Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Autor |
Wiadomość |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mrs_Hadley napisał(a): Ale też nigdzie nie ma takich daleko idących stwierdzeń na temat rozumienia wieczności made in @JedenPost, nie ma też nic o Nowej Ziemi Rzeczywiscie, nie ma ani słowa: Cytuj: I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. Mrs_Hadley napisał(a): Podejrzewam, że właśnie przez sposób w jaki ewangeliści relacjonowali wydarzenia, zarówno KK jak i bibliści nie wyciągają szczegółowych wniosków w sprawie życia po życiu. Ależ wyciągają, wyciągają. Np. że "Niebo to nie miejsce, ale stan". Mrs_Hadley napisał(a): Wyobrażenia na ten temat zawierają zbyt duży margines błędu i mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Chyba, że takie wyobrażenia snuje papież w jedności z biskupami, wtedy to rzecz pewna... prawda? Mrs_Hadley napisał(a): Z faktu, że człowiek nie jest w stanie zaobserwować i uwzględnić wszystkich relacji nijak nie wynika wniosek, że człowiek ma ograniczoną świadomość decyzji, bowiem istnieją sytuacje, gdy brak wszechwiedzy nijak nie ogranicza świadomości wyborów np. JedenPost nie będzie miał większych problemów z podjęciem w pełni świadomej decyzji czy zepchnąć małe dziecko z wieżowca, pomimo braku wszechwiedzy. Oczywiście. Nigdzie zresztą nie sugerowałem, że człowieka powinno to paraliżowac. Natomiast fakt, że nigdy, w 100% nigdy nie mamy pełnego rozeznania pozostaje faktem. Z oczywistych powodów moralnych oraz nie widząc w tym żadnego sensu nie zepchnę oczywiscie tego dziecka (ani nawet o tym nie pomyślę, więc w zasadzie trudno tu mówić o decyzji, skoro kwestia do rozważenia nie powstanie) - co wcale nie znaczy, że taka decyzja będzie w 100% przypadków słuszna. Bo nie moge wiedzieć np. czy to dziecko nie zostanie w przyszłości wielkim zbrodniarzem, wobec czego ów czyn nie do pomyślenia ( o którym w rzeczy samej, jako rzekłem, nie pomyślę) byłby uzasadniony. Mrs_Hadley napisał(a): Cytuj: dla wielu chrześcijan wymarzony ateista/agnostyk to taki, który przychodzi do nich i mówi coś w stylu "Moje życie nie ma sensu, opowiedz mi coś o Jezusie." Tak wyobrażają siebie w oczach chrześcijan... niewierzący. To nie wyobraźnia, tylko doświadczenie. Na samym tym forum nie zliczę, ile razy widziałem kierowane do mnie czy innych niewierzących posty, których autor wykładał pogląd, że przebywanie na forum wiara.pl jest niechybnym znakiem poszukiwania Boga, bez którego nasze życie nie ma sensu. Podobnie w niższych lotów prasie katolickiej czy różnych innych pouczających tekstach dla dzieci i dorosłych, ileż razy pojawia się taka psychologia rodem z kruchty i wzruszający obrazek skruszonego ateisty proszącego by go pouczyć o sprawach ewangelicznych i wskazać sens życia...
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pn lis 02, 2015 17:26 |
|
|
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Wracając jeszcze do tego dziecka: w gruncie rzeczy podałaś znakomity przykład sytuacji, w której konsekwencji decyzji przewidzieć nie sposób. Załóżmy, że je zepchnę - co się z nim stanie, oprócz tego, że niewątpliwie umrze? Czy w ciągu paru sekund jego świadomość definitywnie przestanie istnieć? A może do Nieba? Piekła? Czyśćca? Narodzi się gdzieś w innym ciele? Skąd niby miałbym to wiedzieć?
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pn lis 02, 2015 18:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mrs_Hadley napisał(a): ateizm napisał(a): Motywy są różne. Przypuszczam jednak, że większość osób porzuca wiarę z dość prostego, a jednocześnie silnego powodu. Nie z powodu "pewnych" założeń, ale przede wszystkim dlatego, że nie widzą empirycznych podstaw, przesłanek do zaakceptowania jako prawdę, a ponadto dlatego, że dostrzegają w niej sprzeczności. Z moich doświadczeń wynika, że większość nie kieruje się empirycznymi przesłankami, szkoda im na to czasu. Oczywiście to, co przedstawiłeś, to model postępowania idealnego ateisty, ale w praktyce nie jest tak różowo. Do reszty Twojej wypowiedzi odniosę się później Trochę kultury może, [...]
