściowa prała też jego rzeczy.
- Dawałam mu wypłatę, twierdził, że odkłada na konto, po czym jak chciałam mieć dostęp do naszych oszczędności to robił straszne awantury. Wymyślał, że ma pieniądze na koncie osobistym, potem firmowym, a potem w kasetce na sklepie. Po czym okazało się, że nie było żadnych oszczędności tylko wszystko poszło na życie.
- Nie było go w domu po 10-12 godzin dziennie. Niby tyle pracował. Efekty tej pracy nie były widoczne – żyliśmy bardzo skromnie.
- Namówił mnie na wzięcie kredytu, ponieważ wyliczył że będzie ono kosztować 12 tysięcy. W rezultacie dał za nie jakieś 7-8 tysięcy. Reszty nie było. Zapisał to auto na swojego tatę. Stwierdził, że ma zniżki ale po ukończeniu 26 roku życia zapisze na siebie bo i on będzie miał. Już dawno skończył i auto dalej jest na jego ojca.
- Założył ze swoim ojcem mieszalnię lakierów samochodowych. Mój tata pożyczył im pieniądze na założenie.
- Z tego co mówiła mi wtedy teściowa to, że ma skłonność do wyolbrzymiania problemów. Że jest bardzo za swoim ojcem, zawsze z nim pracował. Że nieraz zamiast pracować, to plątał się z konta w kont.
Pierwszą wojnę wywołałam, aby zmienił powyższe rzeczy. Niestety udało mi się wskórać jedynie tyle, że zaczął więcej dawać pieniędzy na nasze utrzymanie.
Wtedy to mój tata nie wytrzymał (ponieważ poszłam po pomoc do moich rodziców. Nie wiedziałam gdzie szukać pomocy po roku małżeństwa i co robić?). Nazwał go zerem i powiedział, że nie ma jaj. Mój mąż ze skłonnością do wyolbrzymiania znienawidził go i nie docenia tego, że moi chcieli nam pomóc.
Drugą wojnę rozpoczęłam dwa lata po ślubie, a trzy miesiące po narodzinach syna. Wywiozłam jego rzeczy i powiedziałam, że ma mi dać tydzień na przemyślenie naszego małżeństwa. Mówiłam też o rozwodzie. Stało się to z następujących przyczyn:
- Wyzywanie mnie i całej mojej rodziny. Brak szacunku do mnie.
- Grożenie mi i całej mojej rodzinie (jakie potworne rzeczy mówił ). Teściowa mi powiedziała, że jak tak mówi, to żebym milczała?
- Miałam już kartę do bankomatu i wziął ją, i wybierał pieniądze bez mojej wiedzy na utrzymanie rodziny. Przez pól miesiąca nazbierało się sporo. Dodam, że pracował po 10-12 godzin dziennie.
- Ukrywa wszystko to, co dzieje się na jego firmie. Twierdzi, że nie powinna się tym interesować, że to nie moja sprawa.
- Po narodzinach syna konieczne było jego leczenie u psychiatry – nie dawał rady. Teściowa z nim jeździła. Mi pierwsze mówił, że ma wizyty u neurologa. Oficjalnie ma nerwicę lękową z elementami depresyjnymi i bierze tabletki antydepresyjne. Choć teściowa mi mówiła, że ma jeszcze coś maniakalnego? Mój mąż i jego psychiatra zaprzeczyli temu.
- Bał się szpitala jak ja w nim leżałam. Bał się robić badania u lekarza. Wymyślał sobie choroby na jakie niby cierpi. Bał się przestrzeni w budynkach.
Obecnie wynajmujemy mieszkanie w odległym mieście. Nie mam tu nikogo znajomego, ani bliskiego. Niechętnie wozi mnie do mojego byłego miejsca zamieszkania. Jestem tu sama z dzieckiem. Rodzice już dawno przeprowadzili się do nowego domu. Proponowali, abyśmy wrócili do starego. Zapisali nam go w testamencie. Mój mąż nie chce mieszkać, ponieważ powiedział, że nadal jest to na mojego ojca i on by miał na niego haka. Rodzice boją się po jego wybrykach zapisać to nam w darowiźnie. Mój powiedział im, że będziemy się budować. Chcieli dać nam działkę, ale mój mąż, że nie chce, ponieważ nie będzie mieszkał obok moich rodziców i oglądał codziennie ich mord Proponowali, abyśmy tylko zamieszkali w starym domu, bez remontu i nie płacili za czynsz i wynajem mieszkania, ale on nie, bo nie będzie na ich warunkach? Mój mąż mówi, że moi rodzice są oszustami, (censored), (censored)… itp. ponieważ nie zapisali nam to w darowiźnie. Jeszcze mówił, że jakby zapisali to tylko na mnie w darowiźnie to potem ja bym miała to na niego zapisać jako współwłaściciela.
