Czy macie nawyk czytania Nowego Testamentu?
Jak często go czytacie?
Przeczytaliście go?

Ciekawi mnie, jak się do tego odnosicie i czy ukszałtował się u was nawyk sięgania po Pismo Święte i szukania w nim odpowiedzi na wszystkie pytania i bolączki życia.

"Wszelkie Pismo od Boga natchnione [jest] i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu"

1 TM 3:16-17

Ja czytam codziennie lub prawie codziennie, a wzięło sie to z chęci poznania Boga i jego praw, ciekawości. To pokarm duchowy.

Niestety ciało mdłe. Nie czynimy tego regularnie. Ale wciąż poznajemy. Ale wciąż rozważamy. Ale wciąż jest dla nas inspiracją. Wciąż jest drogowskazem do Miłości.

Powinniśmy dobrze znac Słowo Boże, traktować je jak podręcznik i strawę duchową. Biblia mówi, ze mamy mieć do niej tai stosunek- "odnawiać umysł" przez czytanie jej, "sprawdzać, jak się sprawy mają".

Jak pisał apostoł Paweł: "Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!" Ga 6:8

Założycielowi mormonizmu objawił się anioł Moroni i wskazal mu miejsce zakopania tablic, na których znajdowała się inna ewangelia. Tak powstał mormonizm. Założyciel mormonizmu dał się nabrać, bo nie znał dobrze Slowa Bożego.

Nawyku nie mam, ale mniej więcej znam, przeczytałam kilka razy, wracam czasem do wybranych fragmentów.

Nie mamy.



Prawie codziennie.



Tak.



Nie.

Skąd więc panteizm?

Johnny, dlaczego nie szukasz wiedzy i porad co do postępowania w Słowie Bożym? (Twoja odpowiedź "nie" na ostatnie pytanie)

Dlatego, że to śmierdzi bibliomancją?

Nowy Testament przeczytałem cały kilka razy. Na pewno jednak nie znam go super dobrze, ani to nauczanie nie jest w pełni dla mnie jasne. Odpowiedź na pytanie czy szukam tam odpowiedzi na wszelkie kwestię brzmi nie. Nie jest tak że w każdej możliwej kwestii otwieram Biblię i jakąś metodą szukam tekstu który mi odpowie co robić, jak się zachować, pocieszy, lub pokieruje. Darem Boga jest rozum, darem jest też to co zdołałem zrozumieć, darem jest to jak zostałem ukształtowany i to też pozwala mi tak po prostu działać i decydować. Czy Pismo odpowie mi na wszystko? Myślę że nie, bo po to mamy nadzieję, aby nie musieć znać jutra, aby nie musieć znać przyszłości i mimo to żyć. Biblia jest zatem bardziej Słowem od Boga, ale nie w postaci instrukcji każdego kroku w moim życiu.

Ja to nazywam bibliolatrią, ale Twoje określenie też jest wyraziste.

"Bibliomancja", "bibliolatria"?
Jestem przerażony tym, jak łatwo kpicie z czytania Pisma Świętego, tego wielkiego błogosławieństwa.

Nawet lefebryści uczą, ze "Pismo św. jest prawdziwym, ale też jedynym listem z nieba do ludzi. ". O zachętach KK do czytania, studiowania Słowa Bożego zapomnieliście? Czy zapomnieliście, że "nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa" (Hieronim)?

Jeżeli chęc poznania Jezusa Chrystusa nazywacie bibliomacją, to wołajcie na mnie bibliomantem.

Jeżeli chęć kierowania się w życiu naukami zawartymi w Ewangelii nazywacie bibliolatrią, to nazywajcie mnie bibliolatrem.

Z obu przezwisk będę dumny!

Z potrzeby serca.

@Koziol, czy ty otwierasz Biblie losowo przy kazdej decyzji? Czy kierujesz sie caloscia nauk tam zawartych?

To pierwsze, to wlasnie "bibliomancja", badz "bibliolatria".

To drugie robi przeciez (nie tylko) WIST.

No ale zawsze mozna katolikow wysmiac i zarzucic im brak szacunku do wszystkiego, czyz nie ?

Nie chodzi mi o ogólny nadmierny kult Biblii. Chodzi mi o praktykę sięgania po Pismo Świętego w celu odpowiedzi na jakieś aktualnie nas trapiące pytanie.
Kiedyś bym próbował zapytać, gdzie są te kpiny. Kiedyś bym liczył iż przeprosisz za to oszczerstwo. Ale dobrze wiem, że tego nie zrobisz. Dawno już wykazałeś, że Twoje opinie na temat innych nie mają żadnej wartości i żadnego oparcia w faktach.

By się nie rozwodzić - dlatego, że Biblia jest dla mnie Pismem Świętym, a nie poradnikiem "1000 prostych sposobów, jak radzić sobie w życiu codziennym". Poza tym z doświadczenia (także osobistego) wiem, że może to w prosty sposób doprowadzić do szukania w Biblii nie "odpowiedzi", tylko potwierdzenia i usprawiedliwienia już podjętej decyzji. To mnie nie interesuje.