Ostatnio edytowano Wt lis 03, 2015 23:41 przez Soul33, łącznie edytowano 1 raz
nieuprzejme słownictwo
|
Pn lis 02, 2015 19:36 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Akruk napisał(a): A czemu miałby sądzić, że źle ją pojmuje? Jeśli ktoś mi coś opowiada, a przyglądając się bliżej stwierdzam, że to nie ma sensu, to raczej uznam, że rzeczywiście opowiedziano mi rzeczy bez sensu, niż że źle rozumiem. Wyjątek stanowią takie sytuacje, kiedy bardzo chcę, żeby to miało sens, gdy z jakiegoś powodu uważam, że powinno mieć sens, ale nijak sensu w tym nie widzę. Niweluję wówczas dysonans poznawczy przez uznanie, że na pewno sens jest, tylko nie potrafię go znaleźć. Sposób w jaki człowiek postrzega sam siebie, a także to, co stanowi jego punkt odniesienia determinuje nie tylko wybór/odrzucenie, ale i samą możliwość podjęcia decyzji o zmianie lub kontynuacji. Skoro @Akruk zdecydował wtrącić swoje trzy grosze w temacie, pozwolę sobie wyodrębnić trzy postawy. Proszę poprawić, jeśli gdzieś jest błąd: 1. W ujęciu św. Pawła: Człowiek jest słaby, wewnętrznie rozdarty pomiędzy dobrem a złem. Może jednak wybrać decyzją woli, czemu pragnie służyć i podążać wybraną drogą. 2. W ujęciu Akruka: człowiek sam sobie sterem i okrętem. Sam osądza co mu odpowiada a co nie, podejmuje decyzje w oparciu o własne kryteria, zatem jeżeli odrzuca wiarę, to dlatego, że nie pasuje do jego światopoglądu. Żeby by był wierzącym, musiałby wyrazić takie pragnienie. 3. W ujęciu JednegoPosta: człowiek nie może być w pełni świadom swoich decyzji, nie ma nad nimi kontroli. Jeżeli traci wiarę, dzieje się to bez udziału jego woli, ot człowiek ją traci i nie jest w stanie wykryć przyczyn, które za tym stoją, zatem nie ma tu miejsca na wolny wybór. Nawet jak chce, to nie może wierzyć, to nie zależy od niego. Dwie pierwsze postawy zakładają, że człowiek sam decyduje kim chce być i jaką drogą zmierza. Jest świadom siebie, potrafi uzasadnić swoje decyzje, wskazać motywy jakimi się kieruje. W każdym momencie może coś w swoim życiu zmienić, o ile tego zapragnie. Tu sprawa jest jasna, choć mamy do czynienia z różnymi punktami wyjścia. W takim przypadku człowiek jest w stanie wziąć za siebie odpowiedzialność i zmierzyć się z konsekwencjami, bez szukania usprawiedliwień i zrzucania winy na innych. Trzecia postawa zakłada, że człowiek nie wie czego chce od życia i nie może tego wiedzieć, nie zna motywów swoich działań, nie wie dlaczego coś mu nie odpowiada i nie może tego zmienić, a nawet gdyby chciał, utrudniają mu to liczne ograniczenia. Dzięki temu mamy tu szerokie pole do usprawiedliwiania każdego działania, jakiego człowiek się podejmie. Nie ma tu mowy o odpowiedzialności za siebie i innych, bowiem zakłada się tu systemową niedojrzałość(to nie złośliwość). jedenPost napisał(a): Rzeczywiscie, nie ma ani słowa: Pominąłeś tą część mojego posta, gdy pisałam o tym, że jestem ciekawa jak dobrze znasz problematykę tłumaczenia biblii, symbolikę, uwarunkowania historyczne, a także gatunki literackie jakie wybierali ewangeliści i właśnie przez tą wypowiedź zaspokoiłeś moją ciekawość: masz nikłe pojęcie i pomimo zwrócenia Ci uwagi na te aspekty nadal uparcie czytasz tekst według klucza, którym nie należy się posługiwać. Zła wola czy coś innego? A może taka postawa wynika z założenia, że skoro człowiek z definicji nie ma pełnego rozeznania, zatem nie ma sensu podejmowania starań, aby zgłębić temat, bo i tak nie będzie się wiedziało wszystkiego? Cytuj: Ależ wyciągają, wyciągają. Np. że "Niebo to nie miejsce, ale stan". I to jest ten daleki wniosek? Nadal to się nie umywa do szczegółowości @JednegoPosta, który projektuje obraz rajskiego życia w niebie ze szczegółami. Oprócz wymiarów basenu brakuje mi jeszcze wskazania w ewangelii, który z projektantów -Versace czy Dolce&Gabbana- będzie tworzył niebiańskie szaty i będziemy mieli wisienkę na torcie. JedenPost napisał(a): Nigdzie zresztą nie sugerowałem, że człowieka powinno to paraliżowac. W jaki sposób miałoby to wynikać z mojej wypowiedzi? JedenPost napisał(a): Natomiast fakt, że nigdy, w 100% nigdy nie mamy pełnego rozeznania pozostaje faktem . Wszechwiedza nie musi być warunkiem podjęcia w pełni świadomej decyzji. Przygotowywanie się do egzaminu nie polega na tym, że student uczy się wszystkiego, co dotąd opublikowano, a co choć odrobinę wiąże się z wymaganym zakresem materiału na egzamin, ale informacji, dzięki którym będzie prawidłowo wnioskował. Jeżeli poświęci wystarczającą ilość czasu na naukę, będzie w pełni świadomy swoich odpowiedzi na egzaminie, choć nie będzie