Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 05, 2025 17:15



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 423 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 29  Następna strona
 Dlaczego pożegnałem Kościół 
Autor Wiadomość
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
Antydepresyjny Telefon Zaufania Fundacji ITAKA 22 654 40 41
Czynny w poniedziałki w godz. 17.00-20.00
http://www.stopdepresji.pl/antydepresyjny

Być może kiedyś będziesz potrzebował dowiedzieć się więcej, albo porozmawiać, albo zweryfikować swoja wiedzę o depresji i o tym np. jak przebiega prawidłowe leczenie farmakologiczne i co człowiek odczuwa na poszczególnych etapach, co może pomóc, a co przeszkodzić itd.


Cz kwi 03, 2014 14:08
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sie 28, 2011 11:55
Posty: 2016
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
tomek99 napisał(a):

Wizyta u psychiatry nic nie daje. To tylko 15 minut co u pana słychać, jak się pan czuje, i tak dalej. Ściema i tyle. Przecież nie powiem że wczoraj wstałem nie chcę mi się żyć. W końcu jak trafiłem do szpitala lekarz powiedział lekami można otumanić ale myśli wyłączyć się nie da.

Jestem żywym przykładem że farmakologia nie działa. Psychoterapia to już w ogóle parodia. Wszystkie te panie mają około 40-50 lat, człowiek czuje się jak na zeznaniu. Zresztą same też mają problemy ze sobą, rozwody, alkoholizm i tym podobne.



jesteś zywym przykłądem, że farmakologia nie działa?
żartujesz chyba...

Ile z ponad 20 leków antydepresyjnych zastosowano u Ciebie w maksymalnych dawkach,
przez odpowiedni czas i w różnych konfiguracjach (leki się łaczy)?
to co opisujesz to nie było żadno leczenie.

leki przeciwdepresyjny, żeby zadziałać musi być przyjmowany conajmniej miesiąc
(jest tylko jeden taki, że poprawa może być widoczna już po dwóch-trzech tygodniach)
nie ma szans, żeby zadziałał wcześniej, różni pacjenci reagują na różne leki, dobiera się
je na zasadzie prób i błędów, przeważnie potrzeba 2-3 prób,
żeby trafić na ten własciwy - czyli ten co przynosi poprawę

nie wiem co Ci dawali w szpitalu, ale żaden lek przeciwdepresyjny nie
"otumania", najwyżej powoduje nadmierną senność (nieliczne leki),
która przechodzi w miarę przyzwyczajania się organizmu do leku

coś chyba źle zrozumiałeś co mówił lekarz - leki antydepresyjne
jak najbardziej zmieniają myśli (z depresyjnych na niedepresyjne),
"chory mózg" produkuje chore myśli, jak przywróci się jego prawidłowe
funkcjonowanie - myśli mają szansę stać się niedepresyjne

to co piszę dotyczy klinicznej depresji w której farmakoterapia to podstawa
a z tego co piszesz wynika, że Twoja depresja ma właśnie taki charakter,

_________________
informuję, że nieużywanie dużych liter przeze mnie nie wynika absolutnie z braku szacunku dla kogokolwiek
ale jest przede wszystkim spowodowane szybkoscią z jaką piszę (oraz czasem pewnymi problemami z klawiaturą),
proszę o wyrozumiałość.


Cz kwi 03, 2014 15:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lis 19, 2013 21:22
Posty: 751
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
Kiedyś przechodziłam naprawdę silną depresję i lekarz przepisał mi antydepresanty. Było co prawda kilka nieudanych prób, ale za którymś razem dostałam tabletki, które pomogły. I z całą pewnością farmakologia działa. Tylko trzeba dobrać odpowiedni lek. Te tabletki spowodowały, że odzyskałam życie na nowo. Znowu chciało mi się żyć. Grunt to się nie poddawać i walczyć na wszelkie możliwe sposoby i nie załamywać rąk.
Wszystko jest możliwe gdy bardzo się chce :-) Życzę powodzenia w osiągnięciu radości życia.
Pozdrawiam


Cz kwi 03, 2014 15:59
Zobacz profil

Dołączył(a): So mar 29, 2014 19:09
Posty: 67
Post Re: Myśli samobójcze
I tak skończę ze sobą. Przykładowo przeczytałem taką informację. Emeryt zapłaci własnym majątkiem za opiekę w domu pomocy społecznej. Gminy będą też skuteczniej ścigać krewnych, które nie chcą dopłacać do pobytu seniora. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej chce ulżyć samorządom, które coraz więcej dokładają do domów pomocy społecznej (DPS). Resort proponuje, aby senior, który ma znaczny majątek, np. lokaty albo nieruchomości, pokrywał opłatę nie tylko ze swojej emerytury lub renty, ale również z tych zasobów.

