Betanki za spowiednika miały także zbuntowanego księdza, byłego franciszkanina.

Kolejność jest taka (zwłaszcza jeśli chodzi o objawienia i różne "dzieła"):

1. Nauka Kościoła -> zawsze, bezwzględnie i absolutnie posłuszeństwo nauce Kościoła musi być na pierwszym miejscu!
2. Zdanie przełożonego, szczególnie spowiednika -> należy go słuchać o ile tylko nie zachęca do grzechu, czyli do wystąpienia w czymś przeciw nauce Kościoła.
3. Własne zdanie - o ile nie stoi w sprzeczności z nauką Kościoła i spowiednik nie ma nic przeciwko.

Celowo nie napisałam w punkcie 3 "własne sumienie", bo to byłoby określenie bardzo nieprecyzyjne. Sumienie wierzącego powinno być ukształtowane zgodnie z nauką Kościoła, ale z drugiej strony może się w nim pojawić pewność dotycząca objawień lub planowanego działania i nie wiadomo, co wtedy określić jako "sumienie".

Błąd betanek polegał na nieposłuszeństwie wobec nauce Kościoła, a błąd Kozłowskiej na postawieniu siebie nad spowiednikiem i nad Kościołem. I jedno i drugie było ewidentnie niewłaściwe i nie mogło przynieść dobrych owoców.

Nie mogę też zrozumieć demonstrowania ekumenizmu przez biskupa płockiego Piotra Liberę, który w tygodniu ekumenicznym modlił się wspólnie z mariawitami u grobu ekskomunikowanej mateczki Kozłowskiej. Wydaje mi się, że modlitwa biskupa lokalnego Kościoła Katolickiego nie jest modlitwą prywatną i wprowadza zamęt duchowy wśród wiernych.

A to ekskomunikowani powinni być identyfikowani z potępionymi?Jaki zamęt? Żeby modlić się za wszystkich?
Przecież tym gestem biskup nie dokonał żadnej rehabilitacji ani tym bardziej kanonizacji.

Problem jest taki, że najprawdopodobniej mariawici nie są chrześcijanami, a jedynie sektą.
Bo wg ich dokumentów teologicznych zniekształcili naukę o Trójcy, uważając wręcz, że Mateczka Kozłowska jest czwartą osobą boską.
W takim wypadku nie są chrześcijanami, bo każda wspólnota, która chce uważać się za chrześcijańską musi mieć zachowaną naukę o Trójcy świętej.

To był spory problem ekumeniczny, bo Kościół rzymskokatolicki w Polsce podpisał m. in. z mariawitami dekret o uznaniu ważności chrztu. Wówczas uwierzono mariawitom, że są chrześcijanami i uznają podstawowe dogmaty chrześcijańskie.
Później okazało się, że jest inaczej...

Jeśli nie wycofają się z takich twierdzeń jak to ubóstwienie Mateczki to pozostaną poza wspólnotą chrześcijan.

To akurat mariawici katoliccy. Starokatolicy mateczki tak nie czczą.

@szumi
Należy odróżnić mariawityzm ortodoksyjny (starokatolicki)
od katolickich mariawitów reformowanych (denominacja felicjanowska)
o czym pisaliśmy tutaj:
viewtopic.php?p=560061#p560061
//o Eucharystii
viewtopic.php?p=559999#p559999
//o prywatnym objawieniu abpa Kowalskiego
viewtopic.php?p=560006#p560006
//o wykrzywieniu przesłania Feliksy Kozłowskiej

Tak, właśnie. Starokatoliccy uznają zupełnie ortodoksyjną naukę o Trójcy. To ci o których wcześniej napisałam że da się z nimi rozmawiać

http://www.wnss.agh.edu.pl/zpasek/wp-content/mariawit.DOC
(Geneza mariawityzmu - Zbigniew Pasek)



http://ekumenizm.wiara.pl/doc/478413.Plock-i-Felicjanow-dwa-Koscioly-mariawitow

Czwartą osobą Trójcy, co?

Zasady Wiary Kościoła Katolickiego Mariawitów:
"(...)
Kościół Katolicki Mariawitów rozwinął chrześcijańską naukę o Trójcy Świętej,
to znaczy naukę o udziale wszystkich Trzech Osób Boskich
w Dziełach Odkupienia i Odnowienia człowieka przez cześć Przenajświętszego Sakramentu,
a także o obecności Trójcy Świętej w Eucharystii,
przez Którą Bóg ma dokonać ostatecznego zbawienia świata.
Koncepcja ta zakłada, że tak, jak Druga Osoba Trójcy Świętej - Syn Boży wcielił się w Jezusa Chrystusa,
tak Bóg Ojciec wcielił się w Maryję, a Duch Święty w Marię Franciszkę Kozłowską.
Mariawici uznają Jezusa, Maryję oraz Marię Franciszkę Kozłowską za
członków Trójcy Świętej wcielonej (tj. uznanie ich jako Osób Boskich)."