miał 100% rozeznania w temacie, bo świadomość wyborów nie polega na wszechwiedzy, ale wiedzy która jest potrzebna do podjęcia decyzji. I tego nie różnicujesz. Cytuj: Z oczywistych powodów moralnych oraz nie widząc w tym żadnego sensu nie zepchnę oczywiscie tego dziecka (ani nawet o tym nie pomyślę, więc w zasadzie trudno tu mówić o decyzji, skoro kwestia do rozważenia nie powstanie) Zaznaczyłam wyraźnie, że chodzi tu o wybór i to w pełni świadomy, ale @JedenPost przeinacza, niestety. Cytuj: - co wcale nie znaczy, że taka decyzja będzie w 100% przypadków słuszna. Bo nie moge wiedzieć np. czy to dziecko nie zostanie w przyszłości wielkim zbrodniarzem, wobec czego ów czyn nie do pomyślenia ( o którym w rzeczy samej, jako rzekłem, nie pomyślę) byłby uzasadniony. To już świadczy o moralności sytuacyjnej i braku odpowiedzialności za innych. Dlaczego miałoby zastanawiać Cię, kim ten człowiek zostanie w przyszłości, skoro nie masz na to wpływu? W sumie ciekawą kwestią jest również to, że nie kładziesz akcentu na słuszności swojego czynu, na który masz wpływ i możesz ocenić dobro/zło, bo to oznacza, że uwagę przekierowujesz na to, czego ocenić nie możesz, wobec czego jesteś bezradny, zamiast skupić się na tym nad czym masz kontrolę i o czym możesz decydować. System myślowy działa zgodnie z torem, na który go przekierowujemy. Ktoś kto uważa, że człowiek jest ograniczony, nie ma pełnego rozeznania etc. będzie się skupiał w danej sytuacji właśnie na ograniczeniach i będzie podważał słuszność, a więc i charakter danego czynu. To prowadzi do relatywizmu moralnego. Cytuj: Na samym tym forum nie zliczę, ile razy widziałem kierowane do mnie czy innych niewierzących posty, których autor wykładał pogląd, że przebywanie na forum wiara.pl jest niechybnym znakiem poszukiwania Boga, bez którego nasze życie nie ma sensu. Zarejestrowałeś się na forum, którego mottem przewodnim jest: ...Boga nie można spotkać w sieci, ale można spotkać ludzi, którzy do niego zaprowadzą...Forum wiara nie jest forum świeckim, gromadzi głównie ludzi wiadomego wyznania, zatem rejestrując się na forum katolickim powinieneś mieć świadomość, że z własnej woli wystawiasz się na działanie ewangelizacyjne i prędzej czy później spotkasz się z takim odbiorem. Co innego, gdybyś bywał miejscach zróżnicowanych pod względem światopoglądowym, wtedy Twoja refleksja miałaby podstawy. Cytuj: Wracając jeszcze do tego dziecka: w gruncie rzeczy podałaś znakomity przykład sytuacji, w której konsekwencji decyzji przewidzieć nie sposób. Załóżmy, że je zepchnę - co się z nim stanie, oprócz tego, że niewątpliwie umrze? Czy w ciągu paru sekund jego świadomość definitywnie przestanie istnieć? A może do Nieba? Piekła? Czyśćca? Narodzi się gdzieś w innym ciele? Skąd niby miałbym to wiedzieć?
To znakomity przykład na: relatywizm moralny, rozmywanie odpowiedzialności, usprawiedliwianie siebie. akruk napisał(a): Trochę kultury może, Pani (censored)-lej. Przepraszam za błąd w cytowaniu. Widzę, że ciężko Ci dorównać kulturą osobistą  .
|
Pn lis 02, 2015 22:46 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mrs_Hadley napisał(a): 1. W ujęciu św. Pawła: Człowiek jest słaby, wewnętrznie rozdarty pomiędzy dobrem a złem. Może jednak wybrać decyzją woli, czemu pragnie służyć i podążać wybraną drogą. 2. W ujęciu Akruka: człowiek sam sobie sterem i okrętem. Sam osądza co mu odpowiada a co nie, podejmuje decyzje w oparciu o własne kryteria, zatem jeżeli odrzuca wiarę, to dlatego, że nie pasuje do jego światopoglądu. Żeby by był wierzącym, musiałby wyrazić takie pragnienie. W tym opisie nie widzę różnicy pomiędzy mną a Pawłem z Tarsu. Paweł wybiera, co uważa za słuszne i prawdziwe, i ja także wybieram. Ale faktycznie jest między nami zasadnicza różnica. On kurczowo trzyma się tego, co od dziecka uważał za prawdziwe, bo tak mu powiedziano. Wyrosły w wielkim wielokulturowym mieście szukający tożsamości młody Żyd, którego ojciec się dorobił i wysłał synalka na nauki do Erec Israel. Gorliwie stara się być bardziej żydowski niż miejscowi Żydzi. Dzisiaj też się takich spotyka. A im bardziej się stara, tym jest mu gorzej, bo się ustawicznie obwinia, że przecież co trochę jakieś micwot się naruszy, żeby nie wiem co. I co tu począć, żeby z wiary ojców nie rezygnować, a jednak pozbyć się jej ciężarów, które sobie narzucił? Mnie z kolei zawsze cechowało racjonalne, sceptyczne podejście przypisywane Buddzie: Kalama Sutta III, 65 napisał(a): Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swoim autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie...
