glejt napisał(a):
Jeżeli jesteś złączony z Bogiem czyli życiem ( jego źródłem )to wiesz , że wszystko jest tobą.
Inaczej. Jestem NIEROZŁĄCZONY. Ja, ego, umysł, dobro, zło, szatan to jedno. JA JESTEM. Inaczej: Jest tylko Bóg, lub tylko Życie lub tylko miłość. A to, że jest jaka/i jest - no jakiś być musi ale po co to oceniać nie lepiej uczyć się tego, uczyć się miłości i żyć?
Czy fala oceanu lub łan pszeniczny mają pretensje do siebie kto jest jaki, kto lepiej lub gorzej "tańczy" na wietrze? Nie. Dlaczego?
glejt napisał(a):
Dlatego Jezus mówił , że jest jedno z Ojcem jako Syn ale zawsze potwierdzał , że Bóg jest większy bo jest źródłem wszystkiego.
Żeby rozumieć co Jezus mówił trzeba po pierwsze rozumieć jego, wiedzieć z jak bardzo prostymi ludźmi rozmawiał i dlaczego mówił tak a nie inaczej. Musiał mówić jak mówił porównując Boga=Życia=Miłość do form i relacji międzyludzkich bo inaczej nie zostałby zrozumiany i mało tego mógłby szybko zostać zgładzony.
glejt napisał(a):
Gdy jesteś po prostu taki jak Bóg , wtedy pamiętasz tylko to co dobre a to co złe nie pamiętając przywracasz do istnienia tylko to co pamiętasz jako dobre.
U Boga nie ma dobra i zła. To my tak sobie wyobrażamy, że jest jak u mamy, że jak na coś nie zasłużymy to nie będzie lodów na deser albo premii. Bóg, pamięć, dobro i zło to wszystko to samo. To wszystko JEST. Ja Jestem. Tym jest ten Bóg, tym co JEST. Wszystkim.
glejt napisał(a):
Możesz nie akceptować swojego postrzegania świata jakie twoje ego ci przedstawia z z doskonałym przekonaniem uznawać to za oszustwo. Jednak to postrzeganie istnieje w twoim umyśle ze względu na to jak oceniasz to co widzisz.
To wszystko o czym piszesz: akceptacja i jej brak, postrzeganie, ego, oszustwo, umysł to nic innego jak BÓG.
glejt napisał(a):
Bo tylko dzięki temu jak to oceniasz możesz dokonywać decyzje życiowe.
Iluzja. Nie masz żadnego wpływu lub inaczej jest on ograniczony. Z naczynia może zostać wylane tylko to co do niego zostało wlane, nic więcej i nic mniej.
glejt napisał(a):
W buddyzmie świat jest iluzoryczny i nazywany jako samsara. A to co widzi poszczególny człowiek w odniesieniu do swoich doświadczeń jest właśnie postrzeganiem.
Buddyzm tak samo jest nie rozumiany jak i chrześcijaństwo. Nie ze względu na skośne oczy, pogodę, szerokość geograficzną czy inny kontynent tylko uwaga: POSTĘP CYWILIZACYJNY.
glejt napisał(a):
Widzieć prawdziwie to widzieć jak Chrystus ( lub Budda) i rozpoznawać , że ten drugi to też ja ale w dualizmie widziany w formie fizycznej inaczej.
Nie ma ani mnie ani nikogo drugiego, ani żadnej formy ani postrzegania. To tylko Bóg
i "jego" "zabawa" w grę zwaną życiem.
glejt napisał(a):
I tu właśnie przez utożsamienie się z tym co oddzielone czyli wytwarzanym przez każdego ego systemem myślenia utożsamiającym nas z konkretnym ciałem powstaje odwrócony do góry nogami system działania oparty na tym utożsamieniu oddzielonego życia w przeciwieństwach. Gdy coś żyje musi umrzeć. Gdy jest ciepłe musi być i gorące. Jasne i ciemne. Brudne i czyste. Młode i stare. Mądre i głupie.
Ograniczając się do naszej prostej codzienności w której wyższa świadomość nie jest potrzebna tak jest dualizm ale z perspektywy szerszej np. już podczas snu znika, nie ma go jest iluzją, wszystko jest różnorodne i żyje. To Bóg.
glejt napisał(a):
Ale tak jak też powiedział ,że Bóg jest Bogiem żywych nie umarłych i sam zwyciężył śmierć to w Prawdzie śmierć też nie istnieje na równi z reinkarnacją. Bo jedno i drugie jest oszustwem ego ( czy szatana jak kto woli).
Nie ma żadnego oszustwa i szatana tak naprawdę. To tylko Bóg.