"Spełniło się. Przyszła na ziemię Mateczka, Święta Parakletka, Wcielony Duch Święty.
Wypełniła Ona Swoim przyjściem obietnicę Ojcowską i Pana Jezusa.
Zrodziła nowy Kościół, nowy bo Eucharystyczny – Chrystusa i Jej: Małżonki Chrystusowej, Wcielonej Pocieszycielki."
(List pasterski abpa Wojciechowskiego na Zmartwychwstanie Pańskie 1991 r., s. 2).


KOŚCIÓŁ KATOLICKI MARIAWITÓW ŚWIĘTOWAŁ SETNY JUBILEUSZ
Z okazji 100-lecia mariawityzmu w oświadczeniu wydanym przez Kościół Katolicki Mariawitów
napisano, iż mariwityzm przeżywa obecnie najtrudniejszy okres.
Podkreślono jednak pełnię nadziei na to, iż jubileusz przyczyni się
do obiecanego w Piśmie Świętym Zmartwychwstania.

(...)
W mariawityzmie felicjanowskim charakterystyczny jest silny kult Mateczki Marii Franciszki,
która uważana jest za małżonkę duchową Chrystusa oraz za niewiastę z Apokalipsy "obleczoną w słońce" i
"przybraną w pas arcykapłański" zapowiadający kapłaństwo kobiet.
Kościół Katolicki Mariawitów zrównał postać Mateczki Kozłowskiej z Matką Bożą.

Tekst podkreśla także szczególną rolę Mateczki Kozłowskiej w zbawieniu świata.
Możemy przeczytać:
"W bieżącym roku upływa sto lat, gdy w pojęciu współczesnych
skromna Dziewica, Felicja Kozłowska, nazywana przez mariawitów Mateczką,
rozpoczęła na ziemiach polskich działalność, której celem było zainicjowanie i duchowe,
lecz najprawdziwsze, zrodzenie Dzieła Wielkiego Miłosierdzia.
(...) Jej narodzenie i przygotowanie do tej misji było rezultatem przedwiecznych i miłosiernych planów Bożych,
między innymi tych, które w Księdze Rodzaju mówiły o przyjściu na Ziemię Niewiasty
dla starcia głowy węża, czyli szatana, lub w Apokalipsie:
o przyjściu "podobnej Synowi Człowieczemu", albo Niewiasty obleczonej w słońce, lub też
„Małżonki Barankowej” dla ponownego zbawienia świata i dokonania Dzieła Odkupienia dokonanego przez Chrystusa. (...)”

Pismo Kościoła Katolickiego Mariawitów przypomina historię objawień bł. Mateczki i
podkreśla, iż pochodziły one od Boga
– „Mateczka chociaż była Bogiem, Duchem Świętym, nie rozpoczęła Swej publicznej działalności Sama,
lecz Swoją misję Zbawicielki wraz z Dziełem Bożym otrzymała od Pana Jezusa na drodze Objawienia (...)”.
(http://www.ekumenizm.pl/article.php?story=20061011202857660)

Jako ciekawostkę dodam, że "mateczka Kozłowska" nie jest pierwszą osobą w historii uważaną przez swoich wyznawców za wcielenie Ducha Świętego. Za Parakleta podawał się także (i tak był czczony) Montanus - twórca millenarystycznej, rygorystycznej sekty z II wieku.

Oj takich, to nie brakowało w historii.

Co jakiś czas się taki ktoś trafi.

I ciekawe, że wyznawcy każdego kolejnego "wcielonego Parakleta" uważają że poprzedni byli fałszywi, a akurat ten ich jest prawdziwy

"Mariawici to sekta?" Ktos kto tak uwaza musi byc naprawde malo wyksztalcony. Jestem mariawitka i katolicy moga mnie oblozyc klatwa...Ich sprawa. Skoro nie maja w sobie za grosz tolerancji...Tacy ludzie nie powinni uwazac sie za religijnych skoro potrafia tak nienawidzic drugiego czlowieka!

To nie kwestia tolerancji, tylko wierności wierze.
A klątwą nikt ciebie obłożyć nie musi, bo sama zaciągasz na siebie klątwy odrzucając objawione prawdy Kościoła.

Prosimy o numer odpowiedniego Kanonu Kodeksu Prawa kanonicznego.