Zarobią na dziadkach. Panie ze skarbówek, panie i panowie komornicy, ale będzie balajaży i bankietów. W niedzielę do kościółka potem. System się reprodukuje i tworzy nowe regulacje i rurociągi jak sztuczna inteligencja. Najpierw pozadłużali gminy, gminom brakuje na DPSy, to trzeba od kogo ściągnąć hajs. Od dziadków. Najpierw komuna ukradła im połowę kasy z wypłaty potem III RP następne resztki reforma OFE, w końcu zostaną z 300 złotymi z ZUSu i płać panie za DPS.
Ale opłata 2500 zł. Dyrektor DPS musi dobrze zjeść i zarobić tak samo samorządowcy i dyrektorzy MOPSu i od projektów unijnych. A pana córka może by opłaciła pobyt. Ale córeczka sama ledwo wiąże koniec z końcem z mężem. To może syn. A syn bezrobotny. Zabiorą mieszkanie dziadkowi żeby płacił za DPS. Zabiorą później nawet i mieszkanie córki i mężowi i jej dzieciom. System musi się nażreć jest głodny ciągle. Ale niektórzy wolą zamiast na służbie być na mszy w kościele

Ja sobie tego nie wyobrażam. Mam nadzieję że może dziś umrę w nocy. Niestety wspaniały pan Bóg nie spełnił od 5654 dni moich modlitwa o śmierć we śnie. Dobry jest jak cholera. Może mam się męczyć w samotności, aż piguła lat 70, albo zakonnica będzie mi podawać kleik. Wolę umrzeć na zawał. Może być za minutę. Niestety znów prośba nie zostanie wysłuchana. Fajny ten pan Bóg. Wysłuchuje.

Przecież to takie wspaniałe osiągnięcie, żyjemy 80 lat. Ale nekrologi nie kłamią. 56,67,62,65,64,59,38,60,76 w ZUSie radocha nikt nie dożył. Balangi, balajaże, wyjazdy.

Po 25 r.ż pracy nie ma dla połowy, po 40 pracy nie ma dla 3/4, a po 60 dla 100 procent starających się. Ale będą się ciąć i truć z biedy. Ale będzie rozpacz. Psiarnia będzie musiała zatrudnić 2x więcej psychologów liczba samobójstw wzrośnie z 5000 do 15000 rocznie. NIE MA żadnej nadziei i nie będzie. Było fajnie jeszcze w latach 90tych jak była praca dla każdego i średnia życia 55 lat. W sam raz. Będą ludzie zdychać z głodu pracując albo przymierać głodem kulając się po opiekach. Więcej bezrobotnych i biedujących będzie więcej czasu w główkach do przemyśleń nt. sensu życia. Będzie więcej myśleń o skończeniu ze sobą. Ale będą padać jak muchy. Już dziś psychiatrzy zacierają rączki. Ale będziemy mieli autek i willi. Ratownicy medyczni będą mieli co dzień dostawę pociętych. Będą prosić na kolanach żeby wszyscy chcieli studiować ratownictwo medyczne. I pielęgniarstwo. Ale Halinka i Baśka i ich chłopacy wolą marketing i kosmetologię a nie igły, lizol, krew i pampersa.
Zeżrą swój własny ogon. W końcu z litości=miłości postawią naprzeciwko szpitali automaty z darmowym pavulonem. Potem wejdzie eutanazja. Jakiś księżulek powie ale Biblia ale tamto siamto kto go będzie słuchał. Nawet mohery go nie posłuchają.
Depresję miałam powie jakaś Kora, Kazik, Anja Orthodox. Albo Sinead Oconnor albo inna gwiazda Ace of Base. Jednemu wystarczy do życia krupnik i lepianka. A drugi skończy ze sobą bo nie ma luksusów. I dlatego ze sobą SKOŃCZĘ. Wyrok wydany dawno. Lekarze wydłużyli średnią życia żeby mieć kasę. Przez 20 lat można mało zarobić. A przez 80 więcej się zarobi na jeleniach Jeszcze kasta psychologów zarobi. Na leczeniu nieuleczalnej depresji. Na produkcji leków. A lekarz sobie jedzie na Malediwy a pacjent się i tak wiesza. Potem pójdzie gwiazda muzyki do szpitala wyszłam z depresji. Zaraz usłyszę np. że Młynarska też ma depresję. A potem za pół roku zobaczę Młynarską jak reklamuje lek, a za pół roku koleżankę Młynarskiej z fundacji przeciwdziałania depresji. Jest tylko jeden lek. Kasa, jakość życia, bezpieczeństwo jutro, za miesiąc.