|
Wt lis 03, 2015 0:53 |
|
|
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mrs_Hadley napisał(a): To już świadczy o moralności sytuacyjnej i braku odpowiedzialności za innych. Dlaczego miałoby zastanawiać Cię, kim ten człowiek zostanie w przyszłości, skoro nie masz na to wpływu? W sumie ciekawą kwestią jest również to, że nie kładziesz akcentu na słuszności swojego czynu, na który masz wpływ i możesz ocenić dobro/zło, bo to oznacza, że uwagę przekierowujesz na to, czego ocenić nie możesz, wobec czego jesteś bezradny, zamiast skupić się na tym nad czym masz kontrolę i o czym możesz decydować.
tudzież Mrs_Hadley napisał(a): System myślowy działa zgodnie z torem, na który go przekierowujemy. Ktoś kto uważa, że człowiek jest ograniczony, nie ma pełnego rozeznania etc. będzie się skupiał w danej sytuacji właśnie na ograniczeniach i będzie podważał słuszność, a więc i charakter danego czynu. To prowadzi do relatywizmu moralnego. tudzież Mrs_Hadley napisał(a): System myślowy działa zgodnie z torem, na który go przekierowujemy. Ktoś kto uważa, że człowiek jest ograniczony, nie ma pełnego rozeznania etc. będzie się skupiał w danej sytuacji właśnie na ograniczeniach i będzie podważał słuszność, a więc i charakter danego czynu. To prowadzi do relatywizmu moralnego. A potem jeszcze ustep o relatywizmie moralnym. W sumie: Znowu wjeżdżasz ze swoją amatorską psychologią. Tymczasem jeśli chodzi o moje zachowanie zaznaczyłem wyraźnie - nie zrobię tego, ba - nawet nie będę tego rozważał, bo taki czyn nie przyjdzie mi do głowy. Nie mam problemu z podjęciem decyzji (jeśli już w ogóle bym o tym pomyśleł) i nie miałbym problemu z oceną moralną decyzji drugiego człowieka w tej sytuacji. Nie zmienia to faktu, że skutków tej decyzji nie mogę przewidzieć, ale własnie ponieważ jestem świadom, że każdy działa mając ograniczoną weidzę co do skutków swoich działań, oceniam te działania uwzględniając wiedzę, którą w danym momencie podejmujący decyzję posiada (a dokładnie: moją wiedzę o zakresie jego wiedzy). Tak samo działają choćby sądy, na wyrok czy nawet kwalifikację czynu ma wpływ ustalony przez sąd zakres świadomości obwinionego co do potencjalnych skutków jego czynu, to w jakim stopniu mógł lub powinien je przewidzieć. Co do Piekła zatem: człowiek niewierzący nie może przewidzieć, że jego egoistyczne działania będę mialy skutek w postaci wylądowania w Piekle, tak jak Ty nie możaesz przewidzieć, że Twoje dobre działania będą miały skutek w postaci pojawienia się wróżek wynoszących za Ciebie śmieci i wyręczających w odkurzaniu. Mrs_Hadley napisał(a): Zarejestrowałeś się na forum, którego mottem przewodnim jest: ...Boga nie można spotkać w sieci, ale można spotkać ludzi, którzy do niego zaprowadzą... Forum wiara nie jest forum świeckim, gromadzi głównie ludzi wiadomego wyznania, zatem rejestrując się na forum katolickim powinieneś mieć świadomość, że z własnej woli wystawiasz się na działanie ewangelizacyjne i prędzej czy później spotkasz się z takim odbiorem. Co innego, gdybyś bywał miejscach zróżnicowanych pod względem światopoglądowym, wtedy Twoja refleksja miałaby podstawy. Jaka refleksja? Że katolicy się tak jak opisałem zachowują? To nie refleksja, tylko obserwacja. Ty twierdzisz, że to ateistyczne wyobrażenie o katolikach, ja napisałem o tym, że jest to zachowanie faktycznie często spotykane. Tyle. Nie narzekam na to, tylko przytaczam.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Wt lis 03, 2015 8:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
JedenPost napisał(a): W sumie: Znowu wjeżdżasz ze swoją amatorską psychologią. Jeżeli wchodzisz na psychologiczne podwórko, nie miej pretensji do innych, że również to robią. Cytuj: Tymczasem jeśli chodzi o moje zachowanie zaznaczyłem wyraźnie - nie zrobię tego, ba - nawet nie będę tego rozważał, bo taki czyn nie przyjdzie mi do głowy. Uważasz, że w praktyce sprawa jest jasna i nie budzi wątpliwości, natomiast w teorii wręcz przeciwnie. Jak godzisz ten dysonans? JedenPost napisał(a): Nie zmienia to faktu, że skutków tej decyzji nie mogę przewidzieć, ale własnie ponieważ jestem świadom, że każdy działa mając ograniczoną weidzę co do skutków swoich działań, oceniam te działania uwzględniając wiedzę, którą w danym momencie podejmujący decyzję posiada (a dokładnie: moją wiedzę o zakresie jego wiedzy). No więc, gdy pojawi się opcja wyboru zepchnąć czy nie zepchnąć, będziesz w pełni świadom dlaczego podejmiesz decyzję o tym, aby nie zepchnąć? Tak czy nie? JedenPost napisał(a): Tak samo działają choćby sądy, na wyrok czy nawet kwalifikację czynu ma wpływ ustalony przez sąd zakres świadomości obwinionego co do potencjalnych skutków jego czynu, to w jakim