Ciężko żyć z takim człowiekiem. Kłótnie, nerwy i stres… Ale nie jest zły, ponieważ pomaga mi w obowiązkach domowych i przy dziecku.
On chce się budować i brać kredyt. Ale ja nie chcę. Ledwo starcza jego wypłaty na nasze utrzymanie, a mi macierzyński się kończy i jestem bez pracy. A poza tym mamy gdzie mieszkać, a życie może przynieść różne problemy. Poza tym mój mąż nie zdaje sobie sprawy z kosztów budowy – twierdzi, że moi rodzice specjalnie zawyżyli (tylko oni brali wszystko z dolnej półki na budowę). Mówi, że na początek wybudujemy się za 150 tysięcy? Boję się, że przez to by brakowało nam nawet na podstawowe rzeczy. I tak żyjemy bardzo skromnie, nawet ja kupuję drobnostki z macierzyńskiego.
Podsumowując, mój mąż uważa, że zawsze jest moja wina, niby zawsze ja prowokuję jego gniew i to przez ze mnie on jest kłębkiem nerwów i ma nerwicę. Po czym po takiej kłótni i po wylaniu przeze mnie morza łez - przeprasza bardzo, tłumaczy, że to tylko puste słowa, że obiecuje poprawę i że się zmieni. A zmian nie widać. Wydaje mi się, że ma on dwie twarze. Raz jest czuły i kochający, a innym razem bezczelny, opryskliwy, niemiły. Na przykład kiedyś dowiedział się przez przypadek, że mam problem z pitem, a mianowicie usłyszał, że mam jutro gdzieś iść, ale nie wiedział po co, a gdy zapytał ja mu powiedziałam, że mam taki, a taki problem. Zdenerwował się, że szukałam pomocy u mojej cioci a nie u niego. Nazywał mnie kłamcą, k***ą, c***ą, kretynką. Gdy próbowałam mu wyjaśnić dlaczego tak zrobiłam (nie chciałam go denerwować) mówił mi, żebym zamkła pysk lub mordę bo inaczej mnie j***nie. Nie dał się dotykać ani nie rozmawiał ze mną już do końca wieczoru. Myślał, ze to moi rodzice zabronili mi mówić o tym, a tylko mama wie i to był mój wybór aby nic nie mówić. Raz mówi, że tego kwiatu jest pół światu, a innym razem, że jestem dla niego najważniejsza tylko mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Jednym razem mówi, że jestem najpiękniejsza i najmądrzejsza, a innym razem, że jestem głupią c***ą i nie jestem miss piękności
Tyle było tych sytuacji, że nie sposób opisać Czasami potrafi być dobrym człowiekiem, rozumiejącym, mówiącym w moim języku, by innego dnia wszystkiemu zaprzeczyć i mówić wszystko na odwrót. Zawsze, ilekroć wypominam mu jego zachowania, „odwraca kota ogonem” i kieruje oskarżenia w moją stronę i moich rodziców.
Po świętach albo na wiosnę planuję postawić mu ultimatum. Ma mi dać rozdzielność majątkową, a wtedy rodzice bez problemu zapiszą połowę domu na mnie, spokojni, że żadne długi męża w razie czego by mi nie zaszkodziły. Ani, że nie będzie mnie dręczył psychicznie. A jak nie to i tak wracamy, choć to jest tylko w testamencie. A jeśli uzbiera odpowiednią kwotę, to wtedy możemy pomyśleć o budowie. Czy dobrze myślę?
Boję się życia z nim, ponieważ mam wrażenie, że siedzę na bombie, która może w każdej chwili wybuchnąć. Tym bardziej, że mamy dziecko, dla którego chcę normalnego życia i domu. Ale z racji tego, że jestem wierząca i mu ślubowałam w Kościele, trwam…