Cz kwi 10, 2014 0:46
Zobacz profil
Post Re: Myśli samobójcze
Hej tomek99,
widzę, że w sumie masz dużo energii, skoro jesteś w stanie nadal przeszukiwać net w poszukiwaniu różnych złych informacji i smażyć długie posty z własnymi przemyśleniami. Gratuluję i cieszę się, że jednak Twoja depresja (miejmy nadzieję, że w końcu zdecydowałeś się na rzeczywiste leczenie) nie osiągnęła większych rozmiarów, co uniemożliwiłoby Ci funkcjonowanie, a w konsekwencji i przeczesywanie setek informacji. Nie jest źle.
Depresja jest chorobą, uleczalną i w innym Twoim wątku zarówno osoby przez nią doświadczone, jak i osoby rozeznane w medycynie tłumaczyły Ci, iż to co bierzesz za "nieuleczalność" depresji i nieskuteczność leków jest w istocie zaniechaniem leczenia i ignorowaniem zaleceń lekarskich, a także nie przyjmowaniem leków.
Twój wybór. Niestety faktycznie są ludzie, którzy z różnych przyczyn sabotują każde działanie cudze zmierzające do poprawy własnego stanu, jak również sami wpędzają się w jak najgorsze stany np. specjalnie szukając informacji, które ich dobiją i jeszcze bardziej zaczernią ich wizję rzeczywistości. Może to być spowodowane wieloma powodami i nie bedę w nie wnikać, nie mam stosownych oficjalnych uprawnień, by mianować się terapeutką i drążyć temat.
Powtórzę coś co już napisałam w innym Twoim wątku - zmagałam się z depresją długo, do dziś czuję zarówno skutki tej choroby, jak i pewne odpryski. Najgorszy okres choroby to około rok, z czego przez pół roku prawie nie wychodziłam z łóżka (dosłownie, bardzo wtedy przytyłam, ponad 20kg, ale raczej dzięki temu, że była osoba, która mnie karmiła, bo pewnie odjechałabym z głodu i odwodnienia, skoro nawet leżenie we własnych odchodach mnie nie ruszało). Nie zabiłam się wówczas tylko dlatego, że nie miałam siły cokolwiek sobie zrobić, a za nisko mieszkam. Nie byłam w szpitalu tylko dlatego, że ktoś do mnie przychodził, a ja zgodziłam się nie odmawiać picia i jedzenia. Pewne rzeczy znam ze środka i tym samym daję sobie niniejszym prawo do bycia cold bitch.

Decyzja o zakończeniu życia jest suwerenną i osobistą decyzją. Ale jednocześnie każda wyrażona "groźba" czy zapowiedź w obecności innych będzie ich mobilizowała do reakcji, czy to ze względów moralnych czy też społecznych czy prawnych.
Ze względu na to, że mam w swoim otoczeniu niedoszłych samobójców, a także miałam tych, którym próby w tej materii się powiodły, mam niejakie doświadczenie i wyrobioną postawę wobec osób, które jak Ty właśnie deklarujesz plany samobójcze. Jeśli jest to osoba, której personalia mogę w jakiś sposób ustalić, dzwonię pod numer alarmowy i przekazuję informację, że taka i taka osoba, która może przebywać tu i tu, w taki sposób ujawniła mi, że planuje się zabić, nie wiem jaki charakter ma ta deklaracja, ale czuję się w obowiązku zgłosić. I koniec pieśni, dalej działają inni. W ten sposób postępuje wiele osób, które znam. Odpowiednie służby wtedy udają się do takiej osoby, w celu sprawdzenia co i jak a także zabierają na ewentualną kontrolną rozmowę z dyżurującym psychiatrą (czasem jest to neurolog) w pobliskim szpitalu neuropsychiatrycznym, albo w innej jednostce. Nawet jeśli tylko 1 na 100 alarmów okaże się faktycznym alarmem - i tak już na tyle dużo, by było warto uruchamiać całą machinę. Za to wszelkiej maści szantażyści czy dowcipnisie w praktyce nauczą się, że nie powinni tak postępować, jak ich policja zastanie oglądających serial z rodziną na kanapie i trzeba to będzie wytłumaczyć. Teraz nie mam aż takich możliwości (112 i personalia) , więc skorzystam z tych, które mam i skontaktuję się z osobami, które mają większe uprawnienia.
Twój przypadek nie będzie odosobniony.