stopniu mógł lub powinien je przewidzieć. Nie wiem jakie sądy, ale polskie prawo karne nie definiuje nawet poczytalności. Co do zasady przyjmuje się, że człowiek dojrzały z reguły jest zdolny do rozpoznania znaczenia swoich czynów i do kierowania swoim postępowaniem, zatem można przypisać mu winę za czyn zabroniony i obciążyć odpowiedzialnością karną. Niepoczytalność ustala się tylko w szczególnych przypadkach i w takim przypadku owszem, sąd bierze pod uwagę zakres świadomości obwinionego. JedenPost napisał(a): Co do Piekła zatem: człowiek niewierzący nie może przewidzieć, że jego egoistyczne działania będę mialy skutek w postaci wylądowania w Piekle, To naiwne założenie- jesteśmy przy sądowniczych analogiach, więc- niby jaki zawodowy morderca może nie przewidywać, że za czyny, których się dopuszcza grozi więzienie i to dożywotnie? On jest świadomy swoich działań, wie że to jest złe, może nie wierzyć, że w końcu wpadnie, może zasłaniać się niepoczytalnością i wykorzystać cały pakiet usprawiedliwień, byleby otrzymać lżejszy wyrok, ale cóż z tego, skoro może nawet nie żałować tego czego się dopuścił i będzie się w duchu śmiał z ludzi, których oszukał, dzięki czemu uniknął pełnej odpowiedzialności? Inaczej: niewierzący w naszym kręgu kulturowym wie jakie działania mogą spowodować, że w koncepcji katolickiej trafi do piekła. Posiadając tą wiedzę decyduje, czy coś z tym zrobi. Ma świadomość swoich czynów i wie na co się pisze, jeżeli okaże się, że Piekło istnieje. Jak już wskazałam wcześniej trzy postawy, ludzie podejmują różne decyzje i należy to uszanować. Każdy odpowiada za siebie, a która postawa życiowa prowadzi do wyboru konkretnej opcji- nie wiemy, bowiem to nie ja czy JedenPost jesteśmy Twórcami człowieka, zatem nie znamy uwarunkowań, które prowadzą do odrzucenia Boga, a które każdy z nas może w swej wolności wybrać. JedenPost napisał(a): tak jak Ty nie możaesz przewidzieć, że Twoje dobre działania będą miały skutek w postaci pojawienia się wróżek wynoszących za Ciebie śmieci i wyręczających w odkurzaniu. Dobrego uczynku nie traktuję w kategoriach kredytu, który ktoś/coś ma mi później spłacić w innej formie wraz z odsetkami. Wróżenie ze szklanej kuli pozostawiam wróżkom i jasnowidzom. Nie interesuje mnie przewidywanie przyszłości, której przewidzieć nie mogę, liczy się wiedza, która jest w moim zasięgu. Jeżeli z niej nie korzystam, a mam taką możliwość i o tym wiem, ale uparcie trzymam się swojej linii postrzegania rzeczywistości, to jest moja odpowiedzialność za dokonany wybór i muszę się liczyć z konsekwencjami zaniechania/lenistwa. akruk napisał(a): W tym opisie nie widzę różnicy pomiędzy mną a Pawłem z Tarsu. Paweł wybiera, co uważa za słuszne i prawdziwe, i ja także wybieram. Ale faktycznie jest między nami zasadnicza różnica. On się odwołuje do zewnętrznego klucza, natomiast @akruk uznał, że on sam(tj. akruk) dla siebie jest wystarczającym punktem odniesienia. akruk napisał(a): On kurczowo trzyma się tego, co od dziecka uważał za prawdziwe, bo tak mu powiedziano. Natomiast @akruk nieświadomie może się kurczowo trzymać tego, co od dziecka uważał za prawdziwe, bo tak usłyszał/zaobserwował przez dziecięce uszy/oczęta i tak mu zostało akruk napisał(a): Wyrosły w wielkim wielokulturowym mieście szukający tożsamości młody Żyd, Każdy człowiek przechodzi przynajmniej kilka etapów na swojej drodze w poszukiwaniu tożsamości. Dziecko najpierw przechodzi etap bezgranicznego zaufania wobec otaczającego go świata, w miarę rozwoju, gdy zaczyna rozumować abstrakcyjnie tworzy swój świat, w okresie nastoletnim przechodzi okres buntu, kiedy wszystko podważa, również wartości dotąd wyznawane i w ten sposób poznaje siebie. Później porządkuje swoje życie pod kątem tego, kim chciałby być, z czym się utożsamiać, wybiera środowisko w którym się obraca etc. i idzie tą drogą, kształtując swoje życie podług wartości, które uznał za kluczowe. akruk napisał(a): Gorliwie stara się być bardziej żydowski niż miejscowi Żydzi. Pod względem gorliwości mało kto może z @akrukiem konkurować na tym forum. Pozostaje św. Paweł, ale on nie żyje, zatem się nie liczy  . Taki potencjał jest godny pozazdroszczenia. akruk napisał(a): Mnie z kolei zawsze cechowało racjonalne, sceptyczne podejście przypisywane Buddzie: Jesteś solipsystą? Kilkanaście lat temu przyznano Nobla profesorowi, który udowodnił, że każdy człowiek popełnia systemowe błędy podczas myślenia, co podważyło dotychczas funkcjonujące wśród ekonomistów przekonanie, że człowiek jest racjonalnym uczestnikiem rynku. Z cytatu, który przytoczyłeś wynika, że nie należy wierzyć nikomu, tylko sobie. Zatem jak rozwiązujesz problem omylności własnego procesu myślowego?