Nie rozumiesz co Jezus miał na myśli czym jest ta śmierć. Nie chodzi o rozkład ciała ani zatrzymanie akcji serca ani przechodzenie ze świata do świata. Nie rozumiesz bo jesteś umarły. Jak zrozumiesz to ożyjesz. A tak naprawdę żyjesz tylko o tym nie wiesz więc zamiast żyć, kopiujesz schematy bo tak dyktuje umysł. Ale to tylko Bóg
glejt napisał(a):
Wszystko podlega jakiejś wierze. Ten świat zbudowany jest na różnego rodzaju wierze w to co nieprawdziwe. I każdy z osobna udowadnia to w co sam wierzy. A o sile tej wiary świadczy to iż tak trudno niektórym dostrzec, że Bóg jest i ,że jest miłością. Kryterium małej wiary jest zdolność przesunięcia góry gdy się wyrazić takie życzenie. Co może niektórzy mogą zaobserwować jako wyćwiczoną wiarę w zdolność przełamania stosu cegieł jednym ciosem ręki ( nawet przez wątłą dziewczynę) gdzie mówi się o koncentracji umysłu na tym ciosie i jego wyniku.
To tylko Bóg
Świat, wiara, budowanie, każdy, siła... itp.
Nic nie podlega niczemu, to wszystko Bóg.
Teraz na tym forum też Bóg rozmawia sam ze sobą w formie jaka żyje, w nas.
glejt napisał(a):
O jakim kryterium wiary mówią chrześcijanie? Potocznie mówią wierzę w Boga. Ale przecież gdy grzeszą to nie wierzą w Boga. Bo brak wiary w miłość ( Boga) skutkuje właśnie grzechem i zawsze wynika ze złych doświadczeń, że nie dostane nic za darmo a jeżeli już to za pomocą oszustwa. Zatem ten świat nieustannie zaprzecza istnieniu miłości jako źródle życia. I tak jak ty ( boże_ dziecię) twierdzi ,że życie opiera się na śmierci i bez śmierci nie istnieje a co żyje musi umrzeć. Nie jest to prawda ale gdy się tej prawdy nie podziela w całości to rzeczywiście przez nie podzielanie jej powstaje zaprzeczenie co prowadzi wcześniej czy później do śmierci. Przez zaprzeczanie oszustwu w jedności miłości można zaprzeczyć śmierci doprowadzając do wyzdrowienia nawet umierające osoby w stanie beznadziejnym. Przypuszczam, że wskrzeszanie też będzie możliwe ale dopiero na samym końcu przed końcem świata i sądem ostatecznym.
bla bla bla bla bla i tak bez końca. Dlatego milczenie jest złotem.
Formy skoro powstały to muszą `odpowstać` (inaczej: umrzeć) ale śmierć życia nie istnieje. Zycie nazywa się życiem bo żyje, cały czas.
Rozejrzyj się dokładnie dookoła siebie a jak nie widzisz to puść sobie w przyspieszonym tempi i zobacz co się dzieje. Wskrzeszanie jest cały czas i innego nie będzie. Myślisz, że jeszcze raz będziesz miał szansę naprawić błędy, nie zostawić pięknej dziewczyny, nie zranić matki, nie odejść z dobrej pracy? Tak ale nie tym kształcie jak myślisz. To co minęło już nigdy nie wróci Będzie coś innego ale nie będzie to ani lepsze ani gorsze. Będzie tak samo piękne ale inne
Większości wtedy nie będziesz pamiętał ale baza twoich doświadczeń pozostanie gdzieś głęboko w świadomości. I tu dochodzimy do pamiętania poprzedniego wcielenia.
glejt napisał(a):
Który w moim rozumieniu będzie naprawą tego co każdy spaprał na jego usilną prośbę. Dlatego zostanie otarta każda łza…
Ty jesteś tą naprawą. Ty i naprawa to Bóg.
glejt napisał(a):
Ze względu na nierozpoznawalną jedność i iluzoryczność świata to właśnie przebaczenie innym staje się przebaczeniem sobie uwalniającym nas od piekła. Ponieważ ego to co w nas złe projektuje na innych po to abyśmy nie odczuwali winy.
"Jedni drugim odpuszczajcie"
Jeżeli pomoc innym w pozbawieniu się poczucia winy jest wg ciebie Boża to dlaczego brak poczucia winy u samego siebie wynika z ego?
Kochaj samego siebie takiego jakim jesteś. Nie kombinuj.
Nadzorca jest po to by nadzorował, niewolnik po to by pracował a bat po to by batożył. Chcesz poprawiać Boga? Tylko unieszczęśliwisz siebie, nic więcej. Oczywiście najpierw stworzysz siebie co już się stało
ale nie wiń siebie bo akurat to spuścizna wcześniejszych pokoleń. Ale mam dka ciebie dobrą nowinę
To też tylko Bóg