Nie będę pisała, że nie warto się zabijać, że warto żyć, żebyś tego nie robił, bo to nie moja sprawa, poza tym brzmiałabym fałszywie. To nie moja działka. Nie będę także nic pisała o jakichkolwiek wymiarach metafizycznych, bo sama nie jestem zaangażowana w żadną wiarę i te sfery mnie nie interesują.
Napisałam Ci już wystarczająco dużo porad (tu i wcześniej), pisanie dalej byłoby tylko powtarzaniem siebie i innych użytkowników. Z Twoich postów (przeanalizowałam praktycznie większość) wynika jeden wniosek - Ty na razie nie podjąłeś decyzji o tym, że chcesz być zdrowy, widać u Ciebie dużo energii włożonej w pisanie elaboratów, którymi sam się negatywnie nakręcasz, ale nie widać chęci skierowania tej energii na inne tory. Być może to ucieczka w chorobę, być może tak masz, może przyzwyczajenie, a może coś innego, nie wiem. Jedno jest pewne - nie można pomóc choremu, jeśli on sam zupełnie nie chce, by mu pomóc. Dopóki chory nie powie - źle mi z tym, chciałbym być zdrowy /i deklaracja nie okaże się czczym gadaniem i wstępem do sabotowania leczenia/ - dopóty wszelkie próby i energia użytkowników tego forum idzie w las.

Jeszce raz apeluję, skontaktuj się z lekarzem i tym razem daj sobie pomóc, a nie zachowuj się jakby antydepresanty miały podziałać po 5 dniach. Jeżeli masz depresję ( a na to wygląda) to niezależnie czy średnią czy głęboką, jesteś chory i potrzebujesz pomocy. Dobrego psychiatry.

Swoim pisaniem w powyższym stylu sprawiasz części forumowiczów ból - przejmują się tym co piszesz, są to osoby bardzo empatyczne, współodczuwają z Tobą, a Ty zachowujesz się jakbyś miał ich głęboko w d... i jedyne co jest dla Ciebie ważne to Ty sam i Twoja wizja rzeczywistości. Wiem, że depresja zmienia myślenie i tego typu egoistyczne zachowania są niejako w nią wpisane i wynikają z wewnętrznego cierpienia, więc nie można Cię oceniać dokładnie w tych kategoriach, ale skoro masz siłę tyle pisać, to mam nadzieję, że będziesz w stanie też odebrać mój przekaz - ciągle narzekasz na zło, zobojętnienie, nie liczenie się z innymi, a w tym momencie ROBISZ DOKŁADNIE TO SAMO i przejawiasz te same cechy. Pojawia się więc pytanie jak to wszystko odczytywać. Jeżeli Twoje zachowanie wynika z choroby, jest na jej czas usprawiedliwione (mi również tego typu zachowania się przytrafiały w chorobie, więc nie mogę w żaden sposób Cię oceniać), jednak jeśli wynikają z potrzeby manipulacji emocjonalnej na innych forumowiczach - to współczuję tego jaki jesteś, musi być trudno wytrzymać z sobą.

Dobranoc, mam nadzieję, że odpoczniesz i przemyślisz nie to o czym czytasz, ale to co robisz, a ja zabieram się za moją zwykłą praktykę w takich wypadkach.


Cz kwi 10, 2014 2:07

Dołączył(a): So mar 29, 2014 19:09
Posty: 67
Post Re: Myśli samobójcze
Tylko sen jest wybawieniem. Niestety po błogostanie snu przychodzi czarna rzeczywistość piekła. Jeszcze spotkałem kolesia, który mnie dobił.