|
Wt lis 03, 2015 16:32 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mrs_Hadley napisał(a): Uważasz, że w praktyce sprawa jest jasna i nie budzi wątpliwości, natomiast w teorii wręcz przeciwnie. Jak godzisz ten dysonans?
Normalnie - żyję w praktyce, a nie w teorii. Dyskusje była, przypominam, o tym, czy możemy w pełni przewidywac konsekwencje swoich działań. Nie mozemy - ale jest to zarazem dla nas stan naturalny, więc w podejmowaniu na podstawie tego, co przewidzieć sie da, rzeczonych działań nam nie przeszkadza. Mrs_Hadley napisał(a): No więc, gdy pojawi się opcja wyboru zepchnąć czy nie zepchnąć, będziesz w pełni świadom dlaczego podejmiesz decyzję o tym, aby nie zepchnąć? Tak czy nie?
Mogę być o tym przekonany i nawet będę umiał to wyjaśnić. Natomaist nie wynika z tego, że znam w pełni konksekwencje wyboru. Podejmuję decyzję w oparciu o te, które przewidzieć mogę. Czyżbyś uważała, że są one jedynymi? Mrs_Hadley napisał(a): Nie wiem jakie sądy, ale polskie prawo karne nie definiuje nawet poczytalności.
Poslkie prawo karne dośc wyraźnie określa, kiedy stan niepoczytalności może być okolicznosścią zwalniajacą z odpowiedzialności. Wchodzi w to nawet dosć szczegółowo i przewiduje np. że nie zwalnia z odpowiedzialności sytuacja, gdy niepoczytalność, mająca miejsce w momencie popełniania czynu, została wywołana działaniem sprawcy, którego skutek w postaci utraty poczytalności mógł on przewidzieć. Odpowiemy zatem za przestępstwo popełnione po pijaku, ale nie pod wpływem zjedzonej przez pomyłkę wilczej jagody. Mrs_Hadley napisał(a): Nie wiem jakie sądy, ale polskie prawo karne nie definiuje nawet poczytalności.
Co do Piekła zatem: człowiek niewierzący nie może przewidzieć, że jego egoistyczne działania będę mialy skutek w postaci wylądowania w Piekle, Cytuj: To naiwne założenie- jesteśmy przy sądowniczych analogiach, więc- niby jaki zawodowy morderca może nie przewidywać, że za czyny, których się dopuszcza grozi więzienie i to dożywotnie? Nie ma tu analogii. Morderca wie, że istnieje prawo, sądy i więzienia. Podejmuje konkretne działania, by sądów i więzień uniknąć. Mrs_Hadley napisał(a): Inaczej: niewierzący w naszym kręgu kulturowym wie jakie działania mogą spowodować, że w koncepcji katolickiej trafi do piekła. Posiadając tą wiedzę decyduje, czy coś z tym zrobi. Ma świadomość swoich czynów i wie na co się pisze, jeżeli okaże się, że Piekło istnieje. Niewierzący w naszym kręgu kuturowym zazwyczaj wie, że katolickie Piekło to jedna z wielu obiegowych koncepcji. Nie przekonuje go ona, uważa ją za wymysł. Logiczne więc, że nie bierze go pod uwagę, tak jak katolik nie bierze pod uwagę koncepcji sprzecznych z katolicką, tak jak Ty nie bierzesz pod uwagę opcji dobroczynnych wróżek. Tu nie ma właściwie wyboru, tylko logiczna konsekwencja.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Wt lis 03, 2015 16:59 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
akruk napisał(a): Zauważają, że ten ogromny, skomplikowany gmach, który widać dzisiaj, nie został z nieba dany "na samym początku" chrześcijaństwa, że narastał stopniowo, wśród sporów i walk -- przez cały czas z wiary, tworzące się nowe kawałki wiary doklejane do wiary zastanej. A w takim razie: gdzież dowód i powód, że cały nie jest tylko wiarą? Nigdzie. Nie ma żadnych podstaw, by uznać całość za prawdę, nawet jeśli nie poznało się wszystkich detali, dobudowanych przez wieki. Być może jednak jest prawdą, choć nie ma ani dowodów ani przesłanek? Ci, nie znajdują żadnych przesłanek za prawdziwością wiary, albo wykonają Kierkegaardowski skok do wiary, albo porzucą ją. A nowej wiary już nie wybiorą bez jej uważnego sprawdzenia. I stają się równie dobrymi kandydatami do doświadczenia dysonansu poznawczego, co wierzący trzymający się swoich przekonań. Wykonali w końcu ogrom intelektualnej roboty, aby dojść do swoich wniosków i będą równie mocno (o ile nie mocniej, bo w końcu przemyślany ateizm to ich własny dorobek, a nie spuścizna po rodzicach) protestować przeciwko rozsądnym przesłankom na rzecz wiary. "Nowe kawałki wiary doklejane do wiary zastanej"? Na początku oprócz wiary musiał być też spory procent wiedzy. Uczniowie wiedzieli, a nie wierzyli, że Jezus zmartwychwstał, widzieli cuda, a nie tylko w nie wierzyli. "Contemporary martyrs die for what they believe to be true. The disciples of Jesus suffered and were willing to die for what they knew to be either true or false." M. Licona Czy nie jest to rozsądna przesłanka, aby przyglądać się wciąż charakterowi ich doświadczeń? Takie tylko pytanie retoryczne, bo jak dla mnie odpowiedź jest oczywista.
