Ja, z punktu widzenia ateisty i zwolennika racjonalizmu. Powiem tak... uczylem sie świadomych snów, miałem takie, i nigdy nie udalo mi sie "spotkac" zmarłego. A tak naprawde nasze sny, są wytwarzane w mózgu. Nie wnikam gdzie, jak, ile trwają itd. Powiedzmy ze w mózgu. Moim zdaniem żadne cos nie ma wplywu na to. Niektorzy na przykład wierzą w to, ze zmarly tak jakby sam z siebie sie komuś przyśni, i ze to jakis dobry znak itd. mniejsza o wiekszość. Z mojego punktu widzenia, świadome sny nie są jakims zagrozeniem dla kogokolwiek, zwlaszcza jak ktos wierzący
D
Świadome sny polegają na tym, ze masz kontrole we wlasnym snie, ale nie taka ze rysujesz jakies magiczne symbole, przyzywasz zmarłego i takie tam.. Poprostu robisz co chcesz, powiedzmy latasz, robisz okreslone czynnosci, i mysle ze ktos juz dobrze wyszkolony w tym, dalby rade przywolac sobie "osobe", moze kogos kto juz zmarl, ale to i tak wszystko co uslyszy, zobaczy.. bedzie tym co kiedys slyszal, czytal itd.
A nie wiem czy wiecie, ale świadome sny zdażaja sie czasem wbrew naszej woli. Moze to dziwnie brzmi ale nigdy nie mieliscie takiego snu w ktorym mogliscie robic co chcecie? I co? Nagle wszyscy nieswiadomie popelnili grzech nie majac nad tym żadnej kontroli
PS: Oczywiscie moze ktos sie ze mną nie zgodzić. Ale jak dla mnie, ten temat kojaży mi sie troche z kazaniami Ks. Natanka (nie wiem czy dobrze napisalem nazwisko).