Zwolnił się z pracy i znalazł pracę idealną. Siedzi 12h co drugi dzień od 9 do 21 i sprzedaje telefony w międzyczasie siedząc na necie. I to za niezłe pieniądze.

Oczywiście ja nie mam takiego szczęścia, nawet miligrama, ciągle tona pecha dziennie.

Do takiej pracy to bym mógł się mobilizować. Zasiłek dla bezrobotnych, albo rencina to tak jak sznurek, prędzej czy później człowiek i tak się wykończy.

Liczy się kasa. Szarpać się można o kolejny dzień, jak się ma kasę.

Tabletki nic nie zmieniają. To tylko odroczenie wyroku. Odwiedziłem już wszystkich psychologów w mieście. Każdy jest taki sam.

Ja znam te procedury. To matnia. Do szpitala to mogą sobie iść osoby, co mają firmy, pracę, wiedzą że jak się podleczą to kasa na koncie będzie.

Nie zrobisz nic, bo mają na ciebie haka. Zagraża własnemu życiu. A potem trzymają albo miesiąc, albo dwa lata. Nigdy nie wiesz kiedy wyjdziesz. W tym czasie świat pędzi do przodu. A ty nie masz nic. Starzejesz się, i odpadasz z gry. A życie to gra i wyścig. Miałem dodatkowo podejrzenie zawału.

Mi jak leżałem ZUS zabrał nawet chorobowe, bo przekroczyłem limit. W pracy nie potrzebują ludzi którzy leżą w szpitalu. Ja znam takie firmy, gdzie ludzie z zapaleniem płuc przychodzą do pracy, taki strach jest o byt. Za 4 złote za godzinę przychodzą, albo za 200 zł za miesiąc robią na telefon. A cwaniaki ze znajomościami się śmieją albo mówią że tylko narzekam.

Za 20 lat co drugie dziecko w wieku 10 lat będzie się truć albo ciąć. Połowa niedoszłych emerytów będzie skakać do rzek z nędzy. Ile będzie kosztował ten chleb co teraz jest po 2,50? Pewnie z 6 zł, a o ile wzrośnie w tym czasie pensja, albo renta. Z 700 do 750 zł?

Wszędzie tylko te reklamy, galerie, butiki. I pełno zadowolonych ludzi. Nie mogę już patrzeć na te śmiechy, achy, hichy. Skarbówki, ZUSy, wszędzie uśmiechnięci zadowoleni z pewnej do końca życia pracy. A ty wal od drzwi do drzwi i odbijaj się od ściany do ściany.


Cz kwi 10, 2014 12:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 07, 2014 17:15
Posty: 257
Post Re: Myśli samobójcze
Tomek...nie zmienisz świata, nie zmienisz systemu, nie zmienisz parodii która dyktuje warunki finansowego przetrwania, nie zmienisz ZUS-u ani US , nie zmienisz chorego prawa i nie masz wpływu na to czy komuś jest gorzej czy lepiej niż Tobie. Nie zmienisz tego.

Masz ogromny wpływ na siebie i to co możesz zmienić to Twoje życie.
Możesz zmienić siebie.

_________________
" Wolność w Miłości należy do Ciebie "


Cz kwi 10, 2014 12:55
Zobacz profil
Post Re: Myśli samobójcze
Magdalena_i napisał(a):
Możesz zmienić siebie.