|
Śr lis 04, 2015 10:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mariel napisał(a): I stają się równie dobrymi kandydatami do doświadczenia dysonansu poznawczego, co wierzący trzymający się swoich przekonań. Wykonali w końcu ogrom intelektualnej roboty, aby dojść do swoich wniosków... Bezmyślni i niesprawdzający nigdy nie doświadczają dysonansu poznawczemu. Toteż są szczęśliwsi. Dziękuję, ale jednak nie. Mariel napisał(a): "Nowe kawałki wiary doklejane do wiary zastanej"? Tak. Bez wątpienia. Historia wiary i doktryny bardzo jasno i pouczająco pokazuje te procesy. Mariel, wyróżn.: akruk napisał(a): Na początku oprócz wiary musiał być też spory procent wiedzy. Mariel, widzę, że z doskoku, ale przemyśl bardziej wypowiedzi do mnie, proszę. Mariel napisał(a): Uczniowie wiedzieli, a nie wierzyli, że Jezus zmartwychwstał, widzieli cuda, a nie tylko w nie wierzyli Skąd wiesz, że widzieli cuda? Z opowieści innych chrześcijan, prawda? Mariel napisał(a): "Contemporary martyrs die for what they believe to be true. The disciples of Jesus suffered and were willing to die for what they knew to be either true or false." M. Licona
Czy nie jest to rozsądna przesłanka, aby przyglądać się wciąż charakterowi ich doświadczeń? Uwaga porządkowa: Już Ci kiedyś zwracałem uwagę: Regulamin forum zabrania używania obcojęzycznych tekstów bez tłumaczeń. Poświęć chwilę, bądź uprzejma, wątki czytają ludzie o różnej znajomości obcych języków. Po pierwsze: to, że "współcześni męczennicy" ginęli za to, co uważali za prawdę, nijak nie dowodzi, że była to prawda. Dowodzi co najwyżej siły ich przekonań. Z pewnością na forum dyskutowano to wielokrotnie, z przykładami, aż mi się nie chce szukać wskazań na oczywistości. Po drugie: nie ma pewności, czy "uczniowie Jezusa" byli gotowi ginąć za swoje przekonania. Mówimy oczywiście o bezpośrednich uczniach Jezusa. Jedynym dowodem byłoby to, że rzeczywiście za nie ginęli. A o męczeńskiej śmierci apostołów dowiadujemy się z... opowieści krążących później wśród chrześcijan. Jasne, nie ma wątpliwości, że we wspólnotach chrześcijańskich pierwszych stuleci wierzono między innymi w nieugiętą wiarę pierwszych wyznawców, którzy nie wahali się poświęcić dla niej życia. Wiem, że nie muszę Ci tego pisać drukowanymi, ale powtórzę, żeby inni nie mieli wątpliwości: męczeństwo nie dowodzi prawdziwości.
|
Śr lis 04, 2015 13:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
akruk napisał(a): Mariel napisał(a): Na początku oprócz wiary musiał być też spory procent wiedzy. Mariel, widzę, że z doskoku, ale przemyśl bardziej wypowiedzi do mnie, proszę. A co tutaj trzeba bardziej przemyśliwać? Uczniowie Jezusa doświadczyli kontaktu ze zmartwychwstałym Jezusem, czymkolwiek de facto to spotkanie by nie było (jakiś rodzaj zbiorowej sugestii(?), może nawet Jezus we własnej nie uśmierconej na krzyżu osobie(?)), nie była to wiara przekazana jak w naszym przypadku, tylko osobiste doświadczenie, więc można śmiało powtórzyć, że ginęli za coś, o czym wiedzieli że jest/nie jest prawdą. akruk napisał(a): [...] nie ma pewności, czy "uczniowie Jezusa" byli gotowi ginąć za swoje przekonania. Mówimy oczywiście o bezpośrednich uczniach Jezusa. Jedynym dowodem byłoby to, że rzeczywiście za nie ginęli. A o męczeńskiej śmierci apostołów dowiadujemy się z... tekstów powstałych później we wspólnotach chrześcijańskich. Jasne, nie ma wątpliwości, że we wspólnotach chrześcijańskich pierwszych stuleci wierzono między innymi w nieugiętą wiarę pierwszych wyznawców, którzy nie wahali się poświęcić dla niej życia. Trudno, żebyśmy się o męczeńskiej śmierci uczniów dowiedzieli od nich samych. Co wiemy, to że byli doskonale świadomi, że publiczne głoszenie Jezusa jako zmartwychwstałego Pana i mesjasza grozi b. poważnymi konsekwencjami, włącznie z męczeństwem. Pomimo to nadal Go głosili, wniosek o gotowości na cierpienie na skutek głoszenia takich poglądów nasuwa się sam. Cytuj: Wiem, że nie muszę Ci tego pisać DRUKOWANYMI, ale powtórzę, żeby inni nie mieli wątpliwości: męczeństwo nie dowodzi prawdziwości. Wiem, że nie trzeba drukowanymi, ale NIKT NIC PODOBNEGO NIE NAPISAŁ. ---------------------------- akruk napisał(a): Już Ci kiedyś zwracałem uwagę: Regulamin forum zabrania używania obcojęzycznych tekstów bez tłumaczeń. Poświęć chwilę, bądź uprzejma, wątki czytają ludzie o różnej znajomości obcych języków. Przyganiał kocioł garnkowi, regulamin forum zabrania także obrażania użytkowników i ich wiary, czy Ciebie ten zapis kiedykolwiek powstrzymywał? Brak możliwości cytowania na tym forum tekstów obcojęzycznych bez ich tłumaczenia uważam za wołający o pomstę do nieba. Stosowanie się do tego punktu regulaminu zmuszałoby mnie do gwałcenia starożytnych tekstów, których przekładów na j. polski dotąd się nie doczekaliśmy. Nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. Do cytowanych słów M. Licony oczywiście się nie odnosi, więc możesz zgłosić moderacji.