Ale przecież on nie chce :twisted: . Ani siebie, ani swojego życia. Po tym wpisie widać już wyraźnie, że na rękę mu status quo, a nie poprawa warunków. Przez rok mieszkałam z podobnie toksyczną osobą - przez pierwsze miesiące dużo z siebie dawałam, żeby komuś pomóc, skoro ktoś deklarował takie potrzeby i jednocześnie ciągle jęczał jak to źle - jemu, światu, w Polsce, w otoczeniu. Ale po paru miesiącach się okazało, że ta osoba miała setki możliwości podanych przez innych na tacy, żeby zmienić swoją sytuację - m.in. załatwiony kurs, propozycje różnych działań, których tak podobno brakowało. I co? Lata mijają, ta osoba ciągle płacze jak to jest źle. Bo przecież znane zło jest lepsze od nieznanego dobra tylko innym się udaje, a tej osobie nie, inni wygrywają w totka, a nie ta osoba, choć nawet kuponów nie wypełnia. Taką osobę dobiją przykłady osoby, która dużym bo dużym wysiłkiem, ale wzięła byka za rogi, bo jakże intensywnie trzeba wykazać wówczas swego przyrodzonego pecha. Jak powiesz, że sama żyjesz za 600-800 zł miesięcznie i masz na jedzenie i leki ok 100zł, a mieszkasz w jednym pokoiku z dostępem do zagrzybionej łazienki (jak ja od lat), to się dowiesz, żeś najwyraźniej i tak w czepku urodzona, bo inni to dopiero mają problemy, pech permanentny i już.. Bo tak. Leki mają czelność nie działać, kiedy się ich nie bierze... W takich wypadkach, póki nie pojawi się wola zainteresowanego /a nie jej markowanie/, to już nie ma co się strzępić, jedynie można reagować na konkretne komunikaty, co ja zrobiłam i różne kanały pouruchamiałam. Najwyżej ktoś dostanie nauczkę, że pewnych kwestii na wiatr się nie rzuca, bo są za poważne.


Cz kwi 10, 2014 14:38
Post Re: Myśli samobójcze
Szczerze mówiąc, to ja nawet w tę depresję już nie wierzę. Ot, chłopak ma w życiu pod górkę i zamiast na tę górkę wreszcie wleźć, siedzi ciągle na dole i jojczy, że się spoci.

I rzygać mi się chce, Tomaszu drogi, jak cię czytam, bo sam jestem w podobnej sytuacji. Ale ja jestem zwyczajnie i po prostu leniem. Mnie wieczna laba 24/7 urządza. Coś tam sobie pokoduję, skrobnę rozdział do książki, potroluję na forum - od razu humor mi się poprawia. A że bieduję? Noż kurka, coś za coś. Mógłbym na przykład rzucić tytoń, od razu portfel zrobiłby się grubszy. Nie zrobię tego, bo... w zasadzie po cholerę. Ja tę używkę po prostu lubię. I koniec.

Powiem ja tobie tak. Czytają nas ludzie różni, kwadratowi i podłużni. Wśród nich może się znaleźć człowiek balansujący na krawędzi, który naprawdę zastanawia się, czy jego dalsze życie ma sens. I trafi na twoje wpisy, w których - pardon - obrzygujesz g... cały świat. Pokazujesz bezsens jakiegokolwiek wysiłku. Robisz to zręcznie i przekonująco, bo masz dryg do pióra (dlaczego jeszcze z niego nie korzystasz zarobkowo?). I możesz pchnąć takiego biedaka w spiralę beznadziei, z której już się nie wyrwie i faktycznie, skutecznie targnie się na swoje życie. Czy ty się zabijesz? Ty się nie zabijesz; rozpiszesz się najwyżej, jak ci źle na świecie, póki ci nie ulży. Ale że robisz to publicznie, ktoś przez twoją pisaninę naprawdę może zginąć.

To jak: będziesz pisał rzeczy optymistycznie, czy grzecznie zamkniesz buzię na kłódkę?


Cz kwi 10, 2014 15:15
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 07, 2014 17:15
Posty: 257
Post Re: Myśli samobójcze
Breta napisał(a):
Magdalena_i napisał(a):
Możesz zmienić siebie.

Ale przecież on nie chce :twisted: . Ani siebie, ani swojego życia. Po tym wpisie widać już wyraźnie, że na rękę mu status quo, a nie poprawa warunków. Przez rok mieszkałam z podobnie toksyczną osobą - przez pierwsze miesiące dużo z siebie dawałam, żeby komuś pomóc, skoro ktoś deklarował takie potrzeby i jednocześnie ciągle jęczał jak to źle - jemu, światu, w Polsce, w otoczeniu. Ale po paru miesiącach się okazało, że ta osoba miała setki możliwości podanych przez innych na tacy, żeby zmienić swoją sytuację - m.in. załatwiony kurs, propozycje różnych działań, których tak podobno brakowało. I co? Lata mijają, ta osoba ciągle płacze jak to jest źle. Bo przecież znane zło jest lepsze od nieznanego dobra tylko innym się udaje, a tej osobie nie, inni wygrywają w totka, a nie ta osoba, choć nawet kuponów nie wypełnia. Taką osobę dobiją przykłady osoby, która dużym bo dużym wysiłkiem, ale wzięła byka za rogi, bo jakże intensywnie trzeba wykazać wówczas swego przyrodzonego pecha. Jak powiesz, że sama żyjesz za 600-800 zł miesięcznie i masz na jedzenie i leki ok 100zł, a mieszkasz w jednym pokoiku z dostępem do zagrzybionej łazienki (jak ja od lat), to się dowiesz, żeś najwyraźniej i tak w czepku urodzona, bo inni to dopiero mają problemy, pech permanentny i już.. Bo tak. Leki mają czelność nie działać, kiedy się ich nie bierze... W takich wypadkach, póki nie pojawi się wola zainteresowanego /a nie jej markowanie/, to już nie ma co się strzępić, jedynie można reagować na konkretne komunikaty, co ja zrobiłam i różne kanały pouruchamiałam. Najwyżej ktoś dostanie nauczkę, że pewnych kwestii na wiatr się nie rzuca, bo są za poważne.



Też bym nie chciała, gdybym przeczytała kilka komentarzy takich jak Twoje .

_________________
" Wolność w Miłości należy do Ciebie "


Cz kwi 10, 2014 15:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 07, 2014 17:15
Posty: 257
Post Re: Myśli samobójcze
ErgoProxy napisał(a):
Szczerze mówiąc, to ja nawet w tę depresję już nie wierzę. Ot, chłopak ma w życiu pod górkę i zamiast na tę górkę wreszcie wleźć, siedzi ciągle na dole i jojczy, że się spoci.

I rzygać mi się chce, Tomaszu drogi, jak cię czytam, bo sam jestem w podobnej sytuacji. Ale ja jestem zwyczajnie i po prostu leniem. Mnie wieczna laba 24/7 urządza. Coś tam sobie pokoduję, skrobnę rozdział do książki, potroluję na forum - od razu humor mi się poprawia. A że bieduję? Noż kurka, coś za coś. Mógłbym na przykład rzucić tytoń, od razu portfel zrobiłby się grubszy. Nie zrobię tego, bo... w zasadzie po cholerę. Ja tę używkę po prostu lubię. I koniec.

Powiem ja tobie tak. Czytają nas ludzie różni, kwadratowi i podłużni. Wśród nich może się znaleźć człowiek balansujący na krawędzi, który naprawdę zastanawia się, czy jego dalsze życie ma sens. I trafi na twoje wpisy, w których - pardon - obrzygujesz g... cały świat. Pokazujesz bezsens jakiegokolwiek wysiłku. Robisz to zręcznie i przekonująco, bo masz dryg do pióra (dlaczego jeszcze z niego nie korzystasz zarobkowo?). I możesz pchnąć takiego biedaka w spiralę beznadziei, z której już się nie wyrwie i faktycznie, skutecznie targnie się na swoje życie. Czy ty się zabijesz? Ty się nie zabijesz; rozpiszesz się najwyżej, jak ci źle na świecie, póki ci nie ulży. Ale że robisz to publicznie, ktoś przez twoją pisaninę naprawdę może zginąć.

To jak: będziesz pisał rzeczy optymistycznie, czy grzecznie zamkniesz buzię na kłódkę?



Lurker - nic a nic mi do Ciebie depresja nie pasuje

_________________
" Wolność w Miłości należy do Ciebie "


Cz kwi 10, 2014 15:35
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
Nie, nie depresja. Chodziło mi o to, że też oglądam te galerie, billboardy, półki uginające się od towaru który chciałbym mieć, ale oczywiście nie kupię, bo nie mam za co. "Kasa, kasa, kasa". Czy ja się tym przejmuję? Ja się tym nie przejmuję. Wiadomo przecież: jedni mają w życiu z górki, a inni - cóż, inni mają problem. Ale jeśli ten problem jest dla nich nieznośny - no co mam powiedzieć? Że radzić sobie trzeba, a nie wypłakiwać się komuś w kołnierz. Przynajmniej nie wypłakiwać się notorycznie...


Cz kwi 10, 2014 15:41
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
Magdalena_i napisał(a):
Też bym nie chciała, gdybym przeczytała kilka komentarzy takich jak Twoje .