|
Śr lis 04, 2015 14:33 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mariel napisał(a): A co tutaj trzeba bardziej przemyśliwać? Uczniowie Jezusa doświadczyli kontaktu ze zmartwychwstałym Jezusem, czymkolwiek de facto to spotkanie by nie było (jakiś rodzaj zbiorowej sugestii(?), może nawet Jezus we własnej nie uśmierconej na krzyżu osobie(?)), nie była to wiara przekazana jak w naszym przypadku, tylko osobiste doświadczenie, więc można śmiało powtórzyć, że ginęli za coś, o czym wiedzieli że jest/nie jest prawdą.
Trzeba na początek przemyśleć, czy istnieją dowody, że owi bezpośredni uczniowie Jezusa ginęli za swoją wiarę, czy tylko apologetyczne opowieści o tym.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Śr lis 04, 2015 15:42 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mariel napisał(a): A co tutaj trzeba bardziej przemyśliwać? Uczniowie Jezusa doświadczyli kontaktu ze zmartwychwstałym Jezusem, czymkolwiek de facto to spotkanie by nie było Skąd wiadomo, że "doświadczyli kontaktu ze zmartwychwstałym Jezusem"? Niech zgadnę: z ewangelii? [tu miała być ikonka obrazująca turlanie się ze śmiechu, ale poniechałem, bo nie jestem aż tak złośliwy]. Uczniowie Jezusa porzucili dla niego domy, rodziny, pracę. Przekreślili całe swoje dotychczasowe życie i postawili wszystko na tę jedną kartę. Rzucili wszystko, żeby się do niego przyłączyć w wędrówkach po kraju, bo wierzyli, że jest mesjaszem i lada dzień nastanie Królestwo Boga na ziemi. Aż został pojmany i stracony. Złudzenia się zawaliły. Klasyczny przypadek dysonansu poznawczego, kiedy wystarczy, że chociaż jedna osoba podsunie rozwiązanie Polecam szczegóły w wątku: viewtopic.php?p=678544#p678544("Warto poczytać, pokazuje to bowiem, że nie zawsze religia jest skutkiem działań nadprzyrodzonych. Bardzo często to wynik zwykłego, ludzkiego zawodu i próby odnalezienia utraconego sensu w obliczu śmiechu całego świata.") ---------------------------- MARIEL napisał(a): Stosowanie się do tego punktu regulaminu zmuszałoby mnie do gwałcenia starożytnych tekstów, których przekładów na j. polski dotąd się nie doczekaliśmy. Nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. Wystarczyło szczerze powiedzieć, że nie chce Ci się pisać własnych tłumaczeń.
|
Śr lis 04, 2015 15:59 |
|
 |
proteom
Dołączył(a): Cz sty 22, 2009 8:40 Posty: 2202
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
@akruk Polecam Ci argumenty na rzecz realności zmartwychwstania Jezusa: http://www.fronda.pl/a/jakie-mamy-dowod ... 19200.htmlDla mnie są one przekonujące.
|
Śr lis 04, 2015 16:33 |
|
 |
proteom
Dołączył(a): Cz sty 22, 2009 8:40 Posty: 2202
|
 Re: Czy Bóg w swej dobroci nie da nikomu pójść do piekła?
Mrs_Hadley Cytuj: Inaczej: niewierzący w naszym kręgu kulturowym wie jakie działania mogą spowodować, że w koncepcji katolickiej trafi do piekła. Posiadając tą wiedzę decyduje, czy coś z tym zrobi. To nie jest wiedza, tylko wiara. Piekło nie jest przedmiotem doświadczenia, jak np. więzienie, które się zresztą kiedyś skończy.
|
Śr lis 04, 2015 16:40 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|