Nie martw się, moje komentarze nie są wyzwalaczem jego niechęci, a raczej z racji braku znajdowania w nich współjęczenia, nie wpłyną na niego raczej w ogóle.
Za dużo widziałam, żeby nie wiedzieć, że czasem połączenie depresji, określonych cech charakteru, wyuczonej bezradności i wizji świata skupionej na tym jak to cały świat się sprzysiągł przeciwko komuś daje mieszankę w której człowiek w zasadzie sam decyduje się na tkwienie w stanie złym i choć dookoła (nawet do obcych) deklaruje chęć innego życia to postawiony przed konkretną mozliwością, bedzie ją sabotowac. Tomek99 wie, że leki nie działają i że nie mają sensu, bo ponoć już o wszystko przeszedł, wie, że terapia jest cała do d..., bo nie trafił na dobrą (tu akurat rozumiem, też nigdy ni byłam z tym kompatybilna. Potem się okazuje, że tak naprawdę te tabletki brał niecały tydzień, choć minimum by zadziałały to miesiąc, a takie zrywanie brania daje więcej cierpienia i chaosu niż niebranie. Wkurza go kolega, który zaryzykował, rzucił pracę (w obecnym momencie ...) zrobił coś nowego i się udało. Bo on ma pecha. I do takiej pracy jak ma kolega to by się zmobilizował, ale tak naprawdę to wcale nie, bo i tak nic nie zmieni. Rząd i państwo do luftu, ale fakt, że jest wolnym człowiekiem i nie jest przyspawany jakoś mu umyka. On wie, że leki to tylko proteza, choć nie ma pojecia jak działanie leków wpływa na zmianę myślenia (tzn. zmniejsza się to zawężone myślenie, a zaczyna się też myśleć pod innym kątem, co więcej na te same sprawy patrzy się inaczej).

Ja wiem, że wiele z takich schematów może być wynikiem specyfiki myślenia chorobowego, ale jednocześnie depresja w ktorej człowiek ma siłę pisać i jakoś jeszcze funkcjonować społecznie, jest w stanie wstać nie wyłącza wolnej woli. I ta wolna wola w widoczny sposób wybiera tu brak zmian, a w konsekwencji brak poprawy. Podobny schemat myślenia mają osoby współuzależnione czy np. ofiary przemocy domowej, które mimo cierpienia bedą konsekwentnie w tym tkwić, nawet jak ktoś im czarno na białym coś wykaże i zaproponuje pomoc, wynajdą 100 powodów dlaczego nie warto, nie da się itd. To nie jest zła wola, to jest kanał z którego albo się chce wyjść albo nie. Żaden terapeuta nie pomoże sabotującemu terapię, żaden człowiek nie wyzwoli się z piekła depresji jeśli świadomie będzie wybierał tkwienie w niej.


Cz kwi 10, 2014 16:31

Dołączył(a): So mar 29, 2014 19:09
Posty: 67
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
Byłem dzisiaj na mieście. Szlag mnie trafił jak o 15:20 wychodziła chmara zadowolonych z życia urzędników. A pracować mają oficjalnie do 15:30. Paniusie śmiejące się, panowie zmykający do chaty. Na tą bandę pracuje 95% społeczeństwa.

Byłem na stażu w urzędzie, więc wiem kto tam pracuje i jak "ciężko".

Dziwnym trafem ludzie są zadowoleni z życia. A co ja mam za radość. Z czego. Poziom zadowolenia moim zdaniem zależy tylko od pieniędzy. Osoba powinna zarabiać 2 tys. zł żeby żyć na w miarę normalnym poziomie bezpieczeństwa. Ale takiej pracy się nigdzie nie dostanie nie mając znajomości. Że nie próbowałem. W hurtowni nie bo nie ma doświadczenia, w drugiej nie bo a pan sobie nie poradzi, w sklepie nie bo musi być pani, w drugim sklepie nie, w serwisie komputerowym nie, w punkcie finansowym nie. Ci ludzie mówię o urzędzie pracy sobie nie zdają sprawy, że 90% ofert pracy rozchodzi się pocztą pantoflową. Ktoś potrzebuje kogoś, to dzwoni do kumpla, szwagra, a mam tu takiego jednego. A kto ja jestem, kto mnie zna. Oczywiście mam znajomych, ale to ta sama półka co ja.


Cz kwi 10, 2014 18:02
Zobacz profil
Post Re: Dlaczego pożegnałem kościół
Dobry człowieku - idź załóż sobie bloga, co?


Cz kwi 10, 2014 18:31
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 423 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 29  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL